Gdy tydzień temu odbyły się wybory do naszej rady miejskiej – ważniejsze niż nazwiska kandydatów było referendum. Pytanie dotyczyło miejscowych szkół, uchodzących za jedne z najlepszych w Massachusetts, co powoduje, że do Brookline przenoszą się rodzice, którzy chcą do tych szkół posyłać swoje dzieci. W rezultacie zrobiło się ciasno w klasach, a miastu zabrakło 8 milionów podatkowych dolarów żeby szkoły rozbudować i zatrudnić dodatkowych nauczycieli.
Według głosujących na „nie”, opodatkowanego po uszy miasta (publiczne szkoły amerykańskie utrzymywane są z lokalnych podatków od nieruchomości, 2% od wartości) – nie stać na tak radykalne rozwiązanie i problem należy rozwiązywać stopniowo, etapami; do tego konserwatywni wyborcy uważali, że jedna trzecia budżetu szkolnego wydawana na dowożenie do szkół mniej uprzywilejowanych uczniów z okolicy dla wyrównania nierówności społecznych powinna być zredukowana, bo bliższa koszula ciału.
Jednakże rodzice dzieci w wieku szkolnym, większością dwóch trzecich głosów, zmusili takich jak my, którzy dzieci do szkol nie posyłają, do przełknięcia gorzkiej pigułki: rozłożoną na najbliższe lata 10-procentową podwyżkę podatku.
Referenda są wypróbowanym mechanizmem demokracji. W Szwajcarii wszystkie najważniejsze sprawy są w ten sposób decydowane i Szwajcarzy na żadną inną demokrację swojej by nie zamienili. Podobnie jest z jednomandatowymi okręgami wyborczymi: nie powodując radykalnych zmian w politycznych podziałach, dają wyborcom poczucie zwiększonego udziału w decyzjach o losie kraju.
Alarm ogłoszony przez Ernesta Skalskiego (Ernest Skalski: Alarm!) byłby uzasadniony gdyby Duda wygrał z Komorowskim, a nie byłoby Kukiza i 20% głosów oddanych na wprowadzenie do konstytucji elementów demokracji bezpośredniej, objawu wzrastającej w Polsce dojrzałości politycznej. Żeby przejąć te 20% obaj kandydaci będą obiecywać, że pomogą zmienić konstytucję, ale wiarygodniejszy od politycznego kucharczyka, serwującego nieświeże dania swojego szefa – będzie urzędujący prezydent.
Marian Marzyński
Nie wiem, czy dotarł do ciebie mój stary (w międzyczasie) dowcip o pesymiście, optymiście i antysemiście. (był średni). Podobna, lecz tylko pozornie, jest moja klasyfikacja wyborców na Pesymisiów, Optymisiów i Niechcemisiów. Po jasnopolsku: czy mój głos w głosowaniu (wyborach, referendum)na cokolwiek wpłynie. W podręcznikach logiki rysuje się w tym przypadku kółeczka, co się przecinają, albo nie i mają coś wyjaśniać. Ma to jednak niewiele wspólnego z tą rzeczywistością, co jest jak ameba. Trudna do przymiarki, by na nią uszyć garnitur. Stąd większość polityków porzuciła (w Polsce) wysiłki skaptowania sobie Niechcemisiów (czyli ok. 50% elektoratu).
Myślę, że prawdziwym “populistą” będzie dopiero ten, którego wszyscy się boimy, co zmobilizuje Niechcemisiów.
Ciekawym zjawiskiem jest redukcja Niechcemisiów w polskiej emigracji do Anglii. Nie widzę u nas ani jednej placówki naukowej, co by sfinansowała te badania.
*
P.S. Wszystkie podobieństwa terminologii użytej w tym komentarzu do nazwiska Gospodarza tego portalu są czysto leksykalne.