31.01.2020
22 listopada 2019 roku odbyła się w Krakowie, zorganizowana przez europosła, prof. Ryszarda Legutkę, konferencja pt. Od tolerancji do despotyzmu. Działo się to w okazałej Auli Zgromadzenia Księży Misjonarzy, budynku niepozornego, którego korytarzy upiększonych obrazami byłych hierarchów, a także ogromnych, zielonych terenów wewnątrz posiadłości, nie widać z poziomu ulicy.
Nie jest to pierwsze tego typu wydarzenie; wcześniej prof. Legutko organizował Europejskie Kongresy w obronie Chrześcijan. Podczas ostatniej debaty dyskutowane miały być problemy współczesnego podejścia do religii czy też wolności (w tym religijnej) i tym podobne.
Lista anonsowanych gości wskazywała jednak, że dyskusja będzie tendencyjna. Każdy z prelegentów miał własne zdanie, lecz debata pokazała jednomyślność na tyle znaczącą, że trudno było ustalić między nimi różnice. Wydawało się, jakby wypowiedzi pochodziły z jednego źródła…
Wśród osób zabierających głos byli: prof. Legutko (wystąpienie wprowadzające), który przeczytał specjalny list abp. Jędraszewskiego; premier Beata Szydło oraz Jakub Bałtroszewicz (Wolność religijna i ochrona uczuć religijnych w Polsce A.D. 2019). W panelu udział wzięli ks. prof. Piotr Mazurkiewicz (moderator) oraz redaktorzy: Grzegorz Górny, Jacek Karnowski i Jan Pospieszalski. Z niewiadomych przyczyn nie pojawił się Michał Rachoń, widoczny na plakatach informujących o konferencji. Osobiście tego żałuję; chciałem zobaczyć, czy w trakcie konferencji red. Rachoń będzie mówił to samo, z takim samym polotem, jak wtedy, gdy odgrywa rolę dziennikarza przed kamerami telewizji publicznej.
Przed rozpoczęciem zabrakło miejsc siedzących, co nie przeszkadzało stojącym. Publiczność jednoznacznie popierała prelegentów, wyrażając to przez częste i donośne oklaski. Brawa mają charakter spontaniczny, są rodzajem aprobaty dla przedstawianych treści; w tym wypadku miały też kontekst etyczny. Nikt z oklaskujących nie miał wątpliwości, że w zalewie swoiście rozumianej poprawności politycznej, Aula Zgromadzenia Księży Misjonarzy była wyspą, na której głoszenie prawdy stało się obowiązkiem moralnym. Prawie nikt; sam biłem brawo, ale nie z powodu prawdy, która ogarnęła aulę, lecz jako wyraz uznania dla sofistycznego kunsztu, prezentowanego na scenie.
W ostatnim rzędzie było jeszcze kilku „intruzów” ze znaczkami partii Razem, sympatycznie uśmiechający się starszy pan w koszulce z napisem Jestem gorszego sortu (który przechadzał się w czasie przerwy, oczekując reakcji), czy trochę młodszy pan żywo i głośno dyskutujący z prelegentami w części z pytaniami od publiczności.
Nie doświadczyłem krzepiącego działania prawdy, ale postanowiłem poważnie traktować to, co się mówi i wskazać kilka głównych problemów tych wypowiedzi. Wśród nich są między innymi: odwracanie znaczenia słów, retoryka walki, tworzenie figur prostych do obalenia oraz powszechne w przestrzeni publicznej – ogólniki i przeinaczenia. Można zarzucić, że z całej gamy wypowiedzi wybieram fragmenty wyrwane z kontekstu i przedstawiam je w złym świetle w celu ich wytknięcia czy ośmieszenia mówców. Jednak chcę tylko pokazać nieścisłości i potencjalne konsekwencje wypowiedzi oraz sprawdzić, kiedy mąci się ludziom w głowach. A że mówcy sami się ośmieszają, to nie moja wina…
I swoiste curiosum; tematyką konferencji była wolność i jej relacja do religii, ale – mimo że znacząca większość publiczności była już w wieku poprodukcyjnym – dawno nie słyszałem tylu odniesień do seksu, co w Auli Zgromadzenia Księży Misjonarzy.
Jeden z ciekawszych wywodów zaprezentował Grzegorz Górny. Dotyczyło to kontrowersji uznania poglądów związanych ze środowiskiem LGBT za ideologię. Na takie postawienie sprawy nie zgodził się jeden z „intruzów” aktywnie dyskutujący z prelegentami. Górny, uspokajając sytuację, twierdził, że „ideologia LGBT” opiera się na wierze. W przypadku chrześcijaństwa – mówił – mamy do czynienia z jednej strony z wiedzą na temat faktów, np. że Jezus był człowiekiem, że istniał w danym miejscu i czasie, a z drugiej z wiarą, że był Bogiem; dajemy wiarę świadkom jego cudów. Podobnie jest z LGBT; są zatem fakty biologiczne, jak na przykład płeć, geny, hormony, ale mamy też niesprawdzalne odczucia, gdy mężczyzna twierdzi, że czuje się kobietą. Jest to system oparty na wierze, bo opieramy się tylko na zdaniu innej osoby. Jeśli to miało być uzasadnieniem, że LGBT jest ideologią, to panu Górnemu udało się wyjaśnić, że… chrześcijaństwo to ideologia.
Inne wypowiedzi nie były już tak „spektakularne”, choć nie mniej ciekawe. Jacek Karnowski, w wystąpieniu pełnym frazesów i przeinaczeń, przekonywał, że kolejne ataki na telewizję publiczną wcale nie wiążą się z nadawanymi treściami, ale z tym, że stała się ona podmiotowa i nie da się tam robić już takich nagonek, jak kiedyś. Innym przykładem odwrócenia znaczeń były słowa pokrzepienia skierowane do pani premier, że ataki personalne na nią są w zasadzie oznaką uznania i docenienia jej pozycji… Przyda jej się wsparcie, bo twierdzi, że wraz z innymi konserwatywnymi posłami jest stygmatyzowana w parlamencie europejskim ze względu na poglądy. Kłóci się to z niedawną wypowiedzią Karola Karskiego, który mówił, że Szydło, jako była premier, jest tam rozpoznawana i cieszy się szczególnym autorytetem…
Wracając do Karnowskiego, ciągłe ataki wrogich sił na Kościół nie są, jak mogłoby się wydawać, oznaką jego siły. Przeciwnie, Kościół w Polsce – cytuję – „jest słaby”. „Teraz płoną kościoły – powie inny z mówców – potem przyjdzie kolej na księży”. Dlatego trzeba działać, nikt za nas tego nie zrobi, a działanie, to nie tylko sprawy wielkie, również małe, codzienne… Ważne jest przekonywanie nieprzekonanych, ważna jest agitacja. Bierność jest równoznaczna z cofaniem się, ponieważ w tym czasie „kapłani antyzmiany” pojadą do każdej wsi i będą wtłaczać ludziom poglądy nieprawomyślne. Karnowski nic sobie nie robi z faktu, że przed wyborami to politycy PiS-u, przy względnej bierności opozycji, odwiedzili wszystkie gminy w Polsce. W niektórych przypadkach sprawnie łączyli to z funkcją ministra czy posła.
Innym przykładem nicowania języka było stwierdzenie Jakuba Bałtroszewicza odnośnie do pedofilii w Kościele (w kontekście filmu braci Sekielskich Tylko nie mów nikomu). Przedstawiając raport dotyczący wolności religijnej, referent przywołał zarzuty, że księża nie ponosili odpowiedzialności za niedozwolone czyny w stosunku do małoletnich. Przecież – jak twierdzi Bałtroszewicz – nie jest to prawdą, ponieważ ponieśli odpowiedzialność – zostali przeniesieni do stanu świeckiego…
Beata Szydło pokazała, czym jest prawdziwa polityka. Jednym z sukcesów jej rządu była zmiana nazwy Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej na Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, żeby – jak mówiła – od razu było wiadomo, o co chodzi i jakie płyną stąd wartości. Pokazuje to dobrze charakter tej władzy, jej horyzont myślowy oraz podejście do dobra wspólnego. Mimo jasnych (i głośnych) deklaracji, że trzeba wspomóc najbiedniejszych, że koniec z państwem dla bogatych, premier ze względów ideologicznych i wizerunkowych w pierwszym rzędzie zmieniła nazwę ministerstwa. Pociągnęło za sobą spore koszty, szczególnie że nie zmienił się zakres kompetencji resortu.
Drugim nurtem wypowiedzi była wszechobecna walka, ataki na każdym kroku i z każdej strony; poszkodowani – bezpośrednio lub pośrednio – są nasi prelegenci… Pani premier mówiła, że w przeszłości zawsze walczyliśmy w czyimś imieniu, zawsze musieliśmy robić to za kogoś. Ale żeby na tym nie poprzestać, dopowiadała, że obecnie też nie jest łatwo; a trudny czas dopiero nadchodzi. Zatem walka trwa…
Jakub Bałtroszewicz stwierdził oględnie, że w Polsce prześladowania chrześcijan mają inny charakter niż na przykład w Indiach czy Bangladeszu, czego przykładem miało być wystąpienie Leszka Jażdżewskiego. Ryszard Legutko wspomniał wcześniej, że atak na chrześcijaństwo był stałym elementem życia komunistycznego, a obecne ataki przypominają właśnie te „za komuny”. Prezydent i premier mówią, że było to państwo totalitarne; prof. Legutko też przedstawia taką analogię, w której tle pobrzmiewają słowa o terrorze, choć każdy ze wspomnianych tu kombatantów PRL-u mógł odbywać praktyki religijne…
Uniesienie moralne i przekonanie o nieustannym zmaganiu z siłami zła jest dla Karnowskiego sprawą kluczową, trzeba więc walczyć; liczy się każde, nawet najmniejsze zwycięstwo. Dowiadujemy się jednak, że uzyskanie władzy politycznej to nie koniec drogi zmiany, to zaledwie 40%, reszta to media i kapitał. Tu sprawa wygląda źle, a wrogie siły wciąż dominują. Rysuje przygnębiający obraz, gdzie „totalność” uniemożliwia działanie, jednak – co ciekawe – dobra zmiana zachodzi, jest nadzieja. Takie balansowanie między nadzieją i beznadzieją ma popychać ludzi do działania.
Ważnym problemem jest też swobodne kreowanie obrazu przeciwnika, aby można go było łatwo pokonać, bez względu na to, czy odzwierciedla on rzeczywistość. Przykładem jest ‘strumień świadomości’ Bałtroszewicza, ilustrujący tezy przedstawianego raportu. I choć ich treść była drugorzędna, ważniejsze jest przedstawienie faktów, z których jasno wynika, po której stronie ideologicznej należy się opowiedzieć.
Charakterystyczne było też sprowadzanie poważnych i skomplikowanych tematów do jednego zdania, obrazu czy hasła. Dla Bartłoszewicza za rozwój problemu aborcji odpowiada między innymi kryzys męskości. – Gdzie jest facet?! – wykrzyknął, po czym dodał, że o ile wie, niepokalane poczęcie było jedno. Nie ma już dziś mężczyzny, który weźmie za to odpowiedzialność, teraz powie wprost – twój brzuch, twoja sprawa. I problem jest rozwiązany…
Kolejne kategorie to ogólniki i przeinaczenia, które przewijały się w czasie konferencji. Ogólniki w nadzwyczajny sposób stawały się szczegółowe i jednoznaczne. Szczytowym osiągnięciem tego rodzaju zabiegu był zasłyszany kiedyś wywód, w którym kluczową rolę grała „pewna grupa”. Więcej szczegółów mówca nie mógł podać, ponieważ mógłby być posądzony o antysemityzm… Ryszard Legutko podobnie mówił o listach poparcia tzw. procesu krakowskiej kurii, na którym podpisy złożyli ówcześni literaci, „łącznie z laureatami nagrody Nobla”.
Moderujący panel ks. prof. Mazurkiewicz chciał ubrać swoją wypowiedź w szerszy kontekst, nie podając nazwisk, lecz funkcję. Tak więc rektor „najstarszej polskiej uczelni” wprost powiedział, że ordynariusz nie ma prawa wstępu na teren uniwersytetu. Oburzenia nie zmniejszyło to, że – jak dodał po chwili – informacja pochodzi z drugiej ręki… Karnowski z kolei odwraca zabieg: jak się dowiadujemy, prof. Anna Pawełczyńska została wyrzucona z uczelni „przez Baumana”.
Mijały godziny, a mówców sowicie nagradzano oklaskami. Słuchanie tego wszystkiego nie było proste; skala absurdu była naprawdę wysoka. Warto mieć świadomość, że podobnymi sprawami żyje znaczna część narodu. Podobna narracja płynie każdego dnia z telewizji i gazet „niepokornych” dziennikarzy.
I nie chodzi tu o fakty, lecz o sposób prezentowania treści.
Niektórzy szukają prawdy w zadziorności przekazu, dla innych upiększanie rzeczywistości jest nie tyle wybujałą retoryką, ile sposobem odbudowywania polskiej godności. Jedni i drudzy zapominają, że chodzi przecież o konkretny interes polityczny, któremu sprzyja brak refleksji.
Emil Antipow
Nie lekceważąc takich “konferencji” warto zauważyć, że ci piewcy rewolucji “dobrej zmiany” i katolicyzmu w wersji przedsoborowej są apologetami problemów nieistniejących i rzeczywistości odchodzącej do historii. Rewolucje niosły ze sobą hasła nowatorskie i postępowe, a nie wsteczne i zaściankowe. Towarzystwo wzajemnej adoracji, to łabędzi śpiew epoki szybko mijającej. Odwracanie znaczeń słów, psychologia oblężonej twierdzy, walka na wszystkich frontach to zrozumiałe postawy epigonów, a ściślej biedaków nie zgadzających się z ewolucją współczesnej Polski i współczesnej Europy. Ludzie ci dzielą się zresztą na trzy grupy – rzeczywiście przekonani, głupcy lub jak kto woli idioci, oraz cyniczni łajdacy. Mimo tego jest ich mało a będzie ich coraz mniej – zarówno Polska jak i Europa poradzą sobie z takimi nurtami, które ani nie są silne, ani nie są rozwojowe.
*
Swoją drogą Autorowi należą się gratulacje, że wytrzymał nerwowo tego rodzaju nasiadówkę.
Trafnie powiedziane. Prawda, że zmiany zachodzą i trudno je zatrzymać. Rozumiem też, że można uważać, iż zmiany, które nadchodzą nie są najlepsze i lepiej pielęgnować to, co mamy, ale musi to mieć jakąś nieuwłaczającą formę. Chciałbym usłyszeć poważne konserwatywne argumenty, niestety teraz jest to ordynarne wtłaczanie frazesów do głowy, czy podkreślanie dziedzictwa JP2 w postaci pomników.
Na absurd reaguję śmiechem, dlatego można było wytrzymać. 😉
Poważne, konserwatywne argumenty wymagają rzetelnej wiedzy, uczciwości intelektualnej, oraz przyzwoitości. Można przypuszczać, że istnieją tacy ludzie, ale jakoś nie pchają się na świecznik, ani tym bardziej do polityki. To o czym Pan napisał było zgromadzeniem ludzi, którzy tacy nie są. Oprócz sloganów, banałów, pustych frazesów oraz pokrzykiwania, chamstwa, prymitywizmu i mowy nienawiści niewiele maja do zaproponowania. Oni chcą świat nawracać siłą, co brzmi jeszcze bardziej żałośnie niż pomysł rechrystianizacji Europy w stylu byznesmena Rydzyka. Plan tej części sceny politycznej, którego nie ma, ale który istnieje w intuicjach JK i może osobników pokroju Legutki, to przesuniecie Polski społecznie w kierunku Rosji lub Białorusi. Zastąpienie społeczeństwa otwartego, demokratycznego, społeczeństwem szowinistycznym dającym się wodzić za nos fałszywym prorokom w stylu JK czy jeszcze gorzej – np. niejakiego Zerro. To tylko teoretycznie byłoby możliwe, choć wymagałoby zupełnie innych wodzów, wykonawców, środków oraz – co najważniejsze – innego społeczeństwa. Tak więc po pierwsze – nie mamy armat. Obecnie możemy “podziwiać” równie żałosne konwentykle.
trudno się nie zgodzić
Jeden ze znajomych relacjonował onegdaj z przejęciem jakieś brednie wygadywane, jak zwykle, przez Legutkę, kwitując to komentarzem: “Legutko, w kręgach pisowskich uchodzi za intelektualistę, jednakże zważywszy poglądy przez niego głoszone, nie bardzo wiadomo na czym by to miało polegać”.
Gdy pytam o publikacje RL, które mogłyby polecić osoby uznające go za wielkiego myśliciela, dostaję zazwyczaj książki sprzed wielu lat. Niestety gdy pytam potem o coś nowszego, choćby felieton, który ładnie rozrysuje mi sytuacje i jego pogląd, to już nie dostaję odpowiedzi…
Wystarczy posłuchać co ten pan ma do powiedzenia w Europarlamencie aby skonstatować, że kwalifikacje intelektualne zamienił na prymitywny konformizm polityczny. Wybrał organizację, w której może brylować niezależnie od tego co powie. Wybitni lub choćby prawdziwi uczeni starają się podnieść poziom wiedzy i świadomości swoich słuchaczy. RL stara sie te poziomy skutecznie obniżać. Takie działanie ma skutki uboczne w postaci sprzeżenia zwrotnego. Poziom wiedzy i świadomosci “guru” także się obniża. RL tonem nie znoszącym sprzeciwu, nierzadko na pograniczu krzyku, wygłasza tezy sprzeczne ze wpółczesną wiedzą, prawdą, kulturą polityczną. W takim postepowaniu jest coraz mniej poważny i całkowicie niestrawny.
W moim felietonie z 24 listopada nazwałem to zebranie Legutki “wielkim wstydem”. Relacja autora potwierdza moje ówczesne wrażenie. To był wielki wstyd zarówno dla organizatorów jak i gospodarzy, no i kpina ze zdrowego rozsądku.
Zwróciłbym jeszcze uwagę na to, że takie wydarzenia to samograj, bo obieg pieniędzy jest zamknięty. Nie wdając się w szczegóły finansowania (których nie znam), widać, że pieniądze organizatorów poszły m.in. na wynajem sali i zaproszenie gości, które później wrócą w różnej postaci, na przykład przychylnego artykułu w gazetach zaproszonych redaktorów lub (przynajmniej) subtelnej agitacji.
jak słusznie dowodził wielki Koba(zwany Dupalinem przez zawistnych) im bliżej komunizmu – tym walka z jego wrogami bardziej zażarta. Musimy dochodzić do Kaczyzmu, bo już napierd**amy się prawie ze wszystkimi. Co prawda pociechą jest, że historia powtarza się jako farsa – ale i tak oglądanie tego przedstawienia przyprawia o dreszcze.
Pozdrawiam