I nie wszystko stracone. Ustawodawca może jeszcze się cofnąć, o co gorąco apelujemy.
Czy zostaniemy wysłuchani przez polityków, chwilowo decydujących o naszym ustawodawstwie, trudno powiedzieć. Ale próbować trzeba, choćby po to, by kiedyś powiedzieć, że próbowaliśmy.
Na szczęście jednak to nie polityce rozpoczęli istotne rozmowy na temat naszych wspólnych polsko-żydowskich relacji i nie oni je zakończą. One rozpoczęły się dawno temu, trwają i będą trwały.
A przypomniała o tym wydana właśnie książka Nieznane polsko-żydowskie dziedzictwo. To zapis rozmowy Anny Jarmusiewicz z prof. Antonym Polonskym. Jej lektura jest niezbędna dla każdego, kto nie zadawala się publicystycznymi połajankami i gromkimi pokrzykiwaniami polityków.
A co jeszcze ważniejsze, to okazja do dyskusji o różnych aspektach wspólnego dziedzictwa Żydów i Polaków oraz dekonstrukcji stereotypów i mitów historycznych. Ale również rozmówczyni profesora Polonsky’ego, Anna Jarmusiewicz jest osobą niezwykłą. Dziennikarka i socjolożka kultury, która od lat specjalizuje się w tematyce stosunków polsko-żydowskich. Zawdzięczamy jej takie książki jak wydaną w 1998 roku W Polsce, czyli w Europie, w której wśród rozmówców znaleźli się: ks. abp Józef Życiński, ks. prof. Józef Tischner, bp Jan Chrapek, prof. Stefan Świeżawski, prof. Anna Świderkówna, o. prof. Jan Andrzej Kłoczowski i inni.
Jednak głównym bohaterem książki Nieznane polsko-żydowskie dziedzictwo jest znakomity historyk, urodzony w 1940 roku w Johanesburgu Antony Polonsky, który jest profesorem na Brandeis University w Stanach Zjednoczonych; założył Instytut Studiów Polsko-Żydowskich na uniwersytecie w Oksfordzi,e gdzie powołał też do życia w 1986 roku niezwykłe pismo – rocznik „Polin”.
Jego książka, wydana po polsku w 2014 roku Dzieje Żydów w Polsce i Rosji, to niezbędnik, bez którego nie sposób zrozumieć skomplikowaną historię Żydów Środkowej. Warto też dodać, że jest to skrót trzytomowego, ogromnego dzieła wydanego w języku angielskim. Bez licznych publikacji, a przede wszystkich bez rozlicznych zaangażowań organizacyjnych trudno sobie wyobrazić polsko-żydowską debatę w ostatnich 30 latach.
Wraz z kilkudziesięcioosobową grupą przysłuchiwałem się przez dwie godziny spotkaniu w 31 stycznia w muzeum Polin, które poprowadził profesor Andrzej Paczkowski, podobnie jak Polonsky historyk i autor wielu ważnych monografii. A nade wszystko kolega ze studiów doktoranckich na UW latach 60.
Po wyjściu z muzeum miałem wrażenie, że rozmowa dopiero powinna się zacząć, a książka Nieznane polsko-żydowskie dziedzictwo powinna trafić możliwie szybko na biurka polskich parlamentarzystów. By nie spieszyli się aż tak bardzo z pisaniem i ogłaszaniem szkodliwych ustaw.
Stanisław Obirek
ma pan niewątpliwie dobre intencje, jednak takie sformułowanie o potrzebie dialogu także niesie możliwości nadużyć interpretacyjnych: w społeczeństwach mają miejsce różne przejawy nietolerancji społecznej rozpoczynające się od identyfikacji wspólnoty i następnie poprzez określanie jej odrębności jako pozostającej w sprzeczności wobec innych wspólnot społecznych. Odnoszenie się do przypadków nietolerancji etnicznej powinno być więc zawsze poszczególne i wobec istoty kwestii.
Przypadki używania nazwy tzw. “polskich obozów zagłady” wydają mi się o tyle kuriozalne, że jak zawsze sądziłem wynikały wyłącznie ze specyfiki języka w jakim są, istotnie niefortunnie formułowane. O ile pamiętam spotykają się także z oficjalnymi przeprosinami. A więc czy istnieje po polskiej stronie jakaś szczególna wrażliwość ? Odpowiedzi dotyczące okrucieństw wojen światowych nie będą adekwatne a wprowadzane prawo jest istotnie niefortunne.
Należy więc zwrócić uwagę na to jak mówimy między sobą o nas samych, tj. o Polakach naturalnie różniących się, także pochodzeniem, religią etc. Należy więc przede wszystkim gasić takie neony:
Przeczytałem kilka razy Pański komentarz i doprawdy nie potrafię pojąć o co Panu chodzi gdy Pan pisze “takie sformułowanie o potrzebie dialogu także niesie możliwości nadużyć interpretacyjnych”. Mnie po prostu chodzi o to, że wiedza i edukacja to znacznie skuteczniejszy sposób na uzgadnianie prawdy historycznej niż paragrafy i sankcje karne, które w najlepszym wypadku zamrożą znakomicie rozwijające się badania historyczne, a w najgorszym będą pretekstem do polowania na czarownice. Tak więc czytajmy, dyskutujmy ale nie dekretujmy, co wolno, a czego nie wolno badać!
w historii Polski były to często relacje polsko-polskie, np. ustawa Sejmowa z 31.3.1938 o pozbawieniu obywatelstwa uchodźców polskich z nazistowskich Niemiec
Rozumiem i przyznaję Panu rację. Jest pewna trudność związana z pisaniem o relacjach polsko-żydowskich, zwłaszcza jeśli dotyczą polskich Żydów, a więc w istocie Polaków. Stąd bezwiedne traktowanie ich jako “mniej Polaków”. Jednak nie bardzo wiem jak z tej pułapki językowej wybrnąć i chyba nie ja jeden. Gdyby Pan miał jakiś pomysł chętnie wykorzystam w przyszłym pisaniu/mówieniu.
ma Pan rację, może po prostu o historii polskich Żydów w państwie polskim, relacje polsko-izraelskie to przecież inna kwestia, bez zasadne wydaje mi się także używanie określenia o odpowiedzialności Niemców za holokaust, podczas gdy rzecz dotyczy nazizmu.
Naturalnie trzeba prowadzić badania naukowe, rozmowy i dialog społeczny w Polsce, a także dialog w skali międzynarodowej w tym wypadku zarówno z Izraelem, diasporą żydowską na świecie reprezentowaną przez organizacje społeczne, z Niemcami, z Ukrainą, etc. Problem tej ustawy polega na świadomym zabiegu ustawodawcy aby zamknąć usta historykom, publicystom, popularyzatorom wiedzy historycznej, nauczycielom w szkołach, itd. “Sprytnym” zabiegiem ustawodawca penalizuje wszelkie zachowania przypisywania winy narodowi polskiemu i jego obywatelom “wbrew faktom”, a fakty będą ustalały prkuratury i sądy. I o to właśnie prowadzona jest kampania w Izraelu, USA i UE przeciw zapisom tej ustawy. A tymczasem według różnych źródeł historycznych szacuje się, że spośród 200 tysięcy – 250 tysięcy Żydów -obywateli polskich, którzy nie trafili do gett i nie zostali zgładzeni przez Niemców wojnę przeżyło ok. 50-60 tysięcy ludzi. To co stało się z resztą? Wyparowała? Jeśli prawdą jest, że z rąk Polaków lub pomocnictwa Polaków dla okupantów życie straciło od 150 tysięcy do 200 tysięcy Żydów to jest to skala tragedii prównywalna z ofiarami powstania warszawskiego. A przecież zachowania Niemców i walczących po ich stronie sprzymierzeńców w powstaniu warszawskim nazywamy jednoznacznie zbrodniami, ludobójstwem, etc. zwłaszcza w odniesieniu do mordów na ludności cywilnej. Tymczasem publicyści nawet światli oraz niektórzy politycy mówią o pojedynczych przypadkach szmalcownictwa. Już sama liczba wyroków śmierci wydanych i wykonanych przez podziemne państwo polskie na szmalcownikach wskazuje, że nie były to bynajmniej pojedyncze przypadki. Inny argument, że 6700 drzewek w Yad Vashem przyznanych obywatelom polskim wskazuje, że porównanie tych dwóch liczb – sprawiedliwych (ratujących) i oprawców (mordujących /wydających) jest dla Polaków bardzo niekorzystna. Politycy tą ustawą próbują to ukryć, nie dopuścić do wiadomości zbiorowej, zatuszować i zakrzyczeć głosem prokuratorów i sądów. Wtóruje im cała rzesza Polaków antysemitów i szowinistów. Tymczasem ta właśnie ustawa spowodowała i spowoduje efekt odwrotny od zamierzonego. Faktyczne i domniemane winy Polaków będą w mediach Izraela, USA, państw europejskich wyolbrzymiane, wykrzywiane i nagłaśniane w atmsferze nie sprzyjającej spokojnej rozmowie i edukacji historycznej. Niemcy przepracowali swoją fatalną historię okresu III Rzeszy a my skutecznie odkładaliśmy ten proces “na świety nigdy”. I teraz tego “świetego nigdego” fundują nam pisowscy hipokryci, którzy próbują udowodnić, że Polacy byli wyłącznie ofiarami ale byli dzielni, heroiczni i sprawiedliwi. Taki zafałszowany, nieprawdziwy obraz historii najbardziej zemści się na nas samych. Albo przpracujemy sumiennie prawdę historyczną albo przepracuja ją za nas nasi sojusznicy, sąsiedzi a także, niestety nasi wrogowie.
*
Na koniec ważna uwaga. Za zbrodnie wojenne Niemiec i ich sojuszników odpowiadają państwa, które te zbrodnie organizowały ale także narody, które popierały władze tych państw. W tym sensie Niemcy odpowiadają za nazizm bo ktoś demokratycznie wybrał do władzy nazistów a potem ich popierał. I nie były to krasnoludki a naród niemiecki, nawet jeśli w jakiejś części ten naród popierał ich ze strachu. Wielu żołnierzy Wermachtu mordujących Polaków, Żydów, Romów, Rosjan to byli cywilizowani, “kulturalni” Niemcy, ojcowie rodzin, przykładni obywatele, nie mający z ideologią nazizmu nic wspólnego, nie należący do żadnych organizacji nazistowskich.
Polska była ofiarą II wojny światowej i najeźdzców. Polskie państwo podziemne nie ponosi żadnej odpowiedzialnsci za zbrodnie wojenne na Źydach, bo samo karało śmiercią szmalcowników, zdrajców, oprawców, itp. Co zaś do odpowiedzialności narodu polskiego sprawa nie jest jednoznaczna. Jeśli prawdą jest skala zagłady Żydów ze strony Polaków w liczbie dziesiątek lub setek tysiecy ofiar to nie można mówić o pojedynczych, odosobnionych przypadkach i mowa o odpowiedzialności narodu jest jak najbardziej uzasadniona. Co oznacza odpowiedzialność narodu w takim przypadku? Konieczność ujawnienia i rozpowszechnienia prawdy historycznej, szerokiej działalności badawczej, naukowej, publicystycznej i edukacyjnej tak, aby umieć rozliczyć się z własną historią. NAjważniejszą nauką dla współczesnych pokoleń Polaków jest zrozumienie do czego prowadzi nacjonalizm, ksenofobia, szowinizm, rasizm, w tym antysemityzm. I jak łatwo i blisko jest od głupich żartów, fałszywych stereotypów do zbrodni. Tylko tak możemy odnieść jakąś korzyść z hucpy, która urządzili nam pisowscy hipokryci.
Oczywiście ma Pan, Panie Sławku, rację. Pytanie polega na tym, jak “przekuć” złą ustawę na dobry skutek edukacyjny. Spróbuję się zabawić w adwokata diabła i bronić tej nowej ustawy, która przypomnę, zakłada ona m.in. kary grzywny lub więzienia za publiczne i wbrew faktom przypisywanie polskiemu narodowi lub państwu polskiemu odpowiedzialności lub współodpowiedzialności za zbrodnie popełnione przez III Rzeszę Niemiecką. Najważniejsze jest wtrącenie “wbrew faktom”, tzn. zawsze można będzie wybronić fakty! Więc przypomniane przez Pana fakty, można popularyzować, nagłaśniać itd.