06.07.2024
Najtrudniejszy skok w łyżwiarstwie figurowym to axel, bo to jedyna ewolucja, którą rozpoczyna się od najazdu przodem i w trakcie której należy wykonać trzy i pół obrotu. Nawet gdyby jutro Joe Biden wykonał go perfekcyjnie na lodowisku w centrum Manhattanu a widowisko było transmitowane na żywo przez wszystkie telewizje świata, to i jak nie zatrze wrażenia z nieszczęsnej debaty. Chciał zademonstrować swą żywotność, swą dominację nie tylko moralną, ale i intelektualną. Chciał pokazać, jak sprawny jest jego umysł. I stało się to, co się stało. Dla ludzi, którzy żywią ogromny szacunek wobec prezydenta Bidena, a do takich się zaliczam, było to bardzo bolesne doświadczenie. I gorzka niespodzianka. Bo jeszcze dwa miesiące temu jako gość Howard Stern Show, przez ponad 70 minut prezydent tryskał energią, dowcipkował, ripostował. Był świetny.
Mark Twain napisał w swojej autobiografii, jakie to smutne rozpadać się na małe kawałki, ale wszystkich nas to czeka. W przeciwieństwie do reszty z nas w przypadku Joe Bidena odbyło się to na oczach milionów jego rodaków. Byliśmy świadkami zmagań człowieka z pamięcią, składnią, nerwami i kruchością, i pojawiającym się na twarzy grymasem poczucia, że umysł go zawodzi. Zespół skupiony wokół Bidena mówi to, co prędzej czy później mówiliśmy, mówimy lub będziemy mówić znajomym, gdy pytają o kondycje starzejących się rodziców lub naszą własną: są dobre i złe dni.
Upór Bidena i twierdzenie, że tylko Bóg Wszechmogący może go odwieść od kandydowania to szaleństwo. Naraża na ogromne ryzyko zarówno własne dziedzictwo jak przyszłość amerykańskiej i światowej demokracji. Może zejść ze sceny z honorem i będzie zapamiętany za swe zasługi, albo może stać się grabarzem amerykańskiej demokracji.
Potrzebny jest ktoś dużo młodszy, ale z doświadczeniem w rządzeniu i pozyskiwaniu ludzi o odmiennych poglądach, gwarant spokoju i w miarę tradycyjnych wartości. Lepiej gubernator niż senator. Tak zresztą zwykle bywało: Carter, Reagan, Clinton, Bush junior – to wszystko gubernatorzy. Wygrał senator Kennedy – o włos z nieogolonym i zmęczonym Nixonem, i dynamiczny senator Obama – ze zmęczonym senatorem McCainem, który dobrał sobie Sarah Palin, z Alaski, panią, która mówiła, że wie, jak sobie radzić z zapędami Kremla, bo z Alaski widać Rosję.
Mój kandydat to Andy Beshear, 47 letni gubernator głęboko republikańskiego stanu Kentucky. Mało znany, ale dwa kolejne zwycięstwa w stanie, w który Trump miał w wyborach ponad 20 punktów procentowych przewagi nad Bidenem, i gdzie wszyscy inni Demokraci przepadają z kretesem to świadectwo jego możliwości. Ale jest kilka innych potencjalnych kandydatur. Gdyby to ode mnie zależało wysłałbym ich w nadchodzących tygodniach, jeszcze przed konwencją, do Europy na spotkania z Macronem, Starmerem, Scholtzem, Tuskiem i kierownictwem NATO, i na dzień do Tokio, Seulu i Canberry. To wszystko ludzie, którzy i tak lepiej niż Trump rozumieją świat, ale poznają liderów.
A Obamie i Clintonowi pozostawiłbym misje przekonania Bidena, że na konwencji powinien zgłosić następcę i mocno zaangażować się w jego (raczej niż jej) wspieranie.
Andrzej Lubowski
Polski i amerykański dziennikarz i publicysta polityczno-ekonomiczny.
I pomyśleć, że naśmiewaliśmy się z sowieckiej gerontokracji (Breżniew i inni)….
Dokładnie tak!
“Demokraci muszą mieć kandydata przed konwencją partyjną w sierpniu, ponieważ termin zgłoszenia kandydata w stanie Ohio jest wcześniejszy niż data ich konwencji. Rozpatrywali nawet wirtualne i wcześniejsze zatwierdzenie Bidena. Prywatnie mnie to nie wzrusza, ponieważ uważam “demokratów” za partię antyamerykańską która w sposób świadomy i celowy niszczy Amerykę jako normalny kraj i dąży do ustroju totalitarnego w stylu komuno-faszystowskim. Dodatkowo uważam, że sugerowanie faszyzmu w działaniu Trumpa jest śmieszne. Ostatecznie to nie Trump niszczył swoich przeciwników politycznych oskarżeniami sądowymi i oskarżał ich i fałszował materiały dot. współpracy Rosją przy wyborze. To co zrobili demokraci w czasie kadencji Trumpa, przed wyborami w 2016 roku i po wyborach w 2020 roku potwierdza wszytko to co napisałem. Owszem Trump powiedział, że będzie dyktatorem przez pierwszy dzień swojej ew. drugiej kadencji ale dot. to anulowania dekretów Bidena, które on podpisał w pierwszym dniu swojej kadencji. Zlikwidował wtedy południową granicę USA i rozpoczął niszczenie kraju i każdy następny demokrata będzie robił to samo, bo będzie uzależniony od ludzi, którzy nienawidzą USA. Niestety, ale ta prawda nie dociera do wielu przeciętnych Amerykanów.
Pan Dosmucacz (czy nie bywał tu już obecny pod innym pseudonimem?) napisał: “ta prawda nie dociera do wielu przeciętnych Amerykanów”.
Ja jestem przeciętnym Amerykaninem i “ta prawda” do mnie nie dociera. Oceniam ja jako stek propagandowych bzdur. Natomiast podzielam zatroskanie pana Lubowskiego. Zostało bardzo niewiele czasu, aby uniknąć katastrofy USA i całego świata. Mam nadzieję, ze w otoczeniu prezydenta znajdą się ludzie taktowni i skuteczni. Czy raczej taktownie skuteczni. Sytuacja jest groźna i wyjątkowa.
Tak to bardzo ważna i rozsądna propozycja. Miejmy nadzieje, ze tak myśli większość demokratów. Mieszanie Boga do decyzji politycznych zle się kończy dla tych drugich, o tym pierwszym nic nie wiemy. Trump to nieszczęście nie tylko dla USA ale i dla demokratycznego świata. Jego zwycięstwo ucieszy dyktatorów i głupców, co na jedno wychodzi.
Wydaje mi się, że trochę już mało czasu na zbiórkę kampanijną dla świeżego kandydata.
A gdyby tak Joe Biden miał w sobie tę wielkość i ustąpił już dziś? Przekazując prezydenturę Kamali Harris?
Wtedy zebrane już fundusze mogły by być przez nią wykorzystane od razu – a po dobraniu kogoś z proponowanych (np. wyżej) młodych polityków do pary mogło by ruszyć… Tak mi się wydaje. Ale niestety jakoś tak od dekad zostaję z tym wydawaniem się jak Jasiu Himilsbach z angielskim.
Nie wiem, jak to jest z tym “dobieraniem sobie do pary”, ale raczej pewne, że K.H. z kimkolwiek nie wygrałaby wyborów. Natomiast Biden może je wygrać, – paradoksalnie – dlatego że część wyborców uwierzy w jego rychłą pełną niezdolność, albo zgon – więc zagłosują właściwie na wiceprezydenta.
Ale nie wiem jak to proceduralnie i terminowo jest możliwe aby Biden wystawił na swojego Wice innego polityka Demokratów.
“Jak to jest możliwe?” Jest możliwe. Ostateczna decyzja należy do konwentu partii. W bardzo podobnej sytuacji wymieniono startującego wiceprezydenta F.D. Rooseveltowi. Konwent wymienił otwarcie proradzieckiego Wallace’a na Trumana, który jak wiemy szybko objął stanowisko prezydenta. Różnica jednak jest, bo Kamala Harris nie deklarowała wieczystej przyjaźni amerykańsko radzieckiej jak Wallace.
Ja jednak rozważałem hipotetyczną sytuację ustąpienia Bidena ze względu na reguły finansowe. Nowy kandydat na prezydenta musiałby zacząć zbiórkę kampanijną od nowa, na co czasu już nie ma, a ostatni miesiąc kampanii to będą wydatki na poziomie czterech czy pięciu miliardów dolarów na telewizję, fejsbuka i twittera.