19.04.2021
Był postacią wielowymiarową: prawnik, dziennikarz, publicysta, pisarz, działacz polityczny i społecznik. Niemal wszędzie był wybitny i zostawił trwały ślad. Do tego pełny twórczej inwencji, niewyczerpanych pomysłów i konstruktywnej aktywności. Był członkiem partii i ZMP, ale przede wszystkim był państwowcem, który wiązał dobro kraju z racjonalnym wysiłkiem rządzących i ogółu obywateli, pracą od podstaw na fundamencie nauki i techniki, dobrą organizacją i przedsiębiorczością. W swoich publikacjach w szerokim historycznym kontekście starał się inspirować rodaków takim myśleniem i pobudzić ich do działania. Myślę, że Stefan pozostanie dla potomności w gronie tych postaci, które będą oddziaływać na postawy społeczne przyszłych pokoleń.
Znacząca, długoletnia działalność Stefana i jego życzliwe usposobienie powodowały, że na każdym etapie jego życia, nie bacząc na oponentów, był otoczony kręgiem przyjaciół i zwolenników. Każdy z tych momentów może być źródłem do naszkicowania jakiegoś fragmentu biografii zmarłego. Tych epizodów jest bardzo wiele. Dla mnie początkiem znajomości i przyjaźni ze Stefanem był rok 1956 i Polski Październik.
Poruszenie w środowisku studenckim zaczęło się już jesienią 1955 roku i narastało pod wpływem lektury referatu Chruszczowa na XX Zjeździe KPZR ujawniającego stalinowskie zbrodnie. W różnych miejscach zaczęły powstawać nieformalne grupy dyskusyjne będące pod wpływem tygodnika „Po prostu” domagające się odkłamania rzeczywistości i powrotu do prawdziwych, ideowych korzeni komunizmu. Pojawiły się żądania ukarania winnych łamania praworządności, potępienia cenzury, zapewnienia suwerenności i poszanowania godności narodowej, a tym kontekście, zerwania z serwilizmem i nierównością w stosunkach z ZSRR oraz głębokich zmian w partii i likwidacji ZMP.
Najważniejsze ośrodki ruchu protestu powstały w Krakowie i Warszawie. W Krakowie środowiskiem młodych robotników, z centrum w Nowej Hucie, kierowali Ludwik Mikrut, Zbigniew Jakus i Jacek Krukierek, a wśród studentów, z przewodnią rolą Uniwersytetu Jagiellońskiego, wśród kilku innych: Bernard Tejkowski, Jerzy Grotowski i właśnie Andrzej i Stefan Bratkowscy.
W Warszawie sytuacja rozwijała się podobnie: na uczelniach powstawały niezależne, rewolucyjne grupy młodzieżowe, które, w wyniku warszawskiej narady w listopadzie 1956 roku, powołały komitet koordynacyjny Rewolucyjnego Związku Młodzieży. Wśród aktywu byli m.in. Józef Lenart, Janusz Gilas, Zdzisław Kuksewicz, Stanisław Cichocki i niżej podpisany, a z Uniwersytetu Warszawskiego, który zachowywał pewną odrębność, Karol Modzelewski, Krzysztof Pomian, Jacek Kuroń, Felicja Rapaport i Andrzej Garlicki. W środowisku robotniczym prym wiodła fabryka samochodów osobowych na Żeraniu (FSO) i jej charyzmatyczny przywódca, Lechosław Goździk.
Stefan wraz z Jurkiem Grotowskim, przyjechali do Warszawy i włączyli się w przygotowanie na początek grudnia 1956 roku krajowej narady delegatów rewolucyjnych grup młodzieżowych, na której został powołany Centralny Komitet Organizacyjny RZM pod przewodnictwem Józefa Lenarta. Stefan odgrywał rolę mentora, ponieważ oprócz zaangażowania organizacyjnego wnosił do ruchu wartości programowe, podbudowane rozpoczętą w tym czasie dziennikarską pracą w „Po prostu”.
Zmiany w kierownictwie partyjnym i objęcie władzy przez Gomułkę zahamowało impet październikowej rewolucji. Na wiecu z Placu Defilad, do zgromadzonego tam półmilionowego tłumu z ust jego bohatera padło wezwanie: „dość wiecowania” złagodzone wprawdzie przyznaniem, że czas wymagał ruchu studentów, ale dalsze działania należy pozostawić właściwym instancjom partyjnym. Został włączony hamulec i rozpoczął się konsekwentny proces w kierunku małej stabilizacji.
Nasz ruch nie mieścił się w tej perspektywie – ani postulat niezależnego ruchu młodzieżowego, ani ograniczonego pluralizmu (bo nie demokracji w stylu zachodnim). Do spacyfikowania RZM partia powołała – głównie w Katowicach – paralelną organizację z udziałem partyjnych działaczy i aparatczyków rozwiązanego już ZMP, pod nazwą Związek Młodzieży Robotniczej, aby przeciwstawić „zdrowy robotniczy ruch” naszej, „inteligenckiej” organizacji. Dalszy ciąg był do przewidzenia: na początku stycznia 1957 roku partia zorganizowała wspólny kongres RZM i Związku Młodzieży Robotniczej, na którym powołano Związek Młodzieży Socjalistycznej. W wyniku oszustwa (jak się później okazało podmieniono urny) z kierownictwa nowej organizacji wyeliminowano większość działaczy RZM. Dwa lata później w Kwartalniku Pedagogicznym Stefan zamieścił artykuł pt. „Pozytywny bohater 1959 r.”, w którym stara się podać nam koło ratunkowe i przypomnieć aktorów Października skazanych na przemiał.
Ostatnią naszą wspólną akcją było zorganizowanie jesienią 1957 roku na Placu Narutowicza w Warszawie wiecu przeciwko skasowaniu „Po prostu” przez władze. W mieszkaniu mojej żony drukowaliśmy ze Stefanem ulotki wzywające do tego – niestety już przegranego – protestu. Na tym, w zasadzie, zakończyła się nasza, licząca się w skali krajowej działalność polityczna. Wcześniej zlikwidowano niezależne rady robotnicze i spacyfikowano robotniczy Żerań, a jego bohater, Lechosław Goździk przez następne lata będzie wiódł życie anonimowego rybaka na polskim wybrzeżu.
Ja wróciłem (na szczęście) do studiów i w grudniu 1957 roku ożeniłem się z koleżanką z uczelni, uczestniczką naszej październikowej przygody, Alą Zalewską. Z tej okazji pojawiła się grupa przyjaciół, a Stefan był naszym świadkiem na ślubie. Mijały lata i ta przyjaźń przetrwała.
Bardzo nam smutno…
Eugeniusz Noworyta
Dyplomata, b. stały przedstawiciel Polski w ONZ, b. ambasador w krajach Ameryki Płd.
Więcej: Wikipedia
Dziękuję za to wspomnienie.
Bliscy i przyjaciele tych, którzy odchodzą, są w sposób oczywisty dotknięci smutkiem i poczuciem straty. Jednak nie o stracie mówić trzeba, lecz o szczęściu, że był taki Ktoś. Jeśli przyjąć perspektywę skończoności ludzkiego życia, a przyjąć jej się nie da, to przeżycie tak dobrze, owocnie i przyzwoicie swojego czasu jest powodem do wielkiej chwały. Trawestując świętego Pawła, Stefan Bratkowski w dobrych zawodach wystąpił, bieg ukończył, prawości ustrzegł; na ostatek odłożono dla Niego wieniec sprawiedliwości – dobrą pamięć ludzką.
W całości przyłączam się do wpisu Pani Magdaleny Ostrowskiej . To wielka sprawa, że Ktoś taki był wśród nas i swoją wiedzą, pracą, pomysłowością, niezłomnością a zarazem ciepłem i serdecznością pomagał we wspólnym marszu w przyszłość.
*
Przeczytałem dzisiaj wiele głosów ludzi bardziej i mniej znanych, wspominających z szacunkiem, podziwem i uznaniem wielkość zmarłego. Do bardzo wielu głosów się przyłączam i je w całości podzielam. Niewiele mógłbym do tych wspaniałych słów dodać od siebie.
*
Wieczorem w zadumie słucham muzyki i nieodparcie chodzi za mną wiele utworów, które jakoś oddają nastrój smutku i zadumy, który mnie od wczoraj ogarnia. Dwie z tych kompozycji (pośród wielu) wydają mi się stosowne aby je zadedykować pamięci Pana Redaktora Stefana Bratkowskiego.
Treść pierwszej z nich kojarzy mi się z drogą życiową zmarłego:
https://www.youtube.com/watch?v=qQzdAsjWGPg
Druga z kompozycji oddaje nastój pięknem muzyki i wspaniałym wykonaniem:
https://www.youtube.com/watch?v=0Q-CxOn2ubg&list=TLPQMTkwNDIwMjHTD3LPwRr1rw&index=14
Dziękując za tekst wspominający Stefana od początku jego aktywności chciałbym dodać swoje wspomnienie. To nie będzie tak jak u autora Eugeniusza Noworyty, moja znajomość ze Stefanem zaczęła się w 1980 roku, po sierpniowym strajku w mojej stoczni. A było to tak…
Byłem aktywnym uczestnikiem strajku, tego zaczął się 14 sierpnia i trwał do 31. Zaznaczam, że siedziałem wraz z Klemensem Gniechem, dyrektorem stoczni po drugiej stronie stołu w strajku stoczniowym, tego od czwartku do soboty. Potem to była już zupełnie inna bajka – strajk wielu zakładów i fabryk z całego kraju. Strajk stoczniowy zakończył się w sobotę, Lech Wałęsa ogłosił to przez stoczniowe radio, powiedział że strajkujący uzyskali wszystko czego chcieli i wezwał załogę do opuszczenia stoczni. Potem stało się to co się stało – to kobiety wezwały do rozpoczęcia strajku solidarnościowego i w stoczni zostało 200-300 ludzi nie licząc tych, których obecność wynikała z obowiązku nadzoru nad na przykład acetylenownią czy innymi obiektami. Ja stocznię opuściłem 31 sierpnia jako jeden z ostatnich.
We wrześniu planowany było, pierwsze po wakacjach, zebranie oddziału Polskiego Towarzystwa Socjologicznego którego byłem członkiem. Tematem zebrania miały być socjologiczne uwarunkowania zmian w modelach rodziny – tak zostało to ustalone jeszcze w czerwcu i referent był przygotowany. Zebrani jednak zażądali zmiany programu i zastąpienia tematu rodziny opowieścią moją, jako uczestnika strajku, o jego przebiegu, znaczeniu, skutkach na teraz i na potem…
Opowiadałem kolegom o strajku przez dwie godziny, była ożywiona dyskusja a po niej podszedł do mnie człowiek którego nie znałem, który nie był członkiem naszego Towarzystwa i poprosił abym przyjechał do Warszawy na ulicę Foksal, do siedziby SDP i opowiedział to wszystko raz jeszcze. Tym człowiekiem był Ryszard Kapuściński.
I tak to się zaczęlo…
Moje kontakty ze Stefanem były częste a od połowy 81 roku, gdy wystartowaly “poziomki” bardzo częste Pamiętam Stefana gdy jechaliśmy do Szczecina zakładać Polskie Porozumienie Społeczne – PPS. Stefan, wtedy już nie członek partii z której partyjny beton wyrzucił go wcześniej, bardzo zaangażował się w ruch struktur poziomych dążących do reformy partii, takiej reformy aby partia stała się normalną socjaldemokratyczną partią lewicową.. To dla Stefana ( ale i dla mnie i dla Zbyszka Iwanowa z Towimoru w którym to się zaczęło) było bardzo ważne – zasuwaliśmy jak małe samochodziki aż do tego nadzwyczajnego Zjazdu na którym beton partyjny ograł nas jak dzieci.
Pamiętam Stefana z tej podróży do Szczecina jako kogoś kto recytował jak z nut składy biegu sztafetowego na różnych Olimpiadach, kto i z jakim wynikiem wygrał bieg na 100 metrów, jaki wynik uzyskała Konopacka…wiedział i pamiętał wszystko i wszystkich sportowców polskich i światowych. jak on to robił tego nie wiem, ale tak było..
Pamiętam Stefana z rozmów politycznych z tamtego czasu – był dla mnie niekwestionowanym autorytetem.
Siedziba SDP na Foksal była centralą – tam zbiegało się wiele spraw, tam spotykali się różni ludzie. Zawiadywał tym całym “bałaganem” Stefan Bratkowski. I to jak skutecznie.
Założyliśmy to Polskie Porozumienie Społeczne (PPS) i pamiętam, że planowaliśmy ogólnopolski zjazd wojewódzkich organizacji PPS na 13 grudnia w Hali Oliwia w Gdańsku. 13 grudnia generał Jaruzelski wyprowadził wojsko i czołgi na ulice polskich miast.
W stanie wojennym i później moje kontakty ze Stefanem były, z natury rzeczy mniej liczne ale były.. Pamiętam spotkania w Warszawie, pamiętam gorycz tamtych rozmów..
To, że nie ma Stefana Bratkowskiego wśród żywych jest dla wszystkich, którzy go znali, wyzwaniem – trzeba zrobić wszystko aby pamięć o nim nie zginęła…
W najnowszym Newsweeku artykuł o S.Bratkowskim : https://uploads.disquscdn.com/images/cccbbe7e98ae76bb04af4ff3cb5df3c68aa82b54ecfc58788a5a8c136f7479b5.jpg