Podobno przyszło nas 20 tysięcy, tak rzecze Ratusz. Ile osób było rzeczywiście? Trolle pod relacją w gazecie.pl dowcipkują, że 500 tysięcy, 70 tysięcy, ale jakoś żaden nie podchwytuje danych ubiegłotygodniowych policji: od 12 do 17 tysięcy. Jednak liczebność nas budzi szacunek, niepokój, obrzydzenie (niepotrzebne skreślić). To ostatnie uczucie widziałam na twarzy pani siedzącej w autobusie 503, do którego wsiedliśmy wracając po godzinie pikietowania pod Sejmem.
Ale od początku…
Do autobusu 116 wsiadaliśmy pod „Bristolem” przed godziną 12. Taki tłok przeżywałam ostatni raz chyba w trolejbusie w godzinach szczytu gdzieś w latach 60-tych minionego stulecia. Tłok jednoznacznie robili udający się na pikietę. Można ich było poznać na przykład po plakietkach dumnie zdobiących pierś. Królował: Najgorszy sort, ale byli i Komuniści i złodzieje, i nienacechowane ujemnie znaczki KOD-u lub tylko skromne biało-czerwone wstążeczki. W niesamowitym tłoku jakaś pani ze środka autobusu poskarżyła się, że jedzie do pracy i już jest spóźniona. Wypuszczono ją jakimś życzliwym cudem koło Foksal. Bo prawie cała wiara wysypała się z autobusu za Placem Trzech Krzyży. I włączyła się w strumyk zdążający na Wiejską. Ludzie nadciągali z kilku kierunków. Flagarstwo polskie (czy flagownictwo?) miało znów swoje złote żniwa. Dobra teraz, bo zyskowna branża, obsługuje i jedną, i drugą stronę. Ciekawe, kiedy mają większe żniwa.Za 25 złotych także i my kupiliśmy biało-czerwoną flagę średniego rozmiaru. Uznaliśmy, że się przyda na przyszłe demonstracje i pikiety. Bo na tej jednej się chyba nie skończy. Już pod Sejmem jakaś pani deklarowała: – Będę przychodziła co tydzień, jeżeli będzie trzeba. Niejedna z obecnych osób by tak powiedziała.
A jeszcze wczoraj Jacek Rakowiecki wyraził na FaceBooku obawę o frekwencję:
Spośród prawie 1400 fejsbukowych znajomych uczestnictwo w jutrzejszym spotkaniu pod Sejmem zapowiedziało na FB 110… Zakładając, że nawet może połowa mieszka poza Warszawą i wybiera się na podobne uliczne spotkania gdzie indziej, a jakiś odsetek jest chory lub ruchowo niesprawny, przyznam, że nieco mnie ta mała liczba niepokoi – tym bardziej, że pochlebiam sobie, że nigdy nie przyjmowałem znajomych na łapu-capu, tylko zawsze najprawdziwszy „gorszy sort” pierwszej kategorii…
No chyba, że znów będziemy mieli do czynienia z fenomenem sprzed tygodnia: grubo ponad dziesięciokrotnie więcej ludzi w realu, niż w wirtualu. Szczerze sobie tego i wszystkim Państwu życzę, bo sprawa jest niebagatelna…
Życzenia spełnione.
Godzina pikiety
Stoimy daleko, pod pomnikiem Polskiego Państwa Podziemnego i Armii Krajowej, ze znakiem nomen omen Polski Walczącej na cokole. Dociera do nas głos Mateusza Kijowskiego, ale już nie słowa. Chyba tylko w postaci skandowanych haseł. Podchwytują je lepsze od naszych młode uszy. Bo nieprawda, że młodych ludzi nie ma. Są. Może nie nastolatki. Ale młodzi rodzice z dziećmi w wózkach i na barana. Śmialiśmy się, gdy jeden z ojców gonił malucha lawirującego w tłumie na hulajnodze.Skandowanie haseł nie wszystkim odpowiada. Ale oklaski i gwizdy (trąbki i wuwuzele można też było kupić) – już tak. Tłum się zagęszczał. Ludzie stali na obrzeżu pomnika i coraz szczelniej zapełniali jego płytę. Już potem dowiedzieliśmy się od znajomych, że trzeba było stanąć od strony Ambasady Francuskiej. Tam było lepsze nagłośnienie. Niestety, komunikatów organizatorów nie słyszeliśmy. Chłopaki w kamizelkach i ze znaczkami KOD-u, regulujący ruch od strony Wiejskiej, zapraszali nas tylko słowami: Współpracownicy Gestapo, komuniści i złodzieje na prawo. Bo wśród demonstrantów wszechobecny był humor. Świadczyły o tym także transparenty domowymi środkami wymalowane, a raczej wypisane. Jak chodząca Konstytucja na wielu arkuszach dykty. Kilka widać na zdjęciach.
Pośmialiśmy się, poklaskaliśmy, powołaliśmy: Cała Polska dziś się śmieje, zaczynamy mieć nadzieję, które nawiązywały dowcipnie do obraźliwych w zamierzeniu słów Prezesa z ubiegłotygodniowego „wiecu Wolności i Solidarności”, w którym popierał swój rząd i swojego prezydenta. A krótko mówiąc: popierał samego siebie, stając w opozycji do tej części społeczeństwa, która go nie kocha. Czyli do nas. Chciał nas obrazić, ale raczej mu się to nie udało. Jak każdy marny facecjonista, uśmiał się ze swojego dowcipu.
Zakończenie pikiety
No cóż, wszystko co dobre, to się kończy. Domowe obowiązki kazały nam wracać po nieco ponad godzinie. Przepychając się przez ścisły tłum ruszyliśmy tą samą drogą, którą przyszliśmy. Trudniej było iść, bo na przeciw nas do pikiety dochodził strumyk ludzi; zdążyli zapewne na niewiele po 13. Przeciskaliśmy się i w końcu dotarliśmy do Placu Trzech Krzyży.
Po drodze usiłowaliśmy się przez komórkę połączyć z znajomymi, z którymi się umawialiśmy na wspólne pikietowanie. Niestety, telefony były głuche. Słyszeliśmy, że ktoś obok skarżył się na to samo: nie mógł wysłać ememesa.
Już w domu połączyliśmy się z naszymi bliskimi. Stali na czole pikiety. Słyszeli, co mówili Mateusz Kijowski, pani Holland i Maja Komorowska, Krzysztof Materna, profesor Monika Płatek. My tego wysłuchaliśmy w TVN24. A zaraz potem politologa ze Szczecina, który filozoficznie zastanawiał się, czy demonstracja ma sens, wyliczał, o ile była mniejsza (nie umiał ocenić na podstawie obrazu spod Sejmu…), opowiadał o celach pisowskiego marszu sprzed tygodnia i jego imponujących rozmiarach (oczywiście, według niego miasto źle policzyło ubiegłotygodniowych zwolenników KOD-u) . Wyglądało, że żałuje tej Polski, która spotkała się tu, pod Sejmem, przy naszym udziale. Nam też się zrobiło żal, że takie osoby są zmuszane do komentowania wydarzeń, których sensu nie rozumieją.
Czy dzisiaj w sumie było dziesięć czy dwadzieścia tysięcy osób – to nie ma znaczenia. Nikt się nie licytował na liczebność ani przed tygodniem, ani dzisiaj. I nie zamierza. Bo i tak jest nas dużo. I to daje nadzieję. A ona na razie krzepi i wystarcza.
PS Już z internetu dowiedzieliśmy się, że pikietę pod Sejmem wygaszono po telefonie o zagrożeniu bombowym. Prowokacji zapewne wiele przed nami. Prób zdyskredytowania, ośmieszenia, zlekceważenia. Czyż właśnie to samo nie dotykało „Solidarności” w czasach jej chwały?…
Przetrwała.
[print_gllr id=139232 display=short] [metaslider id=139137]Alina Kwapisz-Kulińska
Nie wiem, ile ludzi było w Toruniu. Tak, jak na moje, niewprawione w liczeniu, oko kilkaset – od 500 do 1000. Flagi polskie i unijne, jeden z transparentów: “Toruń przeprasza za Radio Maryja”. Różny wiek, ale większość to 50+, czyli głównie funkcjonariusze Gestapo i Selbstschutzu (co to Selbstschutz to durnie z PiS-u nie wiedzą), garstka ubeków i sporo złodziei. Sami swoi, czyli najgorszy sort.
Inna podobna relacja z Lublina jest na blogu Jacka Kowalczyka. Powtarzaja sie obserwacje, ze uczestnicza ludzie 50+. Czyli ci, ktorzy przeszli przez wychowanie obywatelskie lat ’80. A co z mlodszymi? Czego im potrzeba, zeby zrozumieli? Czy musza sami przejsc przez internaty?
@narciarz2 Chryste Panie, no chyba muszą, czego nie życzę i nie chcę.
Pożyczone z innego portalu:
*
Dzisiaj byłem razem z moją partnerką oraz naszą 3-miesięczną córeczką na demonstracji KOD w Poznaniu na Placu Wolności. Przyszliśmy pierwszy raz, ale pewnie nie ostatni, biorąc pod uwagę co się obecnie dzieje w Polsce.
Atmosfera była bardzo sympatyczna i trochę nam się raźniej zrobiło, że jest jeszcze trochę pozytywnej energii w tym kraju.
Ot, ale demonstracja jak demonstracja, poprzemawiało parę osób, można było sobie pokrzyczeć całkiem ciekawe hasła i po nieco ponad godzinie wszyscy zaczęli rozchodzić się do domów.
Bez pośpiechu również już schodziliśmy z placu, a obok nas, wśród innych ludzi, wracała również pewna rodzina: pan i pani ok 30-40 lat z dwójką synów, na oko 8 i 10 lat.
Wtedy dobiegła nas mniej więcej taka rozmowa starszego syna z ojcem:
(Syn): Tato, ale o co chodzi w zasadzie z tym KOD i demokracją?
(Ojciec):[jakby zupełnie zmieniając temat]: Chciałbyś pójśc do opery?
(S): A co tam jest w tej operze?
(O): To tak jak teatr, tylko aktorzy głównie śpiewają zamiast prowadzić dialogi.
(S): Eeee… no nie wiem
(O): A może chciałbyś pójść zobaczyć męski balet? No wiesz, będą tańczyć, ubrani w rajtuzy?
(S): Nie, nie chcę, to nudne.
(O): To może chciałbyś zobaczyć występ magika?
(S): O! Tak, chciałbym.
(O): No i właśnie o to chodzi w demokracji, byś to Ty mógł o tym decydować co chcesz zobaczyć, a nie ktoś za Ciebie.
W tym momencie popatrzyliśmy na siebie z partnerką i uśmiechnęliśmy do siebie, bo sami byśmy nie wpadli jak to lepiej dziecku wytłumaczyć.
Serdecznie pozdrawiamy Pana z Poznania i jego rodzinę – może jednak w Polsce jeszcze nie wszystko stracone
No i zakochałem się w opowieści.
Wielu młodym dajcie trochę czasu na przełknięcie w sobie żalu i wstydu. Nie stygmatyzujmy ich, nie odtrącajmy za to, że mieli mniej doświadczenia, że uwierzyli w zmianę i …… się zawiedli.
Nigdy nie zapomnę rozmowy z młodym człowiekiem (30 może 40) – szłam na manifestację i wpadłam jeszcze wydrukować parę materiałów. Nieopatrznie wypowiedziałam zdanie – Nie mogę pojąć jak wielu ludzi dało się tak nabrać na PiS w przebraniu. I wtedy spojrzałam na zasmuconą twarz mojego rozmówcy, a on wyznał mi, że to on dał się nabrać i szczerze wziął się za głowę “Co ja narobiłem!!! – Ale proszę pani, to nie tylko ja. Mam wielu znajomych, są lekarzami, prawnikami, artystami – i oni wszyscy tak samo jak ja nie mogą sobie darować tego, że byli tak głupi i naiwni. PiS to nawet trochę podejrzewaliśmy, że może okazać się kłamcą, ale największym zawodem jest dla nas Duda.”
Wsiadałem na Stegnach do autobusu 116 i dziwiłem
się, że w sobotę przed południem taki tłok. Przyglądałem się ludziom wyglądającym, jak by wybierali się na zakupy, z wizytą lub na spacer i zastanawiałem, czy może ktoś też na demonstrację. A tu przy Pięknej prawie wszyscy wysiedli i – w stronę Sejmu.
Niedaleko mojego domu jest sklep z flagami, proporcami itp. (swoją drogą to jeden z niewielu sklepów, który pamiętam w tej samej lokalizacji jeszcze z lat 60-ych). W tygodniu poszłam tam kupić sobie dwie flagi. Zagadnęłam bardzo młodego sprzedawcę – pewnie macie teraz prawdziwe żniwa? – Młody człowiek uśmiechnął się do mnie życzliwie i odpowiedział – Owszem, ruch jest, ale wolałbym, by nie było tego powodu.
Było o młodych, to teraz o starszych.
Wracałam z manifestacji, pod pachą zwinięte dwie spore flagi w kolorach biało-czerwonych i niebieską.
– Proszę pani gdzie można kupić takie flagi – zagadnął starszy pan z miną chytrej ciekawości. W sklepie – odpowiedziałam i spojrzałam na jego minę, która wyraźnie odzwierciedlała zawód. Zastanawiałam się, o co mu chodziło? Dopiero po dłuższych rozważaniach przyszło mi do głowy, że pewnie spodziewał się iż odpowiem, że tam sprzedawano (owszem takie mniejsze oferowali chętni łatwego zarobku) i może miałby wytłumaczenie, kto nas sponsoruje. 😉
Za kilka kroków inny starszy pan zagadał, że ślicznie wyglądam z tymi flagami, gratulował. Ale po chwili ściszył głos i dodał – Ale tę niebieską to niech pani schowa, bo będą się mścić, oni nie lubią jej. 🙁
Mobilizująca atmosfera wspólnej obrony fundamentalnych wartości, czułem zazdrość, że mnie tam nie ma. Trudno się nie zastanawiać jak się ta lekcja demokracji utrwali w świadomości społecznej. Główne pytanie co będzie dalej. Chwilowo najbardziej mnie zelektryzowała wzmianka o braku połączeń telefonicznych. Czy będzie można jakoś sprawdzić, czy było to spowodowane przeciążeniem sieci, czy działaniem celowym? Nie spieszyłbym się z wnioskami, ale może warto zainteresować tym fachowców.
Do mnie dzieci dzwoniły z pikiety
Myślę, że warto też śledzić i domagać się publicznej informacji na temat tego anonimowego telefonu o rzekomej bombie, po którym rozwiązano manifestację w Warszawie.
– Czy policja podjęła rutynowe w takich sytuacjach działanie, przeszukała teren? W końcu w strefie zagrożenia był budynek Sejmu. Nie tylko najgorszego sortu Polacy, niezasługujący na ochronę, skoro nie głosowali na pis.
Jeśli – nie, za zlekceważenie sytuacji powinien stracić stanowisko komendant Policji w Warszawie.
Ostatnie zdanie jest jak najbardziej poważne! Taki przypadek może zdarzyć się naprawdę, i anonimowy telefon zostałby zignorowany?
– Fałszywe telefony o bombach w szpitalach, szkołach czy na stadionach zdarzały się w przeszłości. Policja zwykle nie tylko identyfikowała sprawców, ale media prewencyjnie nagłośniały informacje o ich ukaraniu. Czy tym razem też tak będzie?
Naprawdę, nie można skwitować tego stwierdzeniem, że to prowokacja, jakich wiele jeszcze się zdarzy. W jednym pełna zgoda – prowokacja wykonana z maestrią jak polowanie na Leppera.
Ale dali (nam?) sposobność, by złapać na gorącym uczynku pomocników prezesa.
Pamiętajmy, że upadek Nixona zaczął się od dziennikarskiego śledztwa w sprawie nielegalnego podsłuchu w hotelu Watergate.
Nie najlepiej u mnie z angielskim, ale “Watergate” chyba przekłada się na polski: “Sowa i Przyjaciele”.
Pewna moja znajoma (37-letnia), nieźle wykształcona prawniczka jesienią przyznała się, że głosowała na PiS. Nikt jej z tego powodu nie robił wyrzutów, chociaż pamiętam jak kilka osób opowiedziało dlaczego na PiS nie głosowały. Ku mojemu zdziwieniu dzisiaj spotkałem ją na demonstracji KOD a jej opinie w rozmowie były znacznie bardziej radykalne od moich. Tak się kończy oszustwo wyborcze. Każdego można nabrać, ale ludzi myślących najwyżej jeden raz.
To, dlaczego zamilkły telefony (wiem, że nie działały już wcześniej niż napisałam), istotnie warte jest wyjaśnienia. Jak i kwestia bomby. Gdy już byłam w domu, ok. 14, poinformowano mnie, że zgromadzenie zostało rozwiązane, a ludzie się rozchodzą. Oni o bombie nic nie wiedzieli, ale zareagowali na komunikat organizatorów o wcześniejszym końcu pikiety (była zgłoszona do 15). Dopiero w necie przeczytałam o co szło i że teren przeszukano. Jak pamiętamy, bombowe zagrożenie zdarzyło się podczas wyborów na prezydenta Warszawy, które wygrał Lech Kaczyński (zresztą rzucił tę posadę bez żalu dla startu na ważniejszego prezydenta). Czy zaniknięcie połączeń telefonicznych miał związek z tym domniemanym zagrożeniem bombą? Chciałabym, aby dziennikarze śledczy powęszyli i to wyjaśnili.
Co do udziału ludzi młodych: byli. Naprawdę. Widać na zdjęciach. Więcej było tych 50+, ale byli i całkiem młodzi, jak ta dziewczyna z transparentem wykonanym przez mamę, która nie mogła przyjść (jest na zdjęciu). A na kolejnym zdjęciu pani na wózku udziela wywiadu panu Knapikowi; ciekawa jestem, czy się ukazał.
Nastrój podobny do tego sprzed tygodnia. Mobilizacja nie był mniejsza. A ludzie z innych miast mieli pikiety u siebie, nie przyjechali więc na warszawską.
Protest w Warszawie okiem kamery pulsukonstancina24
https://www.youtube.com/watch?v=lr-sOMnEyuo
Przypomina się, jak widać, nie tylko mnie: czerwiec 2007, zagłuszane komórki pielęgniarek, umorzone po pół roku śledztwo. Zgadnijcie, jak będzie teraz?
Na początku III RP gadało się o prostym systemie decyzji wyborczej uprawnionego do głosowania. Nie masz sympatii politycznych a chcesz coś zmienić, oceń własna sytuację materialną..
Jeśli nie poprawiło a pogorszyło ci się, oddaj głos na przeciwnika zabiegającego o władzę.
Daj tym nowym władzom szansę na sprawdzenie się w rządzeniu.
Obecnie kierujemy się ideologią, demokracja, prawa człowieka, ochrona środowiska i wszystko co ma zastąpić pewnym grupom społecznym jedzenie, mieszkanie, edukację itd.
Bieda w Anglii a bieda w Polsce to dwa kosmosy.
Polski biedak marzy o tym minimum angielskim czy szwedzkim.
Zawsze ceniłem Piotra Ikonowicza który nie jest obdarowany oczami nawiedzonego szaleńca.
Polecam do przemyślenia jego tekst.
http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,9948
@Magog Przeczytałem. Tekst Ikonowicza do mnie zupełnie nie przemawia, a zdanie: “Te dziesiątki tysięcy demonstrantów Warszawie nie demonstrowało w obronie Trybunału Konstytucyjnego, tylko przeciwko wynikowi demokratycznych wyborów” połączone z sugestią, że demonstranci zostali wyprowadzeni na ulice przez pana Petru świadczy o niezrozumieniu przez Ikonowicza sytuacji w kraju. Przeciwko wynikom demokratycznych nastrojów to przez 8 lat protestował PiS. Teraz nikt nie kwestionuje wyników wyborów, kwestionuje się nieustające łamanie prawa. Będę się upierał, że elektorat PiS to przede wszystkim ludzie motywowani ideologicznie, a nie ekonomicznie.
Naturalnie: Przeciwko wynikom demokratycznych wyborów…
Stałem niedaleko pomnika, ale bliżej przemawiających. Niestety, połowy słów nie dało się zrozumieć z powodu słabego nagłośnienia. Warto pomyśleć o lepszym nagłośnieniu i na większym obszarze.
Szkoda że nie przeczytano listu Krzysztofa Łozińskiego do Piotra Dudy (może zrobiono to potem? odszedłem wcześniej). Takich tekstów brakuje, samo powtarzanie haseł nuży. Takie teksty pokazują też, dlaczego protestujemy; potem w wiadomościach jest tylko że byli jacyś co im się nie podoba nie wiadomo co, ot same hasła o demokracji, a są i tacy którym się to podoba.
Wyszedłem wcześniej i po drodze widziałem setki osób podążających na manifestację – młodych i starych, z różnymi flagami.