28.03.2024
Przed kilku tygodniami w polskich mediach duże poruszenie wzbudziło zestawienie 14 biskupów, którzy w ostatnich latach zostali odwołani ze swoich funkcji bądź ukarani (dotyczy to emerytowanych biskupów) różnymi sankcjami jak zakaz pojawiania się na publicznych uroczystościach, czy zakazem pochówku w katedrach w miejscach, w których przez lata sprawowali swój urząd biskupi.
Było to dość powszechnie komentowane, jako zerwanie papieża Franciszka z solidarnością biskupią i zmową milczenia. I słusznie. Zresztą podobne decyzje papież podejmował w innych krajach, ale tylko w Polsce doszło do tego w sposób tak masowy.
Powód był jeden. Krycie księży pedofilów. Jeśli tak, to jest rzeczą zastanawiającą dlaczego te sankcje nie dotknęły biskupa krakowskiego, który od wielu lat nic nie zrobił, by ukarać podległego mu księdza Marka W., który przez lata molestował swoją siostrzenicę, a prawdopodobnie nie tylko ją.
Rzecz jest znana w krakowskiej kurii biskupiej, od dwóch lat wie o niej również nuncjatura. Na pewno nowemu nuncjuszowi sprawa została przekazana. Opisał ją szczegółowo Opisał ją szczegółowo dziennikarz Onetu Szymon Piegza.
Jeśli nuncjusz abp Antonio Guido Filipazzi chce uwiarygodnić papieża Franciszka, który zadekretował w dokumencie „Vox estis lux mundi” zero tolerancji dla biskupów ukrywających pedofilów w sutannach, to powinien zająć w tej sprawie jasne stanowisko. We wszystkich przypadkach ukaranych biskupów, w lakonicznych komunikatach nuncjatury, odniesienie do tego właśnie dokumentu się pojawiało. Wielki Czwartek w Kościele katolickim jest szczególnie świętowany jako dzień kapłański. Przyjmuje się bowiem, że Ostatnia Wieczerza, to moment ustanowienia sakramentu kapłaństwa. Osobiście mam sporo wątpliwości, czy tak faktycznie było, skoro ani Jezus ani apostołowie nie byli kapłanami. Ale skoro już tak się zwyczajowo uważa, to powinien być to dzień, w którym o czystość stanu kapłańskiego dba się w sposób szczególny, zwłaszcza w odniesieniu do biskupów.
Pan, pożal sie boże arcybiskup, Marek Jędraszewski jest moim “ulubieńcem”. Pamiętam go jeszcze z czasów, kiedy pod koniec lat 90-tych pracowałem w Poznaniu, gdzie był pupilem a potem żarliwym obrońcą skompromitowanego arcybiskupa Paetza. Jędraszewski jest absolwentem legendarnego poznańskiego “Marcinka”. Liceum może pochwalić sie wybitnymi absolwetami. Sam jest wybitnie wykształcony zdobywając doktorat, habilitację i profesurę z teologii, ciekawymi pracami dotyczącymi miedzy innymi myśli Jean-Paul Sartre’a i Emmanuela Levinas’a.
*
Ten jak sie wówczas wydawało nietuzinkowy i wybitny hierarcha do końca, wbrew zdrowemu rozsądkowi i faktom stał się nagle doktrynerskim i tępym wyznawcą najczystrzej ortodoksji katolickiej, zwłaszcza po zesłaniu do Łodzi na urząd metropolity łódzkiego w 2012 roku. “Wsławił” się rozmowami z katolikami w Katedrze Łódzkiej, gdzie odpowiadał na pytania podstawionych wiernych, tzw. słupów. Podejrzewano, że sam wymyślał pytania na które potem odpowiadał. Wsławił sie w tym okresie jako tępy, twardogłowy doktryner, pouczający ludzi o rzeczach i sprawach o których nie tylko sam nie miał pojęcia, ale o których pojęcia nie mieli zgromadzeni “wierni” czyli ubodzy duchem emeryci.
*
W tamtym okresie niejako na zwieńczenie swojej posługi w Łodzi wsławił sie szczególną nierzetelnością, dyskwalifikująca go nie tylko jako hierarchę ale jako badacza. W 2017 w artykule naukowym opublikowanym w „Łódzkich Studiach Teologicznych, uzasadniając tezę o jedności narodu, państwa i Kościoła, przywołał kronikę Kpinomira, podczas gdy nie było ani takiej postaci, ani takiej kroniki. Rewelacje o Kpinomirze były żartem amerykańskiego historyka Philipa Earla Steele’a zamieszczonym w dzienniku „Rzeczpospolita”.
*
Jako ówczesny mieszkaniec Łodzi i wychowawca pokoleń inteligentów, z których częśc należała do ruchu oazowego, pytałem ich kiedyś czemu Łódź spotkała taka historia w postaci tego katabasa. Odpowiedzieli mi wtedy, że to kara za to, że miasto było i pozostaje w dużym stopniu “czerwone”. Wiedziałem, że żartują bo to wybitni i zacni ludzie i nie jest ich winą, że miasto spotkało takie nieszczęście. Dzisiaj chodzą dumni i bladzi bo mają swojego ulubionego kardynała Rysia.
*
Kiedy Benedykt XVI powołał Jędraszewskiego na metropolite krakowiskiego w 2017 roku, pytałem tych moich wychowanków za co w takim razie ukarał Kraków takim hierarchą. Odpowiedź, podobnie żartobliwa, brzmiała: za to, że Kraków był zbyt długo “czarny”, choc krakowianom pewnie nie jest do śmiechu.
*
Zblatowanie Jędraszewskiego z PiSem, a szczególnie z JK oraz nienawiść do aborcji, gender i osób LGBT sytuuje tego hierarchę nie jako konserwaatystę a jako neandertala współczesnej myśli społecznej, a fakt, że papiez go nie odwołał a nawet nie wyrzucił na zbity pysk pan Jędraszewski zawdzięcza podobno specjalnym układom w watykańskich środowiskach lawendowych.
*
Dla mnie jest to postać ze wszech miar odrażająca właśnie przez wstecznictwo, sianie nienawiści i ciemnoty tym bardziej, że sam nie może sie zasłaniać faktem, iż jest człowiekiem nieoświeconym. Tym gorzej dla tego osobnika. Świadomy nienawistnik i hipokryta budzi moje szczególnie silne uczucia. Warto zadedykować temu hierarsze parafrazę katolickiego przesłania miłości: “Kochaj bliźniego swego aż koszula spadnie z niego” ! Dla mnie pan Jedraszewski, obok JK i szeregu innych osób jest przykładem złego, do szpiku kości zepsutego człowieka.
Mysle, ze prawdziwe pęknięcie osobowości pana J. nastąpiło z chwila gdy nie tylko opowiedział się po stronie skompromitowanego bpa Paetza, ale wręcz łamał kręgosłupy księdza zmuszając ich do podpisywania lojalki. Nigdy się z tego nie wytłumaczył i nikt z biskupów się tego od niego nie domagał. To go całkowicie przekreśla jako istotę etyczna. Potem nastąpił zjazd, którego zwieńczeniem jest terror wprowadzony wśród księży w Krakowie.
Jędraszewski mógł nie zostać odwołany z tego samego powodu dla którego Peatz przez 20 lat nie był oficjalnie ukarany. Byłbym najmniej zdziwiony jeśli okazało by się że chodzi w tym wszystkim o postać Pawła VI.
Terror Jędraszewskiego ‘wśród księży w Krakowie’ jest selektywny i ‘wyskalowany’. Zorientowani na biskupa (i jego orientację) ciągle mają się dobrze. Nie ułatwi to sytuacji jego następcy…
To o oczym piszemy (ja i komentatorzy) Jędraszewski próbuje zagłuszyć skadnalicznymi wypowiedziamy w okresie świątecznym. I to mu sie udaje, wszyscy komentują jego słowa o zabijaniu dzieci i “holokauscie nienarodzonych”. Moim zdaniem to wrzutka medialna, o czym nie omieszkałem poinformować pytającego mnie dziennikarza: https://www.tvp.info/76695151/prof-obirek-medialna-wrzutka-arcybiskupa-jedraszewskiego-chce-odwrocic-uwage
Zasmucające jest to w jakim stopniu Jędraszewski próbuje zaszkodzić współczesnym Polkom i Polakom. Co trzeba mieć w głowie aby starać się w szkodnictwie dorównać JK ? Wykorzystanie władzy w złej wierze i w złej sprawie ! Motywacja takiego osobnika pozostaje dla mnie zagadką.
problem z J jest taki, że on szuka swoich wyznawców i tylko dla nich jest, problem nasz, że nie jesteśmy jego wyznawcami a reagujemy jakbyśmy nimi byli
Okazuje się, J nie jest odosobniony. Doszlusował Nycz, który do aborcji dodał LGBT. Wniosek z tego taki, ze panowie biskupi nie maja za wiele do powiedzenia o swojej wierze, wiec zajmują się tym na czym z urzędu się nie znają. Nie jestem ich wydawca, ale trapi mnie to, ze ich wyznawcy te „mądrości” chłonął jak gąbki i zatruwają nimi przestrzeń publiczna powołując się na swoje „katolickie sumienia”. Z katolicyzmem ma to jednak luźny związek.
To wszystko świadczy że ogólnie w kk jest bardzo niski poziom kultury duchowości. Wskazywanie palcem na innych czy wręcz sianie niezgody to nie są aktywności które się wywodzą z dobrze przeżywanej i rozumianej duchowości.
Będąc szczerym to wspomniane aktywności są bardzo ubogie nawet w sferze czysto emocjonalnej a co dopiero duchowej. Tak naprawdę lepiej jest człowiekowi pójść na spacer, kontemplować przyrodę i cieszyć się słońcem niż pójść do kościoła i słuchać rozmaitych tyrad które zatruwają duszę i umysł. Wyniesienie na ołtarze Wyszyńskiego i Wojtyłę też jest jakby z tego samego pnia i postrzegać to należy jako rodzaj przemocy kulturowej. Jestem ciekawy jak seminarzyści i studenci teologii odnoszą się do faktu że proces Wojtyły ograniczono tylko do jego publicznej działalności co z biblijnego punktu widzenia jest absurdem.
“Nycz, który do aborcji dodał LGBT.”
To są palące tematy dla dostojników Kościoła. Ale czasami mogliby wspomnieć o czymś bardziej aktualnym. Jak to napisał Newsweek, “A ten ksiądz się nazywa Krystian. Teraz mówią: Krystian K., bo u niego narkotyki znaleźli. Narkotyki i trup! U księdza! Katolikiem jestem. Chodziłem do kościoła, co tydzień, czasem co dwa. Ale po tym wszystkim, co tu się wydarzyło, nie chodzę. I już chyba nie pójdę.”
Dalej Newsweek cytuje wypowiedz osoby, którą koniecznie należy pouczyć (z ambony) i obłożyć ekskomuniką: “Młodzi raczej się tu Kościołem nie interesują, ale te historie na parafiach wszyscy śledzą jak serial – mówi Martyna, uczennica jednego z sosnowieckich liceów. – Trochę to jest straszne, że ci goście ćpają, robią orgie, seks na dopalaczach i tak dalej, a potem przychodzi taki uczyć religii w szkole i mówi, że pocałunek to zło.”
Ale w gorę serca! Zdrowa część Narodu nie da się odepchnąć od Kościoła. Jeśli będzie trzeba, to proboszcz z boską i kiboli pomocą zorganizuje jeden pogrom gejów albo i drugi. Żydów już nie ma, ale geje są jak najbardziej i będzie kogo bić. “Wśród młodszych kibiców jest wielu nacjonalistów katolików – mówi. – Dyskutują teraz, jak powinni się odnosić do Kościoła, i dominują pomysły, że to, co się dzieje, to nie wina Kościoła, tylko efekt tolerowania homoseksualistów w społeczeństwie.”
Ważne jest, żeby ci, co trzeba, mieli dobrze. A ci, co nie trzeba, żeby się nie wtrącali. “Ta afera nie dotknęła biskupa Kaszaka. Zrezygnował dopiero w październiku 2023 r., dwa miesiące po orgii w Dąbrowie Górniczej. Ale nadal mieszka w rezydencji biskupiej, przysługuje mu kierowca i ogrodnik. Jeszcze we wrześniu urządził huczne imieniny, na które zaprosił kilkudziesięciu biskupów. – I wszyscy świetnie się bawili przy dobrym jedzeniu, mimo że wiedzieli o aferze – mówi nasz rozmówca z kręgów kościelnych.”
https://www.newsweek.pl/polska/spoleczenstwo/orgie-narkotyki-i-zabojstwo-sekretne-zycie-ksiezy-z-sosnowca/e9wel5s
Jędraszewski to dla mnie wzorzec z Sevres dawnego typu biskupa: twardy konserwatysta, całkowicie zamknięty na krytykę i polemikę, nie mówiąc już o nowych prądach religijnych czy filozoficznych. Do tego oczywiście w pełni solidarny kastowo, rządzący w swoim “księstwie” twardą ręką i lubiący splendor i blichtr (Onet złośliwie pisze, że szykują mu już “krakowski Castel Gandolfo”, żeby nie musiał się na emeryturze zanadto mieszać z pospólstwem). Czasy już wprawdzie nie te, ale 100-150 lat temu całowano by go w pierścień, a może nawet noszono w lektyce, jak papieża. W jego sposobie bycia jakoś też nie widzę znaczącej różnicy w stosunku choćby Stanisława Dziwisza, który także lubi czołobitność, splendor i wygodę, a w poglądach raczej nie odbiega znacząco od linii konserwatywnej wyznaczonej przez Jana Pawła II, ba nawet uważa się za jego duchowego ucznia i strażnika jego pamięci.
Warto oddać sprawiedliwość dziennikarce GW z Krakowa, która drobiazgowo opisała przyszłe Castel Gandolfo zbierając sporo głosów jak to w praktyce wygląda publikując obszerny tekst “Abp Marek Jędraszewski ma zamieszkać w rezydencji w centrum Krakowa. Remontu zabytkowej willi nie zgłoszono konserwatorowi”. Dobrze zorientowani donoszą mi, że to nie jedyne gniazdko przyszłego emeryta, podobno “ma dom w Tyńcu i drugi na Gubałówce z widokiem na Tatry”. Ciekaw jestem po co emerytowi tyle rezydencji…
“po co emerytowi tyle rezydencji”. Po to samo, po co Obajtkowi piętnaście domów, albo Głódziowi domek za 20 milionów. To są oligarchowie. Nie po to kradli i mataczyli (przepraszam, uczciwie zarabiali), żeby potem nie używać luksusu, nie mieć służby, i nie odbierać hołdów. Banda złodziejów utrzymywana przez frajerów (przepraszam, wiernych).
@NARCIARZ2 chyba uchwycił sedno sprawy. Tacy ludzie jak Jedraszewski, Głódź i wielu innych hierarchów krk czy prominentów politycznych to bezideowi miłośnicy wielkich motywatorów – władzy, pieniędzy, prestiżu, sławy i seksu. Pan Jędraszewski akurat zrealizował swoją oligarchiczną pozycję w krk. Wobec tego nie tylko w trakcie kariery zawodowej (zwanej w jego profesji posługą kapłańską), ale także na emeryturze musi mieć zapewnione optimum luksusu oligarchicznego – rezydencje, służbę, samochody, pieniądze i wszystkie pochodne tych apanaży. Wiara, religia czy wreszcie opcja polityczna służą jedynie utrwaleniu, a w razie czego obronie tych luksusów. Te wielkie motywatory dla ludzi takich jak ten człowiek nie są środkiem a celem i zwieńczeniem życia. On nie ma w sobie ani krzty wiary w boga i wynikających z tego uczuć. Jedyną wiarą i miłością takich ludzi jest dobrobyt rozumiany jako maksymalizacja motywatorów, które daja im poczucie wyższości, wyróżniania się z tłumu i przewagi nad “maluczkimi”, któzy w oczach takichże oligarchów są zaledwie nic nie znaczącymi robakami jacy urodzili się by służyć wielkości oligarchów. W istocie życie pana Jędraszewskiego sprowadza się do takich wymiarów. Wszelkie pytania o szczęście, spełnienie czy sens życia oni sami uważają za bezprzedmiotowe. Być może nawet w ich oczach ich bóg jest takim samym oligarchą tylko nieskończenie bardziej otoczony luksusem ? Trudno sobie wyobrazić, żeby mogli wierzyć w jakiegokolwiek innego boga.
“On nie ma w sobie ani krzty wiary w boga i wynikających z tego uczuć.” Myślę, że mógłby się Pan zdziwić, gdyby ABP “otworzył się” w tej sprawie. Ja widzę tutaj ukształtowany nieoficjalny pogląd katolicki, że Wyznawcy(a tym bardziej Hierarsze) “wolno więcej”, a zatem pozostałym wolno mniej. Nawet “osioł ze Shreka” żądał “marchewki dla bohatera” będąc tchórzem, a Prezydent Duda podzielił Polaków na Swoich, czyli “Lepszy Sort” i pozostałych. Podsumowując, słabość do przyjemności tego świata nie implikuje konieczności nie-wiary czy wyrzekania się swoich sprzecznie wyznawanych poglądów. Wierzę w pobożność Jędraszewskiego czy Głodzia, ale już w Ich wyrzeczenie się tego świata nie wierzę.
Wnioski o p. Jędraszewskim wyciągam na podstawie jego słów i czynów. Jeżeli wyznaje i praktykuje on zasadę hierarsze “wolno więcej”, na co wkazują jego słowa i działania. to potwierdza moje wnioski. Sam jest hipokrytą i za hipokrytę ma swojego boga. Ergo nie wierzy w boga jakiego głosi oficjalna doktryna KRK a w coś lub kogoś zupełnie innego. Pobożność nie jest mechanicznym zaklinaniem rzeczywistości a postawą całościową. W zachowaniach pp. Jędraszewskiego, Głódzia i im podobnych trudno odnaleźć jakiekolwiek znamiona pobożności autentycznej. Modlenie się na pokaz w wykonaniu perwersyjnych hipokrytów z pobożnościa nie ma nic wspólnego.
Trochę to bezprzedmiotowe, bo i tak nie dowiemy się w co naprawdę wierzy Jędraszewski i jemu podobni. Zresztą nie wiara w to czy owo ma tu znaczenie a czyny tego “pasterza”. Dla mnie mógłby wierzyć nawet w Swarożyca lub Zeusa o ile byłby przyzwoitym człowiekiem.
Krk jest w znacznej mierze przesiąknięty feudalizmem ale czy może być inaczej skoro przez jakieś tysiąc lat był jego ostoją? Feudalizm w krk przejawia się nawet w doktrynie, zwyczajach i liturgii, niewiele go zauważamy ponieważ przyzwyczailiśmy się do tego. Dogmat że poza kościołem nie ma zbawienia został już zniesiony ale że nieochrzczone dzieci idą do piekła nadal obowiązuję chodź obydwa nie mają źródła w ewangeliach. Feudalizm przejawia się także w utrwalonych poglądach jak np że to Duch Święty wybiera papieża na konklawe co ma służyć sakralizacji władzy. Najłatwiej go jednak zauważyć w przejawach takich jak krakowskie castelgandolfo. Długo będę pamiętał kiedy Benedykt XVI wjechał na plac św. Piotra w złotej szacie połyskującej w październikowym słońcu a chór śpiewał po łacinie “Ty jesteś Piotr”. Brakowało jeszcze tylko padnięcia na twarz jak przed faraonem. Wiem że jest to delikatna sprawa ale uważam że nabożeństwo Drogi Krzyżowej jest w jakimś stopniu również narzędziem feudalnym. Lud miał znosić przez wieki ucisk możnych i naśladować Chrystusa i jego posłuszeństwo wobec zwierzchności a możni kościelni opływali w luksusy. Odkrycia antropologiczne szkieletów wskazują że prostemu człowiekowi żyło się lepiej w pogańskiej słowiańszczyźnie
niż w epoce Christianitas w której nabywali liczne zwyrodnienia od nadmiernej pańszczyźnianej pracy. W “Kryminalnej historii chrześcijaństwa” Deshnera jest wzmianka że na jakimś soborze czy synodzie jeszcze przed chrztem Polski podawano całe mnóstwo wyszukanych potraw i na każdego duchownego przypadał niemały limit wina i piwa i to codziennie jak podkreślił autor. Trudno mi sobie wyobrazić tych wspaniałych książąt kościoła odprawiających na serio Drogę Krzyżową w ciszy marmurowych apartamentów.