2018-06-12.
…porozumieli się odnośnie tego, że sobie nie zrobią krzywdy i będą się dalej porozumiewać. Bandyta Kim zawrze dowolne porozumienie, które złamie gdy uzna, że mu się to kalkuluje, a szaleniec Trump zrobi to samo pod wpływem chwilowej zachcianki. Lecz, póki co, jest powód aby być zadowolonym, choć euforia tu i ówdzie jest, jak zwykle, przesadna.
Na mocne konkrety jeszcze nadejdzie czas – jeśli nadejdzie. Na razie konstatujemy, że satrapa niewielkiego, biednego i zacofanego kraju na peryferiach świata wymusił na światowym mocarstwie numer jeden kontakt jak równy z równym. Choć chwilowo to nawet Kim wydaje się tym równiejszym.
Żeby się nie powtarzać – Ernest Skalski: Ulżyło…– stwierdzę banalnie, że został zrobiony dalszy krok w pożądanym kierunku. Strony: KRLD vs. USA et consortes, plus reszta świata, nadal będą sobie wzajemnie grozić, ale mniejszym nakładem sił i z szansą, że jeśli nawet sytuacja znów się zaogni, to może łatwiej będzie ją nieco spacyfikować. W tej chwili najbardziej zapalna sytuacja to Bliski Wschód, gdzie Trump prowadzi rozgrywkę z Putinem, kosztem mieszkańców regionu i bezpieczeństwa świata. Coś się dlań musi dziać, czymś musi się on zabawiać.
Pożądany produkt uboczny to sytuacja Koreańczyków. Ci z południa będę się mniej bali, a ci z północy może – powtarzam; może – zaznają umiarkowanej poprawy w swojej ponurej egzystencji.
Dobre i to na początek.
Ernest Skalski
Smutne, że prezydent USA partnerów z G7, swoich strategicznych partnerów, traktuje jak dzieci i chłopców do bicia, a pozrozumiewa się z przywódcą małego i zacofanego kraju, który go straszył rakietami atomowymi. Takie pochopne odwracanie wektorów politycznych nie wróży światu nic dobrego. Obawiam sie, że takie porozumiewanie sie będzie dobre wyłącznie na początek, a ciąg dalszy bedzie podobny jak z dziadkiem i ojcem koreańskiego satrapy.
@Sławek: wygląda na to, że prezydencki eksperyment w wykonaniu Republikanów dobiegnie słusznego końca jak Demokraci w jesiennych wyborach zdobędą większość parlamentarną. Już się na to szykują i ostatnie prawybory w Californii potwierdzają wsparcie dla Demokratów. Dla mnie najbardziej porażającą decyzją jest zerwanie porozumienia z Iranem. Rozmowy z Kimem mogą iść na plus dla Trumpa. Zapewne Koreański gensek zaczyna zdawać sobie sprawę z tego, że dłużej tak się nie da rządzić. Dla obydwu ten uścisk dłoni najwyraźniej był niezmiernie potrzebny
Panie Andrzeju oby Pan miał rację z Demokratami. Koreański dyktator w nosie ma swój lud, ale nie wiemy jakie warunki postawili mu Chińczycy Bez Chin nie byłoby ani jego ani Korei Północnej. Być może światowe wyzwania stojące przed CHRL są tak absorbujące, że prezydent tego kraju postanowił schować (na razie) tego kieszonkowego Stalina.
@Andrzej Pokonos „demokraci w jesiennych wyborach zdobędą większość parlamentarną.”
Mógłbym prosić o źródła podbudowujące to miłe stwierdzenie? Znajomi Nowojorczycy o tym śnią, znajomi Rednecy też, ale ci mówią wprost, że to ułuda. Że lud prosty kocha Trumpa bardzo bardzo bo on jedyny od Boga zesłany Trump ma wolę naprawienia tego co czarnuch namieszał na przykład w ubezpieczeniach zdrowotnych i podatkach.
P.S. polecam porównanie Trumpa i Wilhelma II z
https://www.newyorker.com/culture/culture-desk/what-happens-when-a-bad-tempered-distractible-doofus-runs-an-empire
@WSC: wystarczy śledzić odbywające się prawybory w kolejnych stanach. O Kalifornii już wspomniałem. Tam Demokraci pomimo rozdrobnienia na wielu startujących zdobyli przewagę. To już kilka głosów dla Demokratów. Potrzebują tylko 24 miejsca aby zdobyć przewagę w Kongresie. (I rozpocząć impeachment zasiadającego obecnie prezydenta).
zgadzam się, że rozmowy są krokiem w dobrym kierunku, chociaż to rozmowy z dyktatorem – czasami tak trzeba i Trump realizuje politykę zagraniczną zgodną z interesami ameryki w regionie – nie sądzę, żeby zagrożenie bronią nuklearną ze strony Korei Płn. było realne dla Stanów (jest jeszcze coś takiego jak NORAD i ma się zdaje się całkiem dobrze) natomiast zagrożenie wojną Seulu było realne i oznaczałoby także konieczność zaangażowania USA w wojnie konwencjonalnej i co najmniej destabilizację regionu. Komentarz dotyczący Bliskiego Wschodu jest trudny – amerykańska polityka w tym regionie nie miała dotąd wielu sukcesów.
Ani bandyta ani szaleniec.. pragmatycy biznesowi.
„Gry wojenne są bardzo drogie, a my płacimy za większość z nich”
https://pracownia4.wordpress.com/2018/06/16/trump-i-kim-podpisuja-w-singapurze-deklaracje-pokoju-bo-alternatywa-jest-zbyt-kosztowna/#more-10367
Ciekaw jestem kto jeszcze z doświadczonych komentatorów wydarzeń politycznych pamięta swoje oklaski kiedy Clinton w 1994 roku dał się jak dziecko wodzić za nos tatusiowi obecnego Kima, przecierając drogę do zdobycia nuklearnej broni dla dyktatury? Ciekaw jestem, czy doświadczeni komentatorzy polityczni pamiętają swoje zachwyty dla uznania terrorysty i gangstera Arafata za prawowitego przedstawiciela wszystkich Palestyńczyków i anioła pokoju (pozostawało tylko przekonanie tych wstrętnych Żydów, żeby przestali histeryzować i uznali, że to wiarogodny partner). Jeśli pamięć tak daleko nie sięga, to może warto przypomnieć bezmiar zachwytów dla umizgów Obamy do Teheranu. Nie ma powodu do sympatii do Trumpa, żaden polityk na to nie zasługuje, warto jednak zauważyć, że nie ma tu ani cienia sentymentalnych bredni, że Trump ani przez sekundę nie traktuje Kima jak partnera, któremu można ufać, przeciwnie żąda dowodów i wszystko na co się zgodził, to na dalsze kontakty. Ocenić tę próbę będziemy mogli za kilka lat, chwilowo widzimy dość udany nacisk na Chiny, żeby porzuciły swojego pupila i twarde warunki dla Kima, który z pewnością będzie próbował oszukiwać, ale wiele wskazuje na to, że Trump doskonale o tym wie i niczego innego się nie spodziewa. To interesujące, niezależnie od tego, czy mamy awersję do Trumpa, czy tylko niechęć.
Postępowanie prezydenta Obamy wobec Iranu było rozsądne, Stany Zjednoczone postępowały zresztą wtedy rozsądnie także w innych kwestiach dotyczących sposobów kontroli irańskiego programu nuklearnego, które nie są szeroko widoczne, np. udzielając pomocy Rosji w kontroli ich zasobów odpadów nuklearnych lub pomagając zatrudniać dobrze wykształconych rosyjskich fizyków jądrowych w Rosji – żeby nie wyjeżdżali do pracy do Iranu. Rozmowy prezydenta Trumpa z dyktatorem Korei Płn. trzeba traktować wyłącznie jako początek ewentualnego procesu politycznego, nie jako już osiągnięcie: zmniejsza bezpośrednie zagrożenia regionalne – dobrze, a co będzie dalej – zobaczymy.
Czytał Pan również samą „umowę” (Iran nigdy jej nie podpisał), czy tylko opinie komentatorów politycznych? Co znaczy „rozsądne”, w jakich kategoriach? Przyzwolenia na dalszy rozwój programu nuklearnego, przyzwolenia na rozwój budowy rakiet balistycznych, przyzwolenia na dalsze finansowanie terroryzmu, przyzwolenia na dalsze prowadzenie wojen hybrydowych? Nie bardzo rozumiem, bo samo twierdzenie o 'rozsądności” nie daje podstaw do oceny uzasadnienia owej „rozsądności”. Obawiam się, że jest to „rosądność” uzasadniona sympatią do polityka, który ma sympatyczną twarz i gładko mówi, ale chyba nie tak powinniśmy dyskutować o sprawach, których konsekwencje będą ciążyły na kolejnych pokoleniach. Decyzje Neville’a Chamberlaina też uznawana za rozsądne i też wzbudzały ogromne poparcie , to on jednak okazał się szaleńcem.
https://www.bbc.com/news/world-middle-east-33521655
druga strona alternatywy ?
Porównanie appeasement’u Chamberlaina nie jest zasadne, jego polityka poparcie budziła także ze strachu przed sowietami, nie doczytałem tylko dlaczego niektórzy uważają, że obawiał się sojuszu nazistowskich Niemiec z II RP . Netanyahu nie zawsze musi mieć rację.
polityka..
https://www.nytimes.com/2018/05/07/us/politics/iran-deal-benjamin-rhodes-black-cube.html