04.04.2025
Mniejsza część większej połowy narodu, nie wiadomo dlaczego tęskni za następną rundą utraty niepodległości, a być może za powrotem do stanu wojny o zaprzepaszczoną niepodległość. Albowiem tylko w momentach nieustannej groźby wojennej zawieruchy, ich sposób rozumienia słowa patriotyzm miałby sens. Natomiast w okolicznościach niepojmowania patriotyzmu wyznaczonego przez czas pokoju, świadczy, że partia odznaczająca się nieznajomością słowa konserwatyzm, preferująca w zamian za to słowo obłuda, za punkt honoru obrała sobie zdanie swojego prezesa, że wszystko jest białe, ponieważ nie ma koloru czarnego.
*
Już w kołysce odznaczał się tłumioną zawiścią wobec brata, który miał wszystko lepsze: bardziej bajerancki smoczek, szybciej zaczął się u niego proces raczkowania, gaworzenia, wstawania z kolan. A najmocniej wkurzało go, że brat cieszył się większym zainteresowaniem rodziny.
W młodości uczęszczał na podwórko, by stać przy śmietniku i czekać na zaproszenie do zabawy. Lecz nikt nie chciał się z nim bawić, bo po kamienicy kursowało ostrzeżenie, że jego rodzinka zajmuje się kapowaniem i kto wie, czy nie dlatego pojawia się na placu zabaw, by donosić. Więc po długim czasie nieudanych prób zakumplowania się z innymi, przestał bywać wśród rówieśników i postanowił, że kiedy dorośnie, założy własną bandę. Ale taką, żeby to jej członkowie czekali na zmiłowanie, kiedy ich wybierze na faworytów.
W tym celu zajął się obmyślaniem sposobów rekrutacji kandydatów pod względem cech. Od razu i poniekąd automatycznie założył, że najgłówniejszym warunkiem członka, powinna być bezwarunkowa uległość wobec wszystkich jego poczynań. Aprioryczne uznanie posiadanej przez niego charyzmy, geniuszu, wyjątkowości.
Zakładało to, że przyszły i ewentualny członek tworzonego ugrupowania nie mógł być mądrzejszy od niego. Lub, by przynajmniej udawał głupola i nie pchał się na pierwszą linię formacji.
*
Mierzi mnie cackanie się z gnojem. Nie przemawia uporczywa konieczność codziennego oglądania go w Sejmie, na telekonferencjach z pseudowywiadami, jak pracowicie szczeka na nich swoje trzy po trzy. Nie podnieca dziennikarska gonitwa za nim na złamanie karku, jakby od jego cennej wypowiedzi zależał los całego kraju i egzystencja jego mieszkańców. Odpada też tłumaczenie, że się pogubił i nie wie, w którym tyłku ma patriotyzm i rację stanu. Tłumaczenie to słabe jest, ponieważ fakt, że się pogubił, należy do negatywnych zalet jego genetyki.

Marek Jastrząb
Pisarz, publicysta
Niektóre publikacje Autora są do pobrania w Bibliotece Studia Opinii
źródła obrazu
- jastrzab: BM
Ostatni akapit w ramki.
A tak na marginesie, dla rozładowania korkowca: to chyba on był pomysłodawcą kradzieży Księżyca, a choć pewności nie mam, rozpoznaję błyskotliwy styl.
“Pomysłodawcą kradzieży Księżyca” być nie mógł, tylko mu (i bratu) kazali… Co im szkodziło się zabawić ‘na koszt państwa’ w dzieciństwie, a samym państwem – na starość…
Wszystko wskazuje na to, że nieuchronnie nadchodzi odpowiedzialność. “Cackanie się z gnojem” było i jest prowadzone aby ten szkodnik nie stał się męczennikiem, podobnie jak jego brat. Kolejne zachowania JK powodują, że z “genialnego stratega” stanie się, nawet dla własnego elektoratu, uciążliwym przegrywem. W swoim czasie pożegnają go z ulgą i nadzieją na lepsze jutro dla nich samych.
co daj boże amen