WaszeR Londyński: Źli szczekają, dobra zmiana idzie dalej 5 min czytania

unabomber

Unabomber ujęty

2016-08-18

Źli, czyli ten aktualnie pozanormatywny sort. Niczym odrzut z eksportu, jak to się ongi określało, który to odrzut ówczesna władza rzucała łaskawie na rynek, a na co z kolei ogół się rzucał, bo towar niezły i po przystępnej cenie.

Teraz też rzucają – ta najnowsza, lepsza władza – specyficzne i wyśrubowane normy. I rzucają się – ciż sami – na niewdzięczny ogół, który nie rzuca się na towar nie dość że z daleka kloacznie cuchnący, to jeszcze po wygórowanej cenie, nawet z bonifikatą 500+. Rzucają się z jazgotem oburzenia. No bo, wiecie – normy, to my, owszem, ale w trosce o was, o jakość waszego życia.
Serdecznie dziękujemy!

Już kilka dziesięcioleci przed naszą erą zniesmaczony i zatroskany Cyceron nieźle obszczekał obyczaje współczesnych politycznych drapieżców, ich prywatę, fałsz i przekupstwo panoszące się pod płaszczykiem troski o państwo, miasto i lud. Ich robienie wody z mózgu współobywatelom. I co? I nic! Nic nie przetrwało w umysłach oprócz znanego do dziś retorycznego zawołania mającego współcześnie wartość sloganu. Dobra zmiana (troskliwa) doszła aż do naszych czasów i rozszarogęsiła się ponad miarę znikąd nie obawiając się nie tylko zastopowania czy nieposłuszeństwa, ale i skutecznej krytyki. Profesor Rzepliński i Trybunał Konstytucyjny tylko potwierdzają regułę.

Poszczekujemy więc sobie na różnych forach internetowych, gdzieniegdzie w obszarach publicznych lub strefach mniej lub bardziej prywatnych, indywidualnie i gromadnie, głosami oburzenia od sopranu do basu, tu i ówdzie z lekka zatrącając falsetem, i na tym koniec. Zachowujemy się jak łańcuchowy właściciel budy chroniący w niej własny uogoniony kuper, gdy tymczasem morda dziarsko ujada. Jest bezpiecznie. No i na michę lub gnata da się zarobić. A gdyby tak który z pianą na pysku i obnażonymi kłami zerwał się i pogonił kota kotów? Nie mam tu na myśli pekińczyków czy ratlerków, tylko osobników z najwyższej psiej półki. Tych rasowców godnych Cycera: „Dokądże, Katylino, będziesz szydził z naszej cierpliwości? Jak długo twoje szaleństwo będzie się nami bawić? Jak długo będzie paradować twoja wyuzdana zuchwałość?”

Ernst Kretschmer (1888–1964), niemiecki psychiatra o dość kontrowersyjnych sympatiach politycznych, pracownik naukowy, wykładowca akademicki i dyrektor kliniki psychiatrycznej, jest autorem następującej mądrości: „W czasach niespokojnych rządzą nami psychopaci, w spokojnych my ich sądzimy”. A co jeśli ma on rację?

Proponuję tymczasem przyjrzeć się sylwetkom psychologicznym dwóch osobników. Oto szkic pierwszy:

Wykształcony — ale nieaktywny zawodowo zgodnie z wykształceniem. Obsesyjnie metodyczny samotnik o niskim poczuciu własnej wartości z powodu niedoceniania przez otoczenie. Typ hazardzisty nie pozbawionego próżności, ale i realizmu w działaniu. Ogarnięty manią zagrożenia dla ludzkości ze strony rozwoju przemysłowo–technologicznego. Ratunek widział w wywołaniu antytechnologicznej rewolucji poprzez długofalowe prowokowanie i pogłębianie napięć społecznych i destabilizację społeczeństwa konsumpcyjnego, co doprowadzić powinno do specyficznego powrotu do pierwotnych korzeni i umocnienie się aspektu duchowości w życiu. Osiągnięcie celu wyobrażał sobie poprzez stosowanie wszelkich metod, nawet pozaprawnych, łącznie ze zbrodniczymi.

Znacie? Znamy. No to posłuchajcie drugiego portretu:

To wykształcony apodyktyczny życiowy samotnik-indywidualista, hazardzista grający wysokimi stawkami o najwyższe wygrane. Nieobliczalny przeciwnik cynicznie dokonujący niespodziewanych i niezrozumiałych w pierwszym momencie dla otoczenia wolt oraz poświęcający najwyższe figury dla osiągnięcia doraźnych profitów. Fanatyczny, nieuznający kompromisów ideolog o sztywnym kręgosłupie. Niezmordowany długodystansowiec owładnięty ideą dokonania zmian własnego autorstwa w świecie będącym w zasięgu jego możliwości. Działający w białych rękawiczkach gabinetowy dysponent armii zniewolonych sumień i przeznaczonych do odstrzału tarcz, za którymi chętnie się kryje. Klasyczny wprost przykład kompleksu Herostratesa oraz zwolennik metody „po trupach do celu”.

Czy coś więcej może łączyć obie scharakteryzowane wyżej postaci oprócz pewnych cech charakteru i generowanych przez nie zachowań i postępków? Otóż tak: kraj pochodzenia i… nazwisko.
Genom?

W drugiej połowie lat 90. ub. w. w USA zakończone zostało sukcesem prawie dwudziestoletnie śledztwo i aresztowany osobnik, w tamtym czasie poszukiwany nr 1, którego ono dotyczyło. Osobnik ów działał inteligentnie i bardzo ostrożnie nie dając przez kilkanaście lat punktu zaczepienia prowadzącym śledztwo, aż wreszcie przeszarżował, a sprawę zakończył, jak to często bywa, przypadek. Na sumieniu miał trzy ofiary śmiertelne, kilkadziesiąt osób rannych, w tym kilka ciężko. Były to w większości osoby przypadkowe. Znany pod mianem Unabomber, nazywał się Theodore John Kaczynski, trzecie pokolenie po polskich wychodźcach. Tyle o pierwszym, a drugi to…

Ale czy muszę i ja robić reklamę osobnikowi nie dość że wszem i wobec znanemu, lecz i przereklamowanemu już okrutnie? Chyba że kapnę wypowiedzi Kazimierza Kutza dla Newsweeka maleńki odłamek, pod którego urokiem jestem:
„rządzi nami człowiek, który w dzieciństwie nie jeździł na hulajnodze, nie grał w piłkę, nie latał za dziewczynami”.

Czasy mamy niespokojne. Fundują to nam kołem toczące się dzieje ludzkości wynoszące na piedestał hochsztaplerów, cyników, a nawet zakompleksionych nieudaczników. Wszelkiej maści oświeconych, niezrównoważonych i psychopatów. Dobrze by było wytrzymać te zawirowania. Nie tylko przeżyć i dotrwać do uspokojenia, ale i przygotować się należycie do sądzenia satrapów. Tak, by nie uniknął tego żaden z nich.

I jeszcze jedno na zakończenie. Michael Foot, zmarły przed kilku laty brytyjski polityk i parlamentarzysta o lewicujących poglądach, stwierdził ni mniej, ni więcej, nie odkrywając niczego nowego: „Źli posłowie są dziełem dobrych obywateli, którzy nie czynią użytku ze swego prawa wyborczego”.

Niechby się więc wreszcie rozszczekał merytorycznie a zdecydowanie ten niezaczadzony kawał Polski, a ospałe kanapowce i kundelki z podwiniętymi ogonami poszły w stosownym czasie do wyborów.

WaszeR Londyński 

Print Friendly, PDF & Email