Polityka nie jest dla romantyków. Polityka jest panną najlżejszych obyczajów.
Wszyscy wzięliśmy się ostatnio za politykę. Kiedyś ludzie przełączali telewizor na inny kanał, gdy widzieli w nim twarz kolejnego mądrali, który był we wszystkich partiach w kraju, a dziś opowiada o partyjnej lojalności. Jeszcze niedawno szliśmy zrobić herbatę, gdy upasiony bankrut polityczny, znany z seryjnych wygranych w kasynach, peroruje o uczciwości i skuteczności w polityce
Dzisiaj na FB wymieniamy się informacjami: kto, o której godzinie będzie wywnętrzał się w jakiejś telewizji. Śledzimy, komentujemy, przeżywamy każda wypowiedź polityczną
I bierzemy je na serio.
A to my się zmieniliśmy, a nie politycy. To nam zaczęło brakować powietrza w Kaczystanie. Zagrożeni w naszej wygodnej codzienności, bez zagwarantowanej ciepłej wody w kranie, masowo zajęliśmy się polityką — tak jak katastrofami lotniczymi po 10 kwietnia, jak bezpieczeństwem samochodów rajdowych po wypadku Kubicy i poszukiwaniem osób zaginionych po tragedii Ewy T.
Mówi się, że wszyscy znają się na polityce i samochodach. Na samochodach – nie wiem, nie znam się, ale na polityce faktycznie znają się wszyscy.
Nie dziwi wcale masowe zainteresowanie wielką polityką w dzisiejszych trudnych czasach. Nie dziwi chęć zrozumienia reguł polityki, gdy w proteście przeciwko rujnowaniu naszego świata prowadzimy małą politykę na zimnych chodnikach, kodowskich manifestacjach czy protestach parasolek.
Nie dziwi, ale warto uświadomić sobie kilka prawd zanim zacznie się zniechęcenie. Nasza mała polityka, będąca wyrazem obywatelskiego sprzeciwu, niewiele ma wspólnego z wielką polityką. Niewiele ma na co dzień, chociaż warto zaznaczyć, że przychodzą takie momenty w dziejach narodu, gdy to mała polityka, suma małych obywatelskich protestów, przeradza się w lawinę zmiatającą wielkich polityków wraz z ich wielką polityką.
Odniosę się do ostatnich wydarzeń w Sejmie. Gdy PO stanęło razem z Nowoczesną w obywatelskim geście nieposłuszeństwa i zablokowało salę sejmową zakrzyknęliśmy Brawo, gdy Nowoczesna zapowiedziała udział w rozmowach, zakrzyknęliśmy Zdrada, gdy PO skończyła protest krzyczeliśmy Kapitulacja.
Tak to wygląda z chodnika – albo z jeszcze wygodniejszej kanapy przed monitorem i FB. A w polityce tej większej Partie NIE MOGĄ, poza chwilowymi sojuszami, działać i mówić jednym głosem. PO i N walczą o dokładnie ten sam elektorat. Nie oczekujmy ze będą działać identycznie, bo to samobójstwo polityczne. OBOWIĄZKIEM liderów partii jest takie prowadzenie polityki, by w realizacji celów nadrzędnych dbać również o wielkość i poparcie swojej formacji.
Dlatego cieszmy się z różnorodności pomysłów Petru i Schetyny. Konkurencja między nimi może nam wyjść tylko na dobre. Widać przecież, że leniwy Kot Platforma budzi się i potrafi wrócić do gry, chociaż wszyscy, łącznie z autorem niniejszego, uznali ją za politycznego trupa. Widać, że Petru po chwilowym zachłyśnięciu się pozycją lidera opozycji i zimnym maderskim prysznicu, nabiera doświadczenia i nie spoczywa na laurach. Nie ględźmy – że przegrali, że skapitulowali, bo to nie była zmarnowana lekcja. Wszyscy się czegoś nauczyliśmy. My — że możemy robić coś wspólnie z politykami (oni w środku, my na chodniku). Oni, że jeśli robią coś dobrze – mają nasze wsparcie, Liderzy, że czas leniwej polityki się skończył, a bolszewicy – że nic nie idzie tak, jak by się chciało.
Opozycji niepotrzebna jest jedność.
Jedność to mit. Ani parlamentarnej, ani pozaparlamentarnej opozycji niepotrzebna jest jedność, potrzebna jest umiejętność współdziałania w ramach różnorodności. Mamy się pięknie różnić, mamy walczyć o wspólny cel mimo różnych celów jednostkowych.
Ein volk, ein reich ein, fuehrer potrzebny jest pisowi, a nie nam.
Dlatego róbmy swoje. W małej i dużej obywatelskiej polityce róbmy to, co możemy, wiedząc, że mechanizm wielkiej polityki rządzi się innymi prawami.
Róbmy swoje, jako obywatele, a jak politycy zawiodą i przyjdzie czas na gniew ludu, to narodzi się on niezależnie od polityków i zmiecie polityków i wielką politykę. Tak jak już w historii bywało.


Konieczność współdziałania opozycji i społeczeństwa obywatelskiego przeciw Hunom jest czymś oczywistym. Z drugiej strony umiejętność współdziałania jest jedną z najbardziej deficytowych umiejętności naszego społeczeństwa, co wychodzi niemal we wszystkich badaniach socjologicznych, w tym w „Diagnozie społecznej”. Ta prawda wędruje z nami od stuleci w postaci obiegowych opinii o Polakach – gdzie dwóch Polaków tam 3 różne stanowiska polityczne, itp. Wiadomo, że słabość i brak kapitału społecznego (głównie zaufania) stanowi najpoważniejszą barierę wzrostu gospodarczego. Mrzonki M.Morawieckiego, że pułapkę średniego rozwoju można pokonać jakimiś trickami instytucjonalnymi nie nadają się nawet do dyskusji. Ten deficyt został jeszcze radykalnie pogłębiony przez ostatni rok rządzenia chamów i prymitywów. Co trzeba zrobić aby w istniejących warunkach poważnie działać na rzecz współpracy? Wydaje się, że najważniejsza jest instytucjonalna płaszczyzna współdziałania. Taką rolę miał odegrać KOD ale jej nie odegrał i już nie odegra ze względów oczywistych.
Mój pomysł poprzedzę starą, żydowską anegdotą – w małym mieście, na głównej ulicy mieszkało obok siebie trzech przeraźliwie biednych Żydów. Pewnego dnia budzą się rano a ten po prawej stronie otworzył sklep z obuwiem na którym dumnie widniał slogan reklamowy – „U mnie najlepsze buty”. Drugiego dnia rano sąsiad po lewej też otworzył sklep z butami opatrując go sloganem: „U mnie najniższe ceny”. Trzeciego dnia rano sąsiad w środku również otworzył sklep z butami, a na jego fasadzie widniał napis reklamowy: „U mnie główne wejście!”
Właśnie takie działanie wydaje się najskuteczniejsze. Zamiast zakładać partię polityczną, których nie brak, stowarzyszenie prodemokratyczne które także istnieją, należy uruchomić stowarzyszenie społeczne, mające charakter kameralny które zaproponuje istniejącym podmiotom płaszczyznę współdziałania, Zaproponuje także do dyskusji i uzgodnień wzajemnych cele, metody, narzędzia i sposoby współdziałania wszystkim zaproszonym podmiotom. A zaproszenie będzie otwarte dla wszystkich. No, prawie dla wszystkich.
Wszystko to prawda. Należy jednak pamiętać, że celem nadrzędnym ma być dobro kraju i obywateli nie dobro partii. Aktualnie celem nadrzędnym jest ograniczenie – na ile to tylko możliwe – rujnowania państwa. Temu celowi powinny być podporządkowane wszystkie działania każdej z partii. Efekt będzie możliwy tylko wtedy gdy partie opozycyjne będą mówić jednym głosem i tu potrzebna jest jedność. W istniejących okolicznościach samo współdziałanie to może być za mało.
Nie zgadzam się z autorem fundamentalnie ! Co to znaczy, że gdy przyjdzie czas na gniew ludu : to co się stanie? Polityka to nie seminarium na którym można bawić się w prowadzenie dysput w ogóle, to coś co dzieje się tu i teraz.
Zakończony, wielodniowy protest posłów na sali sejmowej zakończył się w najgorszy z możliwych dla opozycji sposób – został zawieszony, a czas przerwy do 25 stycznia Prezes Polski wykorzysta do postawienia prawnych zarzutów wybranym posłom (nie wszystkim, bo to lepiej, bo to podzieli) i zmiany na stanowiskach vicemarszałkow Sejmu.
Logika protestu opozycji pozbawionej na mocy definicji, tych narzędzi jakie ma władza, wymagała aby doprowadzić do siłowego opróżnienia sali sejmowej- widok wyciąganych przez funkcjonariuszy posłanek i posłów był jedynym logicznym (z punktu widzenia opozycji) zakończeniem protestu, który z widowiskowej klęski mógłby stać się zaczynem sukcesu.
Tak jak się stało, to, że protest i spór został przeniesiony z kategorii sporu o prawdę,sporu o wartości do sporu walecznego w którym chodzi o to czyje na wierzchu, kto kogo ogra to porażka opozycji. Na wierzchu została racja rządzących, słychac to w pytaniach dziennikarzy – no to kto wygrał, Panie Pośle? Za chwilę nikt nie będzie stawiał pytań o sprawy które był przyczyną protestu, pewnie pojawi się następny problem z szerokiego repertuaru działań rozwalających podstawy pastwa prawa i porządku konstytucyjnego, będzie potrzeba nowych protestów ale co się stało to się nie odstanie.
Podobnie jak moi przedmówcy nie wierzę w efektywną współpracę parlamentarzystów w ramach luźnej współpracy. To obserwowaliśmy już ponad rok i nic z tego nie wyszło. Na razie uważam, że nadal można liczyć na KOD, ale ze sporym opóźnieniem. Bo na dziś KOD wpadł we własne kłopoty, to raz, a dwa, czeka go dopiero proces wyborczy z wybraniem lidera za dwa miesiące. To sporo czasu, podczas którego nie bardzo można liczyć na KOD. Jeśli jednak kodowcy trafią w swoich wyborach na kogoś wybitnego, mają wielkie szanse na to bycie spoiwem całej polskiej opozycji. Jak będzie, zobaczymy, dwa miesiące to szmat czasu w zaogniającej się polskiej polityce. To kolejny kamyczek do zaniechań MK!
I tu dylemat, co dalej. Jeśli nie można na razie liczyć na KOD, ewentualna potrzeba chwili w razie zaognienia sytuacji wymusi na opozycji współpracę. Czy temu podołają? To wielki znak zapytania a ja nie bardzo dowierzam dwóm wielkim politykom – Schetynie i Petru. A być może to na nich spocznie cała odpowiedzialność za przeciwstawienie złu jakie czyni poseł K syn Rajmunda.
Jeśli dziś opozycja nie zajmie jednolitego stanowiska ponad podziałami, to jak to stwierdził @JWIERTEL pod FUGU redaktora Skalskiego przyjdzie nam poczekać. I to nie wiadomo jak długo.
.
@Jacek Parol: czekanie na gniew ludu może skończyć się tragicznie dla wszystkich stron tego konfliktu. Chyba, że ukierunkuje się jakoś ten gniew w formie masowych pokojowych protestów. Czy warto czekać na takie reakcje i czy da się nad tym zapanować?
Zgadzam się: opozycji nie jest potrzebna jedność (nigdy jej nie będzie) tylko umiejętność współdziałania.
A rolę KODu widzę jak lampy zapalonej w ciemnym korytarzu – ma świecić żeby nie zapanowała ciemność i ktoś nam nie zrobił wtedy krzywdy.
Zgadzam się: „opozycji nie jest potrzebna jedność (nigdy jej nie będzie) tylko umiejętność działania”. Ta umiejętność współdziałania jest potrzebna od zaraz. Do wyborów samorządowych niedaleko, do wyborów prezydenckich i do sejmu też jest coraz bliżej. Jeżeli nie zostaną podjęte działania już teraz, nie uda się opozycji wygrać w następnych wyborach. Powtarzam opozycji, bo żadna partia samodzielnie nic nie wskóra.
Co do KOD to też widzę go „jak lampkę zapaloną w ciemnym korytarzu” niestety mam wielką obawę, że po aferze „fakturowej” KOD zostanie sparaliżowany kontrolami i członkowie zarządu będą musieli poświęcać czas na pisanie wyjaśnień i składanie zeznań a nie na organizowanie działalności statutowej z której to organizowaniem dotychczas też nie było najlepiej.