17.11.2018
…– Sąd Najwyższy – Komisja Nadzoru Finansowego

Dzięki rządom „dobrej zmiany” Polacy mają kolejną okazję, aby dowiedzieć się czegoś istotnego o ważnej instytucji swojego państwa, jaką jest KNF (Komisja Nadzoru Finansowego).
Pierwsza taką instytucją był Trybunał Konstytucyjny – dla bardzo wielu obywateli całkowicie nieznany podmiot porządku prawnego – dopóty, dopóki rząd i jego Prezes nie zaczął wcielać w życie swojej koncepcji rządzenia, w której to „wola polityczna” – a nie prawo – jest najważniejsza.
Wojna o Trybunał Konstytucyjny zapoczątkowała całą serię bitew i potyczek o przestrzeganie prawa, o niezawisłość sądów i nieusuwalność sędziów, o przestrzeganie europejskich standardów i wartości, zapisanych w traktacie stowarzyszeniowym. Obecny etap, to postępowanie przed TSUE.
Afera z Komisją Nadzoru Finansowego – to inna afera. Jeżeli tamta – o Trybunał Konstytucyjny, o Sąd Najwyższy, o Krajową Radę Sadownictwa – to wojna o pryncypia, o zasady, to afera z KNF to walka o pieniądze, o majątek, o budowę nowej elity finansowej, „naszej”, nie „ich”, takiej, która zapewni stabilność finansową nowej władzy.
To nie są żadne subtelności i sprawy podlegające płynnym ocenom, różnym prawniczym interpretacjom – to są wymierne kwoty pieniędzy, ulokowane na kontach różnych banków, w kraju i za granicą. Dające poczucie pewności tym, którzy byliby dysponentami tych kont, dająca im poczucie, że nic złego im się nie stanie gdy zmienne wyroki „suwerena” przekażą władzę jakiejś innej ekipie.
Gdy przychodzi właściciel kilku banków – jeden z najbogatszych ludzi w Polsce – do urzędnika państwowej instytucji nadzoru finansowego, instytucji mającej ogromną władzę nad tym właścicielem i miliarderem w jednej osobie, to już samo to jest korupcjogenne. Sprawy w urzędzie załatwia zwykle pracownik, a nie właściciel; a to, że prezes ważnego urzędu umawia się z miliarderem na rozmowę w cztery oczy i informuje go, że włączył „szumidła” – to już scena z filmu gangsterskiego.
To, że każdy bankier jest blisko gangstera – to wiemy. Tak było zawsze (pamiętacie, jak brzmi prawidłowa odpowiedź na pytanie: co jest większym przestępstwem niż obrabowanie banku? Odpowiedź brzmi – ałożenie banku! To Bertolt Brecht! )
Ale to, że prezes KNF ma standardy gangstera – to nowość, nawet jak na ogólny upadek obyczajów i knajacki język na salonach władzy.
Ten młody człowiek – wiek poniżej czterdziestki – powołany został na swoje stanowisko przez wybitną polską premier, Beatę Szydło; ale to nie ona była tu „osobą decyzyjną”. Wszystko wskazuje, że to Adam Glapiński („Glapa”) stał za tą nominacją świadczy o tym „świadectwo moralności”, jakie Prezes Narodowego Banku Polskiego wystawił zdymisjonowanemu
już prezesowi KNF.
Zapewnienia Adama Glapińskiego, że Marek Chrzanowski zawsze prezentował najwyższe standardy etyczne i był uczciwym człowiekiem, to kpina ze zdrowego rozumu nawet „najciemniejszego luda”. Jeżeli takie są umiejętności prezesa Narodowego Banku Polskiego doboru i oceny swoich współpracowników (a Marek Chrzanowski był bliskim współpracownikiem Adama Glapińskiego), to źle rokuje to tej instytucji.
Zaufanie to podstawowy kapitał, na którym każdy bank opiera swoją działalność. Każdy bank upadnie, jeżeli jego klienci stracą zaufanie i zechcą wycofać swoje pieniądze.
Komisja Nadzoru Finansowego i Narodowy Bank Polski to dwie najważniejsze instytucje finansowe naszego kraju. Czy ludzie stojący na ich czele są takimi ludźmi, do których możemy mieć zaufanie?
Jeden z nich, prezes KNF, po początkowej walce, że nie podda się, że to podły atak jakiegoś bankiera z ciemną przeszłością na niego, na instytucję państwa polskiego, że podjęte zostaną odpowiednie kroki prawne – będąc na drugiej półkuli, w Singapurze, a więc daleko – wieczorem, jeszcze tego samego dnia, ogłosił, że podaje się do dymisji. A premier Morawiecki ją przyjął. Gdyby się Chrzanowski nie podał do dymisji, to premier nie mógłby go odwołać – takie jest prawo. Tylko prawomocny wyrok skazujący prezesa KNF jest powodem do jego zdymisjonowania.
Co takiego powiedziano Markowi Chrzanowskiemu, że mając takie atuty, jak zabezpieczenie prawne swojej nieusuwalności i przebywanie na Dalekim Wschodzie, a więc poza zasięgiem władzy pana Zbyszka, co takiego usłyszał Marek Chrzanowski, że podał się do dymisji?
Można tylko spekulować.
Gdyby ta propozycja korupcyjna, jaką możemy usłyszeć na nagraniu Czarneckiego, była formułowana tylko w jego własnym interesie i we własnym imieniu – to, jak sądzę, Marek Chrzanowski nie podałby się do dymisji tak szybko i tak łatwo.
To, że tak się stało, może wskazywać na istnienie „wewnętrznego układu” w aparacie nadzoru systemu bankowego.
Czy ktoś o zdrowych zmysłach uwierzy, że wyjaśni to prokuratura podporządkowana politykowi z tego samego układu?
To jest możliwe, ale musielibyśmy założyć, że skala konfliktu wewnątrz obozu rządowego jest tak wielka, że będziemy świadkami „wojny na górze” – wojny, w której polecą głowy prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości jednocześnie, prezesa Narodowego Banku Polskiego. A być może, nawet samego premiera…
Ale to tylko możliwość, to tylko taka „political fiction” …
Pożyjemy, zobaczymy…