Jerzy Łukaszewski: Kasia Przytulanka i gdańskie czekoladki7 min czytania

loren2015-06-03.

 Kiedy na początku jednego z wykładów powiedziałem, że tematem zajęć będzie badanie związków Sophii Loren z historią XIX wiecznego Pomorza, zapanowała lekka konsternacja. Aby ratować swój wizerunek człowieka na ogół trzeźwego w czasie pracy szybko wyjaśniłem o co chodzi.

Wśród wielu wartych zapamiętania ról wielka włoska aktorka miała i tę, która co nieco ocierała się o zwykłą tematykę naszych zajęć.

Zagrała mianowicie rolę Katarzyny Hübscher, urodzonej w lutym 1853 roku w Altenbach w Alzacji, znanej światu powszechnie pod przydomkiem Madame Sans Gene – Pani Bez Żenady.

Pomijając fakt, że zastanawialiśmy się, czy aby nie można nazwiska Hübscher tłumaczyć jako Przytulanka  co może nie jest zbyt dosłowne, ale lepiej oddaje stan rzeczy, niż poprawne tłumaczenie słowa hübsch, nie mogliśmy zignorować tego, że przez jakiś czas ta pani była nikim innym, jak księżną gdańską.

Właścicielka pralni i jednocześnie gospody w Paryżu, wyszła za mąż za młodszego o dwa lata Franciose’a Lefebvre’a sierżanta gwardii. Już wtedy znana była z bezpretensjonalności, swobodnego obejścia i czasem aż nadto okazywanej bezpośredniości.  Jeśli dodamy do tego mało wyszukany język będziemy mieli mniej więcej pełny obraz osoby.

Lefebvre w czasie rewolucji zaczął robić karierę, co dla tego okresu było dość charakterystyczne. Rewolucja zburzyła stary system awansu dając możliwość pójścia w górę niezależnie od „urodzenia”, czego przykładem jest choćby sam Napoleon Buonaparte.

Sierżant stał się nagle potrzebny, gdy nowo formowane pułki wymagały ludzi potrafiących szkolić rekrutów. Po dwóch latach był już kapitanem, po trzech – pułkownikiem.

Osobista odwaga, lojalność wobec cesarza … itd. Nie wiadomo czy to wszystko dałoby coś, gdyby nie przypadek. W czasie zamachu 18 briumaire’a zupełnie przypadkiem Lefebvre znalazł się w tym samym miejscu, co brat Napoleona i uratował go z opałów.

A przyszły cesarz był pamiętliwy.

Nowy pupil walczył m.in. pod Jeną, skąd już jako marszałek Francji został oddelegowany pod Gdańsk, który nakazano mu zdobyć.

Jak się okazuje, Napoleon przy całej sympatii do człowieka doskonale znał jego możliwości. Na wszelki wypadek dodał mu paru dobrych oficerów sztabowych z zaleceniem pilnowania, by Lefebvre „zbyt wiele nie schrzanił”.

Oblężenie Gdańska rzeczywiście szło niemrawo, mnożyły się konflikty szczególnie z Polakami, sam marszałek ich nie cierpiał, był bowiem ponoć małostkowy i zazdrościł talentów wojskowych Dąbrowskiemu, którego w marszu na Gdańsk zastąpił (Dąbrowski został ranny pod Tczewem i musiał być odwieziony do lazaretu).

Nawiasem mówiąc nasze „pronapoleońskie” polskie spojrzenie długie lata nie pozwalało uczyć dziatwy szkolnej o tym, że Francuzi byli dość szczególnym „sojusznikiem” w tej wojnie.

Największe konflikty wybuchały pomiędzy francuskimi urzędnikami, a polską administracją, którą na terenach zajętych przez cesarza organizował Józef Wybicki.

Rzecz polegała na tym, że Wybicki traktował tereny Wielkopolski i Pomorza zajmowane przez Bonapartego jako „tereny wyzwolone”, zaś Francuzi jako terytorium pruskie, wrogie, które tradycyjnie należało obrabować z czego tylko się dało.

Dochodziło nawet do takich scen jak w Toruniu, gdzie francuski gubernator zdymisjonował całą polską radę miasta i w jej miejsce przywrócił starą – pruską.

A następnie już  z czystym sumieniem obrabował miasto do imentu.

Człowiekowi na ogół jest wszystko jedno, kto go obrabuje, ale polityce historycznej nie.

Ostatecznie po dwóch miesiącach oblężony Gdańsk wpadł w ręce Francuzów, który to fakt świętowano w sposób szczególny. Napoleon zjawił się w mieście w pięć dni po jego zdobyciu, a już następnego dnia wyprawił uroczyste śniadanie, które przeszło do legendy.

W „dworku nr VII”, w pobliżu dzisiejszego miejsca zamieszkania p. Wałęsy śniadano hucznie a obficie, co zostało pieczołowicie odnotowane przez kronikarzy.

Kiedy lokaj otworzył drzwi przed nadchodzącym Lefebvrem Napoleon odezwał się „ – Witaj mości książę, siadaj z nami”.

Marszałek obejrzał się szukając jakiegoś księcia w pobliżu, a ponieważ go nie znalazł minę miał co nieco zdziwioną.

Napoleon, a za nim wszyscy inni wstali od stołu i cesarz wręczył Lefebvre’owi akt nadania mu tytułu Księcia Gdańska za wszystkie minione i obecne zasługi.

Napoleon jak wiemy tworzył nowe elity, nową arystokrację itd., ale ten akt z Gdańska był pierwszym, który dotyczył kogoś spoza rodziny cesarskiej.

Po chwili wręczył mu jeszcze pudełko czekoladek mówiąc, że drobne upominki lepiej pieczętują przyjaźń niż wszelkie zaszczyty. Zdziwiony marszałek oddał pudełko adiutantowi z poleceniem schowania go w kieszeni płaszcza.

Z tego śniadania zapamiętany został przede wszystkim tort, który przedstawiał … Gdańsk. Wały oblane pistacjowym kremem, piernikowi żołnierze przy czekoladowych armatach, budynki z dachówkami z pralinek … aż się człowiek robi głodny czytając.

O pudełku czekoladek przypomniał sobie nowo kreowany książę dopiero wychodząc i wyciągnął je, by poczęstować towarzyszących mu oficerów. Zmienił zamiar zajrzawszy do środka.

Zamiast łakoci znalazł wielki zwój banknotów, w sumie ponad 100 tys. franków – prawdziwa fortuna.

W ten sposób do języka francuskiego trafiło nowe określenie na hojny podarunek – „gdańska czekolada” i długo pozostało w użyciu, jako że takie obdarowywanie podwładnych stało się u cesarza normą.

Skoro marszałek Lefebvre został księciem gdańskim, automatycznie Madame Sans Gene stała się księżną gdańską.

Nie zawitała wprawdzie nigdy do grodu nad Motławą, ale za to w paryskim światku była odtąd wielką damą. Aby było ciekawiej – nie zmieniła się ani na jotę.

Do wszechwładnego Napoleona potrafiła się odezwać w sposób jak do dobrze opitego klienta swojej gospody i nie widziała w tym niczego niewłaściwego. Co ciekawe – cesarz też.

Nie cierpiał jej Talleyrand. Podobno była jedyną osobą, której nigdy nie potrafił przegadać.

Cesarz najwyraźniej ją lubił, bo przy całym swym prostackim czasem sposobie bycia zachowywała trzeźwość umysłu, celność ocen i nigdy nie dała powodu, by wątpić w jej lojalność.

To zresztą była jej cecha stała, nie tylko w stosunku do Bonapartego. Pomimo społecznego wywyższenia i zgromadzenia ogromnego majątku nadal poznawała starych znajomych, pomagała potrzebującym, nie „odbiła jej sodówa”, mówiąc współczesnym językiem. Była po prostu dobrym człowiekiem.

Niestety nie przełożyło się to na szczęście w życiu osobistym. Przeżyła młodszego o dwa lata Lefebvre’a i wszystkie 14 dzieci, jakie z nim miała. Jest pochowana przy mężu na Perẻ Lachaise.

Jej legenda żyła własnym życiem jeszcze w czasie jej ziemskiego bytowania. Opowiadano o niej tyle anegdot, że dziś trudno orzec ile z tego jest prawdą, a ile zmyśleniem. Jednak w każdej opowieści występuje jako bohaterka pozytywna i sympatyczna – to istotne.

W 1893 roku Victorien Sardou napisał komedię „Madame Sans Gene”, która szturmem zdobyła teatralny świat Europy i nie tylko. Jeszcze za życia autora wystawiono ja także na Broadwayu.

Tytułową bohaterkę grały największe sławy, mówiono nawet, że ta rola jest prostą drogą do kariery dla zdolnej aktorki.

Nie ominął jej także film. Katarzynę Hűbscher grały m.in. Gloria Swanson i wspomniana na wstępie Sophia Loren.

W warszawskim Teatrze Syrena w 1958 roku wystawiono sztukę Sardou przerobioną przez Janusza Minkiewicza i Antoniego Marianowicza na musical.

Jako dzieciak oglądałem ją w Gdyni i zapamiętałem nawet melodię do tekstu

Madame Sans Gene to słynna praczka
Madame Sans Gene nie pierze źle…

 Barbara Kraftówna śpiewała piosenkę do słów K.I.Gałczyńskiego, co dziś przypomina nam Magdalena Warzecha.

Losy Kasi Przytulanki warte są czasem wspomnienia jako przykład tego, co dzieje się z człowiekiem w momencie gdy wieją wichry historii. Mogą go porwać i unicestwić, a mogą zrealizować bajkowy wręcz scenariusz. I nie ma na to rady oprócz uśmiechu wyrozumiałości wobec chuligańskiego losu, który robi czasem z nami co chce.

Najważniejsze to robić swoje. Najlepiej jak się potrafi.

A kiedy prałam to już prałam
a gdy kochałam to kochałam…

Jerzy Łukaszewski

Print Friendly, PDF & Email
 

2 komentarze

  1. Monika Szwaja 04.06.2015
    • j.Luk 04.06.2015