Nie jestem członkiem władz Komitetu Obrony Demokracji. Sam nie chciałem. Jestem wprawdzie pomysłodawcą, bo od mojego artykułu się zaczęło, ale naprawdę nie mam mandatu do tego, by o czymkolwiek decydować. Mimo to szereg osób, zarówno z KOD, jak i z zewnątrz, domaga się ode mnie zajmowania stanowiska w rożnych sprawach. Szanowni państwo, ja mogę tylko wyrazić własne zdanie, a to, czy zostanie uwzględnione – naprawdę nie ode mnie zależy.
Ale własne zdanie wyrazić mogę. Sytuacja Komitetu jest taka, jak pospolitego ruszenia, które w trakcie największej bitwy musi zorganizować się w armię. Musi robić dwie rzeczy na raz (co jest niemal niemożliwe) – organizować się i walczyć. Z żadnej z nich nie może zrezygnować, bo przegra. Ta ogromna grupa ludzi, ponad 52 tysiące zapisanych i jeszcze więcej nieformalnych sympatyków, to w ogromnej większości ludzie, którzy jeszcze półtora miesiąca temu wcale się nie znali, nawet dziś znają się słabo, a mimo to muszą walczyć wspólnie o sprawy dla wszystkich najważniejsze. Skala trudności i odpowiedzialności gigantyczna, a przy tym presja niemal ze wszystkich stron.
A więc tak, mamy potężnego przeciwnika, cynicznego i nie szanującego nie tylko prawa ale i elementarnej przyzwoitości, przeciwnika, który atakuje i będzie nas atakował w sposób brutalny i nieuczciwy. Z drugiej zaś strony masę różnych zewnętrznych i wewnętrznych „wujków dobra rada”, którzy koniecznie chcą nam wszystkim wlepić jakieś swoje koncepcje, jedne dobre, inne głupie, jeszcze inne, może i dobre, ale nie dla nas, lub nie w tym czasie. To trochę tak, jak podczas prowadzenia samochodu pasażerowie podpowiadają: jeden – skręć w prawo, drugi – skręć w lewo, trzeci – hamuj, a czwarty – gazu! A biedny kierowca musi w tym wszystkim patrzeć na drogę i zachować zdrowy rozsądek.
Szanowni państwo, generalnie pojawia się kilka zagrożeń. Pierwsze jest takie, jakie sugeruje w artykule Jerzy Łukaszewski (Jerzy Łukaszewski: Pręty zbrojeniowe). Oczywiście Jerzy Łukaszewski jest niezależnym publicystą i ma prawo mieć i głosić swoje zdanie. Niemniej jego artykuł wywołał sporą dyskusję wewnątrz KOD i dlatego chcę się przynajmniej do jednej z tez odnieść. A mianowicie do tezy, że należy wiedzieć do czego dążymy, a nie tylko przeciw czemu działamy. Moim zdaniem jest to recepta na klęskę.
Jesteśmy silni tylko dotąd, dokąd jesteśmy zjednoczeni wobec jasnego i wspólnego celu: obrony instytucji demokratycznego państwa i praw obywatelskich. Jeśli wdamy się w tworzenie wizji przyszłej Polski „po upadku kaczyzmu”, to wejdziemy w buty partii politycznej. To nie jest nasze zadane. My mamy obronić demokrację przed dyktaturą, a przyszły ustrój demokratycznego państwa mają tworzyć (lub nie), zmieniać (lub nie) partie polityczne. A decyzje mają podejmować wyborcy.
Jeśli my się wdamy w dyskusje na temat koncepcji ustrojowych, to się rozlecimy, czego przeciwnik serdecznie nam życzy. Okaże się zaraz, że każdy z nas ma tę koncepcję inną. I to w dodatku na wiele tematów. Dlatego, szanowny Panie Jerzy, uważam, iż nie jest naszą rzeczą dyskutowanie o JOW-ach i innych podobnych sprawach, choć oczywiście każdy z nas ma na te tematy własne zdanie.
My mamy obronić demokrację, obronić trójpodział władzy, wolność słowa i mediów, wolność obywateli. A później niech działają politycy, niech tworzą programy i przekonują do nich wyborców. Ja wiem, że pokusa wypracowania jedynie słusznej koncepcji idealnego państwa jest kusząca. Ale to pułapka i nie jeden się już na niej przejechał. Spójrzmy na to, co się stało z „Solidarnością”. Z potężnego, dziesięciomilionowego związku zostało 450 tysięcy, niecałe 5 procent. A dlaczego? Dawna „Solidarność” miała jasny cel jednoczący miliony ludzi o różnych światopoglądach i poglądach politycznych. Myśmy wtedy nie tworzyli szczegółowych wizji przyszłego ustroju. Chcieliśmy jasno: demokracji, praw obywatelskich i praw człowieka. Co się stało po 1990 roku? „Solidarność” wdała się w rządzenie, w popieranie konkretnych partii politycznych, a nawet ludzi.
A jaki jest efekt? „Solidarność”, która zapomniała, że jest związkiem zawodowym i ruchem obywatelskim, jest dziś przybudówką jednej, narodowo-socjalistycznej partii, z kierownictwem posłusznie wykonującym pomysły nie swojego prezesa. A właśnie dlatego, że miała pomysł wypracowania jedynie słusznej koncepcji idealnego państwa. A wyszło, to co wyszło.
Zresztą z pokusy wypracowania jedynie słusznej koncepcji idealnego państwa, jeśli spojrzymy na historię, tworzyły się najczęściej dyktatury lub monarchie absolutne. Z takiej pokusy powstał zarówno faszyzm jak i komunizm. Jeśli ma się pomysł, że tworzy się idealne państwo, to bardzo łatwo mieć drugi pomysł: że ma się monopol na rację i wszystkich, co tej racji nie podzielają trzeba zgnieść. Taki pomysł ma właśnie Kaczyński. I to naprawdę nie nasza bajka.
W tytule piszę o wodzie zatrutej i wodzie sodowej. Bo jedna i druga nas zalewa, jedna od zewnątrz, druga od wewnątrz. Od zewnątrz jesteśmy atakowani niewybrednymi oszczerstwami, często bazującymi na najgorszych ludzkich instynktach, na ksenofobii, zawiści, głupocie… Najczęściej słyszymy, że w ramach KOD protestują głównie ci, którzy byli beneficjentami wcześniejszej władzy, którzy utracili przywileje i władzę i nie mogą pogodzić się z porażką, z tym, że są obecnie opozycją. Takie oszczerstwo jest groźne, bo wielu ludziom trafia do przekonania. Z tym oszczerstwem trzeba walczyć. Trzeba przy każdej okazji pokazywać, że KOD tworzą w ogromnej większości ludzie, którzy żadnej władzy nie utracili, bo jej wcale nie mieli, nie utracili przywilejów, bo ich wcale nie mieli. Ja na przykład przed wyborami byłem emerytem i jestem emerytem. Zero zmiany. Zresztą nigdy nie miałem żadnej władzy, chyba że nad psem i kotami. Nie miałem i nie mam żadnych przywilejów. Nawet żadnego orderu nie mogę oddać, bo nigdy żadnego nie dostałem. A jaką legitymację miałbym rzucić? Klubu Wysokogórskiego? I tak wygląda status większości z nas. Ogromnej większości.
Wprawdzie to już nie nasza sprawa, ale podobnie absurdalne są takie zarzuty do polityków Nowoczesnej. Czy oni coś utracili? Wręcz odwrotnie. Nie byli posłami, a teraz są. Nie tylko nic nie utraci, ale nawet zyskali.
Ale wracajmy do naszych spraw. Groźna jest również druga woda: sodowa. Niektórym zaczyna uderzać do głowy. Cud się stał, bo byłem/byłam w telewizji, bo napisały o mnie gazety… No to co? Ja byłem w telewizji setki razy i ciągle spotykałem się z reakcjami sąsiadów: „widziałem pana w telewizji”. I wiecie co odpowiadałem: „no to co?”. Szanowni państwo, my mamy do załatwienia najważniejsze sprawy dla Polski i dla nas. W mediach musimy występować, bo jest to nam potrzebne, ale wodę sodową radzę spuścić, do kibla.
Tak samo z pomysłami robienia „kariery”. Jeśli przegramy, to ta „kariera” i „sława” może się skończyć w więzieniu. A jeśli wygramy, to piersi na ordery i tak najczęściej wystawiają inni. Stare, jeszcze rzymskie przysłowie mówi: „laury nie są dla zdobywców”. Pamiętajmy o tym. Róbmy, co mamy zrobić, a po laury i tak zgłosi się kto inny, bo tak już jest.
Niektórzy z nas pełnią już różne funkcje i niektórym zaczyna się wydawać, że mogą z tego tytułu narzucać innym swoje zdanie. Pragnę przypomnieć, że to są funkcje TYMCZASOWE, do wyborów. I mamy być ruchem demokratycznym, mamy dochodzić do zgody w drodze dyskusji, kompromisu. Musimy zachować pewną równowagę, miedzy pluralizmem postaw i przestrzeganiem wspólnych zasad. Szefowie nie mogą nikogo wyrzucać ani blokować tylko dlatego, że ma inne zdanie, ale z drugiej strony muszą blokować ludzi, którzy wyraźnie szkodzą. I nie szkodzą innym zdaniem, tylko konkretnymi czynami. I tu trzeba bardzo dużej ostrożności i rozwagi.
I wreszcie na koniec. Zaczynają się zgłaszać chętni na ekspertów. Uwaga. Ekspertów nie dobiera się metodą: „kto chce być ekspertem palec pod budkę”. Tak powstają zespoły szarlatanów (patrz zespół Macierewicza). I nie dobiera się ich metodą Lecha Kaczyńskiego („po co mi doradca, z którym się nie zgadzam”). Ekspert to nie ma być klakier. To ma być fachowiec od konkretnej dziedziny z autentycznym autorytetem i dorobkiem i ma być ekspertem nie na zasadzie, że on uważa, że jest.
I tyle moich uwag na dzisiaj.
Trochę krytycznie, ale kubełek wody zimnej, nie zatrutej i nie sodowej, czasami się przyda.
Oczywiście przypominam, że nie pełnię w KOD żadnej funkcji kierowniczej i moje zdanie nie jest święte. To są moje rady, a nie instrukcje.
Krzysztof Łoziński
Od redakcji: Jako uzupełnienie tego tekstu publikujemy poniżej ważną wypowiedź założyciela KOD-u, Mateusza Kijowskiego.
Szanowni Państwo!
Po moim wczorajszym wpisie wywiązała się długa dyskusja. Na bieżąco starałem się przez pewien czas odpowiadać, ale w końcu musiałem się zająć innymi sprawami. Jest jednak jedno pytanie, na które chciałbym teraz odpowiedzieć. Być może odpowiadając na wszystkie inne pytania przy okazji.
Pytanie brzmi „Mateusz. Napisz po ludzku o co Ci chodzi.” Zadał je Ziemowit Glinka.
Pozwolę sobie zatem napisać po ludzku. Mam nadzieję, że jeszcze umiem.
1. Jestem dumny z Polski. Takiej, jaka jest. Chcę bronić porządku prawnego. Chcę bronić Konstytucji. Chcę bronić osiągnięć ostatnich 26 lat. Nie chcę IV ani V RP. Nie chcę rewolucji ani radykalizacji. Chcę działania w ramach prawa, z poszanowaniem dobrego obyczaju i praw wszystkich uczestników debaty.
2. Komitet Obrony Demokracji, dopóki w nim będę, nie stanie się partią polityczną i nie będzie brał udziału w walce o władzę. Nie będzie wystawiał żadnych list w żadnych wyborach. Nie będzie też wchodził w żadne zależności z partiami politycznymi. Będzie wyłącznie ruchem społecznym patrzącym każdej władzy na ręce, prowadzącym szeroką akcję edukacyjną, aktywnie uczestniczącym w bieżącej debacie politycznej, nie zajmującym stanowiska w kwestiach właściwych dla partii politycznych i opisywanych w programach partyjnych.
3. Jestem oburzony zakusami polityków zmierzającymi do zawłaszczenia bądź podporządkowania sobie energii społecznej, jaką wyzwolił KOD. Nie zgadzam się na takie działania z ich strony i będę bronił KOD przed podporządkowaniem jakiejkolwiek partii, chociażby tylko w deklaracjach czy wyobrażeniach nielicznych. Liczę, że politycy zrozumieją, że ta energia, ten zapał i zaangażowanie nie są na sprzedaż, a gdyby zostały zawłaszczone, stracą swoją moc.
4. Tempus fugit. Czas płynie. Każde wydarzenie zmienia rzeczywistość. Nie da się niczego, co się wydarzyło, odwołać. Nie można wejść dwa razy do tej samej rzeki. Nie da się cofnąć czasu. Jeżeli chcemy przywrócić stan sprzed zmian, nie możemy zmian odwołać. Funkcja „Cofnij” (Undo) działa tylko w programach komputerowych. Powrót do stanu historycznego jest możliwy tylko czasami i to tylko poprzez działania znacznie bardziej skomplikowane, niż kilka kroków w tył.
5. Wydarzenia, które zmieniają rzeczywistość pozwalają nam również lepiej tę rzeczywistość poznać. Dopóki nie zostaniemy okradzeni (chociażby z wolności), nie wiemy, jaką metodą mogłoby się to odbyć. Po fakcie zazwyczaj wiemy i możemy się zabezpieczać przed powtórką. Kiedy chcemy przywrócić spokój i porządek w domu po włamaniu, uwzględniamy doświadczenia i wprowadzamy nowe mechanizmy zabezpieczenia.
6. Jeżeli chcemy żyć znowu w demokratycznym państwie prawa, pod rządami Konstytucji, ze sprawnym Trybunałem Konstytucyjnym, z wolnymi mediami, z korpusem służby cywilnej, z szanującymi wolność oraz prawa człowieka i obywatela służbami porządkowymi, ze skuteczną i rzetelną ochroną środowiska naturalnego, z szacunkiem dla mniejszości i z odpowiedzialnością większości… jeżeli chcemy żyć w nowoczesnym, cywilizowanym i demokratycznym państwie, musimy się wziąć do ciężkiej pracy. Wskazywanie winnych czy krzyczenie „pobite szklanki” nic tu nie pomoże. Nie ma powrotu. Jest długa droga do przodu.
Do tej wspólnej drogi chciałbym Was wszystkich, KOD-erki i KOD-erzy, zaprosić!



Oby te zdroworozsądkowe podpowiedzi dotarły i utrwaliły się w umysłach ludzi broniących kraju przed kaczyzmem.
Niestety nie mogę odpowiedzieć, wycina mi komentarze.
To, czego J.luk nie mógł (z nieznanych mi przyczyn – ot niezbadane tajemnice systemu) zamieścić:
Panie Krzysztofie!
Co prawda określenie mnie mianem „wujkiem dobra rada” ew. porównanie do zatrutej czy sodowej wody jest zwyczajnie obraźliwie, ale wybaczam jako ojcu tego ruchu. Rozumiem nerwy, które w takiej sytuacji mogą puścić.
Ale:
Nie wiem czy pan zauważył, że mój tekst „Pręty zbrojeniowe” nie był kierowany do KOD, a do czytelników SO.
Nie biorę udziału w dyskusjach wewnątrz KOD i zwyczajnie mnie one nie interesują, nawet nie wiedziałem, że takowe się odbywają, więc proszę mnie nie posądzać o intencje, których nie miałem. .
Po trzecie mój tekst (i parę innych) kierowany był do przyszłych wyborców, bo to oni, jak pan zauważył, mają w przyszłości zdecydować o tym jaka będzie nasza przyszłość.
Jeśli pan uważa, że „tym powinny zając się partie polityczne”, a wyborca ma jedynie iść i oddać głos tradycyjnie na mniejsze zło, to się różnimy,
Wie pan, w moich stronach jeszcze pod zaborami, w r. 1848 wydano „Poradnik Wyborczy” właśnie dla wyborców polskich tłumaczący co, jak, dlaczego itd. Bo to wyborca miał wymagać od partii politycznych, a nie być stroną bierną, która jedynie wybiera z tego co jej łaska przywódców partyjnych chlapnie przed nos. Ja namawiam, by to właśnie zmienić, bo z wyborów na wybory ta łaska rzuca nam przed nos coraz mniejsze ochłapy.
Jeśli ktokolwiek czyta moje teksty i bierze je za kanwę własnych pomysłów, to bardzo proszę nie kłaść tego na karb moich intencji, zgoła odmiennych.
A tak nawiasem mówiąc: wie pan dlaczego przegrywamy? No, właśnie dlatego.
Pozdrawiam.
J.Ł.
Popieram pana Łozińskiego. Możemy, jako KOD, coś osiągnąć tylko broniąc demokracji i Konstytucji. Silnego i niezależnego TK może bronić socjalista i liberał, katolik i ateista.
Boję się,że KOD staje się powoli wentylem bezpieczeństwa. Takimż wentylem bonzowie nieboszczki PRL chcieli uczynić I Solidarność-byłem,pamiętam-nie daliśmy się…
Byliśmy samodzielni i niezależni i mnieliśmy jeden wspólny cel.
Panie Autorze,pięknie Pan przedstawia swoje oczekiwania od pańskiego KODu,ale…Ale 52 tyś.zwolenników to jest pestka w śliwce.
Pan J.Luk oczekuje programów.A po co pytam?
Mamy rządzącą,mamy opozycyjne partie polityczne/niestety zaspane tak jak i polski elektorat/ i to do nich należy składanie propozycji.A wyborca ma być mądry i rozumieć kto go oszukuje i sensownie głosować.Głosować a nie olewać wybory.
—
Nie wiem czy na dzisiejsze czasy potrzebujemy ruchów /nazwijmy masowych/typu KOD czy raczej prac od podstaw,
a więc:zainicjowania akcji uświadamiającej Rodakom to,że ich kraj od Nich zależy.Poczucie obywatelskości polskiego elektoratu jest nikłe …każdy to widzi-po co pisać.
Teraz-tak jak i lat temu ponad trzydzieści potrzebni są ludzie pokroju mistrza Bratkowskiego,którzy przetrzegą przed obiecankami gruszek na wierzbie w styczniu.
—
Osobiście uważam-i życzę tego-że PiS sam się wykopyrtknie za kilka miesięcy a Polsce … przybędą nowi KODbatanci…
pytanie do pana Mateusza ad. punkt 3
ja też jestem oburzona, że pan Schetyna instrumentalizuje KOD.
I co dalej?
Może by tak jakiś rzecznik prasowy?
Nie do końca rozumiem kanały komunikacji KODu ze światem polityki, która międli bezustannie. Zmarły niedawno kanclerz Schmidt nazywał to Tagespolitik. Nie da się od niej uciec.
Moje komentarze:
Ad. pan Krzysztof Łoziński. Uwazam, ze robi, co moze. Trudno jest robic wiecej. Głownym ograniczeniem jego działan jest nieznajomosc przyszłosci. Gdybysmy ja znali, to byłoby łatwiej robic tylko to, co trzeba i nie rozpraszac sie na boki. A skoro nie znamy, to pozostaje robic to, co kto moze i uwaza za słuszne. Na przykład ja pisze e-maile do posłow PiSu nie majac pojecia, czy dochodza do adresatow. Własnie obmyslam nastepny. Niedługo sie byc moze okazac, ze w ogole zadne e-maile do nich nie dochodza, bo pierwszym logicznym krokiem organizatorow sekty jest odciecie wyznawcow od kontaktow ze swiatem zewnetrznym. Jest całkiem mozliwe, ze członkowie sekty sa pod taka kontrola. Ale skoro nie ma pewnosci, to nalezy probowac. Mysle, ze sytuacja tworcow KODu jest z grubsza podobna.
.
@j.Luk: „mój tekst (i parę innych) kierowany był do przyszłych wyborców, bo to oni, jak pan zauważył, mają w przyszłości zdecydować o tym jaka będzie nasza przyszłość.”
.
Optymista wierzy w jakies przyszłe wybory.
.
@Marian: „Byliśmy samodzielni i niezależni i mnieliśmy jeden wspólny cel.”
Wspolnego celu w zasadzie nie było, poza „nie damy sie manipulowac komunistom”. To był cel negatywny. Nie było celu pozytywnego. To znaczy był na poczatku: zarejestrowac a potem zbudowac silny Zwiazek, ktory predko przestał byc zwiazkiem a stał sie ruchem społecznym. Ale co ten ruch społeczny miał zrobic, kiedy juz został zbudowany? W normalnych warunkach, obalic władze i wygrac wybory. Skoro to było niemozliwe, to para poszła w protest. „Nie damy sie” pełnilo role programu, i dosc szybko zamieniło sie w przepychanki zarowno z władza jak tez wewnetrzne. Wspólny cel sie rozmył.
.
Ta historia powinna byc przestroga dla KODu. Przede wszystkim dlatego, bo wchodzimy w stare kapcie. Nie da sie ukryc, ze ludzie ukształtowani w tamtych czasach mysla wedlug owczesnych wzorcow. Jakze słodko jest wyciagnac z szafy stare oporniki. A tutaj trzebaby na nowo. Sytuacja jest inna, inny przeciwnik, inni sojusznicy, inni wrogowie, inne społeczenstwo. Stare oporniki dobrze smakuja, ale potrzebne sa nowe. Moze nie oporniki, moze mikroprocesory? To trzebaby wymyslec i to jest trudne.
.
Zwracam uwage, ze kacza strona postepuje podobnie. Oni tez wskoczyli w stare kapcie. Ale ich kapcie szybciej chodza. Zawsze to latwiej rozpieprzac i brac za morde, niz cos pozytywnego budowac.
Moj komentarz tez wcielo.
!!! Czytając Pana teksty, nigdy nie znajduję „fałszywych nut”.
.
Jestem w KOD, prawie od początku i widzę jak się rozwija, widzę opisywane przez Pana zagrożenia, próbuję być „wujkiem dobrą radą” i wycofuję się świadoma, że inni też próbują i robimy zamieszanie. Mam nadzieję, że nad Mateuszem czuwa anioł zdrowego rozsądku. Martwię się jego problemami, potknięciami adminów, i tą podłą nagonką, na wszystkich, którzy nie są za.
.
Walczę na swoim prywatnym froncie, komentuję to i owo, irytuję głosami erudytów, którzy „nigdy nie byli na ulicy”, a którzy mimo to udzielają KODowi rad lub oceniają jego działania bez rozumienia kontekstu >>> „Sytuacja Komitetu jest taka, jak pospolitego ruszenia, które w trakcie największej bitwy musi zorganizować się w armię. Musi robić dwie rzeczy na raz (co jest niemal niemożliwe) – organizować się i walczyć. Z żadnej z nich nie może zrezygnować, bo przegra.” Niewielu to rozumie.
.
Cieszę się, że napisał Pan to, co poniżej. To najważniejsze:
.
„Jesteśmy silni tylko dotąd, dokąd jesteśmy zjednoczeni wobec jasnego i wspólnego celu: obrony instytucji demokratycznego państwa i praw obywatelskich. Jeśli wdamy się w tworzenie wizji przyszłej Polski „po upadku kaczyzmu”, to wejdziemy w buty partii politycznej. To nie jest nasze zadane. My mamy obronić demokrację przed dyktaturą, a przyszły ustrój demokratycznego państwa mają tworzyć (lub nie), zmieniać (lub nie) partie polityczne. A decyzje mają podejmować wyborcy.
.
Jeśli my się wdamy w dyskusje na temat koncepcji ustrojowych, to się rozlecimy.”
——-
Wszystkim autorom i czytelnikom SO życzę Dobrego Roku!
W pełni zgadzam się z panem Łozińskim.
Dyskusje (na razie razie typowo akademickie) o tym co po zwycięstwie, lepiej zostawić na radosną chwilę, jeśli taka w ogóle przyjdzie. Doprowadziłoby to do głębokich podziałów już na starcie, to jasne.
*
Z Karolem Modzelewskim od dawna nie jest mi blisko i tym razem w jakimś stopniu również nie, chociaż początek wywiadu zapowiadał się obiecująco i jeszcze w środkowej części był dla mnie strawny:
http://wyborcza.pl/1,75478,19428297,dyktatura-nie-jest-lekarstwem-na-niesprawiedliwosc.html
„Kretynizm parlamentarny” – bardzo celne określenie.
*
Postawa KM (udział w marszu KODu) – chwalebna, godna naśladownictwa.
Chociaż on z pewnością inaczej widziałby przyszłość i inaczej ocenia historię, nie widzi przeszkód do wspólnego protestu przeciw łamaniu podstawowych wartości. Za to – szacun.
Każde słowo Autora jest wg mnie na wagę złota.
Cyt. ” Jeśli wdamy się w tworzenie wizji przyszłej Polski „po upadku kaczyzmu”, to wejdziemy w buty partii politycznej. To nie jest nasze zadane. My mamy obronić demokrację przed dyktaturą, a przyszły ustrój demokratycznego państwa mają tworzyć (lub nie), zmieniać (lub nie) partie polityczne. A decyzje mają podejmować wyborcy.” – jest kwintesencją problemu, który powstał po opublikowaniu I części listu pana Kijowskiego. Reakcja była natychmiastowa – tak wielu KODziarzy było zaskoczonych, bo tam przeciekał ten problem – Co zrobimy po zwycięstwie.
Ten problem zarysował w tekście o prętach zbrojeniowych pan Jerzy Łukaszewski. Jednak nie odbierałbym tego jako rada, by zajął się tym KOD, ale jednak problem pozostaje, bo scena polityczna nie wprawia nas z zachwyt. Jednak utopią jest myślenie, że to nie politycy będą nas reprezentować. Bo kto? Bezpartyjny antysystemowiec? Toż to jest kukizopodobne, tylko, że ten Kukiz (i każdy inny, kto by takim chciał być) po wybraniu staje się z automatu partyjniakiem i udziałowcem pewnego systemu.
Czy KOD ma tu coś do zrobienia? Tak – edukować, pokazywać swym przykładem sprawczość swoich działań, bo tego mamy w społeczeństwie ogromny deficyt – ludzie nie wierzą, że ich aktywność może przynieść jakiekolwiek skutki. Dopiero wtedy niektórzy ruszą tyłki na wybory, a inni doedukowani może spojrzą nie na aktorskie zdolności polityka i tańce z gwiazdami. Czyli KODowi pozostaje najtrudniejsze i długofalowe zadanie w tle polityki, a nie w jej głównym nurcie oraz patrzenie na łapy polityków i ewentualne zdzieranie szat z cesarzy, skoro IV władza tego nie potrafi, tylko też uprawia politykę.
@SAWA „edukować”
Ano właśnie. Tymczasem mamy wysyp inicjatyw, które tego w ogóle nie biorą pod uwagę nie zważając na fakt, że straszenie PiSem na zasadzie „bo oni są źli” nie przyniosło skutku.
Wystarczy poczytać komentarze w necie na temat TK, nawołujące do jego likwidacji itd. by zobaczyć jak wiele jest do edukowania. Ci ludzie nie wiedzą często o czym mówią, a my patrzymy na to spokojnie uważając, ze same demonstracje i hasła załatwią sprawę. Nie załatwią.
Szybko można się skrzyknąć na demonstrację (choć nie twierdzę, że to łatwe), ale edukacja to już nie jest działanie chwilowe. Widzę, że KODziarze robią filmiki o TK, o Konstytucji. Opracowali ulotki. Ja w ramach wsparcie (bo od lat na tacę nie daję) trochę wydrukuję – podrzucę młodym by to skierowali do młodych. Dobrze by było, by wreszcie politycy opozycji sami zaczęli odkłamywać zalew kłamstw jaki panoszy się wkoło – nikt za nich tego nie zrobi!!! Tu nie chodzi o straszenie PiSem, oni robią już to sami wystarczająco, ale zalewu kłamstw nie wolno lekceważyć, tak jak zlekceważyliśmy sztuczne mgły.
Ciekawy i ważny artykuł o KODzie. Obydwa zagrożenia które Autor wskazuje były do przewidzenia od początku:
– wieloaspektowe ataki przeciwników z PiS oraz zwolenników czy wyznawców PiS (zatruta woda),
– problemy wewnętrzne, głównie na tle szybkiego sukcesu samego ruchu i jego popularności w mediach (woda sodowa).
Uwagi i przemyślenia Pana Krzysztofa Łozińskiego pod adresem KODu podzielam i popieram. W szczególności zwróciłbym uwagę na pewien proces niebezpieczny dla KOD. Na zewnątrz KOD występuje wyłącznie Pan Mateusz Kijowski a coraz mniej widać inne osoby, choćby z zarządu stowarzyszenia. To poważne zagrożenie, ponieważ każdy skuteczny atak na Pana Kijowskiego (vide alimenty) jest groźny dla samego KODu. Moim zdaniem więcej kolektywności także na zewnątrz ruchu bardziej utrudniłoby ataki przeciwników.
* * *
Kiedy Mateusz Kijowski z grupą znajomych zrealizował pomysły zawarte w artykule Krzysztofa Łozińskiego w zaledwie dwa dni po opublikowaniu idei KODu było wiadomo, że natrafią na szereg raf:
– nie do końca przemyślanej formuły działania,
– braku pomysłu w najlepszym scenariuszu – scenariuszu oszałamiającego sukcesu (popularności społecznej) który de facto ma miejsce,
– braku umiejętności kierowania masowym ruchem społecznym.
Będąc gorącym zwolennikiem KODu chciałbym wskazać na te rzeczy, których rozwiązanie może ruchowi pomóc w sukcesie końcowym a nie tylko początkowym :
– brak mózgów w samym ruchu, a te które są nie panują nad rzeczywistością,
– brak sprawnej organizacji wewnętrznej, począwszy od przejrzystej i uporządkowanej strony internetowej przez niespójność moderowania dyskusji i dochodzenia do wielu różnych pomysłów działania,
– coraz częstsze apele zarządu KOD aby nie działać bez porozumienia z koordynatorami oraz zarządem świadczą o bezradności oraz olbrzymim ryzyku przejęcia, prowokacji, kompromitacji, etc.
– niezbędna popularyzacja w mediach powinna być starannie kontrolowana, bo inaczej niezbędny PR przekształci się w chorobę celebrytów.
* * *
Sięgnięcie po ekspertów aprobowanych przez sam ruch powinno doprowadzić do sytuacji w której Zarząd KOD ustanowi nad sobą radę mózgów bo inaczej zagrożenia się zmaterializują i ta wspaniała aktywność ludzi zostanie zaprzepaszczona w błędach i braku doświadczenia. Apel Pana Mateusza do KODerów i KODerek pt. „…musimy się wziąć do ciężkiej pracy…” powinien być uzupełniony refleksją, że zarząd KOD odpowiada za zorganizowanie tej pracy oraz efekty jej wykorzystania. Jeżeli ludzie się narobią a rezultaty ich pracy pójdą na marne to KOD poniesie klęskę. Takim przykładem kompletnie chybionej inicjatywy i niepotrzebnie wykonywanej pracy ludzkiej jest akcja obywatelskiego projektu ustawy o TK. To jednak opowiadanie na inna okazję.
Ponieważ system wcina jak słyszę nie tylko moje komentarze dochodzę do wniosku, że może trzeba zapytać redaktora BM jak sobie z tym poradzić? Może w takim wypadku rozwiązaniem byłoby wysyłanie je na jakiś wybrany adres e-mail do redakcji z prośba o publikację?
Ja dwa razy wysłałem ten sam komentarz i jak kamien w wodę. Redaktor tłumaczył, ze chyba są jakies zakazane słowa kluczowe. Ale trudno zgadnąc, ktore.
.
Edukowac trzeba. Ale mi sie wydaje, ze przesilenie nastąpi na wiosnę. Maj to niebezpieczny miesiąc dla Polakow. Jak wszystkie inne miesiące zresztą.
@ j.Luk – w pełni podzielam pańskie stanowisko w sprawie artykułu „Pręty zbrojeniowe”.
Co do edukacji demokratycznej społeczeństwa w komentarzu do @SAWY sukces PiS pokazuje, że to jeden z najpoważniejszych problemów zupełnie zaniedbanych w III RP. Obecny atak PISu na Parlament, TK, media, służbę cywilną i prokuraturę a za chwilę niezależne sądownictwo jest najbardziej skutecznym sposobem edukacji społeczeństwa. Brak poszanowania praw mniejszości i jego konsekwencje szybko dotrą do szerokich kręgów naszych rodaków. Według tischnerowskiej obserwacji – gorliwość neofitów jest najlepszym lekarstwem na ich fanatyzm.
Komentarze w sieci dotyczące TK i innych ważnych zagadnień są niemiarodajne – kilka razy zadawałem sobie pracę i czytałem ich wiele. Są to zwyczajne wpisy płatnych hejterów i trolli, których PiS wynajmuje. Argumenty tam używane powielają propagandę PiSu na poziomie umysłowym posłów Suskiego, Kuchcińskiego, Brudzińskiego i tym podobnych, bez żadnej oryginalnej refleksji. Nawet twardy elektorat nie używa tak miałkich uzasadnień.
Przez kilkanascie lat patrzylismy bezczynnie na zatruwanie propaganda PIS umysłow Polaków- nie wierząc że to może działac- liczylismy na zdrowy rozsadek ? My,wierni Kościoła nie mielismy odwagi reagowac na wypowiedzi biskupów- bo nie przyjęte,nie wypada- a zreszta- nie ma forum gdzie wierny może nawiazac kontakt z ksiedzem- o ile nie jest wiernym- potakiwaczem- jest postrzegany jako walczacy z Kosciołem. Tygodnik Powszechny – jedyny głós Kościoła” posoborowego” pozwolilismy obrzucic anatemą.Patrzylismy spokojnie na szalone Marsze Nienawisci- nie reagowalismy na obelgi i oszczerstwa rzucane na rząd,Prezydenta i nieszczęśnego Tuska .Członkowie partii rzadzacej zajęli sie przedewszystkim wzajemnym wycinaniem – uwierzyli że nie maja z kim przegrac- jak slepcy nie widzieli co sie wokół nich dzieje.Udowodnili -ze do sprawowania władzy sie juz nie nadaja- wycinając tych młodych świetnych ludzi ktorzy dopiero w kryzysie pokazali twarze- wybrali Schetyne- z całym szacunkiem – uosobienie przeszłych błędów i epoki własnie mijajacej. Ocknelismy sie byc może zbyt póżno- probujemy odnależc sie w KOD-dzie- zgadzam sie że naszym zadaniem jest obrona instytucji demokratycznego Panstwa i Konstytucji- i uświadamianie społeczenstwu kłamstw PIS i skutków ich „:dobrej zmiany”. Za chwile,po przejeciu mediów- odjeta zostanie mozliwosc upubliczniania sprzeciwu.Zostanie tylko ulica ? Nie wiem czy dobrze rozumiem – ale autor jest przeciwny nadaniu form organizacyjnych ruchowi KOD- jak zatem wyobraza sobie działalnośc – pospolite ruszenie ?>
@slawek no widzi pan, a ja nie do końca wierzę w moc tych płatnych hejterów. na pewno są, ale nie w takiej ilości w jakiej sobie wyobrażamy. Znam trochę ludzi poniżej 40tki, nieźle sobie radzących w życiu i to oni głownie sieją po necie poglądy bliskie PiS. Szczerze mówiąc jestem zdumiony, ale tak jest.
Młodsi reprezentują prymitywny patriotyzm czy wręcz nacjonalizm, co świadczy, że ich niczego nie nauczono.
Oni często nie maja pojęcia o ordynacji wyborczej, ale ochoczo zabierają głos w tych sprawach. Wg nich na tym polega wolność słowa.
No i ten nasz nieszczęsny pęd plemienny.
Wystarczy słowo krytyczne i już jesteś wrogiem, wystarczy, że chcesz pogadać o ordynacji, a zaraz jakieś głupek zaszufladkuje cię jako „użądlonego kukizmem” (choć sam dobrze nie wie o czym mówi).
Edukacja i to powszechna – to jedyne wyjście.
Ale komu się chce? Ani TV tego nie pokaże, ani sukcesów natychmiastowych. Ojczyźniany słomiany ogień – oto diagnoza naszego dzisiejszego społeczeństwa.
Wczoraj miałam okazję podyskutowania z grupą tych poniżej 40tki. Byłam zdumiona, bo spodziewałam się tam więcej poglądów bliskich PiS. Tylko jeden wykazywał swoje oburzenie stanem kraju i też nie nazwałabym tego poglądami bliskimi rządzących. Raczej biło z nich niezadowolenie z różnic pomiędzy światem zachodu, a nami – za mało zarabiamy, nie stać nas na to, na co stać tych na zachodzie, jesteśmy dla nich tanią siłą roboczą – mówią.
Trudno się im dziwić – do nich nie przemawiają argumenty, że nasze 25 lat to ogromny postęp, bo oni tamtego stanu nie znają. Dla nich to jest ogromna niesprawiedliwość tu i teraz, ktoś pewnie tę Polskę okradł i to na pewno była ta ekipa, która rządziła od momentu przemian.
Muszę przyznać, że ci, co teraz przejęli władzę dobrze zdiagnozowali ten stan i celnie wykorzystują go do swoich celów. A druga, oburzona teraz grupa (w tym intelektualiści) przespali ten moment, który przecież był do przewidzenia. Pierwsze jaskółki w postaci organizowanych wysłuchań publicznych dają nadzieję, że coś się budzi i ten stan przebudzenia trzeba podsycać. Nie będzie teraz efektów z tych wysłuchań, bo obecna ekipa wykorzysta je tylko do stwarzania pozorów wsłuchiwania się w głos społeczeństwa, ale to dobry kierunek, który może przynieść efekty w przyszłości.
@j.Luk: Panie Jerzy – próbowałem się dowiedzieć ilu jest tych płatnych hejterów i trolli. To często te same osoby. Hejter – człowiek ziejący jadem i negacja. Troll człowiek próbujący wciągać audytorium w dyskusje pozorne oparte o fałszywe lub pokrętne argumenty. Trolle mają zadanie prowadzić pseudo dyskusje aż do zamęczenia tematu i zniechęcenia rozmówców. Według moich, w miarę wiarygodnych, źródeł liczby hejterów-trolli pracujących dla PiSu to około 5000 osób. Część z nich ok. 3000 to zawodowi „pisarze”. Pozostali reprezentują wolontariuszy – młodzieżówki, kiboli, narodowców, katoli, itp.
Jeżeli liczba czytelników SO to ok. 100.000 osób a komentatorów jest zaledwie kilkunastu, powiedzmy 50-ciu, to stosowna proporcja wynosi 0,05%. Wystarczy przemnożyć przez ilość hejterów * 100 wpisów dziennie aby zobaczyć jak wiele forów, gazet i portali społecznościowych jest w stanie zatruć taka liczba ludzi.
Oczywiście jest jeszcze żelazny elektorat PiS w jakiejś części czynny oraz młodzi ludzie, po 40-stce o których Pan wspomina. To wszystko łącznie i tak stanowi znaczną mniejszość Polaków. Chodzi o mobilizację większości, bo „wyznawców” nie ma co przekonywać.
Hejterów według publicznych danych jest ok. 5000 z czego 3000 płatnych. Logika plemienna to efekt 26 lat wolnosci i nie wykluczania żadnych kłamstw, choć niektóre partie i poglądy powinny być zdelegalizowane.
To wszystko razem to mniejszość a nam chodzi o mobilizację większości.
Aha i jeszcze jedno – bezkrytyczni zwolennicy PO też musza mieć trochę czasu aby przestać rzucać epitetami – to też logika plemienna.
Wcięło mój komentarz, a niestety nie zapisałam go 🙁
Moj wczorajszy komentarz wciaz sie nie pojawil.
podzielam jak najbardziej poglad pana Lozinskiego!
obrona demokracji i wolnosc a wizje zostawmy partiom!
Tuż przed sylwestrem na mojej głębokiej prowincji odbyło się pierwsze (nieformalne) zgromadzenie członków (już)i sympatyków KOD-u. Miało być osób około 10, było blisko 40. To napawało optymizmem. Smutne refleksje wywołało coś innego. W tym zacnym gronie (w 99 procentach nieskażonym, jak dotąd, władczymi mandatami jakiegokolwiek szczebla) znalazł się człowiek, który miał swój aktywny udział w Marcu ’68, represjonowany, osadzony, zmuszony do emigracji, z której powrócił po ponad 20 latach – jak sam powiada – zwabiony wolnością. Człek ów dumnie na spotkaniu wypinał do przodu pierś odzianą w koszulkę z napisem „Jestem Polakiem gorszego sortu”.
Mą smutną refleksję wywołała konstatacja: Minęło blisko pół wieku, zmieniły się wieki i ustrój, a ten człowiek jak o wolny i demokratyczny kraj zabiegał na początku swej dorosłości, tak wciąż o to zabiega niemal u jej kresu. Czy zatem ten cel szczytny, a wciąż oczekiwany, jest w ogóle w naszym kraju możliwy do osiągnięcia?