Ernest Skalski: Jednością silni, podziałem słabi4 min czytania

02.05.2021

Wyobraźmy sobie mecz piłkarski, w którym lewy – oczywiście! – pomocnik, chcąc zwrócić na siebie uwagę, posyła piłkę środkowi ataku… przeciwnika.

Wypada wyjaśnić:

Kto grywał w pokera ten wie, że przeważnie wygrywa ten, kto ma więcej pieniędzy i nie boi się więcej postawić. Chyba że trafi na szulera. Lecz PiS nie jest szulerem, który gra znaczonymi kartami, czy trzyma w rękawie asa. To bandyta, który w rękawie trzyma nóż, a w szufladzie spluwę. Z niewielką Lewicą, która w dodatku kłóci się między sobą, władza skwapliwie siadła do stołu i nawet obiecała wszystko, czego od niej żądano. Pokazała swą dobrą wolę, choć mało to kogo obchodzi poza opozycją, która czuje się przez Lewicę zdradzona. Potem władza i tak zrobi swoje. Da swoim samorządom i swoim Obajtkom, a w społecznym odbiorze może dominować schadenfreude z powodu naiwności wystawionej do wiatru Lewicy.

Jaśniej?

No to expressis verbis:

Demokratyczna opozycja, od Lewicy po PSL, może zajmować stanowisko sensowne, lub sensowne inaczej. Gdyby to jednak było jednolite stanowisko całości, to zawsze można by je było jakoś obronić i coś na tym ugrać. Lecz jeśli różne struktury opozycji, wymyślając sobie nawzajem, działają na własną rękę, to całość przegrywa z PiS kolejną batalię, tym razem o unijne miliardy.

Pierwsza, którą opozycja przegrywa stale, obejmuje całokształt stosunków państwo – Kościół, a w tym kompleks spraw obyczajowych; aborcja i wiele innych.

Dla opozycjonistów z dominującym głosem, KRK z państwem PiS, to monolit, przy czym ten pierwszy człon duumwiratu wywołuję w nich chyba większe emocje. I nie chcą znać żadnych badań, które pokazują, że absolutnie niecały elektorat tak to odbiera. Że poza przekonanymi elektoratami opozycji i władzy jest wielka część wyborców, którzy nie mają jednolitego podejścia do KRK i do PiS. Nie muszą być katolickimi integrystami ani klerykałami i nie są. Ale nie podobają się im wściekłe werbalne ataki na Kościół, od których kipi Internet, a niektóre postulaty obyczajowe są dla nich zbyt radykalne. Tych wyborców postawa Lewicy i ostatnio KO może zrażać do tego stopnia, że nie poprą opozycji w wyborach, nawet jeśli nie zagłosują na PiS. Może ich nawet nie być wiele, lecz ta grupa może zadecydować o wyniku wyborów, gdy decyduje kilka procent.

Ten sam sposób myślenia i działania pojawił się w sprawie dotacji i pożyczki z UE. Bo w każdej sprawie dla każdego członu koalicji ważne jest to co on ugra przy tej okazji, a nie to, co może uzyskać lub stracić cała opozycja i – co najważniejsze – jak się do tego odniosą wyborcy. A cokolwiek zrobiłaby cała demokratyczna opozycja, mająca łącznie większe poparcie niż PiS, cokolwiek powiedziałaby unisono, miałoby to swoją wagę dla wszystkich. Również w Brukseli i w stolicach państw Unii. Jednego tylko powinna przy tym unikać. Nawet z najważniejszych powodów, nie być postrzeganą jako blokująca unijne miliardy. Dla Polski. Bo tak to widzą ci wyborcy, dla których jak to rozegrają między sobą opozycja i władza jest sprawą drugorzędną. Są tacy!

Zaś opozycja, w dowolnej sprawie, zdaje się nie dostrzegać, czy nawet odrzucać, tych, którzy nie podzielają całkowicie jej punktu, czy raczej punktów, widzenia, a to ich głos decyduje o wyniku wyborów. W sprawie rzeczonych pieniędzy Lewica może nie być pewna nawet całości swego elektoratu.

To, że PiS chce z tej kasy zrobić swój fundusz wyborczy to pewne. Lecz nie takie pewne, że mu się uda i do tego w całej rozciągłości. Zjednoczona w tej jednej sprawie opozycja – nie byłaby bezradna. Z PiS może ona rozmawiać lub nie, ale może i powinna rozmawiać w UE. Narzekamy – my opozycja – na deklaratywny charakter obrony naszej demokracji przez Unię. Ty se mów, a ja zdrów – tak to wygląda. Unia nie wyręczy Polaków w obronie i przywracaniu demokracji. Ale może się przychylić do kontroli wydawania swoich pieniędzy. Nie tylko w Polsce. Zatwierdzać plany sporządzane przez szersze spektrum polityczne niż koalicje rządowe. Przekazywać środki w transzach, w miarę ich wydawania zgodnie z zatwierdzonymi planami. Nie wykluczone, że tak właśnie zrobi, tylko nie jest to nagłośnione. Jeśliby było wiadome, że do wdrożenia procedury kontrolnej przyczyniła się nasza opozycja, poprawiłoby to jej notowania.

Tak czy inaczej, władza będzie unijne pieniądze przedstawiać jako swój sukces. Zbiegnie się to w czasie z atmosferą po zakończeniu pandemii i wzrostem aktywności gospodarczej. Opozycji będzie trudniej, lecz przecież będzie miała z czym przystąpić do walki. Wygra albo nie wygra. A podział w kluczowej sprawie oddala szansę zwycięstwa.

Ernest Kajetan Skalski

Ur. 18 stycznia 1935 w Warszawie) – dziennikarz i publicysta,
z wykształcenia historyk.


Ernest Kajetan Skalski

Ur. 18 stycznia 1935 w Warszawie) – dziennikarz i publicysta,
z wykształcenia historyk.

 

One Response

  1. slawek 02.05.2021