Stefan Bratkowski: Pod tym samym niebem. Historia Żydów polskich96 min czytania

Antysemityzm jako sposób na długi

Pozycja Żydów w finansach europejskich poza miastami-republikami kupieckimi Włoch szybko rosła – aż do wyraźnej  przewagi bogactwa liczonego w gotówce. I to był powód, który z końcem XII wieku obrócił przeciw nim także –  papiestwo. 

Innocenty III, najpotężniejszy ze średniowiecznych papieży, był znawcą problemów pieniądza – sam wiecznie go potrzebujący i wiecznie zadłużony. Nie dziwne, że zaraz z początkiem swego pontyfikatu, w roku 1198, wezwał wszystkich władców chrześcijańskich, by anulowali oprocentowanie długów chrześcijan wobec Żydów. Szukał pieniędzy we wszystkim: to on inspirował rabunkową wyprawę krzyżową na Bizancjum i patronował tyleż morderczej, co grabieżczej krucjacie przeciw albigensom w południowej Francji. W 1205 roku ogłosił, że wszyscy Żydzi za ukrzyżowanie Chrystusa skazani są na wiekuistą niewolę wobec Kościoła (św. Tomasz z Akwinu wyciągnie z tego logiczny wniosek – „skoro Żydzi są niewolnikami Kościoła, Kościół może dysponować całym ich majątkiem”). W 1215 roku Innocenty III podczas czwartego soboru laterańskiego przeforsował  nakaz, by Żydzi umieszczali na swej odzieży specjalny znak – naszyte żółte kółko mieli nosić mężczyźni, a kobiety dwa białe paski. 

Tak Innocenty III zapoczątkował „odwieczny” rzekomo antysemityzm chrześcijański; jak widać, czysto finansowy. Czy nazywać go „antyjudaizmem”, dla odróżnienia od antysemityzmu nowożytnego? Istota pozostaje ta sama –  wrogość wobec Żydów, motywowana dokładnie tymi samymi bodźcami, co w czasach nowożytnych. Choć nawet Innocenty III  nie był w tym jednoznaczny: pod jego patronatem chował się od dziecka przyszły król sycylijski, Fryderyk z rodu Hohenstaufów (Fryderyk będzie później przez  trzydzieści lat cesarzem Niemiec – choć wyprawi się do nich tylko raz w życiu, w roku 1235, by stłumić bunt swego syna i ukoronować królem drugiego syna). Fryderyk zrobił ze  swej Sycylii państwo prawie nowożytnej administracji z uporządkowanymi finansami. Jak przystało porządnemu, chrześcijańskiemu władcy Zachodu palił nieszczęsnych „kacerzy” na stosach, ale w owym 1235 r. obalił – specjalnym  dochodzeniem! – powtarzany od roku 1146 zarzut, obwiniający Żydów o rzekome mordy rytualne i profanacje Hostii; rok później uznał Żydów „sługami skarbu” i tym samym wziął pod królewską ochronę. Co więcej, papieże sami będą potępiali oskarżenia Żydów o mordy rytualne i o zatruwanie studzien. Mimo to wracać będą posądzenia takie przez całe stulecia – zawsze dla tych samych potrzeb i motywów, co deklaracje Innocentego III. 

Mimo wszystko jednak, wbrew interpretacjom dzisiejszym, obejmowała Żydów struktura chrześcijańskiego, feudalnego społeczeństwa Europy. Byli jej składnikiem, i to wyżej  stojącym od warstw niższych. Byli ówczesną „warstwą średnią”, odrębnym stanem feudalnym. I nie ich dotykały najstraszliwsze prześladowania w Europie średniowiecza –  mimo najcięższego religijnie oskarżenia, jakim zdawałaby się odpowiedzialność za śmierć Chrystusa. Rycerstwo zachodniej Europy w kolejnych wyprawach szło walczyć z muzułmanami i chlubiło się liczbą zabitych „niewiernych”, bez względu na ich wiek i płeć.

Poczynając od  panowania we Francji Roberta Pobożnego chrześcijańska Europa zachodnia paliła na stosach, żywcem lub udusiwszy przedtem, heretyków,  prawdziwych i domniemanych – pod byle pretekstem, od zarania pod ewidentnie sfałszowanymi zarzutami. Albigensów poddano ludobójstwu w skali kilkudziesięciu tysięcy osób. Parę tysięcy templariuszy zamęczył torturami i spalił na stosach – wyłącznie dla zdobycia ich pieniędzy – francuski Filip Piękny (następne setki i tysiące krwawych ofiar pochłonie okres reformacji i  psychoza walki z czarami). Pozycja finansowa Żydów zachodniej Europy co najmniej przez kilkanaście pokoleń ratowała ich przed objawami zawiści – przynajmniej do czasu, gdy władcy Europy zachodniej odkryli szansę wzbogacenia się w grabieniu „swoich” Żydów. 

Pod ochroną przywilejów

Moim zdaniem, Żydzi ze świata muzułmańskiego wcale nie zeszli tak prędko ze sceny europejskich obrotów pieniądzem i produkcji pieniądza. Dowód? Na wizerunkach słynnych Drzwi Gnieźnieńskich, owego niezwykłego dzieła sztuki z końca XII wieku, Żydzi wprawdzie nie odróżniają się strojami od otoczenia, ale odróżniają się – owymi nakryciami głowy, a nie były one kwestią żadnego przymusu. Pochodziły, najzwyczajniej w świecie, z krain islamu. Spiczasty, stożkowy kapelusz przywędrował podobno do Europy w czasie wojen krzyżowych, ale jako człowiek, który kilkadziesiąt lat spędził, grzebiąc się w historii obrotu pieniężnego, sądzę, że przybyła ta moda nie z krzyżowcami – bo niby dlaczego oglądalibyśmy te kapelusze akurat na głowach Żydów? Moim zdaniem, przynieśli je na swoich głowach Żydzi, owi muzułmańscy fachowcy od pieniądza; ich konserwatyzm obyczajowy zachowa je znacznie dłużej – polski brakteat, jednostronnie bita moneta, z początku XIII wieku, ukaże mincerza w takim właśnie spiczastym kapeluszu!

Taki brakteat musiał mocno zirytować papieża Innocentego III, odbiorcę świętopietrza z Polski, które zawierało zbyt wiele podfałszowanych monet. Innocenty III, znawca pieniądza, szczepił chrześcijańskiemu średniowieczu antysemityzm, ale w Polsce go nie posłuchano. Ani za jego czasów, po czwartym soborze laterańskim, w którym uczestniczyło pięciu polskich  biskupów, ani później. W roku 1267 kardynał Gwidon, legat  papieża Klemensa IV, Francuza, przybył na synod polskiej prowincji kościelnej we Wrocławiu; domagał się od książąt i  biskupów polskich, by zmusili wreszcie Żydów do noszenia specjalnego stroju i żeby usunęli ich do odrębnych dzielnic w miastach. Bez skutku. Papiestwo potem skarżyło się, że w  Polsce sprzyja Żydom nawet i duchowieństwo…

Tak też i było. Nieco wcześniej, w roku 1264, książę wielkopolski, Bolesław Pobożny, przy współpracy swej duchownej kancelarii, wydał wzorem króla Węgier, swego teścia, pierwszy przywilej na korzyść gminy żydowskiej w  swoim dawniej, książęcym Kaliszu. Przywilej chronił nie tylko osoby tudzież interesy Żydów, ale także ich świątynie i cmentarze.  Należało udzielić pomocy Żydowi napadniętemu w nocy; groziła wysoka kara za niedostatecznie udowodnione oskarżenie pod adresem Żyda, a w sprawie przeciwko Żydowi nie wystarczał świadek chrześcijanin.

Groziła też kara za porwanie dziecka żydowskiego, by je ochrzcić! Z drugiej strony – nie wolno było Żydom przyjmować chrześcijan w gościnę (czyli że nie mogli prowadzić zajazdów). Ale mogli wymagać procentu od udzielonego kredytu i przyjmować w zastaw dobra ruchome; mieli prawo podróżować bez ograniczeń po całym księstwie,  uprawiać handel i rzemiosło. Nie byli „własnością skarbu”, wbrew temu, co dedukują niektórzy współcześni nam historycy; „własnością” wtedy mogli być tylko niewolnicy, a takich nie  brakowało jeszcze i w wieku XIV. Żydów uformowano w Wielkopolsce, a potem w całej Polsce jako odrębny „stan”. Byli takim „stanem” i w innych społeczeństwach feudalnej Europy, ale tylko tu udzielono im takiej, i to realnej ochrony.

Heiko Haumann napisał, że „polscy książęta zaproponowali Żydom obronę przed prześladowaniami”. To nadinterpretacja. Książę Wielkopolski z duchownymi-prawnikami swej kancelarii, wśród których byli wcześniejsi prawdopodobni autorzy zwodu prawa polskiego z roku 1249, sam raczej ściągał Żydów z Niemiec – ściągając i mieszczan. Książęta i biskupi Wielkopolski zakładali wtedy nowe miasta; zakładali je na prawie „magdeburskim”, ale nie chcieli przeniesienia wrogości niemieckich mieszczan wobec Żydów, ponieważ liczyli na dochody od swoich „sług skarbu” i na kredyty od bankierów.

Żydzi przybywali tu zatem jak inni osadnicy, ale tym chętniej, że znajdowali tu refugium wobec prześladowań ze  strony chciwych władców Zachodu – ci teraz bowiem swoich Żydów, fachowców od pieniądza i handlu, więc bogatych, pod różnymi, najczęściej religijnymi pozorami, bez pardonu wywłaszczali, rabowali i mordowali. 

Kiedy Polska stała się europejską ojczyzną Żydów, najdalej szła w swej chciwości „stara wesoła Anglia”: w roku 1278 za obrzynanie monet stracono w Londynie 293 Żydów (jak napisał prostoduszny, angielski historyk nam współczesny – „niewykluczone, że wszyscy byli winni”), a w roku 1290 Edward I wygnał wszystkich Żydów. Mogli zabrać tylko ruchomy  dobytek (wpuści z powrotem Żydów do Anglii dopiero Cromwell w roku 1655). 

Nie inaczej poczynał sobie i francuski Filip Piękny: wygnał Żydów w roku 1306, o czym Paul Johnson w zasadnej miłości intelektualisty do Francji po prostu milczy. Sprowadził Żydów z powrotem w ciągu swego półtorarocznego panowania jego syn, pierwszy z Królów  Przeklętych, Ludwik X Kłótnik, ale nie darmo: z długów, które odzyskają, mieli przekazać mu dwie trzecie. Skończyło się to w parę lat później, po latach nieurodzajów i głodu,  tragicznym, a żywiołowym ruchem „Pastuszków”, ruchem biedoty, wszczętym przez pasterzy (stąd nazwa). Waleczni i nieposkromieni, zdobywali i niszczyli zamki, klasztory i ratusze miejskie, palili księgi podatkowe, a na południu – mordowali swoich wierzycieli. Wśród nich głównie – Żydów. Mordowali i trędowatych, przekonani, że trędowaci w porozumieniu z Żydami zatruwają studnie. Jeśli nie zdążyli wymordować wszystkich Żydów i trędowatych, to jedynie dlatego, że zmobilizowane zbrojne oddziały króla i możnowładców same wymordowały „Pastuszków” do nogi. 

Apogeum koszmaru przyszło jednak w połowie XIV wieku, kiedy plagi wojen w świecie Zachodu Europy dopełniła dżuma, „czarna śmierć”, zawleczona przez genueński statek z Krymu. Umierało na nią od połowy do trzech czwartych mieszkańców miast, w tym oczywiście i Żydzi. Na ziemiach języka niemieckiego obróciło się to w masakry Żydów, którym przypisano – znowu! – zatruwanie studzien. Były to masakry na miarę ludobójstwa, jeśli by użyć XX-wiecznego języka. W Bazylei kilkaset osób gminy żydowskiej spalono w specjalnie zbudowanym po to drewnianym budynku na wyspie Renu; w Strasburgu, zanim jeszcze dotarła do miasta zaraza, dwa tysiące Żydów, którzy odmówili nawrócenia, spędzono na miejscowy cmentarz i spalono na stosach. Tak się działo i w innych miastach, od  Ratyzbony po Antwerpię.

Jeśli nawet liczby ofiar były zapewne parokroć mniejsze, to mordy same nie ulegają wątpliwości. W tej moralnej zarazie odegrał złowrogą rolę ruch „biczowników”, którzy w pieszej pielgrzymce katowali kańczugami i batogami swe obnażone plecy – by cierpieć za swoje grzechy i grzechy całego chrześcijańskiego świata. Szli od miasta  do miasta i wszędzie wszczynali ataki na Żydów. Nie pomogła bulla papieża Klemensa VI; Klemens VI zakazywał mordowania, rabowania i przymusowego nawracania Żydów, tłumaczył, że mór nie oszczędza i Żydów, a pochłania ofiary i tam, gdzie w ogóle Żydów nie ma. W Wormacji i Frankfurcie nad Menem tamtejsi Żydzi w obliczu nieuchronnej śmierci woleli podobno sami  popełnić samobójstwa i spalić się we własnych domach, co musiało pociągnąć za sobą wielkie pożary obu miast. Największa w Europie gmina żydowska Moguncji stanęła do walki z bronią w ręku i zginęła dopiero po zaciekłej obronie. 

Czy w Niemczech i Niderlandach naprawdę zostało po epidemii jedynie kilku Żydów, jak się powtarza dzisiaj za dawnymi kronikarzami? Biczownicy wyprzedzali pochód zarazy,  informacje o zagrożeniu biegły wiadomościami od konnych kurierów kupieckich, wyprzedzały i biczowników, i  zarazę. Gdyby wymordowano wszystkich Żydów, nigdy by się  Polska nie stała nową, europejską ojczyzną Żydów, mówiących swoim niemieckim plattem, a nie po hebrajsku. Od  biblijnego terminu „aszkenaz”, którym Żydzi średniowiecza  nazwali ziemie niemieckie, ci, którzy mówili jidysz, na wieki pozostaną „aszkenazyjczykami”. Do prześladowań doszło na pewno, do prześladowań straszliwych, bo nie było w średniowieczu gorętszych religijnie furii niż furie niewypłacalnych dłużników, ale skalę tych rozpraw koryguje ciąg dalszy historii. Nie byłoby dalszego ciągu, czyli wielkiej migracji na ziemie polskie, gdyby naprawdę zginęli wszyscy czy tylko niemal wszyscy Żydzi ziem języków „ducz”, niemieckich „plattów” lub dialektów holenderskiego.

To „aszkenaz” dowodzi za to, że dawna Lotaryngia nadreńska, przynajmniej ta na północ od Strasburga, mówiła już wtedy po niemiecku, a nie jak w XII wieku po francusku. Pozostała wszelako najbogatszą krainą Europy na północ od Alp. Nigdzie nie robiło się większych interesów i nigdzie nie zazdroszczono Żydom aż tak bardzo ich powodzenia w interesach.

Ciąg dalszy na stronie następnej

Print Friendly, PDF & Email
 

3 komentarze

  1. slawek 06.06.2021
  2. Walter Chełstowski 08.06.2021
  3. PIRS 15.06.2021