Jerzy Dzięciołowski: Czas dany4 min czytania

dzieciol2014-09-17.

Siedzi malec na poczcie, mamusia przy okienku i pracowicie bazgrze po pocztowych drukach: Aurelia, Elżbieta, Ilona… Przy literce P adnotacja: „załatwimy Putina”.

Jest to koronny dowód, że ci, co biegają po zaświadczenia, żeby 6-latków nie posyłać do szkoły z powodu niedorozwoju, nie mają racji.

Cała nadzieja w młodzieży. Lekko wyrośniętym ostatecznie odbiło. Kraj o gospodarce wielkości włoskiej, z 147 milionami obywateli, często napitych, dożywających średnio do lat sześćdziesięciu, w 87 procentach populacji wspiera faceta, który zamierzył sobie rzucić na kolana resztę świata.

Władysław Inoziemcew, ekonomista i politolog, jest zdania, że to wsparcie to dlatego, że mądrzy, w liczbie 350 tysięcy, wyemigrowali z Rosji, a reszta to bezwolna masa, która przełyka każdą bzdurę serwowaną przez telewizję. Za dawnej potęgi kołchoźników zwożono do teatru, żeby pobierali naukę od Szekspira.  Kiedy Otello dusił Desdemonę i krzyczał: – szto diełać…, szto diełać… – kołchoźnik z sali mu wyjaśnił: – jebi, paka tiopłaja.

Rzeczniczka ogrodu zoologicznego w Moskwie poinformowała agencję Interfax, że decyzja rządu Rosji (o embargu na żywność) postawiła w dramatycznej sytuacji tenże ogród, bo zwierzęta jedzą owoce i warzywa sprowadzane głównie z Polski i Węgier, około 300 kg dziennie, a tu nie dowiozą.

Trwa spór, kto komu bardziej dołoży: Rosja Ameryce, UE, Kanadzie, Australii i Norwegii, czy może odwrotnie.  Marek Sawicki, minister rolnictwa, mocny człowiek frakcji PSL w koalicji rządowej wyłożył kawę na ławę: – najważniejsze jest – powiedział „Gazecie Wyborczej” – uświadomienie i Unii Europejskiej, i USA, że czas drżenia przed kichnięciami panów Putina i Miedwiediewa minął… Rosja nie może wybierać, że z Niemiec weźmie wieprzowinę, z Francji przetwory mleczne, a z Hiszpanii wołowinę… Rosja nie jest pępkiem świata. Nie możemy pozwolić na takie rozgrywanie Europy.

W Ługańsku, jeszcze we władzy separatystów, otoczonym przez oddziały ukraińskie, z którego połowa mieszkańców (z pół miliona ogółu) zdążyła się już

ewakuować, chleb sprzedawany jest z ciężarówek, nie ma prądu, wody, nie działają telefony, nikt nie wywozi śmieci, bazary zanikły, sklepy są zabite deskami, ale cały czas czynne są niektóre księgarnie. To jest tak samo niezrozumiałe jak to, że Ukraina w pojedynkę wypowiedziała wojnę Rosji. I może liczyć na duchowe wsparcie możnych tego świata…

W czasach, gdy politycy bez względu  na przynależność państwową stali się oszustami, kłamią ile wlezie i są wredni, w kraju nad Wisłą, taki JKM (ksywka od Janusza Korwin-Mikkego) jawi się jako uzdrowiciel, a w każdym razie facet, który mówi to, co myśli.

A mówi  m.in. tak: – nie mamy co się rozczulać. Mamy dbać o własne interesy. Kto powiedział, że silna Ukraina jest w naszym interesie? Czas wydorośleć. Emocje są dobre w seksie.

W realu ten rządzi, kto ma kasę. Na razie kasę ma Putin (gaz, surowce). Jak przestanie mieć – to go zlinczują. Trzeba, póki jest mocny i nie do końca oszalał, prowadzić z nim grę. To jest dla nas czas dany na to, żeby się uzbroić i związać poważnie (najlepiej przez bazy) z Amerykanami. W Unii Europejskiej każdy będzie bronił własnych interesów. Dlatego musimy się znaleźć w grupie euro. Nawet, gdyby to miało nas chwilowo zaboleć. To ma moc przyciągania. Zwłaszcza młodych, bo jest uwolnieniem od wysłuchiwania cięgle tego samego.

Tak się składa, że panta rei i nic nie jest nam dane raz na zawsze. Zwłaszcza w świecie, w którym nie można pograć w pokera bez zabezpieczeń, bo satelita widzi, co jest w kartach. Nawet więźniowie się zmienili. Jeden z Krakowa oburzył się, że ugryzł go komar, wezwał karetkę, a ta nie przyjechała.

Łatwość, z jaką na bzdety tracimy czas dany, nawet nie poraża. Osiągnęliśmy wątpliwe dobrodziejstwo obojętności. Jakie siły sprawcze pochylają się nad konkurencyjną gospodarką (w tej chwili jest to płytka konkurencyjność, bo oparta na niższej cenie eksportowanych produktów, dzięki ciągle niższym kosztom pracy), nad stabilnym rynkiem pracy (to znaczy nienarażonym na wysokie bezrobocie w okresie, gdy gospodarka hamuje), nad stabilnym rynkiem finansowym (to znaczy z gwarantowaną dostępnością kredytów)? To jest nuda, na tym nie buduje się słupków popularności, ani nie znajduje miejsca w telewizyjnym okienku.

W 1945 roku, w czerwcu, niespełna dwa miesiące po najstraszliwszej z wojen, stanęły przeciw sobie dywizje czeskie i polskie, żeby narody mogły się porachować w sprawie Zaolzia. Jakby doświadczenie 55 milionów ofiar drugiej wojny światowej nic tu nie miało do rzeczy!

W 2014 roku, 1500 km od Warszawy, na Ukrainie ludzie mówią: „przez 3 dni nie mieliśmy co jeść”, „jesteśmy otoczeni”, „nie mamy czym strzelać”, „mobilizacja objęła 60-latków”.

My mamy luksus walki na słupki.

Jerzy Dzięciołowski

 

źródła obrazu

  • dzieciol: BM

One Response

  1. Stanisław Stupkiewicz sr 19.09.2014