02.04.2020

Podziały polityczne i światopoglądowe zmalały. W sensie: straciły na znaczeniu.
Paweł Adamowicz miałby dzisiaj większe szanse na przeżycie niż rok temu. Gdyby ktoś teraz publicznie zaczął lżyć kobiety, wyzywać LGBT od tęczowej zarazy, albo gdyby narodowcy przemaszerowali polskimi ulicami, wrzeszcząc, że szukają zdrajców ojczyzny, zostałoby to powszechnie odebrane jako skandaliczne. Na palenie kukły Żyda nawet na placu dużego miasta nikt by dzisiaj nie przyszedł z wyjątkiem Międlara i Rybaka.
Jedyny podział, który wyłania się z dawnych waśni, i który ma dzisiaj znaczenie, to na zdrowych i chorych, a potem – ale może do tego nigdy nie dojdzie – na żywych i umarłych.
Pandemia jakby połączyła nas w jeden sort. Co za czarna ironia! Dzisiaj wszyscy jesteśmy ponownie, pozornie, razem. Katolik, niekatolik, lewak czy homofob, lepszy, gorszy sort. Bez znaczenia. Szpital nie pyta o poglądy. Krematorium też nie.
Hejt jest teraz rządzącym niepotrzebny. Powszechny strach przed wirusem wystarczająco subordynuje społeczeństwo. PiS chce tę sytuację wykorzystać. Przy okazji.
Zapotrzebowanie na Państwo narodowo-socjalistyczne wkrótce sięgnie zenitu. Nie można przecież ignorować oczekiwań suwerena.
Po doświadczeniach z wirusem obywatel zwróci się do Państwa z błagalną prośbą o zapewnienie bezpieczeństwa. I zrobi wszystko; przymknie oko na złodziejstwo i nepotyzm władzy, wypisze się z KOD-u, zamknie konto na fejsie, sam się ocenzuruje, zagłosuje na Dudę i już nigdy nie będzie drwił z Kaczyńskiego. Zgodzi się też potulnie na konsekwencje kryzysu gospodarczego, który nadejdzie zaraz po wirusie, łącznie z godziną policyjną, reglamentacją żywności i obowiązkiem pracy.
Na razie chce tylko przeżyć.
Państwo polskie stanie się bardziej agresywne. Otrzyma zielone światło od większości społeczeństwa. Każdy dyktator o tym marzy. Unia daleko, za gęstą mgłą niepewności. Nawet nie wiadomo, czy nadal istnieje.
Autorytarne Państwo polskie szybko rozleje się na całą Polskę. Szeroka inwigilacja, dostęp Państwa do historii zdrowia obywateli, zakaz zgromadzeń, stowarzyszeń, zakaz aborcji, przymusowe przyjmowanie leków, regulacja rynku i cen żywności, przepływu towarów, ruchu ludności, kontrola rynku pracy, usług medycznych, nacjonalizacja niektórych gałęzi przemysłu, pacyfikacja mediów, koniec swobody akademickiej, cenzura internetu oraz permanentny powrót do państwowych granic.
To już za chwilę. PiS czeka tylko na Dudę, który będzie wszystko parafował. Rząd nie wycofa się z wielu tych niby tymczasowych prerogatyw nawet wtedy, kiedy będzie już szczepionka na koronawirusa i nie trzeba będzie wchodzić do „Biedronki” w gumowych rękawiczkach.
Tak mówi historia. Nie musimy jej powtarzać, bo historia tylko skłania, ale nie zmusza do powtórek. Dzieje już spisane podpowiadają jednak, że naród, który odradza się po apokalipsie, oczekuje od Państwa, od dyktatora czy jakiegoś duce, poczucia bezpieczeństwa, nawet iluzorycznego, w zamian za wolność. A Kaczyński przecież przewidział „nieznaną chorobę” przywleczoną przez obcych.
Marchewkę rozdano wcześniej. Pora na gruby kij.
Dariusz Wiśniewski
Właśnie dziś, jak czytałem o nowych prawach prokuratur, Ziobry itp to pomyślałem, wprowadzili od cholery różnych kar, zamordyzmów, kontroli za pomocą jednego zbiorczego dokumentu. Ale za jakiś czas nie powstanie uchwała zatytułowana „odwołanie tarczy wirusowej” czy też „odwołanie uchwały z dnia….”. Zamiast tego będzie „odwołanie nakazu wchodzenia do sklepu w rękawiczkach” „odwołanie zakazu sprzedawania rękawiczek w obrocie prywatnym” itp. I ze 100 zamordyzmów wprowadzonych jednym dokumentem, odwoła się ze 20 najbardziej oczywistych, a 80 zostanie z nami na stałe. I nawet jak ktoś się upomni o odwołanie np prawa do nielimitowanej inwigilacji medycznej albo o odwołanie prawa do aresztu domowego decyzją administracyjna bez prawa do sprzeciwu to odpowiedzą: przecież to nie ma związku z wirusem, dlaczego mamy to odwołać? Jak czytam to co uchwala rząd wiedząc, że będą mogli mnie gnoić przez następne 20 lat niedobrze się robi.
Nie sądzę. Bliżej mi do diagnozy prezydenta Niemiec Franka-Waltear Steinmeiera, który, zresztą wraz z innymi przywódcami powiedział: „„Pandemia nie oszczędzi żadnego kraju, bez względu na to, jak zaawansowana jest jego gospodarka, możliwości i technologia. Wobec tego wirusa wszyscy jesteśmy równi i musimy współpracować, aby go zwalczyć”. Dlaczego ma przyjść nowy Hitler a nie nowy Adenauer czy nowy De Gasperi a nie, za przeproszeniem Salvini? Dostrzegam znaki przebudzenia ludzkiej solidarności. Nasi lekarze pojechali do Włoch, Chińczycy pomagają. Kaczyński jest stary i schorowany, mlodsze wilczki już ostrzą pazurki na schedę po nim… o tym też trzeba pamiętać w kreśleniu scenariuszy przyszłości.
Trudno miec nadzieję widząc przemoc jaka stosują wladze. Ale jakaś zaczela sie tlic na wiesc o klotni w obozie rządzącym. Ponoc Gowin i jego wspolpracownicy sie wyłamują z parcia do urn.
Natychmiast opozycja powinna dogadac sie co do zmiany marszalka Sejmu i zlozyc wniosek. Moze w strachu o fotel Marszałka wprowadzony zostalby stan wyjatkowy?
Tych, którzy uważają, że pisanie jakichkolwiek prognoz czy proroctw nie jest bezsensowne, odsyłam do wstępu do książki G. K. Chestertona „Napoleon z Notting Hill”. (1904)