Jacek Pałasiński: Drugi obieg (703)6 min czytania


Poniedziałek, 4 września 2023

1.

Kiedy był w Grado poprzednim razem, D.O. Mieszkał w okropnym hotelu, który uprzykrzył mu pobyt.

Chodził, więc po miasteczku, szukając innych. Znalazł i obiecał sobie, że następnym razem, niech się pali i wali, w nim zamieszka.

Nie zamieszkał, bo tymczasem stał się ubogim emerytem i dlatego mieszka w wiosce turystycznej 3 kilometry o d centrum pośrodku niczego i praktycznie bez dostępu do morza. Bungalow jest dowodem na sukces poszukiwaczy minimalnej przestrzeni życiowej: 12 m2, z czego co najmniej 4 zabierają „schody” na „piętro”.

Cudzysłowy są uzasadnione, ponieważ „schody” są w rzeczywistości drabiną, a „piętro” niskim poddaszem z łóżkiem, w którym dorosły człowiek mieści się na leżąco.

Niestety, D.O. bierze na ciśnienie proszki sikające, więc musi w nocy biegać.

Bieganie po drabinie grozi śmiercią lub kalectwem. Zwłaszcza w nocy.

A zanim się pobiegnie, w chwili przebudzenia należy sobie powtarzać: „pamiętaj, belki sufitowe są tuż nad tobą, idź w pół zgięty”.

C:\Users\Walter\Desktop\Jacek 1.jpg

Materac ma 5 cm grubości, poduszka – jedna na lokatora – jest tak płaska, że praktycznie jej nie ma.

D.O. Zna życie, D.O. Wziął z domu wspaniałą poduszkę z pamiętającej pianki z Jyska, ale postanowił wspaniałomyślnie podarować ją pewnemu austriackiemu bauerowi, u którego nocował Nad Innsbruckiem. Do poduszki był mocno przywiązany i cały czas chodzi mu po głowie, żeby bauera ponownie odwiedzić i poduszkę z Jyska mu odebrać, ale chyba nie będzie nadrabiał setek kilometrów i taniej mu wyjdzie poduszkę ukochana sobie odkupić.

Ale czymże byłoby życie bez rozrywek, więc D.O. Akceptuje rozrywki takimi, jakie dobry świat mu zsyła i sobie nie krzywduje.

2.

A więc stało się: D.O. Wypożyczył w recepcji rower i pojechał o miasteczka.

Ostatni raz jeździł na rowerze w …Grado w r. 2019.

Ponieważ wcześniej miał w Warszawie rower otrzymany w prezencie o Synowej, która go nienawidziła, to uważał jazdę takim jednośladem za gehennę. Ból, zmęczenie, wysiłek nadludzki, a i tak wszyscy po drodze do pracy (kiedyś się ją miało!) D.O. wyprzedzali. Nawet matki z wózkami.

Pozbył się, więc roweru z dużą ulgą.

Ale ponieważ w Grado jest sporo miejsc z zakazem wjazdu i stref pieszych, więc się z rowerem przeprosił i wziął z recepcji okropnego hotelu, (ale z pięknym widokiem) starego rzęcha i bez przekonania, z westchnieniem pełnym rezygnacji, zakręcił pedałami.

Wow!

Okazało się, że starym rzęchem, bez przerzutki, jeździ się bardzo przyjemnie i bez wysiłku!

Wyszło na to, że nienawiść Synowej i D.O. skupiała się na tamtym szczególnym egzemplarzu z Decathlonu, a nie na rowerze, jako takim.

Od tego czasu chciał znów mieć rower, zwłaszcza elektryczny, ale…

No tak, j/w.

A wczoraj znów wsiadł na stalowego rumaka i miłość trochę mu przeszła. Bo to też był jakiś najtańszy szajs z dalekowschodniej republiki ludowej, a w pobliskim Monfalcone D.O. widział podobne za 59 euro.

Ale niech tam: dojechał do Grado, pojeździł po Grado i wrócił z Grado.

Prosto pod prysznic, oczywiście.

3.

Niestety, w niedzielę nie było blu dipinto di blu, tylko blu, dipinto di bianco, no, czasami di grigio.

C:\Users\Walter\Desktop\Jacek 2.jpg

Więc cukierkowe kolorki znikły.

Ale za to temperatura była bliska ideału: 27-28 stopni. Niestety parne.

Więc się oddał D.O. people watching z wysokości rowerowego siodełka.

Było niedzielnie, parki były pełne miłośników pikników, plaże były pełne miłośników byczenia się, a większość niemiecka nawet kąpała się w Adriatyku mimo odpływu, który pozostawia na plaży niemiłe glony.

Bary były pełne, właściciele wystawili telewizory, by goście męscy mogli przy lodach i piwie oglądać wyścig F1 o Grand Prix Italii (wieczorem oglądali mecze Serie A), damy zaś przechadzały się z wnukami w wózeczkach i bez po nadmorskich deptakach.

Niedziela w Grado.

Nb. wieczorem, po wyścigu, Sainz wyszedł z hotelu i został okradziony z superluksusowego zegarka. Ruszył w pogoń za złodziejami i przy pomocy przechodniów ich zatrzymał.

4.

Kiedy się jest w Grado i w brzuchu burczy, Czytelniku pamiętaj: miejscowi knajpiarze otwierają obiadową kuchnię o 12.30 i zamykają o 14.00. Potem nie ma zmiłuj się: trzeba polować na bar, w którym nie wyjedzono jeszcze wszystkich ciasteczek.

Państwo D.O.-stwo poszukiwało miejsca na samochód długo (Żona odmawia jeżdżenia na rowerze), potem było odstraszane przez ceny (spaghetti alle vongole po 24 euro), że stawiło się w miejscu, gdzie spaghetti alle vongole kosztowały euro 18 o godzinie 13.50. Zostało wpuszczone, ale patrzono nań bardzo nieprzyjaźnie i traktowano ze źle skrywaną złością.

Bo o ile w Rzymie Święta Pora Obiadu wypada o 13.00, o tyle na Północy o 12.30, czyli „alla mezza”, o połówce.

Trzeba szanować lokalne obyczaje!

5.

A co poza tym?

Zakaullah Saleem, imam meczetu Green Lane w Birmingham, drugim, co do wielkości mieście Wielkiej Brytanii, wygłosił wiernym lekcję na temat „Jak prawidłowo ukamienować kobietę”.

„Trzeba wykopać dół na tyle głęboki, aby ziemia zakryła dolną połowę ciała i części intymne, broniąc w ten sposób poczucie skromności cudzołożnicy, i wtedy można zacząć rzucać kamieniami”.

Film usunięto z kanału YouTube meczetu dopiero niedawno.

Telewizja Channel Four odkryła, że brytyjskie Ministerstwo Kultury zatwierdziło dotację w wysokości 2 milionów funtów dla tego właśnie meczetu na budowę centrum młodzieżowego.

Już miała być wypłacona pierwsza rata w wysokości 77.000 funtów, ale dzięki owej telewizji rząd Rishiego Sunaka anulował przelew.

Grecki biskup prawosławny Amvrosios Athanassios Lenis, metropolita Kalawrity, został skazany w swojej ojczyźnie na 5 miesięcy więzienia za retorykę homofobiczną.

Odwołał się do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka i przegrał: wyrok jest słuszny i grecki Jędraszewski pójdzie siedzieć.

Tak naprawdę, niestety, nie pójdzie siedzieć, ponieważ wyrok był w zawieszeniu.

Ale może znów się odezwie? D.O. odczułby żywą przyjemność, gdyby jednak posadzono go w celi z innymi kryminalistami.

Premier Nikol Paszynian powiedział w wywiadzie dla Republiki, że błędem było związanie się z Rosją i powierzenie jej gwarancji bezpieczeństwa dla Górskiego Karabachu.

Pan Paszynian to ten, który bezwstydnie agitując ulicę, doprowadził do upadku prawowity, demokratycznie wybrany rząd Armenii, zarzucając mu nadmierną wojowniczość w obronie ormiańskiej większości w Karabachu i obiecując pokój i dobrobyt w oparciu o Rosję.

Teraz, po dramatycznej i upokarzającej porażce z Azerbejdżanem, skarży się, że w Górskim Karabachu Azerowie bez przeszkód i bez jakiejkolwiek interwencji rosyjskich wojsk rozjemczych, dokonywana jest brutalna czystka etniczna. Ormianie stanowili ogromną większość mieszkańców Górskiego Karabachu, którą Stalin, w swej szatańskiej przebiegłości, przyłączył do sowieckiego Azerbejdżanu.

Jacek Pałasiński

„Drugi obieg” jest publikowany przez Autora na Facebooku. „Studio” udostępnia te teksty Czytelnikom – niekiedy z niewielkimi skrótami w stosunku do oryginału.

 

2 komentarze

  1. ohir 05.09.2023
    • ohir 05.09.2023