Zbigniew Szczypiński: Demokracja bez zabezpieczeń klęską dla świata.5 min czytania


08.11.2024

Tak jest, stało się, Ameryką i w jakimś sensie światem, przez kolejne cztery lata będzie rządził Donald Trump, człowiek który dał się już poznać i o którym wiemy prawie wszystko.

Jak to jest możliwe, że ktoś kto powinien siedzieć w więzieniu, ktoś przeciwko komu toczą się liczne sprawy w sądach, zamiast odpowiadać przed sądem wygrywa wybory – bo Trump te wybory wygrał i w styczniu obejmie urząd prezydenta kraju, w którym obowiązuje system prezydencki co znaczy, że prezydent jest tam rządem, tworzy prawo i decyduje o jego instytucjach. Wygrana Trumpa jest tak wielka, że już teraz wiemy, że będzie miał swoją większość w Kongresie, pewnie też w Izbie Reprezentantów, ma „swój” Sąd Najwyższy, trzyma w garści największe media robiąc z najbogatszego człowieka świata kogoś ważnego w swoim rządzie, a ten, przez swoje media, zagwarantuje Trumpowi „rząd dusz” na lata.

Można długo jeszcze opisywać skutki tego, co się stało 5 listopada, można snuć prognozy, co stanie się w Europie i w Polsce. Można, ale czy warto – Trump pokazał już za swojej pierwszej kadencji jak rozumie politykę, jak traktuje ludzi polityki. Tam nie ma żadnych zasad poza kalkulacją zysku i straty, polityka jest dla niego biznesem, a on wielkim biznesmanem, który zawsze musi mieć zysk. Cała reszta to didaskalia, drobiazgi bez znaczenia, nie liczą się żadne sympatie, liczy się biznes.

Zostawmy te wszystkie wątki, jest ich aż nadto, a będzie jeszcze więcej, zajmijmy się problemem dotyczącym fundamentu naszej demokracji, a Ameryka jest krajem demokratycznym, dla wielu nawet kolebką demokracji.

Demokracja nie jest ustrojem powszechnie dominującym w krajach współczesnego świata. Różne modele demokracji, przeważają jednak w naszym kręgu kulturowym. Wszędzie tam obowiązuje zasada, że władza należy do ludu, suwerena, narodu i to on, w mechanizmie demokratycznych wyborów wybiera ludzi, którzy w jego imieniu będą rządzić. Trump został wybrany przez amerykańskiego suwerena i nikt nie może mu zarzucić, że ta władza, którą obejmie 20 stycznia 2025 roku, mu się nie należy. Będzie 47 prezydentem Stanów Zjednoczonych AP czy to się komu podoba, czy nie. (Mnie się zdecydowanie nie podoba ale to jest mój problem, a nie Trumpa).

Ważniejsze jest to dlaczego w tym modelu wyłaniania władzy, modelu opartym na założeniu, że to większość ma racje, że to większość wie lepiej, że większość decyduje i jest to żelazna zasada, nie ma żadnych, ale to żadnych zabezpieczeń przed tym, by nie powierzyć władzy, tak wielkiej władzy, komuś o tak zaburzonej osobowości, o takim charakterze, komuś kto dał poznać już wcześniej tym co robił, jak się zachowywał, kim jest.

Czy wyobrażamy sobie, aby w jakiejś firmie powierzono obowiązki prezesa komuś, kto nie przeszedł badań, również psychologicznych, od wyniku których gremium decydujące uzależnia swoją decyzję ?

To jak to jest – wybierając operatora skomplikowanego urządzenia, dyrektora firmy, prezesa korporacji robimy takie badania, a wybierając prezydenta nas to nie interesuje.

Naprawdę nie interesuje?

To, że podobno prezydent przechodzi takie badania, gdy jest już prezydentem to mało, to musztarda po obiedzie.

Stawiam tezę, że założenie będące solą demokracji, tak jak ją teraz rozumiemy, że to większość decyduje i zawsze ma rację jest klęską tej demokracji.

Werdykt większości jest ważny, gdy to większość rozstrzyga o takich sprawach, jak na przykład kto jest ładniejszy, kto lepiej śpiewa, ale już nie kto wyżej skacze – tu decydują twarde dane.

Pozostawienie tego założenia o racji większości jako centralnego w modelu naszej demokracji musi stać się i stanie się przyczyną jej klęski. Władza demokratycznie wybrana w starciu z władzą autorytarną zawsze przegrywa w konkurencji sprawczości, mechanizm podejmowania decyzji w demokracji jest skomplikowany i długi, decyzję satrapy czy dyktatora są natychmiastowe, a to, czy skuteczne jest mniej ważne w niektórych sytuacjach. To, że rządzi jakiś dyktator jest dowodem jego siły i dowodem słabości społeczeństwa obywatelskiego, dyktator bierze władzę i mówi, że nie odda jej nigdy. Dyktatury i satrapie są nieszczęściem, które dotykają kraje i narody, ale nie są one rezultatem decyzji tych ludzi, którzy poszli do wyborów, sami oddali swój głos, a więc swoją cząstkę władzy komuś, kto okazał się później tyranem, patrz Niemcy w latach trzydziestych XX wieku.

Sami zgotowali sobie ten los.

W model demokracji przedstawicielskiej musi zostać wbudowany system zabezpieczeń przed tym, co widzimy – władzę otrzymują czasem ludzie zaburzeni, z zaburzoną osobowością, intelektualnie niedojrzali. A władza, którą w wyniku wyborów uzyskują, nawet wtedy, gdy jak w naszym przypadku jest mocno ograniczona w zapisach konstytucyjnych, wystarcza by rozwalać system demokratyczny – patrz przykład polskiego prezydenta, którego władza zapisana w konstytucji jest ograniczona do weta i inicjatywy ustawodawczej, a pozwala mu na pełną obstrukcję i blokowanie działań rządu mającego przecież demokratyczny mandat do rządzenia.

Wizja dyktatury idzie przez świat i brak systemowych działań na rzecz zabezpieczenia się przed ludźmi typu Donald Trump może być największym zagrożeniem dla tego świata.

Zbigniew Szczypiński

Polski socjolog i polityk. Założyciel i wieloletni prezes Stowarzyszenia Strażników Pamięci Stoczni Gdańskiej.

 

7 komentarzy

  1. Jerzy 08.11.2024 Odpowiedz
  2. slawek 08.11.2024 Odpowiedz
  3. Magda 09.11.2024 Odpowiedz
    • Magda 12.11.2024 Odpowiedz
  4. Zbigniew 09.11.2024 Odpowiedz
    • Kazio 09.11.2024 Odpowiedz
    • Jerzy 10.11.2024 Odpowiedz

Odpowiedz

wp-puzzle.com logo