Agnieszka Wróblewska: Kto słowem wojuje…5 min czytania

 

 

2018-02-19.

Jacek Fedorowicz: Portret nieznanego mężczyzny z wąsem (II poł. XX w.)

Diabeł mnie podkusił bo zaczęłam przeglądać w Internecie zajawki nagranych kiedyś dyskusji opatrzonych obrazkiem dyskutantów. I trafiłam na debatę z Rafałem Ziemkiewiczem. Szczególna to moja sympatia; kliknęłam więc, i się nie zawiodłam.

Temat dotyczył historii naszej najnowszej, a Rafał Ziemkiewicz specjalizuje się w pisaniu jej na nowo. Głównie chodzi o to, żeby wymazać z pamięci i historii takich, którzy po upadku komuny stali się ważni i znani – i przekonać lud, że byli oni historyczną pomyłką. Tym razem chodziło o Wałęsę. Wiadomo – zdrajca, donosiciel, są podpisy, są kłamstwa; i takie zero Polacy, co tam Polacy, świat cały – uznano za bohatera.

Nie jest to jedyna pomyłka, jaką świat robi. Bo chodzi o to, tłumaczył Ziemkiewicz, że  jedna orientacja dorwała się wtedy do władzy – mówił Ziemkiewicz – a to nie było sprawiedliwe.

A jaka orientacja miała się „dorwać”? Bajkę o tym że, armia prawdziwych, nieskażonych komunizmem Polaków stała w pogotowiu, żeby zrobić z Polski drugą Szwajcarię – można opowiadać dzieciom. I niestety im się to opowiada. Bo prawda historyczna jest taka, że nikt nie wiedział jak wyjść z postsocjalistycznego szamba. Nie było ekonomistów z prawdziwego zdarzenia, znanych w świecie na tyle, żeby im zaufano i pożyczono pieniądze, i którzy by wiedzieli jak odbudować gospodarkę rynkową na zgliszczach „socjalistycznej” utopii.  

Owszem byli różni cudotwórcy. Nawet niektórzy z nich przy obecnej władzy doszli do głosu i stanowisk. Ale chodziło o poważnych ludzi, którzy wiedzieli  jak zbić inflację sięgającą 700 proc. rocznie, jak zbliżyć złotówkę do jej realnej wartości, co zrobić z państwowym przemysłem, niezdolnym do konkurencji rynkowej, itp. Polscy ekonomiści „z nazwiskami” w świecie – propozycję posady odrzucali. Żaden z autorytetów nie odważył się przyjąć straceńczej roli, bo znaczyło to nic innego, jak górę pustych złotówek usunąć ludziom z portfeli. Inaczej mówiąc biedę wymienić na jeszcze większą biedę.

Zgodził się po namowach premiera Mazowieckiego młody wykładowca SGPiS (dzisiejsza Akademia Handlowa), Leszek Balcerowicz. Od paru lat przewodził tam grupie ekonomistów, którzy spotykali się po to, żeby szukać dla Polski drogi wyjścia z porażki gospodarki planowej.

Dorwał się do władzy – czy uratował kraj? Przedstawił plan, który przekonał banki, Polska dostała pieniądze na ratunek. Były potem błędy i wypaczenia, bieda i łzy, bo nikt przed nami nie praktykował takiego eksperymentu. Ale to nasz kraj, mimo najgłębszej zapaści ekonomicznej,  pierwszy z grupy post-komunistycznych sąsiadów wyszedł na prostą. I nasz kraj, aż do czasu „dobrej zmiany” był stawiany za wzór na drodze powrotu od komunistycznej utopii do normalności.

Im bardziej świat się dziwi, że sukces zamieniliśmy w porażkę, tym gorliwiej władza w kraju atakuje bohaterów polskiego sukcesu – obrzydzać Wałęsę, atakować Balcerowicza, wymazywać z pamięci prawdziwych bohaterów komunistycznej opozycji, żeby wymieniać ich na świeżo odmalowanych.

Znane są w historii takie sztuczki, ale warto przypomnieć, że żadne oszustwo nie żyje wiecznie. A prawdy historycznej broni nie tylko pamięć żyjących, są liczby, są dokumenty, w każdej chwili można do nich sięgnąć.

Jak mowa o dokumentach, to trzeba przyznać, że są bezlitosne. Właśnie Polska ożywiła na własne życzenie podleczone już, ale nie zapomniane zarzuty o antysemityzm. Najpierw wypaliła ustawa o ściganiu za przejęzyczenia i kary za pomówienia Polaków o antysemityzm. Grozimy światu, że będziemy ścigać każdego, kto z głupoty albo z niechlujstwa powie, że obozy zagłady były polskie, a nie hitlerowskie. A jeśli takich „przestępców” zabraknie, to być może, przy okazji, będzie się ścigać każdego kto niewinnych Polaków obarczy winą za udział w mordowaniu Żydów.

Kiedy się wchodzi na kruchy lód, łatwo o nieszczęście. Premier z rozpędu wymienił Żydów jednym tchem z aryjczykami różnej maści, którzy pomagali hitlerowcom w Zagładzie. Chciał wybielić naszą narodową pamięć, tymczasem wypuścił diabła z butelki i teraz będą nagłaśniane fakty, których nie chcielibyśmy nagłaśniać. Nie jest trudno sięgnąć do prac historyków dotychczas mało znanych. Mogły sobie drzemać w ukryciu, a w obecnym klimacie długo się tam nie uchowają.

Dziennikarze już nagłaśniają fakty, których obecna władza z pewnością nie chciałaby nagłaśniać. Np. o tym, że zebrane przez historyków dane świadczą nie tylko o tym jak nasi rodacy bohatersko pomagali skazanym na śmierć Żydom, ale – niestety – że więcej było tych, którzy pomagali Niemcom uprawiać ich antysemickie szaleństwo. To nie są, niestety, pomówienia – za ogólnikowym stwierdzeniem przemawiają lata pracy historyków i stosy dokumentów.

Nie da się zafałszować historii, a w każdym razie nie na zawsze. Nawet jeżeli obecna większość parlamentarna przegłosuje, żeby za „szkalowanie narodu” karać więzieniem, tym gorliwiej prawda będzie się przepychała na światło dzienne. Bo taka jest natura wolności.

Agnieszka Wróblewska

 

2 komentarze

  1. Magog 20.02.2018