czyli że rozum zawsze jest górą i że to nie ogon macha psem
22.02.2021

Do napisania tego krótkiego artykułu zainspirowały mnie ostatnie teksty i opinie zamieszczane na łamach SO – na temat edukacji, religii, większości.
Historia dostarcza nam ogromnie dużo scenariuszy, które w wystarczająco precyzyjny sposób wskazują możliwe konsekwencje dzisiejszych wydarzeń. I porządkują priorytety. Ludzie na przestrzeni dziejów byli tymi samymi ludźmi co dzisiaj, mieli jedynie inny poziom wiedzy i narzędzia.
Mówiąc nieco złośliwie, historia cały czas zatacza kręgi. A mówiąc już całkiem szczerze i zupełnie bez satysfakcji – ludzie prawie niczego nie uczą się z historii. Okoliczności i przyczyny jakiegoś dramatycznego wydarzenia pamiętane są przez jedno, dwa, trzy pokolenia, a potem … powtórka. Historia ludzkości to historia cykli.
Mamy właśnie okrągłą, 175. rocznicę, rabacji galicyjskiej. Nie naszkicuję tła historycznego, bo to można sobie przeczytać w Wikipedii.
Początek 1846 roku. Na ziemiach polskich trwały przygotowania do powstania narodowego. Wiedziały o tym tajne policje krajów zaborczych. O ile w Wielkopolsce po prostu aresztowano działaczy niepodległościowych (zwyczajne działanie na gruncie państwa prawa), to w Galicji Austriacy skorzystali ze sprawdzonej reguły: dziel i rządź.
Inteligentni urzędnicy cesarscy wymyślili sprytny plan. Zduszenie narodowego powstania polskiej szlachty rękami polskich chłopów pańszczyźnianych. Wojsko austriackie uczestniczyło co prawda w zabezpieczeniu dróg, urzędów i rozstawianiu patroli i punktów kontrolnych, ale to chłopi plądrowali i palili dwory, zabijali szlachtę, urzędników dworskich i księży. To oni donosili o znalezionych składach broni i formowanych oddziałach powstańczych. Tajna policja i urzędnicy cesarscy postarali się wcześniej o wsparcie wśród chłopów plotek o jednym z rzekomych celów powstania – powstrzymanie rozpowszechnienia się świadomości społecznej wśród chłopów, zatrzymanie akcji edukacyjnych i wzmocnienie powinności pańszczyźnianych.
Akcja udała się urzędnikom wyśmienicie. Kiedy już ruch powstańczy szlachty został rozbity, przystąpiono do aresztowania chłopskich bojowników. Jakub Szela został internowany, ale niedługo później został nagrodzony przez władze niewielką posiadłością ziemską na terenie dzisiejszej Rumunii. Każdy otrzymał to, co zostało zaplanowane. Władze cesarskie zachowały czyste ręce i argument, że zawsze stoją po stronie porządku i sprawiedliwości, a także dostały skuteczny straszak wobec polskiej szlachty. Lojalna szlachta zyskała względy władzy. Patrioci i duchowieństwo zyskali kolejną martyrologiczną opowieść, a chłopi zyskali poczucie podmiotowości w relacji z władzami i zniesienie obowiązku pańszczyzny dwa lata później. Dostali też swojego bohatera – Jakuba Szelę.
Księża w parafiach galicyjskich przystąpili do przywrócenie status quo ante. Jak łatwo się domyślić, kazania niedzielne pełne były oskarżeń o działanie sił diabelskich i konieczności odpokutowania za grzechy. Ogólnie, dobrze nam znane szerzenie poczucia winy. Na domiar złego zaraza ziemniaczana latem 1846 doprowadziła najpierw do niedoborów żywności, a rok później do klęski głodu w całej Europie i Galicji. Do tego doszła epidemia tyfusu i cholery. Głód i zaraza zabiły niemal 10% ludności Galicji. W niektórych wioskach nawet 90%. Kościół dostał tym samym piekielny argument do ręki, a ludzie byli zapewne tak przerażeni, że budowanie świadomości społecznej zostało poważnie zahamowane na kolejnych kilkadziesiąt lat. Dobrowolnie oddawali dziesięcinę, która została już prawnie zniesiona w 1848. Każdy parafianin pod grozą grzechu „wiernie Kościołowi musiał oddać” jak pisze Jakub Bojko w swoich pamiętnikach.
Na szczęście chłopi galicyjscy nie byli już własnością swoich dziedziców i mogli pokazać co myślą o swoich dawnych panach i ich ekonomicznych umiejętnościach. Pokazali to nogami, masowo emigrując. Szacuje się, że emigracja zarobkowa z Galicji (głównie do USA) objęła w niektórych galicyjskich parafiach do wybuchu I WŚ nawet do 30% ludności. Dopiero w Ameryce okazało się, że inteligent, szlachcic i chłop to tacy sami ludzie. Żywa inteligencja i talenty nie lokują się w ludziach według środkowoeuropejskiego klucza społecznego. Dajcie im tylko równy start w życie!
Rabacja galicyjska jest świetnym przykładem zależności skutecznej siły manipulacji od poziomu świadomości, czyli wykształcenia grupy poddanej technikom manipulacji. Jest dobitnym przykładem możliwości, jakie stwarza wysoki lub niski poziom edukacji.
Wysoko wykształcone społeczeństwo jest w o wiele mniejszym stopniu podatne na manipulacje z zewnątrz. Nabywa też zdolności do skutecznego odwzajemniania takich działań. Wydaje się tutaj uzasadnione twierdzenie, że społeczeństwo jako całość jest całkowicie zależne od poziomu wykształcenia i zdolności swoich elit. Pozbawione swoich elit staje się bezbronne wobec działań elit obcego społeczeństwa. Zaś elity oderwane od reszty społeczeństwa mogą łatwo paść ofiarą nie tylko sił obcych, ale też jak widać własnych. Gra jest subtelna bowiem można przypuszczać, że sporej grupie ludzi jest wszystko jedno, w jakiej kulturze i języku będą funkcjonować, byle żyć dostatnio. Elity narodowe nie będą mogły zrobić nic, aby przeciwstawić się obcej narodowo i kulturowo inwazji bez wsparcia szerokich mas społecznych. Siłą rzeczy muszą zależeć i polegać na sobie wzajemnie. Muszą wykształcić symbiozę.
Każdy kraj, w którym władze nie przeciwdziałają marginalizowaniu jakiejś dużej grupy społecznej, powinien teoretycznie wpaść w panikę w obliczu technologicznych możliwości manipulacji. USA na naszych oczach padły ofiarą własnej beztroski. Na ich szczęście zajmują prawie cały kontynent i mają niemal 350 mln ludzi. Ale co, jeśli jakiś kraj ma niecały 10% ludności USA i zajmuje środek zatłoczonej równiny północnoeuropejskiej?
Powszechna edukacja na jak najwyższym poziomie jest warunkiem niezbędnym jakiegokolwiek sukcesu cywilizacyjnego. Jeśli nawet nie w krótkiej, to na pewno w dłuższej perspektywie. Społeczeństwo wchodzi na zupełnie inny poziom funkcjonowania, jeśli dobrze wykształcony obywatel darzy szacunkiem (a tak się stanie, jeśli będzie dobrze wykształcony) członków swojej elity, którzy w jego imieniu zarządzają jego wspólnotą, przedsiębiorstwem i państwem. Szacunek jest obustronny.
Dobrze wykształcony człowiek będzie lepiej dbał o swoje zdrowie, o swoje finanse, o bezpieczeństwo własne i otoczenia. Będzie rozumiał znaczenie czystości środowiska dla jakości życia. Będzie rozumiał procesy ekonomiczne, znaczenie nauki i technologii i to, że dobrzy nauczyciele powinni zarabiać nawet lepiej od niego.
Edukacja jest kosztowna. Ważny argument, ale nie biorący pod uwagę kosztów jej braku przy inwestowaniu w inne dziedziny gospodarki. Wszystko można wywieść od edukacji i na niej skończyć. Potrzeba tylko wyobraźni.
Weźmy pierwszego z brzegu konsumenta. Kto to jest konsument idealny w okresie, kiedy konsumpcja indywidualna staje się głównym czynnikiem wzrostu PKB? Ktoś, kto wydaje wszystkie zarobione pieniądze na dobra, które mu poprzez reklamę zarekomenduje ich producent. Czyli mało myślenia, dużo spontanicznego używania portfela.
Czy taki konsument kupi innowacje? Tak, może, jeśli zobaczy atrakcyjną reklamę. Ale co z innowacjami, które powstały w Polsce i z reguły nie są poparte kosztowną akcją reklamową, bo polskich start-upów na nią zwyczajnie nie stać? Upadek takich polskich start-upów jest z kolei marnowaniem środków na innowacje (część z nich to pieniądze podatników, czyli tych samych konsumentów), które polski rząd przeznaczył w dobrej wierze. Efekt jest taki, że na emocjonalnym konsumencie zarobią duże międzynarodowe koncerny, które mają środki na promocje i doświadczenie z „wodzeniem za nos” średnio wykształconego konsumenta.
Czy sprzedadzą mu produkty innowacyjne? Owszem, w dziesiątej kolejności. Najpierw nafaszerują go starymi technologicznie produktami, które na ich rodzimych rynkach osiągnęły stadium dojrzałości. Mam własne doświadczenia z polskiego rynku kosmetyków i cały rękaw argumentów, które pozwalają mi nazwać większość polskich konsumentów idealnymi dla międzynarodowych korporacji.
A jaki jest konsument pożądany z punktu widzenia interesów społeczeństwa jako całości? Wykształcony, interesujący się nauką i postępem. Wykształcenie pozwala im dokonywać racjonalnych wyborów, a lokalne firmy lepiej znają ich wymagania i gusta. Dostosowują swoją ofertę. Dzisiaj Niemcy, kraje skandynawskie, Szwajcaria spijają śmietankę inwestowania w edukację.
Tak, to jest długoletni proces, ale kiedyś trzeba zacząć. A jeśli ma się już wieloletnie zaległości, to inwestycja w edukację powinna być absolutnym priorytetem wszelkich decyzji gospodarczych.
Czas odnieść się do tytułu poniższego tekstu. O znaczeniu edukacji można pisać długo, bardzo długo. O jej braku nie warto. Szkoda czasu. Był niegdyś potężny twór państwowy zwany Rzeczpospolitą Obojga Narodów. Zniknął, ponieważ wykształcenie i wiedza (oprócz wojskowej) nie były tam w cenie. To też zresztą przestroga dla tych, którzy teraz nieproporcjonalnie dużo inwestują w armię. Kosztem nauki. Sama armia nas nie uratuje. W końcu zabraknie matematyków, fizyków, chemików, inżynierów…, a spust za chwilę będzie się wciskał sam.
Może też wskrzeszone państwo Polaków to jedynie paroksyzm dziejów i zniknie ono na dobre w przyszłości? Bo może nie miało wiele do zaoferowania ludzkości? Ludzkość, podobnie jak gospodarka, też tworzy system naczyń połączonych. Upadek jednych społeczeństwa jest początkiem wielkości innych. Pruskie państwo Hohenzollernów dokonało czynu heroicznego broniąc się przed wchłonięciem przez Rzeczpospolitą. Starali się robić wszystko lepiej niż w RP, choć musieli się wzorować na tym samym prawie i regulacjach. Racjonalnie. I udało im się. Zbudowali Królestwo Prus, a potem Cesarstwo Niemieckie. Zbudowane na wiedzy.
Zmagania rozumu i emocji mają tak długą historię, jak sam człowiek. To wiedza historyczna właśnie uczy nas, że religie (à propos emocji) przechodziły cykle rozwoju takie jak każdy inny ludzki produkt. W wysoko rozwiniętej cywilizacji islamu w okresie XI-XII wieku znakomici filozofowie doszli do wniosku, słusznie zresztą, że nauka i racjonalne myślenie nie pozwala przybliżać się do Boga. Uznali, że oddać się należy mistycznemu, emocjonalnemu obcowaniu z Bogiem. Nauka, świetnie rozwinięta, została odsunięta na boczny tor, a islam stał się tym, czym jest do dzisiaj. Skorzystała Europa.
Dawniejsze religie upadły albo zostały wchłonięte przez nowsze doktryny. Z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że wszystkie współcześnie funkcjonujące religie kiedyś upadną. Znikną wcześniej, czy później. Priorytet racjonalnego myślenia jest w najlepszym interesie naszego gatunku.
Konsekwencją edukacji jako priorytetu współczesnego społeczeństwa jest znaczenie ludzi, którzy zawodowo zajmują się nauczaniem, pracą naukową i technologią. To oni tworzą prawdziwe elity społeczne. Oni też podejmują niekiedy działalność polityczną, publicystyczną, czy też społeczną. Wszyscy korzystamy na ich pracy.
Możemy jako społeczeństwo zostać porównani do kolonii mrówek. Różne grupy mają różne zadania, odnosimy różne korzyści, ale jako całość funkcjonujemy dzięki pracy poszczególnych elementów składowych. Królowa kolonii mrówek zginie bez robotnic, a robotnic w ogóle nie będzie bez królowej.
Jest jednak pewien gatunek mrówek, które napadają na sąsiednie kolonie, zabijają królową i wszystkie dorosłe mrówki. Kradną poczwarki, czyli dzieci i przenoszą do siebie. Tam z poczwarek wyrastają mrówki, które zostają niewolnicami kolonii. Niech to będzie jedynie ciekawostka przyrodnicza. Czego nam wszystkim życzę.
Arkadiusz Głuszek

Cieszy taka wiara w naukę i edukację, szkoda, że nie jest podzielana przez tych, którzy są decydentami w tych obszarach. Podobnie jak IPN, o którym się szeroko dyskutują media, tak i edukacja stała się łupem ideologów służących jednej słusznej racji. Jak na razie niewiele można z tym zrobić.
Niewykluczone jednak, że Galicja straciła możliwość przynależenia do rozwijającego się państwa polskiego nie tyle ze względu na chłopów a urzędnik austriacki specjalnie nie musiał się starać i choć w istocie paskudnym pozostaje zwyczajem wystawiać ludzi na siebie, to zwyczaj ów jakby przetrwał niefortunną c.k.niewolę i rzekłbym, że w ojczyźnie wolnej się w najlepsze rozwija.
Przy czym im większy poziom świadomości tym skuteczniejsze wykonanie przybiera, co w istocie o wadze edukacji i potrzebie jej ciągłości zaświadczać może.
Co zaś do równego startu zgody większej u nas nie trzeba gdyż każdy ma trudniej i już na starcie od strony przeciwnej sąsiada przytrzyma. Jedynie co można dodać to potrzebę zasad w zdążaniu do celu. Nie że sobie radzić tu nie umiemy lecz ten i tak biedny a sympatyczny gatunek ssaków ciągłym podkładaniem go męczy się jednak okrutnie.
Dziękuję za to dodanie zasad. Ta relacja organizacja państwa – edukacja przypomina mi pytanie o to, co było pierwsze, jajko czy kura? Jeśli sobie nie zorganizujemy porządnego państwa, to bedziemy ciągle edukować elity dla innych. Z drugiej strony, nie zbudujemy porządnego państwa bez edukacji.
Niektórzy jeszcze twierdzą, że pierwszy był kurnik. Ja bym proponował lepiej płacić i zobaczyć co będzie, moźe nauczyciele się sami zainteresują.
W temacie J.Szeli : https://uploads.disquscdn.com/images/6388bf98e8d749f24ef906e2978e50da428286029130aa257d0a2cf4494443c7.jpg
Warto też wiedzieć, że później, w latach 60tych to polscy posłowie do sejmu wiedeńskiego protestowali przeciwko przymusowi tworzenia szkół wiejskich. Najciekawsza była argumentacja – to oświata sprowadza na nas niebezpieczeństwo! Chłop nauczony czytać przesiąknie „niewłaściwymi ideami”.
Znane są liczne akty sabotażu w stosunku do szkół wiejskich, z podpaleniami włącznie. I nie robili tego Austriacy.
Lecz szkoły ludowe wprowadzane były przecież w zasadzie w tym samym czasie co budowa autonomii galicyjskiej i wprowadzała je już RSK powołana przez Sejm Krajowy. Doczytałem sobie, że ustawa o obowiązku szkoły ludowej w Austrii jest z maja 1873 tj. cztery lata później od ustawy z 1869 wprowadzającej szkołę ludową, czyli to miałby być protest poprzez Koło Polskie w Wiedniu ? wobec interesu ziemiaństwa, które od tego czasu miało obowiązek na szkoły łożyć i przeciwko… nowej ustawie szkolnej Austrii ??
Aż się chce zakrzyknąć „jak to dobrze, że były zabory”, prawda?
Takiej myśli nie chciałbym przekazać. Rada Szkolna Krajowa zdaje się, że zrobiła wiele dla polskiej edukacji. Ja nie jestem historykiem, pytanie zadaje serio i między innymi właśnie dlatego. Wydaje mi się, że w drugiej połowie dziewiętnastego wieku po prostu zmieniało się na tych ziemiach tak wiele, że wyciąganie wniosku różnicującego nacje polską i austriacką wobec edukacji publicznej jest mało uzasadnione. Sejm Krajowy działał przecież na rzecz autonomii i wielu Polaków chciało zdaje się widzieć Królestwo Galicji i Londomerii nawet na zasadzie autonomii węgierskiej, jako drogę do niepodległości. Wydaje mi się, że sejm lwowski został założony w 1861 i to on powołał RSK, oznaczałoby to więc rodzaj interpelacji bezpośrednio w Wiedniu, stąd także się zdziwiłem.
Ach, że tekścik powyższy o naszych wadach wrodzonych, a wie pan tamten to ja tak z autopsji.
” …
wielu Polaków chciało zdaje się widzieć Królestwo Galicji i Londomerii…”
Tak, głównie tych, którzy nie żyli z pracy chłopa. Opór przeciw nauczaniu mas był większy, niż się to nam przekazuje. A argumenty już przytaczałem. Jedno drugiemu nie przeczy.
W tym temacie gorąco wszystkim polecam tę książkę..( istnieje również jako e-book i audiobook…) https://uploads.disquscdn.com/images/2cc9435ad8cd9b7aef4a47eee36982eaf2effb3f4618ff0b64b24d5a6515c200.jpg
@ „Królestwo Galicji i Londomerii ”
Nie żebym się czepiał na siłę literówek, ale ta Londomeria mnie zachwyciła.
Galicji pewnie łatwo nie znajdziemy na Wyspach Brytyjskich, ale skupiska emigrantów z Polski, zwłaszcza zorganizowane, mozna by właśnie tak ładnie zwać – Londomerią 🙂
Ciekawe ilu Włodzimierzy zamieszkuje Londyn.
A faktycznie komputer czasami doda literkę, przynajmniej nie będzie, że to od lodów.
Z nauki historii w liceum zapamiętałem informację o powszechnie panującej biedzie w Królestwie Galicji i Lodomerii ( Königreich Galizien und Lodomerien mit dem Großherzogtum Krakau und den Herzogtümern Auschwitz und Zator). Zapamiętać było o tyle łatwo, że oryginalną nazwę podawano prześmiewczo jako Golicja i Głodomeria. Wspomina o tym także https://pl.wikipedia.org/wiki/Kr%C3%B3lestwo_Galicji_i_Lodomerii
Tak, to o to chodziło. Mam gdzieś nawet przemówienia polskich posłów z tego okresu. Przy okazji zacytuję.
Podzielam wiarę Autora w moc edukacji jako drogi do bardziej racjonalnych i świadomych zachowań społecznych. Co więcej jestem przekonany, że nasza rodzima faszystowska czkawka polityczna, zwana efufemistycznie populizmem, jeżeli nas nie zepchnie w objęcia Rosji, to raczej przyspieszy procesy naprawy i rozwoju systemów edukacji w skali społecznej. Powinniśmy na tej sciezce korzystać z najlepszych wzorców światowych i oczekiwać wsparcia wspólnoty europejskiej.
*
Warto przy okazji odnotować współczesne paradoksy obecne nie tylko w Polsce. Najszybszemu w dziejach ludzkości tempu rozwoju nauki, oraz przyrostu zasobów wiedzy (skraca się nieustannie okres podwajania historycznych zasobów wiedzy) towarzyszy nieustanny proces ucieczki pewnej części społeczeństwa światowego od wiedzy, rozumu, racjonalności na rzecz ciemnoty, guseł, zabobonów i majaczeń. Pomijam przemożny wpływ cynicznych polityków, kościołów i religii, myśląc raczej o dobrowolnym i nieskrepowanym, wolnym i niezależnym rozwoju głupoty części homo sapiens. Znamy to wszyscy w postaci popularności ruchu foliarzy, antyszczepionkowców, płaskoziemców i współczesnych zwolenników wsadzania chorych dzieci do pieca na trzy zdrowaśki. To co dla niektórych z nas jest domeną absurdu, a raczej absurdalnego poczucia humoru (por. https://nonsa.pl/wiki/Foliarz) inni traktują niezwykle poważnie.
*
Zastanawiając się nad przyczynami ucieczki części ludzi w świat jawnej głupoty dochodzę do wniosku, że jedną z przyczyn jej popularności jest właśnie rozwój nauki i technologii. Kiedyś głupota i ciemnota, być może nawet powszechniejsze niż dzisiaj, były dużo mniej obecne w sferze publicznej. Aby występować publicznie trzeba było mieć za sobą jakiś cenzus wiedzy, wykształcenia, racjonalności. Współcześnie ta bariera znika lub zupełnie zanikła. Dosłownie każdy głupi może swobodnie głosić swoją absurdalną wizję świata, dziejów, popularyzować swoja niewiedzę i zabobony korzystając z mediów społecznościowych – fb, twittera, instagrama, youtube’a itp. Jeżeli nie wypracujemy narzędzi skutecznie zwalczających takie szkodnictwo społeczne, wspaniały rozwój edukacji będzie hamowany równie wspaniałym rozkwitem głupoty. Im wiecej głupoty w układzie społecznym, tym szanse przetrwania cywilizacji mniejsze.
Sądzę, że taka grupa uciekinierów zawsze będzie obecna, jak to w przyrodzie. Widać spełniają jakąś ważną funkcję w naturze 🙂
Może pokazują ślepy zaułek ewolucji?
Lat temu kilka w pewnej kawiarni o wdzięcznej nazwie lot kury, herbatkę piję w pięknym Wrocławiu w dniu nie wiadomo już którym, i widzę oto, tu praca czeka ! w biurze, z numerkiem drugim. https://uploads.disquscdn.com/images/8cadc567908152d83977aa9ee666e61297007ffee704f9ab04cea3a9b8a5515c.jpg
ale jak nie tutaj to ja już nie mam gdzie… może sobie cywilizacja jakoś z nami poradzi
tak żeby na końcu znaleźć jakieś pozytywne wskazanie: czy ktoś z Państwa zauważył jakieś poważne inicjatywy dotyczące wywołanego tematu? wydaje się, że wszędzie wokół otaczają nas siły zainteresowane „kontrreformacją”, obecny minister oświaty czy edukacji i szkolnictwa wyższego, to kierunek rozwoju nauki klepania pacierzy, jesteśmy za chwilę drugi rok w pandemii, czy oprócz wyrzucania pieniędzy tam gdzie to ma przynieść utrwalenie tej „kontrreformacji” powstały jakieś własne próby oprogramowania, komunikacji, platformy do nauczania dla szkolnictwa? dostajemy „za darmo” teamsy i zoomy, ale gdzieś ktoś tam już zaciera ręce w związku z tym, gdy czyta jak największe organizacje, szukają własnych rozwiązań (Musk pracuje na linuksie) widząc w tym źródło przyszłej przewagi, czy my będziemy już tylko kolonią dla Kaczyńskiego i dla zagranicy? obecna władza jest odwrotnością patriotyzmu, szuka tylko technologii do utrwalania władzy, wydając nasze pieniądze tylko na ten cel
czy ktoś z Państwa czytał o pracach nad polską szczepionką, o współpracy naukowej w podobnej dziedzinie? czy odbywają się jakieś konferencje na temat maseczek, techniki zabezpieczenia wrażliwych dziedzin gospodarki do funkcjonowania w pandemii bez zamykania czy wyłączania z pracy? widzimy tylko niegramotny rząd,
wracając – liczymy na cud i przesłanek do jakichś praktycznych wskazań chyba żadnych nie mamy, możemy sobie opowiadać o Kaczyńskim i tutaj o Czarnku,
jak żyć, co robić? co można zrobić praktycznego, siedzimy na grzędzie, spiżarnie zaopatrzone (zależy, czy tu, czy gdzieś tam) – jak się zerwać z tej grzędy?