Andrzej Lubowski: Upór Starszego Pana3 min czytania

06.07.2024

Najtrudniejszy skok w łyżwiarstwie figurowym to axel, bo to jedyna ewolucja, którą rozpoczyna się od najazdu przodem i w trakcie której należy wykonać trzy i pół obrotu. Nawet gdyby jutro Joe Biden wykonał go perfekcyjnie na lodowisku w centrum Manhattanu a widowisko było transmitowane na żywo przez wszystkie telewizje świata, to i jak nie zatrze wrażenia z nieszczęsnej debaty. Chciał zademonstrować swą żywotność, swą dominację nie tylko moralną, ale i intelektualną. Chciał pokazać, jak sprawny jest jego umysł. I stało się to, co się stało. Dla ludzi, którzy żywią ogromny szacunek wobec prezydenta Bidena, a do takich się zaliczam, było to bardzo bolesne doświadczenie. I gorzka niespodzianka. Bo jeszcze dwa miesiące temu jako gość Howard Stern Show, przez ponad 70 minut prezydent tryskał energią, dowcipkował, ripostował. Był świetny.

Mark Twain napisał w swojej autobiografii, jakie to smutne rozpadać się na małe kawałki, ale wszystkich nas to czeka. W przeciwieństwie do reszty z nas w przypadku Joe Bidena odbyło się to na oczach milionów jego rodaków. Byliśmy świadkami zmagań człowieka z pamięcią, składnią, nerwami i kruchością, i pojawiającym się na twarzy grymasem poczucia, że umysł go zawodzi. Zespół skupiony wokół Bidena mówi to, co prędzej czy później mówiliśmy, mówimy lub będziemy mówić znajomym, gdy pytają o kondycje starzejących się rodziców lub naszą własną: są dobre i złe dni.

Upór Bidena i twierdzenie, że tylko Bóg Wszechmogący może go odwieść od kandydowania to szaleństwo. Naraża na ogromne ryzyko zarówno własne dziedzictwo jak przyszłość amerykańskiej i światowej demokracji. Może zejść ze sceny z honorem i będzie zapamiętany za swe zasługi, albo może stać się grabarzem amerykańskiej demokracji.

Potrzebny jest ktoś dużo młodszy, ale z doświadczeniem w rządzeniu i pozyskiwaniu ludzi o odmiennych poglądach, gwarant spokoju i w miarę tradycyjnych wartości. Lepiej gubernator niż senator. Tak zresztą zwykle bywało: Carter, Reagan, Clinton, Bush junior – to wszystko gubernatorzy. Wygrał senator Kennedy – o włos z nieogolonym i zmęczonym Nixonem, i dynamiczny senator Obama – ze zmęczonym senatorem McCainem, który dobrał sobie Sarah Palin, z Alaski, panią, która mówiła, że wie, jak sobie radzić z zapędami Kremla, bo z Alaski widać Rosję.

Mój kandydat to Andy Beshear, 47 letni gubernator głęboko republikańskiego stanu Kentucky. Mało znany, ale dwa kolejne zwycięstwa w stanie, w który Trump miał w wyborach ponad 20 punktów procentowych przewagi nad Bidenem, i gdzie wszyscy inni Demokraci przepadają z kretesem to świadectwo jego możliwości. Ale jest kilka innych potencjalnych kandydatur. Gdyby to ode mnie zależało wysłałbym ich w nadchodzących tygodniach, jeszcze przed konwencją, do Europy na spotkania z Macronem, Starmerem, Scholtzem, Tuskiem i kierownictwem NATO, i na dzień do Tokio, Seulu i Canberry. To wszystko ludzie, którzy i tak lepiej niż Trump rozumieją świat, ale poznają liderów.

A Obamie i Clintonowi pozostawiłbym misje przekonania Bidena, że na konwencji powinien zgłosić następcę i mocno zaangażować się w jego (raczej niż jej) wspieranie.

Andrzej Lubowski

Polski i amerykański dziennikarz i publicysta polityczno-ekonomiczny.

 

8 komentarzy

  1. acl 06.07.2024
  2. Zbigniew 06.07.2024
  3. dosmucacz 06.07.2024
  4. narciarz2 06.07.2024
  5. Stanisław Obirek 07.07.2024
  6. ohir 08.07.2024
    • AnGor 09.07.2024
      • ohir 09.07.2024