natan gurfinkiel: szydełkowanie i szydłopis6 min czytania

natan 32016-04-06.

w roku 2013 powstało pierwszych kilka haseł nowego „słownika wyrazów całkierm obcych” znanego kopenhaskiego slawisty i językoznawczy, dra gurnatki finkla. Autor, który dał się już poznać jako niezmordowany badacz współczesnej polszczyzny, zamierzał w swej najnowszej pracy przebadać (nad)używanie języka polskiego dla celów bieżącej polityki. pierwsze hasło nader à propos traktuje o przerywaniu ciąży

a– aborcja (patrz również strajk kołysek) najperfidniejszy i najbardziej zaciekły przejaw antypolonizmu.

opracowywaczowi słownika udało się dotrzeć do pamiętnika współczesnej matki polki (skrót telegraficzny – polmać) akcja pamiętnika obejmuje okres od stanu wojennego do pierwszej połowy lat dziewięćdziesiątych. można podziwiać intuicję i dar przewidywania autorki wspomnień. poddane nieznacznemu retuszowi, mogłyby one zostać odniesione do naszych dni. nietrudno wyobrazić sobie córki autorki pamiętnika jako uczestniczki protestów przeciwko projektowi ustawy, która po jej uchwaleniu przez sejm i podpisaniu przez prezydenta, upodobniłaby polskę do afganistanu pod rządami talibów

szydełkowanie (2013)

Najpierw dziergałam sweterek dla dziecka, bo kiedy niepostrzeżenie przeszłam ze wstępnej fazy prokreacji w stadium prenatalne, ulęgło mi się w głowie, że moje matkopolkowanie, mające się urzeczywistnić już za kilka miesięcy, zakłada również robienie na drutach. Obstawiałam też, że ten własnoręcznie wykonany wyrób włókienniczy będzie widomym symbolem matczynej miłości – nie mówiąc już o tym, że w owej epoce nie można było pójść do sklepu i wybrać wyrób należytego rozmiaru, w odpowiednim kolorze, a też sporządzony z materiału, który nie wywołuje podrażnień skóry i groźnych uczuleń.

Te robótki ręczne były ponadto rzadkimi chwilami odprężenia, musiałam bowiem zarabiać na życie, robić zakupy, gotować, prać, prasować, sprzątać, pisać pracę doktorską i prowadzić salon, żeby mąż, z którym żyłam w szczęśliwym związku, mógł czuć się należycie dowartościowany w swoich towarzyskich zapędach i nie musiał szukać innych miejsc do wyładowywania swych ambicji światowca.

I jakby nie dość było tego wszystkiego, jestem z natury leniwa. Tę cechę mego charakteru z największym trudem ukrywam przed otoczeniem, które nie wiedzieć czemu uważa, że nie wypada obnosić się z tak okropną przywarą , a jeżeli już się ją ma, trzeba stwarzać pozory zapracowania, bo na nim wspiera się kolejność dziobania w czasie towarzyskich spędów. Wszystkie te okoliczności sprawiały, że miałam coraz mniej czasu na szydełkowanie, nim więc zdążyłam wykończyć ów nieszczęsny sweterek, dziecko przestało się w nim mieścić.

Siłaczko – ozwał się wewnętrzny glos – musisz zacząć swe syzyfowe prace od początku, bo kamień znów stoczył się w dół. Trzeba więc było ponownie wyruszyć na poszukiwanie włóczki. Każdy, kto pamięta czasy przodującego ustroju (do was mówię, moje młodsze współbaby, więc przestańcie głupio rechotać!) wie ile trzeba było wysiłku żeby zdobyć kilka odpowiednich motków. Znacznie łatwiej już było urodzić następny obiekt macierzyńskiej troski. Historia powtórzyła się później od nowa i dopiero gdy mój instynkt prokreacyjny został zaspokojony po raz czwarty, udało mi się dopasować sweterek do wymiarów dziecka.

Dalibóg nie rozumiem kobiet, które agitują za legalizacją przerywania ciąży, choć same nigdy nie wyciągały z szuflady drutów, co najwyżej ciągnęły druta, żeby wspomóc coraz bardziej słabnącą potencję swego zestresowanego mężczyzny, a potem zamiast szydełkowania uprawiały coitus interruptus, by nie zajść w ciążę, bo utrudnienie dostępu do środków antykoncepcyjnych stało się w epoce transformacji ustrojowej symbolem wyzwolenia spod komunistycznej opresji.

Ta przerywana przyjemność, czy też uciążliwa powinność (zależnie od stanu ducha) nie jest w Najprzaśniejszej Rzeczypospolitej zakazana, toleruje się ją więc mniej lub bardziej. szczególnie gdy jest praktykowana przez dwie osoby odmiennej płci.

W niedawnej przeszłości takie wzajemne wyładowywanie emocji – podobnie jak każda inna niereglamentowana i niepodporządkowana kontroli władz działalność – traktowane było z najwyższą niechęcią. Polityka mieszkaniowa była funkcją tego nastawienia władzy i polscy chłopcy nie mieli gdzie spotykać się z polskimi dziewczętami, wskutek czego ze wszystkich krzaków w parkach i podmiejskich zagajnikach dobywały się odgłosy stosunków pozamałżeńskich.

Władze słusznie uważały, że dzieci zrodzone w odruchu nieposłuszeństwa przyszłości będą kontestować obowiązujące w państwie porządki, uchwaliły więc ustawę, legalizującą aborcję. Co bardziej uświadomione dziewczyny z mojego pokolenia postanowiły zwalczać reżim przy pomocy tajnej broni. Była nią mało kosztowna w fazie produkcji bomba demograficzna, wytwarzana chałupniczymi metodami w bardzo wielu polskich domach. Prace nad produkcją tej Wunderwaffe przeszły w nawyk, trwają w najlepsze po dziś dzień i tylko feministki, dowodzone przez literatkę Mercedes Grzechotnicką domagają się, by prawo do uchylania się od powinności szydełkowania zawarowane było w ustawie zasadniczej.

Ich przeciwnicy żądają z drugiej strony, by konstytucja zawierała zapis, chroniący życie od chwili poczęcia do egzekucji (po przywróceniu kary głównej)

Rozeznanie się w tym gąszczu politycznych emocji przekracza możliwości przeciętnej kobiety – nie mówiąc już o jej męskich partnerach interesujących się jedynie piłką nożną i piwem

Moje genderowe siostrzyczki z tym większym więc zapałem włączyły się w działalność na rzecz odwrócenia patologicznie jakoby niskiego przyrostu naturalnego. Sprawa ta nie wymaga, na szczęście, szczególnych kwalifikacji intelektualnych i nawet dziewczęta z niską punktacją na maturze, uczestniczą w tym procesie bez przeżywania frustracji i narażania się na kompleksy. Demokracja może nareszcie święcić prawdziwe triumfy.

szydłopis (2016)

młode polki nie zajmują się już dziś szydełkowaniem. politycy traktują je jak rozpłodowe klacze – ci sami politycy, przez których klacze padają w stadninach. niebawem przyjdzie kolej na kobiety w wieku prokreacyjnym. jeżeli ustawa zostanie przyjęta przez sejm i podpisana przez prezydenta, nawet zagrożenie życia przyszłej matki nie wystarczy, by legalnie poddać się zabiegowi. nawet nieumyślne poronienie może pociągnąć za sobą represję karną. młode polki nie zajmują się więc dzierganiem trykocików na drutach. wychodzą protestować na ulice miast i masowo piszą listy do pani premier, informując ją drobiazgowo o przebiegu swych całkiem niesmoleńskich miesięcznic. nazwisko szefa rządu nader szczęśliwie kojarzy się im z tym, czym zajmowały się ich przyszłe naonczas matki.

dziś koryfeusze polskiej polityki i książęta kościoła podejrzewają wszystkie kobiety o planowanie „prenatalnego zabójstwa”. państwo polskie z mocy konstytucji zapewnia jednostce swobody obywatelskie. po uchwaleniu ustawy z pełni konstytucyjnych swobód będą mogli korzystać wyłącznie obywatele płci męskiej. kobieta w wieku rozrodczym będzie własnością państwa.

koło historii nabiera rozpędu…

natan gurfinkiel

 

2 komentarze

  1. j.Luk 06.04.2016
  2. A. Goryński 07.04.2016