Niewielu z nas spodziewało się pewnie, że przyjdzie nam dyskutować na poważnie o czymś takim jak pokój w naszej najbliższej okolicy. Pierestrojka, łagodna zmiana ustrojowa, obalenie muru berlińskiego – to wszystko napawało optymizmem tak bardzo, że ludzie ostrzegający przed jego nadmiarem wydawali się zwykłymi malkontentami.
Czas pokazał, że to oni mieli rację.
Sytuacja na Ukrainie spowodowała, ze wróciły dyskusje na temat stanu obronności naszego państwa, choć na plan pierwszy wysuwa się problem ew. pomocy sąsiadowi znajdującemu się w stanie hybrydowej wojny z Rosją.
Stosunkowo mało miejsca w tych dyskusjach zajmuje sprawa gotowości samych Ukraińców do obrony własnego państwa, a szkoda bo zjawisko jest i niebezpieczne i ciekawe.
Co jakiś czas pojawiają się wprawdzie informacje o młodych ludziach unikających wstąpienia do armii, ale nie przebijają się jakoś specjalnie na nagłówki gazet, ani na pierwsze miejsca w wiadomościach telewizyjnych.
Szkoda, bo taka sytuacja ma swoje daleko idące konsekwencje. Może np. stanowić argument dla tych, którzy Ukrainie pomagać nie chcą, bo przecież wydaje się oczywiste, że „dlaczego ja mam im pomagać, skoro oni sami nic w tej sprawie nie robią?” Pytanie, którego nie da się zbyć byle czym.
Z ukraińskich portali dowiemy się, że na chwilę obecną 7472 osoby zostały objęte postępowaniem w sprawie uchylania się od służby wojskowej, 1336 takich spraw trafiło do sądu, wydano 160 wyroków.
Plus ponad 200 spraw o dezercję.
Dotyczy to jednak tylko osób, które na Ukrainie pozostały i „dały się złapać”.
Tymczasem coraz powszechniejszym zjawiskiem jest wyjazd do krajów sąsiednich, w tym Polski, co pozwala unikać zarówno poboru, jak i wspomnianego postępowania.
W rejonie śniatyńskim i horodelskim ludność uniemożliwiła pobór blokując komendy wojskowe. W Tarnopolu władze miejskie odmówiły doręczania wezwań. W jednym z rejonów wyjechało za granicę 37% poborowych.
W sądach leży ponad 3 tys. doniesień o skorumpowanych członkach komisji poborowych załatwiających odroczenia i zwolnienia.
Nie jest to obraz narodu gotowego walczyć za Ojczyznę tak, jak to zwykło się przyjmować. I ten obraz idzie w świat i dociera do tych, którzy optują za nieudzielaniem jakiejkolwiek pomocy Ukrainie.
Z dyskusji na ukraińskich portalach dowiadujemy się też o powodach takiego stanu rzeczy. Myliłby się ten, kto widziałby w unikających armii popleczników Putina, co zawsze jest najłatwiejszym, choć z reguły błędnym wyjaśnieniem.
Młodzi Ukraińcy w Internecie piszą wprost, że „nie chcą walczyć za kraj taki, jaki jest”, kraj przeżarty korupcją, kraj oligarchów, czego nie zmienił ani Majdan, ani nowa władza, kraj, z którym się nie identyfikują, w którym nie widzą dla siebie przyszłości, bo jej zwyczajnie nie ma.
Gorzkie, prawda?
Odkładanie reform wewnętrznych tłumaczone sytuacją wojenną nie wszystkim jak widać trafia do przekonania.
Od siebie dodam, że transporty z pomocą dla najuboższych wożone na Ukrainę przez znajomego księdza były i są regularnie okradane przez pograniczników i to pomimo płaconych na granicy łapówek. Kogo więc okradają dzielni żołnierze, obrońcy Ojczyzny? Swoje własne dzieci, za które ponoć gotowi są walczyć itp. Ostatni transport w ogóle nie został wpuszczony, bo ksiądz nie miał dolarów na łapówki. Za prawdziwość powyższego biorę pełną odpowiedzialność, bo mam ciut wspólnego z całą akcją.
Jakoś w tej sytuacji mniej dziwi postawa młodych Ukraińców, którzy np. w jednym z obwodów pisali prośby o zwolnienie z wojska z … powodów religijnych. Było ich ok. 19% poborowych z tego obwodu. Też metoda.
Piszę to wszystko, bo prędzej czy później przyjdzie nam zmierzyć się z podobnym problemem.
Czy w dyskusjach o stanie obronności Polski ktoś w ogóle brał pod uwagę nastawienie młodych ludzi do ew. walki za kraj? Czy też nie wydawało się to konieczne, bo „przecież wiadomo…”?
Co wiadomo?
Lata wyśmiewania pojęcia patriotyzmu, przejętego w tej sytuacji przez partie polityczne potrafiące prezentować jedynie jego karykaturę robią jednak swoje. Odżegnywanie się od pojęcia narodu (co to w ogóle jest? – pytały „elity”), który w warunkach posiadania własnego państwo ma możność samorealizacji stało się „modne”, trendy, dżezi czy jak tam jeszcze to się w slangu nazywa.
Kiedy media doniosły o inicjatywie studentów z Mińska Mazowieckiego, którzy rozpoczęli z własnej woli ćwiczenia wojskowe pod kierunkiem instruktorów ochotników, mając dość (tak argumentowali) rosyjskich pogróżek i bezczynności polskich władz, rozpętała się dyskusja, której powinni obowiązkowo przyjrzeć się nasi światli politycy, jeśli są w stanie w ogóle zrozumieć cokolwiek.
Większość dyskutujących zajęła stanowisko negatywne tak wobec mińskiej inicjatywy, jak i ew. walki o Polskę w ogóle.
Zdania jakie w dyskusji padały powinny trafić do właściwych organów państwa, bo jeśli nawet uznany internet za mało reprezentatywny (choć akurat w grupie poborowej jest on reprezentatywny bardziej, niż co innego), to mamy do czynienia z trendem postępującym, a źle by było gdyby o jego istnieniu przekonano się dopiero w chwili prawdziwego zagrożenia.
Na dodatek argumentacja młodych ludzi (biorąc poprawkę na ich polityczno gospodarcze niewyrobienie) powinna niejednemu dać do myślenia.
Kilka cytatów.
„~wnuk : Do wojny niech się szkolą debile, którzy spiralę wojny nakręcają. Moi Dziadkowie opowiadali mi czym jest wojna i jak się zachowują szczury, którzy do niej doprowadzają – /złoto do worów i na Zaleszczyki/. Tak by było i z naszymi generałamy, premieramy, i pozostałymy debilamy!!! Mnie na żadnej wojnie nikt nie zobaczy. Chyba, że w okopach przede mną będzie leżął noblista wałęsa, komorowski, kaczyński, kwacho, tusk, siemoniuk, kowal, sikorski, i wszyscy generałowie /tysiąc/ o innych srategach już nie wspomnę bo szkoda kompa”
„~Pffffff : Nie rzucim ziemi gdzie dom nasz ,na który kredyt w dożywociu masz !
Bronic będziemy każdej alejki , w kraju gdzie do specjalisty są ponad roczne kolejki !
Poukładamy wrogów w nagrobki, by brać z najniższej krajowej zarobki !
Będziemy walczyć za polityków których mamy tutaj najwięcej w Europie bez liku !
Będziemy umierać depcząc wrogie stonki Za Lidle, Biedronki !
Będziemy się rzucać pod wrogie tanki , za w Polsce zachodnie banki !
Za sektę Smoleńską ! Za złodziei z PO ! Z chęcią pójdziemy na śmierci dno !
Ale na mnie nie liczcie „„Tym bohaterom wychowanym na grach komputerowych pewnie wydaje się że na wojnie to tak jak w grze zabiją raz a on walczy dalej bo zostały mu jeszcze 2-3 życia. Po każdej wojnie przybywa kilku bohaterów i tysiące zabitych tych którzy nie chcieli być bohaterami tylko spokojnie żyć wychowywać swoje dzieci. Ale o tych jeżeli się wspomina to tylko podając liczby 10 tys. 100 tys itd. Jak słucham naszych polityków to odnoszę wrażenie że są wściekli na Putina że jeszcze nas nie atakuje.”
„A ty co?Chcesz bronić teoretycznego kraju z ktorego POzostala tylko nazwa? Mlody ma racje ze nie chce ginac za Biedronke i VW lub autostrady Kulczyka.A jak Kopacz przepchnie ustawe o Lasach Panstwowych to i nawet nie bedzie gdzie zorganizowac partyzanki.Chyba ze chcesz byc scigany przez Sobiesiaka za naruszenie jego dobr…chyba ze jestes jakims komornikiem lub urzedasem to wowczas rozumiem zebedzieszbronil koryta..”
„~Abc… : Buuuhahahaha w wojenke się dzieciaczki bawią bohaterowie wspierający kretynów z wiejskiej, jeden żołnierz radziecki wejdzie na teren sprzedanej polski i narrra bawcie się dobrze i w poważaniu to mam co po tej pseudo Polsce pozostanie obrońcy sprzedanego państwa”
„~emeryt: Do roboty wzięli by się debile a nie bawią się jak dzieci w wojenkę”.
Było również nieco komentarzy wspierających mińską inicjatywę. Stosunek 30:70. I jest problem: czy w chwili faktycznego zagrożenia ta młodzież zachowa się jak jej rówieśnicy na Ukrainie, czy zgodnie „z polską tradycją”? Zwracam uwagę na podobieństwo argumentacji. W sytuacji gdy nasza zawodowa armia „już nieomal istnieje”, nie jest to pytanie bezzasadne.
W chwilach zagrożenia istotne okazują się często nie tylko nowoczesne czołgi, samoloty, okręty. Ważne są też nastroje ludności, co już parę razy w historii dało się widzieć. Jakie one są dziś u nas naprawdę?
Sytuacja, w której np. zawodowa polska armia nie potrafi upilnować własnych jednostek i wynajmuje w tym celu firmy ochroniarskie nie napawa optymizmem. Od takich informacji nastroje się nie poprawią.
Kraczę? Za szybko wpadam w pesymizm? Możliwe.
Mimo wszystko lepiej wpadać w niego teraz, gdy jest jeszcze (mam nadzieję) czas na jakiś ruch w kierunku poprawy istniejącej sytuacji.
Jak wielkim zagrożeniem jest polityczne zacietrzewienie, które ew. mogłoby utrudnić współdziałanie rodaków w chwili próby? Tak też można zapytać.
A jeśli kiedyś Broniewski pisał
„Są w ojczyźnie rachunki krzywd
obca dłoń ich też nie przekreśli…”
to czy ktoś go jeszcze pamięta?
Jerzy Łukaszewski
Znakomity tekst!
Polecam artykuł Krzysztofa Pilawskiego “Ukraińska puszka Pandory” w nr 9 “Przeglądu” – koresponduje z tekstem Autora.
Kraczę? Za szybko wpadam w pesymizm? Możliwe. NIE!!
Panie Jerzy.. super diagnoza! Tak właśnie jest!
Przez 25 lat polskie elity intelektualne i artystyczne nie zaproponowały nowoczesnego i nośnego społecznie rozumienia patriotyzmu, nowoczesnego tzn. pozbawionego ksenofobii, nacjonalizmu, szowinizmu, obowiązkowego katolicyzmu. Elity polityczne proponują uparcie odgrzewane kotlety: Polak-katolik, krew, kresy, kremówki, ofiara i świecenie klęski. A może ludzie będą po prostu bronić kraju, w którym się dobrze żyje? Ja nie uważam, że w kraju są tylko Biedronki i Kulczyk bez b. żony, która kupuje w Londynie, ale przytoczone w artykule wypowiedzi + istnienie rozmaitych narodowców (którzy deklarują wprawdzie patriotyzm, lecz w pakiecie z antysemityzmem, homofobią, prymitywnym katolicyzmem i podziwem dla psychopatów np. Brauna i Cejrowskiego) są dla mnie świadectwem naszej klęski: 50- i 60-latków, ich rodziców.
No i wszystko jasne… Kraj,który nie posiada silnej armii i mocnej gospodarki nie ma prawa do istnienia.Dobry(!?) pretekst by zabrać mu Krym,teraz Donbas a wkrótce pewnie Mariupol.No bo Ukraina to taki “bękart polityczny” zrodzony na podstawie Memorandum Budapesztańskiego.
Przypomnę,że dla Hitlera i dla Stalina Polska też była bękartem:”bękartem wersalskim” i jako taka została zaatakowana w 39 roku przez jednego i drugiego agresora.Francuzi agitowani przez Komintern “nie chcieli umierać za Gdańsk” a teraz Polska ma wypiąć się na Ukrainę-tego chce pan autor?
*
Przy okazji pytanie do Pana Gospodarza:
-Czy zdjęcie pana Łukaszewskiego wciągającego nozdrzami biały proszek zamieszczone na witrynie SO nie jest aby propagowaniem narkomanii?!
A ma pan coś przeciwko rozkoszom?
Tak panie Gospodarzu,jestem wrogim wrogiem tych palonych,
niuchanych,wstrzykiwanych.To draństwo zabija.
A płynne-spożywane avec modération-akceptuję bez nacisku a wręcz przeciwnie.
To tak jak ja. Ale ja jeszcze lubię prowokację do myślenia.
Ja tylko pytałem…
A jak za kilka miesięcy będę jechać do Polski to zabiorę ze sobą butelkę pełnoletniego glenfiddisza.Bo to góra z górą się nie zejdzie ale my?…
Łączę POzdrowionka.
Och sprawa jest dość prosta: krajów jest na świecie ponad dwieście, zaś życie mam tylko jedno. Jako trup poległy ‘bohatersko’ za kulczyków i Episkopat nie zdzialam zbyt wiele, żywy zaś mogę posyłać niedobitkom paczki.
Wiadomo doskonale iż konflikt jest zaostrzeniem zimnej i nigdy niewygasłej agresji USA na Rosję (następna wojna proxy). Tu już w ogóle nie może być mowy o udziale, mimo tego tam, ministra-mudżaheddina z zajęczą wargą, rwącego się do wojny.
Wejszycowy obraz patriotyzmu jest bardzo celny i absolutnie obcy dużej liczbie Polaków, tych ze Śląska czy Wielkopolski. To jest model wschodni, romantyczno-histeryczny, nie wart zachowania.
są dla mnie świadectwem naszej klęski: 50- i 60-latków, ich rodziców.
…………NIE! Wejszyc, ja byłem elementem tych artystycznych elit, można było gadać do ściany.
Czterdzieści lat temu, byliśmy bachorami a kapitalizm zwłaszcza amerykański to były kolorowe opakowania, samochody se snów, i szansa na zrobienie fortuny wg. american dream.
Tu w siermiężnej rzeczywistości goniono nas do pracy za kilkanaście dolarów miesięcznie a tam zasiłek dostawał bezrobotny i nie spieszył się do pracy panisko. Tu opowiadano propagandowe bajeczki o wyzysku klasy robotniczej na zachodzie a tymczasem ta klasa marzyła o płatnym bezrobociu i słuchała audycji RWE i Głosu Ameryki wypełnionych polską racją stanu, patriotyzmem i miłością do KK uosabianego potem z JP2.
Też nas ogłupiał w pięknym stylu a ludzie rezygnowali niemal ze wszystkiego aby mu nie sprawić przykrości.
Byliśmy jak dzieci we mgle wierzące w darmowe cukierki, trzeba tylko było dokładnie słuchać gdzie dzwonią i biec tam na oślep. Ci co tam pojechali, do Raju, na zaproszenie rodzin, nigdy nie mówili prawdy w jakich warunkach żyli bo za jeden dzień pracy otrzymywali równowartość miesięcznych poborów w Polsce.
A żyli w kupie bo było taniej, a żarli byle co pięć dolarów za hamburgera to było 400 złotych.
Prawdę o tym bandyckim systemie objawiał Urban ale nikt mu nie wierzył, ja też. Jak już miałem zaliczony roczny kontrakt to wszyscy obliczali jakim milionerem się stałem i nie docierało do nich to co mówiłem, że było trudno i ciężko i miałem do wyboru, obiad w Wimpy albo kalkulator na fotocelę leżący i działający do dzisiaj. Śmieli się z satysfakcją że za dolara jadę przez Warszawę gdzie chcę.. taki to bogacz jestem, ale… Patrzcie zaraz przeżre oszczędności, bo jest teraz bezrobotny!
Nie przeżarłem, tylko wyjechałem po raz drugi, na długo.
Stało się jak się stało i jest sprawiedliwie, czyli nierówno.
Cieszmy się że nie spotkał nas los Ukrainy co przegrała swój czas na ciężką pracę i wyrzeczenia.
Polskie społeczeństwo zmienia się mentalnie ale idzie to drobnymi kroczkami, mam nadzieję że jednak w dobrym kierunku.
Może nie dadzą się zabić, co czynili ich dziadkowie dla Honoru, Boga i Ojczyzny. I cudzych interesów..
Internet jest pełen różnych opinii, także i takich ale również dużo bardziej agresywnych i skrajnych. Czy daje się z nich wnioskować, że współczesni Polacy nie są patriotami? Czy można na ich podstawie sądzić, że ponieważ politycy zachowują się czasami irracjonalnie nasze poczucie patriotyzmu, wspólnoty narodowej jest osłabione a przez to jesteśmy bardziej narażeni na niebezpieczeństwo? Czy w ogóle można poważnie liczyć, że zarówno młodzi Ukraińcy jak i ewentualnie młodzi Polacy będą ochoczo jak barany, świadomie i celowo szli na rzeź?
Postawa współczesnych ludzi jest bardzo silnie uwarunkowana informacyjnie. Kiedy człowiek widzi, że państwo jest źle zorganizowane i fatalnie zarządzane (vide Ukraina, ale i Polska też ma spore braki), wojsko nieprofesjonalne, narracja polityków idiotyczna a decyzje niemądre to jak ma się zachowywać w sferze deklaracji? Mnie osobiście dużo bardziej odpowiada takie poczucie patriotyzmu, które każe dla ojczyzny solidnie uczyć się, rozwijać swoje talenty i pracować, niż ginąć w romantycznych, nieprzemyślanych zrywach narodowych. Dopiero co o tym dyskutowalismy przy okazji okrągłej, 70 rocznicy klęski Powstania Warszawskiego. Gdyby jednak doszło do konieczności obrony ojczyzny, nie byłbym takim pesymistą jak sugeruje Autor. Miejmy nadzieję, że nie bedziemy musieli tego sprawdzać w praktyce.
Ciekawi mnie, jak wygląda pomoc humanitarna dla Ukrainy. Pan Jerzy trochę już napisał…
Przy okazji wysłania tzw. szkoleniowców mówiło się w mediach o ewentualnej wojnie. Wśród znajomych zauważyłem poruszenie i przypływ strachu, przejawiającego się – zgodnie z psychologią – w buńczucznym wyrażaniu poglądów antyrosyjskich. Tymczasem groźba eskalowania konfliktu jest mniejsza, odkąd żołnierze międzynarodowego sojuszu zostali oddelegowani na Ukrainę. Ryzyko zabicia takiego żołnierza byłoby dla Putina zbyt wysokie, a konsekwencje dla Rosji – opłakane. Dobre posunięcie Zachodu.
PS. Szanowny Autorze, ruszyło się coś w sprawie “Migotań”?
@Marcin Fedoruk, mam nadzieję, że redakcja “Migotań” da znać. Na razie nie skończył się chyba jeszcze etap zbierania podpisów.
Postawy patriotyczne w dawnej Polsce też pozostawiały wiele do życzenia. Magnaci-zdrajcy, lud niepoczuwający się do żadnej walki, itp. Wychowanie w II. RP było na wskroś patriotyczne, do tego dochodziła działalność równie patriotycznej organizacji paramilitarnej, jaką było harcerstwo. Losy tego pokolenia znamy.
Jeszcze moje pokolenie (pierwsze powojenne) oddychało tym patriotycznym duchem. Jednak drugie pokolenie powojenne (koniec lat 60. do lat 80.) po prostu przyszło już na inny świat.
Ja nie oceniam, ale stwierdzam, że nie da się wymusić postaw moralnych (wobec ojczyzny). I nawet ci, którzy patriotyzm, naród i ojczyznę mają bezustannie na ustach, zapewne nie poszliby w bój za taką ojczyznę, której jako “prawdziwi Polacy” nienawidzą i nienawidzić uczą swoje dzieci.