22.06.2024
W czasie epidemii wielu ludzi w Polsce w końcu zauważyło, że opieka psychiczna (psychologiczna i psychiatryczna) jest w Polsce mocno zaniedbana. O problemie zaczęto mówić przede wszystkim w odniesieniu do psychologów i psychiatrów dziecięcych. Wbrew jednak powszechnym oczekiwaniom nie wystarczy, by problemem zajął się odpowiedni minister. Winna obecnego stanu jest bowiem większość społeczeństwa.
Postrzeganie opieki psychicznej w Polsce zatrzymało się w dużej mierze gdzieś na XIX wieku. Aby zobaczyć jak ludzie w Polsce widzą temat psychiatrii i problemów psychicznych, wystarczy poczytać komentarze w Internecie. Powszechnie spotkać można wypowiedzi, w których ktoś zaleca innej osobie leczenie psychiatryczne, oskarża o zaburzenia psychiczne, czy wysyła do Choroszczy – tylko dlatego, że osoba ta napisała coś, z czym ten ktoś się nie zgadza. Powodów takiego podejścia do zdrowia psychicznego jest kilka. Brak środków finansowych i duża ilość „betonu” na uczelniach. Kino – które w sumie na całym świecie sprowadziło psychiatrię i problemy psychiczne do obrazu obskurnych szpitali, leczenia elektrowstrząsami, krzyczących pacjentów przypiętych do łóżek i atakujących w amoku obsesyjnych morderców. Istotny jest również wpływ komunizmu i katolicyzmu – gdzie z jednej strony dbanie o zdrowie psychiczne uważane było za przejaw zniewieścienia i przewrażliwienia, a z drugiej – obydwie te ideologie kreowały wizję zaburzeń psychicznych, jako ośmieszającego piętna, służącego do dyskredytowania ludzi o innych poglądach politycznych (np. w komunistycznej Rosji i katolickiej Hiszpanii psychiatria represyjna stosowana była systemowo).
Ukształtowana w ten sposób mentalność sporej części polskiego społeczeństwa sprawia, że Polacy niechętnie korzystają z pomocy psychologów i psychiatrów. Prawie w ogóle nie istnieje więc profilaktyka zdrowia psychicznego. Brak dostatecznego popytu na takie usługi sprawia, że brakuje społecznej kontroli. Znacząco ograniczony zostaje również korzystny wpływ konkurencyjności na branżę.
Sprawę pogarsza dodatkowo podejście wielu psychiatrów i innych lekarzy. Złamanie nogi można obiektywnie zdiagnozować. Odpowiednie złożenie i zrośnięcie kości może po leczeniu ocenić łatwo inny lekaż i sam pacjent. W przypadku zaburzeń psychicznych i efektów ich leczenia jest inaczej. Lekarz może pacjentowi z problemem powiedzieć, że jest zdrowy, że coś mu się zdaje, że przesadza, albo też wmawiać zdrowemu, że ma jakieś zaburzenia. Dwóch psychiatrów może zdiagnozować u tego samego pacjenta dwa odmienne zaburzenia. Zawód psychologa lub psychiatry może być więc postrzegany jako niepoważny.
Za taką sytuację odpowiada wspomniany brak kontroli konsumenckiej, „beton” na uczelniach i niedofinansowanie. W krajach gdzie psychiatria jest bardziej doceniana robi się znacznie częściej np. skany mózgu tomografem emisyjnym (SPECT) pozwalające obiektywnie wskazywać pewne zaburzenia, takie jak nadpobudliwość psychoruchowa. Co prawda, pojawiła się też krytyka nadużywania tego rodzaju skanów do diagnozowania zaburzeń (np. Martha Farah z Uniwersytetu w Pensylwanii) – jednak już sam wybór metod leczenia i żywa dyskusja nad ich ulepszaniem, stanowi o lepszej jakości tej gałęzi medycyny. Ktoś tu powie, że spotkał się z takim podejściem gdzieś w Warszawie, czy Wrocławiu. Tyle, że jakość opieki zdrowotnej w państwie, to nie kwestia jednego miasta, czy pojedynczych prywatnych placówek dla osób zamożnych – ale tego, co dzieje się powszechnie, co dotyczy przeciętnego mieszkańca, także tego z mniejszego miasta.
Podobny problem dotyczy terapii. W Polsce najczęściej ogranicza się ona do przepisania leków. Tymczasem tam, gdzie opieka psychiczna jest na wyższym poziomie, terapia prowadzona jest w kilku płaszczyznach. Przykładowo w przypadku depresji, nerwic, zaburzeń lękowych, czy uzależnień – terapia polega, po pierwsze, na pracy socjalnej w zakresie zmian środowiska, które przyczyniło się do zaburzeń pacjenta. Po drugie, na terapii poznawczo-behawioralnej. Po trzecie – na lekach, które nierzadko pełnią rolę jedynie pomocniczą – w tym ewentualnym leczeniu organów, które mogą być współodpowiedzialne za dany problem (np. w przypadkach zaburzeń hormonalnych). W Polsce celem „leczenia” często zaś nie jest skuteczne wyleczenie pacjenta, czy zniwelowanie skutków jego choroby, ale formalne zaliczenie w dokumentach tego, że był „leczony” – bo za to płaci NFZ.
No i pamiętać należy też o zamkniętych oddziałach, gdzie leczy się najcięższe przypadki psychiatryczne. Dehumanizowanie pacjentów i zrzucanie wszystkiego co mówią na „wariactwo” powoduje, że oddziały takie działają czasem jak małe państwo w państwie. Przepełnione są różnego rodzaju nadużyciami tylko sporadycznie nagłaśnianymi przez media. Nie służy to zdecydowanie zdrowiu pacjentów. Nie tylko dlatego, że ich problemy nie są tam traktowane poważnie. Również dlatego, że przy takim podejściu np. ofierze gwałtu mogą być przypisywane urojenia – przez co z jednej strony nie będzie nawet szansy na wszczęcie procedur dochodzeniowo-śledczych celem zweryfikowania relacji, a z drugiej – z góry negowane będzie samo doświadczenie gwałtu, które mogło być przyczyną pogłębienia zaburzeń.
Według wielu ludzi w Polsce, do psychiatry lub psychologa chodzą tylko wariaci – a reszta, która jest zdrowa, w ogóle nie potrzebuje czegoś takiego. Jest to myślenie błędne – bo wiele poważnych problemów bierze się z zaniedbania błahych. A dla wielu Polaków takie sprawy jak nadużywanie alkoholu, wyżywanie się na innych, kompulsywne zachowania, czy bezsenność – to w ogóle nie jest problem psychiatryczny. Tego rodzaju zjawiska usprawiedliwia się nierzadko naturą człowieka, czy jego wyborem. Tymczasem opieka psychologiczna i psychiatryczna – jeżeli działa prawidłowo – może rozwiązywać bardzo wiele różnych problemów. Również takich, które w błędnej opinii wielu polskich lekarzy – nie mają podłoża w psychice.
Przykładowo, terapia psychiatryczna może być podstawą radzenia sobie z otyłością będącą efektem kompulsywnego objadania się spowodowanego stresem lub brakiem równowagi neuroprzekaźnikowej. Może też pomóc w przypadkach uzależnienia od alkoholu, hazardu, narkotyków, czy papierosów. Leczenie psychiatryczne może objąć również przyczyny nadciśnienia, bezsenności, szumów usznych, problemów z koncentracją, nadpobudliwości ruchowej, dolegliwości żołądkowych i jelitowych, dyskinezy dróg żółciowych, choroby niedokrwiennej serca, czy osłabionej odporności. W 2015 roku Kazufumi Yoshihara z uniwersytetu w Kyushu, opublikował wyniki swoich prac wskazujące, że terapia psychiatryczna jest skuteczna również w leczeniu niektórych przypadków alergii.
Branża medyczna nie zacznie działać dobrze akurat wtedy, kiedy ludzie na chwilę uświadomią sobie jej potrzebę – jak to się działo w czasach epidemii. Słabe działanie usług psychologicznych i psychiatrycznych oraz brak szerszego dostępu do nich – to skutek systemowych zaniedbań na przestrzeni dekad. Winny jest rząd, ale i społeczeństwo. Dopóki ludzie będą postrzegać psychiatrię oraz zdrowie psychiczne w kategoriach piętnowania i wyśmiewania, nie będzie na ten temat dostatecznie głośnej debaty publicznej oraz popytu – który zmusiłby władze państwowe, samorządowe i dyrektorów poszczególnych placówek medycznych, do właściwego zadbania o te sprawy.
Krzysztof Serafiński
