Janusz Dąbrowski: Czy musimy być mocarstwem21 min czytania

***

Drugą, ale główną z licznych inwestycji, które miały uzasadnić naszą przodującą rolę wśród państw Trójmorza i rzucić je w podziwie na kolana, ma być zbudowanie jednego z największych w całej Europie, superlotniska tzw. hubu, który zaplanowano pod Mszczonowem, lub Babskiem, w pierwszym rzucie na obsłużenie 50 – 60 milionów pasażerów rocznie, docelowo na 100, a jak twierdzi znany ekspert Adrian Furgalski, nawet 180 milionów. Liczba ta jest o tyle szokująca, iż stanowi prawie 473 procent obywateli całej Polski, a zatem użytkownikami lotniska oprócz Polaków, powinni być chyba wszyscy nasi sąsiedzi z Trójmorza.

Wyłania się więc problem niewłaściwej lokalizacji tego lotniska „Nowe serce Polski”, czyli Centralny Port Komunikacyjny, jest przecież zaplanowany w centrum kraju między Warszawą i Łodzią, mimo że zgodnie z logiką Trójmorza, powinien być przesunięty maksymalnie na południowy wschód i powiązany komunikacyjnie z VC, którą nasi wizjonerscy planiści nazwali kręgosłupem kraju.

Osoba, która zaprojektowała, a właściwie „rzuciła” pomysł tej inwestycji na zasadzie „ ja rzucam myśl, a wy go łapcie”, prawdopodobnie nie zbudowała w życiu nawet zamku z piasku na plaży. Wybudowanie Centralnego Portu Komunikacyjnego o docelowych możliwościach przyjęcia 100 milionów pasażerów rocznie, większego niż Heathrow w Londynie, czyli największego w Europie, większego niż lotniska w Pekinie i Dubaju i prawie takiego jak w Atlancie , wymaga przecież nie tylko co najmniej bardzo dużej i wysokiej wieży dla kontrolerów ruchu oraz trzech bardzo długich pasów startowych, by mogły przyjąć największe i najszybsze samoloty które będą latać za kilkanaście, a nawet za kilkadziesiąt lat, kiedy CPK zostanie uruchomiony.

Wymaga także co najmniej wybudowania podłączenia do czterech autostrad w kierunkach zgodnych ze stronami świata i podobnego, największego w Europie oraz podobnego do pekińskiego, dworca linii kolejowych, zarówno kolei dojazdowych jak i międzynarodowych ekspresów TGV (po polsku KDP).

Obok dworca kolejowego powinien powstać także Centralny Dworzec Autobusowy, gdyż taki środek komunikacji jest w Polsce niezwykle popularny. Przydałby się też Centralny Postój Taksówek, bo pasażerowie samolotów bardzo lubią jeździć taksówkami. Potrzebne będzie także wybudowanie kilkunastu lub kilkudziesięciu luksusowych hoteli dla pasażerów tranzytowych, wybudowanie kilkudziesięciu kilometrów kwadratowych parkingów, najlepiej krytych i wielopiętrowych, gigantycznej sieci obsługi serwisowej i naprawczej dla wszystkich możliwych typów samolotów, niewiarygodnej wprost rozmiarami sieci obsługi handlowej i gastronomicznej dla kilkuset tysięcy podróżnych, codziennie obsługiwanych przez 24 godziny…

Jednym słowem chodzi o wybudowanie takiego lotniska jak Okęcie do co najmniej trzeciej potęgi, albo po prostu milionowego miasta-lotniska z wszystkimi możliwymi usługami (nieczynnego oczywiście w niedziele, co dedykuję wicepremierowi do spraw zrównoważonego rozwoju, który wielokrotnie stwierdził, że handel w niedzielę, jest nie do przyjęcia w katolickim kraju).

Zresztą może od razu przeniesiemy tam stolicę kraju, ze świątyniami różnych religii, oraz wszystkimi ministerstwami, albo chociaż z tym najważniejszym?. Brazylia tak przecież zrobiła, a my mamy być gorsi?

Powszechnie wiadomo, że problemy logistyczne i organizacyjne dla wielkich inwestycji komunikacyjnych w trakcie budow, rosną w postępie geometrycznym, z każdym kolejnym milionem pasażerów.

Tymczasem zaproponowano nam coś w rodzaju realizacji wizji bohatera piosenki „Tu na razie jest ściernisko, ale będzie San Francisco, a tam gdzie to kretowisko, będzie stał mój bank”. O aktualnych szacunkach kosztów tej inwestycji w szczerym polu, nawet nie warto dyskutować, bo o połowę mniejsze nowe lotnisko budowane w Pekinie, które ma wspomagać istniejący, prawie 100 milionowy główny port lotniczy, ma kosztować kilkanaście mld dolarów, czyli dwa razy więcej niż CPK w miliardach złotych.

Print Friendly, PDF & Email
 

One Response

  1. Magog 25.08.2017