Krzysztof Mroziewicz: Dyplomacja prezydenta Dudy2 min czytania

duda2015-09-16.

Prezydenta RP Andrzeja Dudę przyjął w Londynie książę Edward, czyli  trzecia osoba w precedencji  na dworze św. Jakuba. W hierarchii ważności w kraju nawet nie dziesiąta. Stoi  dwa stopnie niżej, niż głowa państwa, czyli  Oficjalny  Gość. Królowa Elżbieta II widać nie miała czasu. Jak to się dzieje, że podczas oficjalnej wizyty państwowej, która ma wskazywać priorytety  polskiej polityki zagranicznej, królowa nie przyjmuje prezydenta RP w rocznicę Bitwy o Anglię?   

Królowa czyni to, co sugeruje i doradza (czytaj: poleca) rząd Jej Królewskiej Mości. Gdyby premier Cameron zasugerował, żeby monarchini pofatygowała się osobiście powitać męża stanu z Polski, byłoby się to stało. Ale widać rząd Camerona uważa, że wyznaczenie protokolarnego miejsca prezydentowi Dudzie  w szeregu głów państw trzeciorzędnych gościowi nie ubliża. I dlatego ośmieszył delegację z Polski raz jeszcze przyjmując prezydenta RP w rezydencji prywatnej. Protokoły wszędzie w świecie stanowią, że prezydent jest ważniejszy od premiera, że szefa rządu  przyjmuje szef państwa  a nie na odwrót.  Zamawia się na wizytę apartament prezydencki w hotelu odpowiedniej rangi  i tam przyjmuje premiera lub zaprasza się go do rezydencji ambasadora.

Gdyby panowie znali się dobrze i od dawna, można by zaaranżować spotkanie gdziekolwiek, choćby w pubie. Ale to była wizyta dla prezydenta Dudy priorytetowa. Uchybienia  – trudno powiedzieć na ile celowe, na ile złośliwe – biją w ekspertów prezydenta, to jest profesora Krzysztofa Szczerskiego.

Prezydent Duda spotkał się z młodymi Polakami, którzy pracują w Anglii Wygłosił coś, co gdyby napisano na papierze, trzeba by uznać za dokument typu non-paper.(Nie-dokument).  Powiedział im, że kilka miesięcy temu powiedział im, jaki jest ich kraj. A oni to wiedzą lepiej od Niego, albowiem wyjechali. Niekoniecznie emigrując. Mają prawo mieszkać w Unii gdzie chcą i pracować gdzie lepiej płacą. Woleliby dowiedzieć się, co załatwił z Cameronem, żeby  premier Anglii nie wytykał ich palcem przy okazji zasiłków. I przede wszystkim byliby zadowoleni, gdyby wcześniej rozmawiał z królową, bo to się w Anglii liczy. Część  splendoru spłynęłaby także  na nich.

W dyplomacji obowiązuje zasada, że na terytorium drugiego kraju nie atakuje się kraju trzeciego. Na takie ataki pozwalają sobie czasem (Primakow w Indiach przeciw Polsce) politycy rosyjscy. Nie ma natomiast niepisanego prawa (a prezydent jest wykształconym i praktykującym prawnikiem), że na terytorium drugiego kraju nie atakuje się własnego kraju. Nie ma, bo nikt sobie nie umiał czegoś takiego wyobrazić.

Profesor Szczerski nazywa atak prezydenta na Polskę mówieniem prawdy. Sfetyszyzowali sobie  doradcy ten termin, czy co? Posługują się subiektywnym  stanem  wiedzy o stanie rzeczy. Albo im się obiekt z subiektem popieprzył.  Profesor oświadczył, że wszyscy oficjalni przedstawiciele Polski powinni mówić to samo.  To znaczy atakować własny kraj?

Krzysztof Mroziewicz

 

21 komentarzy

  1. j.Luk 16.09.2015
  2. andrzej Pokonos 16.09.2015
  3. Magog 16.09.2015
  4. Woziwoda 16.09.2015
  5. hazelhard 16.09.2015
  6. wejszyc 16.09.2015
  7. narciarz2 16.09.2015
  8. A.P. 16.09.2015
  9. PIRS 16.09.2015
  10. A. Goryński 17.09.2015
  11. slawek 17.09.2015
  12. jureg 17.09.2015
  13. czytelnik 17.09.2015
  14. j.Luk 17.09.2015
    • czytelnik 17.09.2015
      • Marian. 17.09.2015
  15. j.Luk 17.09.2015
    • czytelnik 17.09.2015
  16. j.Luk 17.09.2015
    • czytelnik 18.09.2015
  17. j.Luk 18.09.2015