2018-05-27.
Mocne, a nawet wstrząsające. Choć jak wiadomo papier jest cierpliwy i wiele zniesie, to jednak ta cierpliwość dotknęła granic możliwości. Przynajmniej moich. Wprawdzie przeczytałem do końca obszerną rozmowę z dr Ewą Kurek w tygodniku „Do Rzeczy” (nr 19/2018) jednak nie mogę się otrząsnąć z przygnębiającego wrażenia, że czytanie źródeł historycznych i sposób i wykorzystania może być aż tak przewrotny.
Pomijam oczywiście przy tym jawne kłamstwa, których w rzeczonym wywiadzie też sporo się znalazło poczynając od koronnego argumentu, że parlament izraelski w 1950 roku ogłosił ustawę „zwalniającą wszystkich policjantów żydowskich, którzy dokonali zbrodni na jednej grupie Żydów, aby uratować inną”. Było akurat odwrotnie, o czym można przeczytać nawet w Wikipedii. Wprawdzie tylko po niemiecku i hebrajsku, ale przecież pani doktor zna języki i wie, że inni też je znają i mogą jej kłamstwa na własne oczy zobaczyć:
Gesetz zur Bestrafung von Nazis und Nazihelfern – Wikipedia
Das Gesetz zur Bestrafung von Nazis und Nazihelfern (hebräisch חוק לעשיית דין בנאצים ובעוזריהם, Chok Le’Asiat Din BaNatzim Uve’Osrehem) vom 1. August 1950 ist ein israelisches Strafgesetz, das nationalsozialistische Gewaltverbrechen unter Strafe stellt.
Jednak to drobiazg wobec całej serii idiotyzmów (lista długa, którą otwiera osobliwe stwierdzenie, że prawo żydowskie zaleca „wspólnocie żydowskiej w sytuacji zagrożenia poświęcić część wspólnoty, zwłaszcza dzieci, starszych i słabszych”; swoją drogą ciekawe: gdzie to prawo zostało sformułowane?), którymi ten wywiad jest naszpikowany.
Jednak główna tezy brzmi, że „Żydzi mogli traktować getto jako szansę na uzyskanie autonomii wobec Polaków”. Muszę przyznać, że prowadzący rozmowę Maciej Pieczyński robi wszystko, co w jego mocy by skonfundować „badaczkę”, wyraźnie urażoną, że nie otrzymała przyobiecanej nagrody im Jana Karskiego.
Zresztą dla Ewy Kurek to nie jest problem, że Jan Karski „osobiście ją nagrodził 21 lat temu wstępem do jednej z jej książek”. Swoją drogą widać, że badacze zmieniają zdanie, bo nie wydaje mi się, by dzisiaj autor „Państwa podziemnego” podpisałby się pod jakimkolwiek zdaniem-insynuacją osobliwej badaczki.
Na każdą próbę rozumienia jej dziwacznych poglądów Maciej Pieczyński spotyka się z nieodmienną mantrą, zaklęciem: „Ewa Kurek tego nie wymyśliła! O tym wszystkim pisali Żydzi!”
Oj wydaje mi się, że jednak wymyśliła, a Żydom już nieraz przypisywano różne rzeczy, więc w pewnym sensie zniosą również to, co im przypisuje polska „badaczka”.
No ale jednak wstyd pozostaje, którym chyba i jej rodzima uczelnia KUL nie bardzo sobie potrafi poradzić
Stanisław Obirek
Jakiś czas temu, przy okazji blamażu z pisowska ustawą o IPN, zadałem sobie trud posłuchania pani Kurek na różnych nagraniach umieszczonych na YouTube, na których spotyka się z “prawicową” widownią. Cudzysłów oznacza zwolenników PiS, którzy z prawicą niewiele mają wspólnego – to raczej populistyczni nacjonaliści, szowinistycznie nastawienie do świata i wszystkiego co nie jest “ich”. Na tych spotkaniach pani Kurek “obnaża” i “demistyfikuje” holocaust. Według niej winni są sami Żydzi, którzy dobrowolnie utworzyli getta, realizując dzięki Niemcom postulat autonomii od wrogich Polaków a potem bogacze żydowscy najpierw okradali a potem posyłali biedotę żydowską do gazu. Polacy, według tej pani, są mniej winni zagładzie niż sami Zydzi, którzy celowo znęcali sie nad słabszymi rodakami. Pani Kurek jawi sie w tych własnych opowiadaniach jako jedna z niewielu “sprawiedliwych”, która jeździ po świecie w tym po Izraelu i USA i poucza dyrektorów muzeów, instytutów historycznych jak było naprawde. Powołuje sie przy tym na autorytet jej nauczyciela, którym był Profesor Władysław Bartoszewski, przepraszając jednocześnie słuchaczy, że na starość popełnił taki błąd popierając PO.
Pani Kurek przedstawia sie jako ta wyklęta w środowiskach naukowych, rzekomo dotkniętych konformizmem i PR holocaustowym, a przecież to ona głosi bardziej obiektywną i zrównoważoną prawdę historyczną. Ona sama tego nie powie wprost, bo by się zbłaźniła, ale jej słuchacze wyciągają wnioski, że Polacy zachowywałi sie wobec samych Zydów bohatersko a Żydzi wobec Polaków nikczemnie.
Pan Profesor wyłapał w tym artykule część mistyfikacji pani Kurek, ale warto byłoby na SO poprosić kogoś o całościowe sprostowanie przeinaczeń i wykrzywień pani Kurek, bo trzeba przyznać, że nawet rozumni ludzie z którymi się czasami spotykam są zainfekowani jej rzekomo prawdziwą historią zagłady Żydów. Być może zresztą takie teksty są dostępne a wtedy w grę wchodziłby tylko przedruk.
Mam nadzieję, że niebawem na SO taki obszerny tekst – rozprawa z przekłamaniami i pseudo-interpretacjami “badaczki”, ukaże się w SO. Swoją drogą chciałbym zwrócić uwagę na ważny spektakl o marcu 68′ Michała Zadary “Sprawiedliwość” w Teatrze Powszechnym. Jak widać życie dopisuje nowych bohaterów tamtych podłych czasów. Jak napisała recenzentka “Polityki” Aneta Kyzioł: “Cała – heroiczna – akcja Zadary i jego ekipy jest tyleż skierowana na odważną konfrontację z niechlubnym rozdziałem polskiej historii, co jest wyrazem troski o teraźniejszość”. I dodawała: “odnia bez kary – jak uczy w przywoływanym w spektaklu Zadary jak refren „Królu Edypie” Sofokles – zaburza poczucie sprawiedliwości we wspólnocie, powoduje, że ona gnije, a w gnilnych oparach dusimy się wszyscy. Spektakl Zadary jest niejako rewersem przedstawienia z Polonii – reżyser wraz z zespołem historyków i prawników oraz czwórką aktorów bada temat Marca ’68 pod kątem możliwości osądzenia sprawców. Podstawę prawną znajdują w… ustawie o Instytucie Pamięci Narodowej, nagonka marcowa spełnia kryteria zbrodni przeciwko ludzkości. Pół wieku po wydarzeniach większość sprawców nie żyje, na czele z Gomułką, który dodatkowo – brzmi znajomo? – „nie pełnił żadnej konstytucyjnej funkcji w państwie”. Trudno też osądzić antysemitów codziennych, tworzących to, co wielu emigrujących wpisywało jako główny powód wyjazdu – „atmosferę”. Inaczej z dziennikarzami, autorami podżegających do nienawiści „antysyjonistycznych” artykułów; wciąż żyje trójka z nich”. Choć nie jestem pewien czy ma rację gdy pisze: “Autorzy dzisiejszych antysemickich internetowych wpisów i tweetów nie powinni czuć się bezkarnie”. Bo przecież nawet “dziennikarze” i “historycy” czują się bezkarnie.