Szanowny Panie Przewodniczący
Piszę do Pana jako jeden z tych ludzi, którzy w lecie 1980 roku tworzyli „Solidarność”. W czasie strajków pamiętnego sierpnia 1980 roku byłem przewodniczącym komitetu strajkowego w swoim zakładzie pracy, później przewodniczącym Komisji Zakładowej i działaczem Regionu Mazowsze. Po wprowadzeniu stanu wojennego działałem w podziemiu. Zostałem za to skazany na 1,5 roku więzienia. SB „metodą działań operacyjnych” przez kilka lat uniemożliwiała mi podjęcie pracy. Do dziś jestem honorowym członkiem NSZZ „Solidarność” w swoim dawnym zakładzie pracy.Szanowny Panie Przewodniczący, z tytułu tego, co dla „Solidarności” zrobiłem, i z tytułu tego co przeszedłem ja i moja rodzina, czuję się upoważniony do zwrócenia Panu uwagi na to, że swoim postępowaniem niszczy Pan cały dorobek naszej walki o wolność i demokrację w naszym kraju, w Polsce.
Nie będę Panu szczegółowo opisywał bicia i poniżania w aresztach, przystawiania do głowy nabitego pistoletu, grożenia „zgniciem na Syberii”, porwaniem dzieci, zgwałceniem żony. Nie będę panu szczegółowo opisywał incydentów takich, jak zatrzymania bez powodu na 48 godzin, przeszukania (czytaj: demolowania mieszkania), nagłych „przesłuchań” bez żadnego protokołu i sugestią esbeka: „ja sobie teraz napiszę co chcę, a kiedyś to wyciągnę”. Pan miał to szczęście, że nie musiał Pan przez to przechodzić.
To dobrze, ale może dlatego nasze spojrzenia na dzisiejszą rzeczywistość się różnią.
Szanowny Panie, tuż przed wyborami zawarł Pan w imieniu „Solidarności” z partią PiS umowę, mówiącą w skrócie, że „Solidarność” poprze tę partię w wyborach, jeśli po ich wygraniu PiS cofnie reformę systemu emerytalnego.
Ponieważ rozmawiamy jak związkowiec ze związkowcem, powiem Panu wprost: obiecał pan tej partii poparcie w zamian za szkodzenie Polsce i Polakom. Jest to dla mnie niewyobrażalne, że związek zawodowy może domagać się rozwiązania, które będzie w przyszłości skazywać jego członków (i innych obywateli) na głodowe emerytury.
Ale nawet nie to jest najgorsze, w tym co Pan zrobił. Poparł Pan, jako związek zawodowy, partię w której projekcie nowej konstytucji widnieje punkt, mówiący o użyciu wojska przeciw demonstrantom, a jednocześnie nie ma w nim prawa do strajku. Poparł Pan partię, planującą zamianę demokratycznej konstytucji, na konstytucję dyktatury. Poparł Pan partię, która po zwycięstwie wyborczym, spełnienie swoich, zresztą nierealnych i w konsekwencji szkodliwych, obietnic socjalnych odłożyła na niejasną przyszłość, zaś niemal natychmiast przystąpiła do destrukcji instytucji demokratycznego państwa.
Poparł Pan partię, która planuje przywrócenie wszystkiego, co było w PRL najgorsze: dyspozycyjnych politycznie prokuratur i sądów, cenzury, sterowanych ideologicznie mediów, państwowej gospodarki i służby zdrowia, państwa policyjnego…
Panie Przewodniczący, po tym co Pan zrobił, czy mógłby Pan teraz spojrzeć w twarz wszystkim ludziom „Solidarności”, którzy walczyli i ponosili poważne osobiste koszty tej walki, o taką Polskę, która obecnie ma być zniszczona, o Polskę wolną, tolerancyjną, rynkową i europejską?
Czy mógłby Pan teraz spojrzeć w twarz poległym górnikom z kopalni Wujek, zamordowanym księżom Popiełuszce, Zychowi i Danielakowi, zatłuczonemu na komisariacie Grzegorzowi Przemykowi i wielu innym?
W czasie obchodów rocznic śmierci górników z kopalni Wujek i podczas obchodów rocznicy Grudnia 70. nie reagował Pan na słowa prezydenta Andrzeja Dudy, gdy mówił on, że „wstyd mu za III RP”, czyli wstyd mu za wolną Polskę, o którą ci ludzie walczyli. To nie za III RP trzeba się wstydzić, tylko za Andrzeja Dudę i za to, co obecnie robi, za prezydenta otwarcie łamiącego prawo i wspierającego próbę zastąpienia demokracji dyktaturą.
To mam Panu do powiedzenia, jako związkowiec związkowcowi. Mam nadzieję, że wyciągnie Pan z tego wnioski i spowoduje, iż „Solidarność” powróci z ciemnej na jasną stronę drogi.
Krzysztof Łoziński
Ten list powinien zostać przeczytany na najbliższej manifestacji organizowanej przez KOD i dołączony do materiałów na stronie KOD.
“…Czy mógłby Pan teraz spojrzeć w twarz …”
Ależ oczywiście, że spojrzy. I nawet mu powieka nie drgnie.
Piękny list, słuszny i zbawienny. Niestety, autor jest gestapowcem i zdrajcą ojczyzny. Dlatego pan Duda (wszystko jedno który) spojrzy śmiało “w twarz wszystkim ludziom „Solidarności”, którzy walczyli i ponosili poważne osobiste koszty tej walki”. Tak, jak czyni to Kaczyński i Macierewicz, a nawet święci Piotrowicz i Pawłowicz. Takie otwarte listy wystawiają świadectwo jedynie ich autorom i na tym ich znaczenie się kończy. Jako najgorszy sort oczywiście podpisuję się pod nim.
Jako były związkowiec NSZZ Solidarność w latach 1980-1989 w pełni solidaryzuję się z treścią listu.
@slawek ale wie pan, teraz się dopiero okazuje gdzie który z nas stał. To kto w końcu stał tam gdzie ZOMO, bo już się pogubiłem?
Z racji ówczesnych zajęć uważam za swego idola pana Piotrowicza. Ha!
@ j.Luk Panie Jerzy – chyba nie ma Pan wątpliwości, że stałem tam gdzie stało ZOMO?
Dobrze, że potwór ciasteczkowy siedział wtedy u mamy bo jeszcze by narobił w portki i trzeba by było wietrzyć do dzisiaj. A tak wietrzenie będziemy mieli za czas jakiś!
Jako kombatant obydwu stron podpisuję sie dwoma ręcami. Jestem kombatantem “S” (ale nigdy za nią nie cierpiałem), a takze kombatantem Jaruzelskiego. Bylem za, a nawet przeciw. Stoję tu i tam. Nie muszę wybierac, gdzie stalo ZOMO, bo obie mozliwosci mam w zyciorysie. Jestem najgorszym sortem do kwadratu.
.
Przy okazji opowiem o moim szlaku bojowym. Był dosc krotki. Jakies sto metrow. Batalia rozegrala sie poznym popołudniem. Było ciemno. Bylismy na patrolu. Jakis major, jakis sierzant, ja, i paru zetoli. (Czyli zołniezy słuzby zasadniczej.) Zawodowi wojskowi tez byli na patrolu, bo cos musieli robic do cholery. Szlismy od bramy jednostki w Zegrzu w doł przez osiedle wojskowe. Nagle z ktoregos domu wyszedł sierzant i poprosił o pomoc. Mały fiat nie chciał zapalic. Aa, proszę bardzo. Zetole sie przyłozyli, popchnęli, i nic. No, to wzięlismy się powaznie do roboty (było zimno jak cholera). Wepchnelismy malucha pod gorę i zaczelismy spychac w doł. Sierzant wskoczył, zrobił co trzeba, i nic. No, to jeszcze raz. Powtorzylismy ze trzy razy i bylismy juz całkiem rozgrzani. Przed kolejną probą ktorys zetol zapytał, czy w samochodzie jest benzyna. Sierzant zaklął, pobiegł do piwnicy, i wrocił z kanistrem. (Do młodych: w poznym PRLu nie obowiązywały przepisy przeciwpozarowe.) Nalał. Popchnelismy i maluch zapalił.
.
W ten sposob swoją zdecydowaną akcją pomogłem obronic socjalizm przed kontrrewolucją. Teraz poprosze, zeby pan D..da jak najszybciej mnie uniewinnil od komunistycznej zbrodni, ktorej sie wtedy dopusciłem poprzez uczestniczenie w związku przestępczym wtaczającym małego fiata pod gorkę.
ten list należy szerzej opublikowac- KONIECZNIE ! rozdawać w forme ulotek !
Bardzo dobry i potrzebny list. Niepotrzebny Dudzie, bo obaj są nie do odzyskania. Ale dla Solidarności to ważne wystąpienie.
Panie Autorze,
podpisuję się oburącz pod pańskim listem…
Współorganizowałem I Solidarnoć,13 grudnia zostałem internowany,siedziałem m.in.w Kamiennej Górze-filii b.obozu Gross Rosen.W budynku,w którym zamknięto 100 osów z b.województw jeleniogórskiego i wałbrzyskiego w tym czasie nie trzymano więźniów ze względu na warunki nieodpowiadające wymaganym standardom higieny…
Dla nas te pomieszczenia nadawały się-a jakże!!!- i tylko dla stad szczurów byliśmy intruzami.
Potem musiałem opuścić Ojczyznę z paszportem w jedną stronę.
—
Panie Autorze,
nasza Solidarność walczyła o demokratyczną Polskę.I taka Polska powstała.
Teraz neobolszewickie PiS zyczyna budować system gorszy niż ten panujący w czasach PRL a Duda (Dudy) przykłada do tego swoje ręce.Wstyd i hańba panie Duda.
@Marian: można tylko zacytować słowa Churchila, o tym jak wielu (Brytyjczycy) zawdzięczało w bitwie o Anglię ocalenie małej garstce Polaków. To samo było z Solidarnością po stanie wojennym, choć miliony deklarowały przynależność do niej.
Znowu potrzebujemy zrywów, bo zaniechaliśmy swoje codzienne obowiązki, w tym najważniejszy: konieczność uczestnictwa w wyborach… Dobrze, że społeczeństwo zaczyna dość szybko reagować na w sumie wynik złych własnych wyborów. To bolesna i wcale nie potrzebna lekcja, aby takich zaprzańców po raz drugi dopóścić do rządzenia Polską.