02.06.2024
Warto odnotować dwa głosy w polskim kościele katolickim, które wbrew pozorom wcale się nie wykluczają, ale stanowią istotną diagnozę stanu polskiej teologii z jednej strony i sposobu sprawowania władzy przez polskich biskupów z drugiej. Przedmiotem sporu jest, wydawałoby się zupełnie egzotyczny, dokument papieski poświęcony teologii. Był on głównym przedmiotem debaty na spotkaniu w Bogocie w Kolumbii pod koniec listopada zeszłego roku, w którym miałem okazje uczestniczyć. Było ono zorganizowane przez Watykan i Konferencje Episkopatów Ameryki Łacińskiej i Karaibów. Sądziłem, że echa tamtejszej debaty nigdy do Polski nie dotrą. Myliłem się. Okazuje się, że również polski katolicyzm powoli dojrzewa do radykalnej zmiany. Na razie dokonuje się na łamach portalu katolickiego pisma „Więź”. Być może jest to początek głębszych zmian.
Byłem przekonany, że papieski dokument z 1.11.2023 skierowany do Papieskiej Akademii Teologicznej „Ad theologiam promovendam” poświęcony koniecznej odnowie języka teologii (https://wiez.pl/2024/05/11/franciszek-potrzebujemy-teologii-fundamentalnie-kontekstualnej/) przejdzie w Polsce bez echa, a tymczasem wywołał bardzo ciekawą wymianę poglądów pomiędzy teologiem z Uniwersytetu Śląskiego ks. prof. Janem Słomką, a watykańskim teologiem o. Maciejem Giertychem (https://wiez.pl/2024/05/23/scholastyka-na-katafalku/). Cała debata odbyła się z półrocznym opóźnieniem. Również tekst Franciszka został przez Słomkę przetłumaczony i opublikowany 11 maja 2024 roku (https://wiez.pl/2024/05/11/franciszek-potrzebujemy-teologii-fundamentalnie-kontekstualnej/) i skomentowany dzień później. Tak więc, mimo że tekst był w światowych mediach komentowany zaraz po ukazaniu, u nas jego tłumaczenie i wspomniana wymiana zdań pojawiła się po pół roku. Lepiej później niż wcale.
Zacznijmy od interesującego tekstu Słomki opublikowanego 12.05, który stawia ważne pytania i formułuje odważne postulaty (https://wiez.pl/2024/05/12/pozegnanie-ze-scholastyka/), a który wywołał ostrą reakcję papieskiego teologa. Otóż zdaniem Słomki wezwanie papieża do odnowy języka teologicznego oznacza w praktyce konieczność odrzucenia języka scholastycznego, który okazał się całkowicie nieprzystający do życiowych problemów z jakimi zmagają się na co dzień katolicy. Wydawałoby się, że Słomka napisał oczywistą oczywistość. Oto niektóre z jego twierdzeń. Najpierw nieśmiało stwierdza: „Ośmielam się przypuszczać, że Franciszek, wzywając do zmiany paradygmatu, chce wskazać teologom, że najwyższy czas porzucić scholastykę opartą na metafizyce Arystotelesa. A ponieważ obraz świata poza-fizycznego (czyli meta-fizycznego), używane pojęcia oraz sposoby rozumowania tworzą w metafizyce Arystotelesa nierozerwalną całość, nie da się jej porzucić częściowo”.
A za chwilę już całkiem śmiało:
„Franciszkowy postulat teologii radykalnie kontekstualnej może być zrealizowany wyłącznie wtedy, gdy konsekwentnie będziemy rozpoczynali myślenie teologiczne od konkretu. Ale scholastyk, a zwłaszcza scholastyk-pozytywista, odpowie, że jedyne, co możemy zrobić jako teologowie, to odnieść ten konkret do obiektywnego, ogólnego i niezmiennego fundamentu rzeczywistości, i aby to zrobić musimy podążać drogą dedukcji. Słowo „radykalna” użyte przez Franciszka oraz wezwanie do stosowania metody indukcyjnej wskazuje, że nie tędy droga, że trzeba szukać innych punktów odniesienia i innych dróg myślenia teologicznego”.
To się nie spodobało Giertychowi, który 23.05 wytoczył ciężkie armaty przeciwko zamachowi na metafizykę i przypisał Słomce zamiary całkowitego zniszczenia metafizyki. Pisze bowiem, że w swojej krytyce posunął się zdecydowanie za daleko, a to nie było zamiarem papieża Franciszka: „Ale ks. Słomka idzie nieco dalej i przypisuje papieżowi zachętę do porzucenia scholastyki, jej metafizyki, aparatu pojęciowego i metod myślenia, czego nie znajdujemy w papieskim tekście. Franciszek jedynie przestrzega przed teologią „opracowaną przy biurku”, niewrażliwą na to, co się dzieje wśród ludzi, na ulicy”. Jego zdaniem tak naprawdę: „Papież doprasza się o teologię kontekstualną i transdyscyplinarną, to znaczy wrażliwą na ludzkie dramaty i trudności, a zarazem podejmującą dialog z naukami i współczesną kulturą. Horyzont myślowy uformowany przez zmiany cywilizacyjne, rozwój nauk oraz aktualne ideologie stanowi wyzwanie dla teologii. Ona musi się z nim zmierzać, ale przede wszystkim musi sięgać głębiej do pełni tajemnicy wiary i stamtąd wydobywać światło Boże, które wzywa do nawrócenia i korekty myślenia”.
Właściwie na tym mógłbym skończyć. Jednak dopiero teraz zaczyna się dziać ciekawie. Otóż obrońca tradycyjnej metafizyki ma do powiedzenia znacznie więcej na tematy bieżące niż jej krytyk. Pisze bowiem Giertych: „Jeśli to księża za pomocą teologii mają szukać źródeł tych trudności oraz lekarstw na nie, muszą też być krytyczni wobec niedociągnięć zdarzających się w ich własnym środowisku i nie mogą sądzić, że etyka społeczna jest tylko do użytku zewnętrznego, a więc kleru nie dotyczy. Można więc tutaj wymienić zdarzające się wśród duchowieństwa sytuacje jak np.: przyzwolenie na wkręcanie w korupcyjne przekręty finansowe, korzystanie z funduszy wykradanych z kasy państwowej, uczestnictwo w donosicielstwie na rzecz dyktatorskiej czy zmierzającej do rządów autorytarnych władzy oraz powielanie jej propagandy, również w kościołach i w kościelnych mediach. A oddanie liturgii na potrzebę głoszącej oszczerstwa ideologii smoleńskiej?”
Giertych zadaje więcej takich pytań: „A absolutne głuche milczenie Kościoła, gdy rządzący łamali umowę społeczną, jaką jest uchwalona w referendum Konstytucja, podważali podział władz i poprzez przejęte publiczne media obrzydliwie szkalowali różne grupy społeczne i przeciwników, skłócając przy tym naród? To są poważne grzechy polskiego Kościoła, upodabniające go do rosyjskiej Cerkwi oddanej brutalnej władzy i pozbawionej etyki społecznej. Nie ma w tym nic dziwnego, że księża mają czasem kontakty ze świeckimi zaangażowanymi w życie polityczne, ale uczestnictwo w społecznym zakłamaniu dla korzyści doczesnych krępuje swobodę głoszenia Ewangelii”. I formułuje ważny postulat pod adresem obecnej teologii: „Przyglądając się sytuacji, teologia kontekstualna musi stawiać pytanie, jakie braki w formacji teologicznej i w katechezie spowodowały, że w społeczeństwie dochodzi do takich grzechów społecznych. Warto także przy okazji postawić pytanie, dlaczego w Polsce nauczanie moralne, a więc także obraz Kościoła kojarzą się przede wszystkim z zakazami i nakazami, a nie z życiem łaską, która wyzwala rzetelność, ofiarność, wolność, inwencję w dobru i nadprzyrodzoną miłość? I znowu sięgnięcie do wielkiej teologii i jej wyzwalającego ewangelicznego oddechu może pomóc w procesie korygowania myślenia”.
No więc czekam, czy argumenty papieskiego teologa zostaną podjęte przez innych polskich teologów i czy wsłuchają się w nie biskupi. Bo to o nich mowa.
„…dlaczego w Polsce nauczanie moralne, a więc także obraz Kościoła kojarzą się przede wszystkim z zakazami i nakazami, a nie z życiem łaską”. A co jeśli zasadniczym problemem jest właśnie owe „nauczanie moralne”? Takie postawienie sprawy z góry zakłada że jest pewna kasta lepszych i bardziej oświeconych przez Ducha oraz gdzieś na dole bezrozumny i zagubiony „lajkat”. Być może jest tak również dlatego że kk głosi przede wszystkim samego siebie i jest zarządzany przez grupę ludzi która myśli tylko o sobie a nie o żadnej „łasce”. Zbiór zakazów i nakazów zastąpił duchowość ponieważ był i jest bardziej pragmatyczny w utrzymywaniu stosunków feudalnych które dotyczą także „dystrybucji zbawienia”. Z kolei na fasadzie Bazyliki św Piotra uroczysty łaciński napis głosi tak naprawdę chwałę Pawła V Borghese i tak już pewnie pozostanie póki katolicyzm nie spotka się z buddyzmem -„Tygodnik Powszechny” z 21.05 Piotr Sikora: ” Dziś buddyzm jest podobnym wyzwaniem dla chrześcijaństwa jak u jego zarania była filozofia grecka”.
„zakazami i nakazami” Nie wiem, jak jest teraz w Polsce , bo od roku tam nie byłem. Wybieram się za miesiąc. Może coś się zmieniło w ciągu ostatniego roku. Ale jak dotąd, to moją uwagę zwracały napisy na przystankach „palenie zabronione” albo „zakaz palenia”. W USA raczej się spodziewam „dziękujemy, ze nie palisz” albo „strefa wolna od dymu”. Niby to samo, a jednak nie to samo. Biskupi rozumują i wypowiadają się podobnie do wszelkiej innej polskiej władzy.
… chodzi zapewne o Wojciecha, nie Macieja Giertycha.
Tak oczywiście chodzi o Wojciecha. Przepraszam za pomyłkę. Maciej to starszy brat Wojciecha o poglądach znacznie różniących się od młodszego brata.
Metafizykę (i teologię) 'powołał’ człowiek, więc może ją 'odwołać’, skoro nie przystaje ona do opisu rzeczywistości poza fizycznej. Obaj panowie duchowni mają rację! Nie wiem jednak, czy „teologia kontekstualna” będzie miała jakiś wpływ na moralną naukę Kościoła, skoro już wiemy (z książki Nowaka i Ziemińskiego), że chrześcijaństwo to „religia amoralna”.
Myślę podobnie jak Senex, że obrona moralnej doktryny kościelnej jest przedsięwzięciem skazanym na porażkę bo w istocie przywołana książka Nowaka i Ziemińskiego dotyka rdzenia religii, na której kościoł opiera swoją doktrynę. Pytanie pozostaje (przynajmniej dla mnie) otwarte czy Franciszek proponując nowy rodzaj teologii zdaje sobie sprawę, że zachęca do radykalnego czy wręcz rewolucyjnego (ten przymiotnik pojawia się w komentowanym dokumencie – Refleksja teologiczna jest zatem wezwana do wykonania zwrotu, do zmiany paradygmatu, do „odważnej rewolucji kulturowej” (encyklika „Laudato si’”, 114) podejścia do tradycji. Jeśli tak, to nie ma w tym nic złego, a wręcz jest to dobre, by tradycję radykalnie zmienić.
Piętnaście, może dwadzieścia lat temu uczestniczyłem w obronie doktoratu z pogranicza filozofii i teologii, na najstarszym polskim uniwersytecie. Doktorant, ex-ksiądz na pytanie z sali: jaka jest przyszłość teologii racjonalnej? – odpowiedział bez wahania: ta dyscyplina nie ma przyszłości! Pamiętam, że mówił to bez satysfakcji.
MIC – ad vocem… Piotr Sikora (jako absolwent UJ) powinien wiedzieć, że o 'buddyzmie jako wyzwaniu dla chrześcijaństwa’ mówił i pisał polski myśliciel religijny – Marian Zdziechowski. Można o tym przeczytać w opus magnum tego Autora z roku 1914!
Piotr Sikora jest wykładowca na uczelni jezuitów i powinien wiedzieć, ze temat dialogu chrześcijańsko buddyjskiego ma korzenie przynajmniej XVI wieczne bo jezuici nie tylko z Konfucjuszem się zmagali, ale i Buddyzm był dla nich intrygujący… a po ich zlikwidowaniu XVIII i reaktywacji w XIX wieku nadal są w czołówce tego dialogu przynajmniej od połowy XX wieku, a już na masowa skale po Vaticanum II. Tak wiec publicysta TP zachowuje się jakby odkrywał nowe lady, tymczasem to teren dość dokładnie spenetrowany…
To chyba nie ma już ratunku dla kościoła skoro jego mainstream nie przejął się ani relacjami jezuitów ani nawet naukami swojego założyciela z Nazaretu. Będąc wyrozumiałym należy jednak przyznać że mając biskupi pierścień i pałac to trudno się interesować duchowością jako taką. Teologia zależy od kontekstu ale od punktu siedzenia może przede wszystkim.