
Z całym szacunkiem, szanowny Panie Dziedzic,
Dlaczego pisze Pan takie rzeczy, oddalone od rzeczywistości, mówiąc bardzo delikatnie?
A ponieważ sprawa emerytur jest jedną z najważniejszych dla społeczeństwa, to nie chcę tego tak zostawiać i polemizuję z Panem na pańskim tekście, wyróżniając swój kolorem. Pana tekst zostawiam czarny.
A ponieważ kolor, czy odmienny krój czcionki nie ma zastosowania w komentarzach do tekstów na SO, to robię z tego oddzielną pozycję.
Możliwość udzielania świadczeń emerytalnych w odległej perspektywie, np. za 30 lat, nie zależy od gromadzonych zasobów finansowych, ale od fizycznych MOŻLIWOŚCI gospodarki w tej odległej przyszłości. Zależeć będzie od dostępności REALNYCH ZASOBÓW, – tak, proszę pana, było od Bismarcka do niedawna. Każde kolejne pokolenie było większe i mogło pracować na emerytury poprzedniego, mniejszego. Teraz kolejne pokolenia są coraz mniejsze i coraz mniej tych fizycznych możliwości – realnych zasobów. Nie zdaje pan sobie z tego sprawy? – a nie od wirtualnego „finansowania” za pomocą pieniądza fiat (który jest tylko zobowiązaniem, a nie materialnym dobrem). Dlatego jedynym systemem emerytalnym, który naprawdę działa jest system repartycyjny, a każdy system kapitałowy jest w istocie oszustwem. Po prostu nie da się Po prostu nie da się przenieść „w odległą przyszłość” bogactwa za pomocą pieniądza, na masową skalę.
Nie zorientował pan się jeszcze, że współczesny pieniądz to głównie zobowiązanie, a nie szlachetny kruszec i papier czerpany? Jeśli system finansowy jest stabilny, wahania gospodarki nie doprowadzają do jego upadku, nie ma hiperinflacji, operowanie oszczędnościami emerytalnymi jest ostrożne, wreszcie; jeśli nie ma rewolucji, wielkich wojen, to ten system kapitałowy nie jest oszustwem. Oczywiście, muszą być spełnione powyższe warunki, lecz cudownego systemu nie ma. Zresztą, są kraje, w których kapitał zachowuje wartość przez dekady.
Jeśli wielu ludzi będzie funkcjonować w proponowanym układzie, to „…da się przenieść »w odległą przyszłość« bogactwa za pomocą pieniądza, na masową skalę”.
Oszczędzanie (nie zrealizowana konsumpcja dzisiaj) ma negatywny wpływ na inwestycje (bo te obecnie realizowane są z kredytu, a spadek popytu ZNIECHĘCA do nowych inwestycji), tylko inwestowanie w infrastrukturę, naukę, (kształcenie przyszłych pokoleń), zdrowie, czyli generalnie budowanie państwa dobrobytu DZISIAJ może zapewnić możliwości godnego życia PRZYSZŁYM emerytom.
Mało kto chowa oszczędności w sienniku, czy w bieliźniarce. Właśnie oszczędzanie jest jednym z podstawowych źródeł inwestycji! Musi być jakiś stosunek między wydatkami na inwestycje i na konsumpcję. Konsumpcja tylko w jakiejś części zasila inwestycje. W Polsce teraz głównie konsumpcja napędza gospodarkę, przy bardzo małych oszczędnościach. A bez nich banki mają niewielkie możliwości kredytowania inwestycji. Bo skąd mają mieć na to pieniądze?
Oszukańcze systemy kapitałowe i nawoływanie do „oszczędzania na starość” z pewnością nie przyczynią się do dobrobytu emerytów za 30 lat. Wprost przeciwnie, debilna polityka austerity ograniczania wydatków budżetowych ogranicza rozwój państwa dzisiaj, co zmniejszy realne możliwości państwa w przyszłości. Systemy kapitałowe służą w istocie jedynie neoliberalnej polityce gospodarczej DZISIAJ — ograniczaniu świadczeń i innych wydatków budżetowych, uzasadnianiu pozbawiania plebsu nabytych praw (np. emerytalnych) — generalnie budowaniu rozwarstwienia, ukrywania niesprawiedliwości i do ratowania malejącej rentowności kapitału.
W praworządnym państwie oszukańcze systemy kapitałowe stanowią karalny margines.
To, że pan coś weźmie w cudzysłów nie zastąpi argumentu i tego czegoś nie unieważnia. Podobnie jak seria grzmiących frazesów: pozbawianie plebsu praw nabytych, czy budowanie rozwarstwienia – które oczywiście musi być generalne – i coś neoliberalnego, bo to choć tu nie ma nic do rzeczy, zwalnia od wszelkiej argumentacji.
Co tu więc ma dorzeczy, debilna czy nie, polityka austerity? Przecież to polityka państwa, a tu chodzi o politykę jednostek. Skąpy lub zbyt rozrzutny budżet państwa? Ma być wyważony. Rozrzutny – Grecja, a Polska niebawem – zagraża budżetowi, sile pieniądza, wartości tego, co się oszczędza na emerytury. A jeśli cokolwiek służy rentowności kapitału, to proszę nas tym nie straszyć, bo to chroni i zwiększa wartość oszczędności, w tym emerytalnych.

Ernest Kajetan Skalski
Ur. 18 stycznia 1935 w Warszawie) – dziennikarz i publicysta,
z wykształcenia historyk.
Patrz też: Ernest Skalski: Dekalog Śpiewaka
Szanowny Panie Skalski,
Czuję się zaszczycony, że zechciał Pan zadać sobie trud odpowiedzi na mój komentarz. Czytam z zainteresowaniem Pana teksty i miałem dość czasu aby poznać Pana przekonania, więc spodziewałem się właśnie takiej odpowiedzi, jaką otrzymałem, iż: „pisze Pan takie rzeczy, oddalone od rzeczywistości, mówiąc bardzo delikatnie”.
Zabawne, że to Pan sam napisał: „Największym wrogiem prawdy nie jest kłamstwo, ale głębokie przekonanie. „, ponieważ najwyraźniej to pańskie głębokie przekonanie o poprawnym postrzeganiu reguł rządzących współczesną gospodarką, nie pozwala Panu dostrzegać jak naprawdę ona działa.
Moim zdaniem, w Pana artykule, w wielu miejscach odnajduję rzeczy „oddalone od rzeczywistości”, ale polemizowanie z nimi wymagałoby tekstu dłuższego niż pański i zapewne nudnego dla czytelników. Dlatego poruszyłem jedynie szczątkowo kwestię pieniądza, ponieważ na błędnym (ale jakże rozpowszechnionym) nierozumieniu natury pieniądza jest zbudowany, jak domek z kart, świat iluzji w którym ludzie tkwią, zamknięci w klatce swoich „przekonań”.
Napisał Pan: „Jeśli system finansowy jest stabilny, wahania gospodarki nie doprowadzają do jego upadku, nie ma hiperinflacji, operowanie oszczędnościami emerytalnymi jest ostrożne, wreszcie; jeśli nie ma rewolucji, wielkich wojen, to ten system kapitałowy nie jest oszustwem.”
Zakładając wszystko, co tylko Pan wymienił, dokładając wszelkie inne pozytywne założenia, i tak będzie on oszustwem. Nie dlatego, że coś może się udać lub nie, ale dlatego, że w żadnych warunkach NIE JEST możliwy powszechny emerytalny system kapitałowy. Nie napisałem tego dostatecznie wyraźnie – on jest po prostu technicznie niemożliwy na skalę kraju. Oszczędzanie jako proces powstrzymania się od konsumpcji i przeniesienia jej w przyszłość jest możliwy WYŁĄCZNIE na poziomie indywidualnym. Pan indywidualnie może zaoszczędzić tylko dlatego, że zawsze znajdzie się ktoś inny, kto akurat nie chce oszczędzać, ale wydawać.
Wszyscy razem (np. cała populacja podczas swojej aktywności zawodowej) nie mamy możliwości WSPÓLNIE „oszczędzić na starość”. Jeżeli dla Pana nie jest to oczywiste, to odsyłam do książek (hasło paradoks zapobiegliwości). Bez przerobienia tego tematu nie opuści Pan swojej klatki nigdy.
Aby rozwiać wszelkie wątpliwości, iż stoję po tej samej, co Pan stronie, to życzę Panu i sobie niskiej inflacji, stabilnego pieniądza, rozsądnego, odpowiedniego dla gospodarki budżetu i odpowiedzialnego rozwoju dla dobra całego kraju. I jeszcze wiary w skuteczny system repartycyjny ma starość, może być nawet prowadzony pod pozorem i pretekstem fikcyjnej „kapitałowości”. Bez wątpienia będzie on jednak, co do zasady, repartycyjny w swej naturze!
W żadnym razie nie jestem wrogiem oszczędności, szczególnie, że skłonność do oszczędzania jest wbudowana w naturę ludzką, ale nie mogę się zgodzić ze stwierdzeniem: „Właśnie oszczędzanie jest jednym z podstawowych źródeł inwestycji!”
Nie jest. Prawdziwym źródłem inwestycji jest przekonanie inwestora o rentowności planowanych inwestycji. A ewentualnym źródłem finansowania, nawet gdy mu go nie brakuje, jest kredyt! Nikt nie robi tego inaczej, bo tak działa współczesna gospodarka. Nie żyjemy w XIX wieku, w którym najwyraźniej utknęły prezentowane w tekście wyobrażenia o rynku finansowym i metodach finansowania. Żadne zwiększenie poziomu oszczędności nie wpłynie na zwiększenie inwestycji, tym bardziej, że współczesna gospodarka nie boryka się z brakiem dostępnych aktywów do zainwestowania, ale z ich NADMIAREM, powszechnym problemem jest brak możliwości sensownego (czyli wystarczająco rentownego) zainwestowania ich w kapitał produkcyjny. Stąd biorą się wzrosty na giełdach (wykup własnych akcji bardziej się obecnie korporacjom opłaca niż realne inwestowanie w możliwości produkcyjne).
Dalej konsekwentnie wyciągane są błędne wnioski (dlaczego banki udzielają kredyt) na podstawie błędnych założeń (w jaki sposób bank udziela kredytu i co je ogranicza):
„[…] przy bardzo małych oszczędnościach. A bez nich banki mają niewielkie możliwości kredytowania inwestycji. Bo skąd mają mieć na to pieniądze?”
Banki komercyjne NIE pożyczają depozytów (oszczędności) swoich klientów ani swoich rezerw. To jest niemożliwe ani prawnie, ani technicznie. Proszę wybaczyć, ale ma Pan całkowicie błędne wyobrażenie o funkcjonowaniu współczesnej bankowości. Bank udzielając kredytu zawsze kreuje NOWE środki finansowe i nie jest w tym procesie ograniczony posiadanymi rezerwami (nie potrzebuje aby klienci wcześniej powierzyli mu swoje oszczędności „do pożyczenia dalej”). Oczywiście istnieje wiele warunków ograniczających wielkość udzielanych kredytów (np. wymogi kapitałowe czy dotyczące płynności), ale to nie ilość oszczędności ma decydujący wpływ na akcję kredytową banków, ale możliwość pozyskania nowego klienta na kredyt, który będzie dla banku bezpieczny i rentowny. Bank zawsze może udzielić nowego kredytu jeżeli tylko będzie to dla niego zyskowne, a finansowanie i tak ZAWSZE pozyska później. Każdy udzielony kredyt zresztą i tak wraca na jakieś konto w jakimś banku (a przynajmniej tak wraca 85-90% wszystkich środków). Nowe kredyty więc finansują się same, a nie pochodzą „z oszczędności” (z depozytów)!
Proszę otworzyć oczy i się rozejrzeć. Akcja QE miała zwiększyć ilość pieniądza w obiegu, banki miały „pożyczyć go dalej”, ale tak się nie stało. Nic dziwnego, bo zwyczajnie nie mogło się tak stać. Napompowanie banków aktywami (rezerwami) nie skłoniło banków do udzielania kredytów, ani w Japonii, ani w US, ani w Europie, ponieważ to nie „brak oszczędności” ogranicza akcję kredytową banków, ale brak dobrych klientów chętnych na kredyt.
Nawoływanie do zwiększenia oszczędności może co najwyżej wpływać na zmniejszenie popytu wewnętrznego, gdyby ktoś tak chciał walczyć z inflacją poprzez schładzanie gospodarki. Jak Pan myśli, czy właśnie to jest prawdziwym celem? Dla całości obrazu proszę sprawdzić jak obecnie rozkręca się akcja kredytowa banków (kreacja nowego pieniądza) i jak to finansuje konsumpcję i wpływa na inflację.
Szanowny Panie Skalski, pieniądz jest jedynym dobrem na Ziemi, którego mamy nieograniczoną ilość. Z drugiej strony napisał Pan: ” Każde kolejne pokolenie było większe i mogło pracować na emerytury poprzedniego, mniejszego. Teraz kolejne pokolenia są coraz mniejsze i coraz mniej tych fizycznych możliwości – realnych zasobów.”.
To bez wątpienia prawda. I właśnie dlatego liczy się rozwój REALNEJ gospodarki tu i teraz, dzisiaj. Po to, by postęp techniczny, automatyzacja i wzrost produktywności umożliwił w przyszłości utrzymanie emerytów przez malejącą grupę pracujących.
Dziwię się jedynie, że zwracając mi uwagę na prawdziwe ograniczenia, a więc niewątpliwie rozumiejąc czynniki które naprawdę decydując o przyszłych emeryturach, zarazem pokłada Pan irracjonalną wiarę w konieczność zbiorowego „odkładania” dzisiaj na starość cyfrowych zapisów w systemie komputerowym, jakby te cyferki mogły się przełożyć na prawdziwe dobra i usługi za 30 lat!
Jedyne co tłumaczy ten tok magicznego myślenia to głęboka i jakże prawdziwa sentencja: „Największym wrogiem prawdy nie jest kłamstwo, ale głębokie przekonanie. ”
p.s.
„A jeśli cokolwiek służy rentowności kapitału, to proszę nas tym nie straszyć, bo to chroni i zwiększa wartość oszczędności, w tym emerytalnych.”
Czyżby? Obecnie średnia rentowność kapitału produkcyjnego spada od dekad. Rentowności łatwiej osiąga się dzisiaj w spekulacjach finansowych, rośnie więc kapitał fikcyjny. Im więcej aktywów tym więcej spekulacji i tym niższe są efektywne stopy procentowe. Fundusze emerytalne raczej tracą na spadku oprocentowania, ponieważ trzymają głównie bezpieczne i nisko (jeśli nie ujemnie …) oprocentowane aktywa.
Proszę uważać, o czym Pan marzy i do czego dąży, bo może się okazać, że to właśnie Pana kosztem rentierzy i spekulanci będą się bogacić i na koniec okaże się, że przypływ nie podnosi jednak wszystkich łodzi… :))
Szanowny Panie Dziedzic, raz jeszcze.
W mojej polemice z panem, poczynając od słów „W praworządnym państwie…” wyparował jakoś kolor niebieski, którym odróżniałem swój tekst od pańskiego. Panu to nie przeszkadza, bo przecież pan wie co był napisał, a poza nami nikt tego nie czyta. To zbyt skomplikowane, żeby się chciało wgłębiać.
Nie przekonał mnie pan, ale już nie będę się skupiał nad tym tematem. Niech będzie, że rzucam ręcznik na ring.Co miałem do napisania myśleniu lewicy reprezentowanej przez p. Śpiewaka i innych, tom napisał.
Kłaniam się,
E.S.
no to się nam Pan Redaktor zacukał. I na dokładkę nie było niebieskiego kolorku. Przez co cała replika jest do doopy kolorystycznie…..LOL. „Kocham Pana – Panie Sułku”
P.S. Są tacy daltoniści co czytają.Ba……są tacy co rozumieją co czytają.