Amerykańscy red necks, których okazem i reprezentantem jest Donald Trump, mogą nie widzieć potrzeby wydawania pieniędzy, by bronić Stany Zjednoczone, wraz z zachodnią cywilizacją, aż na przedmieściach Sankt Petersburga, za jakie uchodzi dla nich Estonia. Na sojusznikach im nie zależy, a same Stany, uważają, mogą być narażone jedynie ze strony muzułmańskich imigrantów-terrorystów. Żadna obca potencja nie śmie zaatakować terytorium mocarstwa między Pacyfikiem i Atlantykiem.
Ale światlejsi Amerykanie wiedzą, a służby wywiadowcze maja na to dowody, że atak na Stany już trwa od jakiegoś czasu i jest skuteczny. Prowadzony przez państwo, które nie może nawet myśleć, by im dorównać w polu, lecz z powodzeniem pomyślnie prowadzi wojnę hybrydową z szeroko rozumianym Zachodem. Można ją wszak prowadzić również bez jednego wystrzału. Cyberwojna, pieniądze, jawna propaganda, agentura świadoma i pożyteczni idioci. Niezależnie od Trumpa, rolę tę dla Putina może pełnić na szczytach władzy jego człowiek w Waszyngtonie, sekretarz stanu Rex Tillerson, podobnie jak Trump mocno zaangażowany biznesowo w Federacji Rosyjskiej. I jest takich więcej.
Zdecydowani zwolennicy Trumpa – „mniejsza większość” wyborców – mogą to ignorować, lecz do innych dociera świadomość tego, że de facto to Putin wybrał im prezydenta. Że ich prezydent ma interesy w Rosji, gdzie mogą go o wszystko oskarżyć, a więc i szantażować. Że w jakimś stopniu Stany stają się już protektoratem Rosji. Donald Trump ma powody by nie dopuszczać tego do świadomości. Nie będzie dezawuować swojej prezydenckiej legitymacji. Na szczęście w amerykańskim establishmencie i nawet w bezpośrednim otoczeniu Trumpa wyciąga się z tego wnioski.
Wywiad, dbający o bezpieczeństwo państwa, doprowadził do tego, że wbrew oporowi prezydenta, został zmuszony do dymisji emerytowany generał Michael Flynn, jego doradca do spraw bezpieczeństwa, sprawujący te funkcję, bardzo ważną w amerykańskim systemie władzy, przez niecały miesiąc zaledwie. Rosyjskie znajomości, obejmujące Putina, mogłyby nawet być dlań rekomendacją na takie stanowisko. Sam fakt rozmów z ambasadorem Rosji, Siergiejem Iwanowiczem Kisljakiem, też mógłby być użyteczny dla Stanów. Lecz z jego russian connections wynikała jawnie prorosyjska postawa, a to o czym mówił z ambasadorem służby przecież wiedziały. I również to, że Flynn nie brał tego pod uwagę – nie bardzo kwalifikuje go na zajmowanie się bezpieczeństwem.
Drugi ważny dowód niezgodności z postawą Trumpa – niedawna konferencja bezpieczeństwa w Monachium. Sekretarz Obrony, emerytowany generał James Matts przypomina o roli i ważności zobowiązań NATO. To samo stanowisko zajmuje, nawet wybrany wraz z Trumpem, wiceprezydent Mike Pence. Obaj dodają, że członkowie NATO powinni się solidniej przyłożyć do wspólnej obrony. Trzeba to uznać za słuszne, z pozycji kraju, który, wraz ze Zjednoczonym Królestwem, Grecją – sąsiadem mało przyjaznej Turcji i Estonią – „przedmieściem”, wydaje na ten cel przepisane dwa procent PKB.
Wpływowy republikański senator, Lindsey Graham stwierdził, że Rosja powinna być ukarana za swoje cyberataki, Nie mniej wpływowy, a bardziej znany jako były kandydat na prezydenta, senator, też republikanin, jak Trump, John McCain zaliczył Polskę do krajów, na które może być wywierana presja. Już jest, panie senatorze, choć jeszcze nie tak silna jak na USA i na Francję, najbliższą w kolejce.
Słowa, słowa, słowa? Tak, ale w demokratycznych systemach, gdzie trzeba się odwoływać do obywateli, słowa nieraz bywają przypominane i mają swą wagę. Uwzględnia to nawet niezbyt odpowiedzialny Donald Trump, robiąc te bezeceństwa, które zapowiedział. Zaś za amerykańskimi deklaracjami w Monachium znajduje się nie tylko reputacja tych, którzy je wygłosili, lecz ich zrozumienie naruszonego już bezpieczeństwa Stanów. Pamiętając o Tillersonie i paru innych, widzimy dramatyczny podział w rządzącej wierchuszce. To jednak znaczy, że Trump nie jest wszechwładny, nawet w zakresie tych kompetencji, które przysługują prezydentowi.
Poważna część jego najważniejszych współpracowników broni, wbrew niemu, bezpieczeństwa państwa. Podległa mu administracja wykonuje jego rozporządzenia tylko dopóki ich nie uchylą sądy. Od wywalenia z pracy groźniejsze jest naruszenie prawa. Demokracja amerykańska broni się – Ernest Skalski: Przerwa na Trumpa? – i choć nie wiadomo czy wygra, to w tym nieprzyjemnym czasie, jest jakąś szansą dla świata, a w tym dla Polski.
A jak już jesteśmy przy bezpieczeństwie, to przypomnijmy Napoleona, z jego stwierdzeniem, że ma szanse stado baranów dowodzone przez lwa, natomiast nie mają ich lwy dowodzone przez barana. To, starcza za komentarz do słów ministra Macierewicza na tejże konferencji, kiedy wymienił katastrofę smoleńską jak dowód agresji Rosji, na równi z atakiem na Gruzje i Ukrainę. Putin by mu czegoś takiego nie wymyślił.
Nie zagasła dla nas całkowicie inna gwiazdka nadziei z zachodu. Niemcy. Warszawska rozmowa pani kanclerz z nadprezesem RP (spotkania z oficjelami były pro forma) raczej nie przyniosła rewelacyjnych ustaleń. Liczy się, że się w ogóle odbyła. Ale jeszcze ważniejsze jest to co doszło do nas przy tej okazji, że wcześniej, na terenie Niemiec, miała już miejsce rozmowa Merkel – Kaczyński. Kanclerz Republiki Federalnej nie ma żadnego powodu, by trzymać w tajemnicy robocze spotkanie nawet z szeregowym posłem sąsiedniego państwa, lecz Kaczyńskiemu nie pasowało ono do propagandy wstawania z kolan, wyzwalania się z położenia kondominium Rosji i Niemiec. Wiadomo co się zmieniło, że teraz mu taka rozmowa pasuje.
Interes Niemiec jest prosty i niezmienny. „Granica Pokoju”, a faktycznie linia potencjalnego frontu w wojnie światów, dzieliła Niemcy przez prawie dwa pokolenia, Sama Merkel ma za sobą kawał życia w tej gorszej części. Teraz RFN nie chce być państwem frontowym NATO i mieć coś w rodzaju tej granicy na Odrze i Nysie. Woli ją mieć na rzece Doniec, a już w najgorszym przypadku – na Bugu. Będzie więc współdziałać w ramach NATO i europejskiej polityki obronnej, jeśli taka powstanie, w obronie obszaru między sobą i Rosją. Poza tym stosunki gospodarcze i społeczne – ruch ludzi – są naprawdę korzystne dla obu stron.
Niemcy nadal wyciągają właściwe wnioski z naszego z nimi sąsiedztwa i z tego co się dzieje w Europie i na świecie. Po naszej zaś stronie żywotne interesy kraju przestały się w pełni pokrywać z interesem prezesa. Jemu w polityce zagranicznej chodzi prawie wyłącznie o to by mu nikt nie przeszkadzał rządzić. Polskę, co przyznał otwarcie, może dużo kosztować. Ale prawie i dużo nie znaczy wszystko. Kaczyński bynajmniej nie zmienia polityki zagranicznej, ale w obliczu coraz trudniejszej sytuacji może ją nieco skoryguje.
A w wewnętrznej nie popuści nieprzymuszony. I nie Berlin, lecz społeczeństwo może tu na nim cokolwiek wymusić. Skoro jednak chcemy by położenie Polski było nieco lepsze niż bardziej gorsze, to tę ewentualną korektę przyjmijmy do akceptującej wiadomości, jeśli na złość Kaczyńskiemu nie chcemy sobie odmrozić uszu.
Ernest Skalski


teza o decydującym wpływie Rosji na wynik amerykańskich wyborów wydaje się nie do utrzymania, historia ataków hakerskich na DNC (Komitet Partii Demokratycznej) została podsumowana przez poprzedniego prezydenta na jego ostatniej konferecji prasowej, z sarkastyczną, lecz celną uwagą wobec prasy: to właśnie państwo uznawali za stosowne nadawać dominującą rangę takim wydarzeniom w czasie kampanii wyborczej. Posługując się podobną logiką możnaby więc także w postępowaniu amerykańskiej prasy upatrywać przyczyn. Łatwość z jaką debata prezydencka mogła być strącana na grunt niemerytoryczny to oczywiście inna sprawa.
hahahahah – no i co – PK…? – Wam Ernest Skalski wyłożył. Jaśniej nie można. Jasne? A tiepier ruki pa szwam i закройте рот.
W XXI wieku USA mają więcej zabitych na sumieniu niż Rosja. I dlatego są obrońcą demokracji i wolnego świata.
Ludzie tworzą rzeczy dobre i złe.
Żyją relatywnie krótko ale coś po nich zostaje.
Co kontynuujemy to wyłącznie wybór kolejnych pokoleń.
USA to młody kraj, pomieszanie kultur i specyficzna mentalność.
Cały czas się przepoczwarzają.
Wygrana Trumpa o tym świadczy.
Czy będzie inaczej?
Magog – tu masz odpowiedź Pana Skalskiego…:”Będzie więc współdziałać w ramach NATO i europejskiej polityki obronnej, jeśli taka powstanie, w obronie obszaru między sobą i Rosją. Poza tym stosunki gospodarcze i społeczne – ruch ludzi – są naprawdę korzystne dla obu stron.”
NATO będzie bronić obszaru obronnego, póki na obszarze bronionym pozostanie choć jeden kamień na kamieniu. Biorąc pod uwagę jakość obrony demokracji w Afganistanie, Iraku, Syrii to ja poproszę – niech mnie (ku**a!!!) NATO lepiej nie broni. Ja sobie cichutko pojęczę pod knutem zaborcy jakieś jeszcze 20 lat. Bo na cholerę mi wolny i demokratyczny nagrobek? A ci co spie***lą do hotelu „Lambert” będą obronionym niedobitkom wysyłać wyrazy moralnego wsparcia i płyn lugola.
Pozdrawiam
P.S. Najśmieszniejsze jest to, że tym wszystkim polskim strategom z bożej łaski wydaję się, że Oni to na bank do tego hotelu zdążą…..:-)…Wy – wicie – powstrzymujcie wroga a My tymczasem skoczymy po pomoc.
Ernest twoje uwagi stają się w dużej części bezużyteczne wraz z pozbawioną uzasadnienia opinią, że Tillerson jest człowiekiem Putina. Na czym opierasz ten sąd? Na tym, że jako szef największej firmy naftowej świata obecnej wszędzie chciał zarobić na rosyjskiej nafcie. Pokaż mi takiego nafciarza, który by nie chciał i nie robił wszystkiego, żeby marzenia się spełniły, a miliardy popłynęły rzeką szeroką jak Jenisiej. To co? Teraz już jako sekretarz stanu też myśli wyłącznie o ropie?
PK – Trump wygrał mniejszością głosów. Na ten wynik złożyło się wiele czynników. A ponieważ różnica była niewielka, to każdy z tych czynników był decydujący. Inaczej; brak jednego z nich spowodowałby inny wybór – prezydent Clinton a nie Trump. Jednym z tych czynników była nieuprawniona ingerencja rosyjska. A więc, gdyby nie ona… Jasne?
J.S. , Magog – Faktycznie, Stany chyba mogły zabić więcej niż ZSRR/Rosja, ale dla pełnej oceny trzeba by brać pod uwagę działania nie tylko własnych sił, lecz także inspirowane. A to jest niepoliczalne. Lecz dlaczego brać pod uwagę tylko XXI wiek, a nie cały okres pod II Wojnie?
Najwięcej zapewne Amerykanie zabili w Korei w latach 1950 – 1953. Gdyby nie to cała Korea byłaby Koreańską Republiką Ludowo-Demokratyczną.
Daleko nie wszystkie działania zbrojne prowadzone lub inspirowane przez USA umieścilibyśmy w kategorii wojen sprawiedliwych. Proszę wskazać choć jedno takie po stronie ZSRR/Rosja.
JC – Niech Tillersonowi zyski z interesów w Rosji płyną nie tylko jak Jenisej, lecz na dokładkę jak Lena, Amur i Ob z Irtyszem, o Wołdze już nawet nie wspominając. Ale faceta, który ma interesy – i to takie! – w innym kraju nie robi się szefem od polityki zagranicznej! Prezydentem też się nie robi
Co dobre dla Tillersona nie musi być dobre dla Stanów Zjednoczonych, a może być dobre dla Rosji. Sekretarz Tillerson nie jest w stanie pokazać, że jest inaczej i nie próbował nawet. To nie sąd, Tu na polityku spoczywa ciężar dowodu.
E.S. O Rosji nikt nie mówi i nie pisze jako o bezinteresownym krzewicielu demokracji i obrońcy WOLNEGO świata.
Sędzia, który oceniał udział Wlk. Brytanii w napaści na Irak , określił tę napaść jako „wojnę nielegalną”. Dwoma słowami skwitował śmierć setek tysięcy ludzi i koszmar trwający po dzień dzisiejszy.
Nie widzę powodu , abyśmy musieli oszukiwać siebie samych : USA MAJĄ PRAWO I SIŁĘ, aby zabijać kogo chcą. A reszta świata może im…
„Nic mnie tak nie upokarza, jak dyskusje o moralności !” – słowa z rysunku A. Mleczki.
USA zaprowadzały demokrację w krajach gdzie było dużo bananów i innych cytrusów, złoża ropy naftowej czy innych potrzebnych dóbr. Teraz będą dbać o demokrację w krajach nieskorych do robienia biznesu z Trumpem i jego rodziną. I kto im tego zabroni ?
Proszę mnie nie wrabiać w miłość do Putina i jego bandy. Zbrodnia jest zbrodnią niezależnie od piękna słów, które ją usprawiedliwiają.
Wielce Szanowny Autorze,
.
100% zgody, z wyjątkiem tego, że „redneck” to jedno słowo, bez przerwy po pierwszej sylabie.
.
Ukłony z Oregonu, który jest mocno anty-Trumpowski (jak i pozostałe dwa stany na Zachodnim Wybrzeżu). Jedną z dobrych rzeczy w USA jest to, że stany mają rzeczywiscie szeroka autonomię. Każdego niemal dnia w gazecie czytam, jak to nasze stanowe władze knują, co robić, by negatywne skutki trumpizmu najskuteczniej w Oregonie minimalizować.
@Ernest Skalski, cytuję: „Wpływowy republikański senator, Lindsey Graham stwierdził, że Rosja powinna być ukarana za swoje cyberataki, Nie mniej wpływowy, a bardziej znany jako były kandydat na prezydenta, senator, też republikanin, jak Trump, John McCain zaliczył Polskę do krajów, na które może być wywierana presja. Już jest, panie senatorze, choć jeszcze nie tak silna jak na USA i na Francję, najbliższą w kolejce.”
Czy dekapitacja najlepszych polityków Platformy przez aferę podsłuchową w roku wyborczym oraz powtarzające się próby skłócenia Polaków ze sobą na forach internetowych w 2015 roku czy Polski z Ukrainą choćby przez ataki na miejsca pamięci Ukraińców w Polsce czy Polskie na Ukrainie to mniej znacząca ingerencja Rosji na Polskę od tej, jaką Rosja wywiera na Stany, Francję, Holandię czy Wielką Brytanię?
Myślę, że dziś można śmiało mówić o zmanipulowaniu polskich wyborów w 2015 r przez rosyjskie siły specjalne.