12.02.2021

Wspominałem kiedyś, że mam siostrę, którą nieustannie dręczy dylemat: – Czy oni (definicja onych jest stała) uważają mnie za idiotkę, czy sami są idiotami?
Moje wielokrotne wyjaśnienia nie przynoszą skutku. Dylemat pojawia się co dzień przy okazji kolejnego komunikatu rządowego bądź co gorsza – konferencji prasowej lub briefingu, na którego to słowa dźwięk siostra dostaje palpitacji.
Istota sprawy zasadza się na tym, że słysząc ewidentne, łatwe do zweryfikowania kłamstwa Pinokia et cons., siostra nie rozumie jak ktokolwiek może w nie uwierzyć.
Ostatnio doznała szoku. Jej przyjaciółka od przedszkola w telefonicznej rozmowie na temat akcji protestacyjnej mediów użyła argumentu „ale oni nie płacą podatków”, przez który to argument omal nie straciłem siostry.
Wyjaśniam, iż przyjaciółka to nie jakaś zapracowana gospodyni przyklejona do TVP. To osoba z wyższym wykształceniem, stażem pracy w przedsiębiorstwach handlu zagranicznego, po kilkuletnim pobycie z mężem na placówce itd.itd.
Jakim cudem ona uwierzyła w rozsiewane przez partyjną szczujnię bzdury?
Poddałem się, nie potrafiłem wyjaśnić. Siostrze przeczytałem artykuł rzucający nieco światła na sprawę w nadziei, że się nieco uspokoi, ale skutek był odwrotny.
Media płacą podatki. I to duże. Sprawdź, jakie
Rząd chce wprowadzić nową daninę, nazywaną składką od wpływów reklamowych. Budzi to sprzeciw prywatnych wydawców, którzy protestują pod hasłem „Media bez wyboru”. Rząd przekonuje tymczasem, że „Media pomogą w zwalczaniu skutków COVID-19″ (strona internetowa Ministerstwa Finansów), „Ta opłata, (…). ma służyć właśnie temu, żeby (…)
Powoli wyjaśniałem technikę kłamstwa, którego nawet ten artykuł nie obali i nie skompromituje. PiS-owscy narratorzy, mówiąc o najnowszym projekcie potrafią tak zabełkotać, iż słuchającemu wydaje się, że rzeczywiście chodzi o znane wszystkim podatki. Do sądu się to nie nadaje, bo tam z łatwością dokonają reinterpretacji swoich wypowiedzi, z których wyniknie, że wrogie partii media nie płacą „nowego” podatku. O „zwyczajnych” oni przecież nie mówili.
Tę metodę można bez trudu zauważyć, jeśli się ich słucha uważnie i bez emocji.
„Na chama” jadą za to reżimowi dziennikarze, ale przecież im wolno się mylić, źle zrozumieć itp. To tak dla sądu na wszelki wypadek.
Sęk w tym, że część słuchających przyjmie te bujdy jak 1:1 i zakładany po cichu efekt zostaje osiągnięty.
Dotyczy to wielu spraw jak choćby ciągłego powtarzania, ze TVN to „niemiecka stacja”, że Tusk uważa „polskość za nienormalność” i wiele, wiele innych.
Miałem okazję śledzić dyskusję między niewiastą wyznania jarosławnego a zwolennikiem antypolskiej opozycji, w którym pani znów zaczepiła o owe nieszczęsne podatki. Antypolak podsunął jej artykuł z „Gazety Prawnej”, a potem …
Pani stanowczo stwierdziła, że czytać to ona będzie co ONA chce i nikt jej nie będzie narzucał lektur. Co zaś do podatków to ona „wie swoje”!
No i super.
Na łamach SO wielokrotnie padały apele o to, by przeciwnika politycznego traktować „jak człowieka”, była mowa o konieczności rozmów itd.
Mam więc pytanie: w jaki sposób rozmawialibyście z wyżej wspomnianą osobą? Osobą, która rozmawiać nie chce, nie słucha, ale za to „wie swoje”?
Naprawdę chętnie bym się przyjrzał takim próbom.
Sam ich przeprowadzić nie potrafię.
Nie rzucam zbyt łatwo oskarżeń i pomówień na bogobojny lud polski, dlatego staram się znaleźć przyczynę, dla której po 70 latach przyjaźni siostra nie poznaje swojej najstarszej przyjaciółki, dlaczego osoba, którą znałem jako przemiłą nagle ukazuje się jako agresywna, niemal żądna krwi bestia leśna itd.
To zadanie dla socjologów, nie mam dostatecznych narzędzi, by je wykonać właściwie. A wykonać trzeba, prędzej lub później.
Gdybym miał podpowiadać, to na początku zwróciłbym uwagę, że aby tak podzielić społeczeństwo trzeba lat ciężkiej pracy.
Stanowczo za rzadko zwracamy uwagę, że „oni” tę pracę wykonali!
Sekta Rydzyka to jedno, zbyt często wyśmiewana, zbyt rzadko doceniania pod względem technicznym, ale są i inne konstrukcje.
Czy któryś socjolog lub politolog pochylił się dostatecznie nad siecią tzw. „Klubów Gazety Polskiej”?
Wykonywana w nich przez 15 lat praca kiedyś musiała przynieść efekty.
Czy nasza walcząca jak ogłupiały lew w sejmowym cyrku opozycja zwróciła na to uwagę? Nie sądzę. W każdym razie nie zdobyła się na podobny krok. Nie próbowała nawet budowy żadnych struktur kontentując się składaniem idiotycznych i marnujących czas wniosków o odwołanie kolejnych ministrów, z góry skazanych na niepowodzenie.
Kościół, Kluby, rydzykowi mudżahedini – wzięci razem są naprawdę groźnym przeciwnikiem, którego nie wolno lekceważyć. Tymczasem „słuszna strona” poprzestawała jak dotąd na wyklinaniu lub wyśmiewaniu tych współczesnych jeźdźców Apokalipsy i wciąż dziwi się, że nie robi to na nich żadnego wrażenia.
Za komuny były całkiem legalne organizacje, które zrzeszały bądź ugaszczały ludzi, którym nie zawsze było po drodze z przewodnią siłą narodu. To sprawiło, że kiedy w ’80 roku doszło do buntu, natychmiast znaleźli się inteligentni ludzie na poziomie, którzy potrafili nadać temu buntowi oczekiwany szlif i kierunek.
Co mamy dziś?
Hołownia, którego wyznawcą nie jestem i nie będę – najwyraźniej zrozumiał ten mechanizm, bo w odróżnieniu od zapowiadanego ruchu Wspólna Polska zaczął tworzyć struktury terenowe. Nie poprzestał na rzucaniu haseł, a zaczął gromadzić aktywnych obywateli zdecydowanych na walkę toczącym Polskę rakiem PiS.
Tego też nikt z opozycji nie dostrzega? Cała para idzie w gwizdek świętego oburzenia, że „znów im jakiegoś posła podkradł”.
Te struktury to rzecz wyjątkowo ważna. To tam, a nie na konferencjach prasowych wtłacza się (no dooobra, uzgadnia) rodzaj prawdy, za którą mają podążyć zwolennicy. Prawica już to przerobiła, pozostali wolą się obrażać, że ich „nikt nie zawiadomił” lub silić się na inne podobnej wagi pierdoły.
Wtłoczenie „swojej prawdy” do ludzkich umysłów wymaga, czasu, umiejętności i organizacji. Po „naszej stronie” tych elementów na razie nie widzę.
Na dodatek „nasza strona” ma nieco przerośnięte ambicje trafiania do umysłów z gruntu „lepszych” niż ta PiS-owska hałastra.
Jak? Czym? Kiedy? W jakiej formie?
To oczywiście tylko część problemów z jakimi musi się zmierzyć przyszły zwycięzca o Polskę.
Zmierzy się? Znajdzie czas między jednym a drugim świętym oburzeniem? Poczekamy?
Jerzy Łukaszewski
No dobra, to spróbujmy z tak zwanego palca czyli nie czytając projektu ustawy. Jakie podatki ? Celowe, czyli od reklam tj. płacone poza bilansem z którego dopiero wyniknie podatek dochodowy firmy. Czego mogą nie lubić reklamodawcy? Generowania wpływów budżetowych i stąd większych opłat emisyjnych. Czego mogą nie lubić emitujący reklamy? Odprowadzania podatku wg. nowej propozycji ustawy. Gdzie tu się wpisuje tzw. wolność według, istotnie dość interesującego poznawczo przemówienia którym przemówił do mnie wczoraj telewizor z polskiego Senatu ? Poza trywialno-satyryczną odpowiedzią, że w bilansie, możliwe, że także w niechęci do generowania wpłaty budżetowej.
Czy mam coś przeciwko temu, żeby Facebook wpłacił za to, że wysyła mi reklamę ? Nie mam. Czy mam coś przeciwko wolnym mediom? Także nie mam. Ktoś przekonał mnie niedawno, jedynie własną chęcią, aby stać się jednym z tzw. sponsorów Radia 357, które powstało z poczucia dyskomfortu części redaktorów dawnej Trójki oraz z chęci komfortu słuchaczy. Niewiele bo 10 zł miesięcznie ale zawsze. Jeżeli przyjmie się nowy podatek będzie im być może trudniej, na przykład nie wybudują studia albo nie kupią samochodu do transmisji satelitarnej (nawet nie kwantowej) w tzw. kosztach czyli bilansując wpływy, gdyż podatek byłby celowy. To o to chodzi z tą wolnością ?
Pan się nie przejmuje, zachodzi ewentualność, że oni mają mnie za idiotę gdyż ja mogę być idiotą. To część mojej wolności, a kto to są oni ? A pojęcia nie mam.
Proszę wybaczyć, ale pomylił pan artykuły. Ten dotyczy innego problemu.
Oboje posłużyliśmy się przykładem, ja tylko jednym. Odnoszę się do polaryzowania opinii, która jak sądzę niszczy społeczeństwo poprzez wypracowywanie paradygmatu zgody koniecznej. A więc rzecz o metodzie. Centralnym punktem mojej notki jest przemówienie telewizyjne. Jasne, że można byłoby wybrać przykład tzw. politycznej strony przeciwnej – ku podobnej tezie. Lecz, i no właśnie, ja kończę o poszanowaniu opinii, na swoim przykładzie. Pan kończy pytaniami, może gdzieś jednak się spotykamy.
Temat dotyczy konstrukcji prawdy/kłamstwa. Otóż przytoczony przykład Facebooka należy właśnie do tej drugiej kategorii. Szermuje się nazwą wielkiej firmy, bo to robi (jak widać) wrażenie. Fakty zaś są takie, że Fb ani Google nie zapłacą ani złotówki. Kilka krajów już próbowało.
Zapłacą i to największą część z tej spodziewanej sumy mali, niezależni nadawcy, dla których reklama to być albo nie być. Nie maja abonamentu, wsparcia miliardami z naszej kieszeni, a koszty owszem, mają. W rezultacie więc ta „danina” byłaby likwidacją niezależnych, małych nadawców, szczególnie lokalnych. Inaczej mówiąc – zamknięto by usta tym, co „nie nasi”.
Pan prezydent cieszył się jak małe dziecko (czyli jak to on), że „przecież nie chodzi o wolność słowa, a o pieniądze.”
Mam nadzieję, że jednak nie wszyscy są na poziomie prezydenta, by to powtarzać.
W tym przypadku pieniądze i wolność słowa idą jak najbardziej w parze.
Proszę też zwrócić uwagę na paski TVP, które wskazywały, że „Niemcy nie chcą płacić”. Dlaczego akurat Niemcy? Przypadek? Absurd tych twierdzeń jest zbyt wielki, by chciało mi się tłumaczyć jego mechanizm.
Czyli do przykładu – ustawy jeszcze nie ma, niestety komisji sejmowej, która by takiej ustawy nie chciała upolityczniać także prawdopodobnie nie ma (należałoby najpierw wygrać, a przynajmniej ciągle nie przegrywać wyborów, chociaż coś się w Sejmie w miarę ciekawego wokół tego projektu teraz dzieje). Media publiczne otrzymują środki z budżetu państwa czyli są znacząco mniej zależne od reklam – prawda. Nie dywersyfikują dostatecznie przekazywanych opinii – prawda (żeby zmodyfikować ustawę o mediach publicznych należałoby najpierw…). Czy przykładowy Facebook lub Google nie zapłacą – miałbym nadzieję, że zapłacą, podobnie jak inne koncerny a do tego potrzebna jest dobra ustawa. Żeby przygotować dobrą ustawę należałoby najpierw… – prawda. Czyli co należałoby zrobić? Doprowadzić do rozsądnej komisji sejmowej i także lepiej gwarantować ustawowo niezależność mediów publicznych. Wystarczy już o tych wyborach, więc jak ich nie przegrywać ? szanować elektorat.
Załóżmy teraz, czysto hipotetycznie, że byłoby więcej takich jak ja, którzy woleliby usłyszeć, że przygotowując podobną ustawę należy dbać o to żeby nie niszczyć nią niezależnych od dotacji państwowych mediów. Zamiast tego co ja usłyszałem, i stąd taki przykład.
PS. Acha jeszcze o tych Niemcach zapomniałem, ale że co z tymi Niemcami? Ja się od razu przyznam, że miałem w rodzinie oficera c.k.żandarmerii a oni też po niemiecku mówili czyli ja mogę tego też nie zrozumieć.
Tylko doprecyzujmy: koncerny płaca podatki, a rzecz dotyczy nowej daniny od reklam. Fb I Google nie zapłacą. Powtarzam: już tego próbowano i żadna ustawa tego nie zmieni, chyba że taka grożąca wyłączeniem internetu. Powodzenia 🙂
A tu przykład tych, którzy „zapłacą”
https://www.onet.pl/informacje/onetwiadomosci/wlasciciel-rzeczpospolitej-pogloski-o-mojej-smierci-sa-daleko-przedwczesne/1ze7s8b,79cfc278
Tą drogą wytnie się wszystkie niezależne od władzy media. To naprawdę bardzo proste, stąd tak wielki wysiłek wkładany w udawanie, że chodzi „tylko o pieniądze”.
Już doczytałem i widzę, że chodzi o składkę czyli moja powyższa uwaga dotycząca sposobu naliczania podatku od dochodu wydaje się nie adekwatna. A to można sobie takie coś robić, żeby pyk i składkę, no dziwne, może przypadkowo wymyśliłem lepszy sposób. I widzi Pan co może takie przemówienie narobić: jak ktoś tak do mnie mówi od razu mi rośnie nieufność – tutaj rzecz była właśnie o metodzie, czyli konstrukcji i polaryzacji opinii publicznej.
Uważam, że PiS powinien zabrać 100% wpływu z reklam wszystkim mediom i przekazywać je w całości dla TVPiS, bo jednak te 2 mld zł dotacji na rok (1/4 dotacji na całą „Naukę Polską”) + wpływy z abonamentu + reklamy od firm a przede wszystkim od Obajtka
to jednak za mało na skuteczną propagandę.
Przy 100%-ym zaborze wpływu z reklam PiSrząd musiałby też zabrać 100% wpływu z dotacjo-reklam Obajtkowych wszystkim pseudo-prywatnym mediom typu wSieci czy też wPotylicę nie łamiąc swojego połamanego prawa
i wtedy zostałyby tylko państwowe media żyjące z dotacji
oraz otwarcie już „unarodowione czyli znacjonalizowane” i „namaszczone błogosławieństwem przez KK” najlepsze i najbardziej obiektywne na świecie media typu wSieci itp.
Ale tu już poniżej wyjaśniliśmy, że nie wiemy o czym rozmawiamy.
Bardzo trafna diagnoza, lekarstwa na chorobę musimy szukać współnie. Też mam w rodzinie problem ze zwolennikami wiary jarosława i nie mam lekarstwa. Chyba najpierw trzeba pacjentowi uświadomic jego stan, tymczasem to on mnie uważa za wymagającego leczenia. Sytuacja trudna a concilium arbitralne jakoś trudno znalezc pod ręką.
Wyjaśnienie tych paradoksów jest proste, choć porażające. Podaję ju Panu tutaj w zaufaniu, z prośbą aby go nikomu nie udostępniać. Otóż WSZYSCY JESTEŚMY MNIEJ LUB BARDZIEJ DURNI, CHOĆ NIE OD RAZU TO SIĘ UJAWNIA.
Zdarzenie Pana siostry z przyjaciółką ujawniło tylko pewne ukryte cechy.
Propaganda jest zaraźliwa i wiele osób, nawet inteligentnych, jej ulega. W 1981 r. mieliśmy zebranie instytutu. Przyszedł jakiś lektor i nudził okropnie, choć nie starał się specjalnie nas indoktrynować. Siedziałem obok inteligentnej koleżanki z sąsiedniej katedry i komentowaliśmy zjadliwie usłyszane „rewelacje”. W pewnym momencie zwierzyłem się koleżance, że miałem ostatnio kłopoty z nabyciem butów. – Oczywiście, przecież wszystko od nas wywożą, cała Moskwa zawalona jest polskimi butami – powiedziała całkiem poważnie.
– Pani Zosiu, we wszystko uwierzę ale nie w to że Moskwa jest zawalona jakimikolwiek butami – odpowiedziałem.
Proszę powiedzieć siostrze, że Pinokio i koledzy mówią do swoich wyborców, nie do niej. To ich uważają za durniów, co można było usłyszeć w nagranej rozmowie z „Sowy i przyjaciół” – powiedział to późniejszy premier Morawiecki.
Nasza durnota zapewne objawi się w innych sytuacjach.
Cena za zakutopałowatosc jest już płacona. Przykłady: Produkcje mojej elektroniki zamawiam w Chinach. Kable zamawiam w Chinach. Nie docierają do mnie żadne oferty elektroniki z Polski. (Nie mowię o Media Markt, mówię o nauce.) Inny przykład: Ostatnio dostałem e-mail na temat konferencji o wykrywaniu COVID. Na piętnaście referatów, dwa z Anglii, jeden z Niemiec, jeden z Tajwanu, jeden z Indii. Reszta z USA. Bardzo bym się ucieszył widząc referat z Polski, ale także bardzo zdziwił. Ale już przywykłem, ze zza żelaznej kurtyny nie przychodzi nic ciekawego, poza doniesieniami o polewaniu asfaltu wodą święconą. Skoro tzw „naród” nie widzi pożytków z cywilizacji, to tzw „naród” będzie się podcierał trawą i żywił opłatkiem. Było czytać Raport Gęgaczy i potraktować go poważnie. A skoro nie, to g..o chłopu, nie zegarek.
No i co takiego ma ten świat nam do zaproponowania? Zajmują się duperelami, zaniedbując najważniejsze – zbawienie duszy. Lewacy nie mają duszy i tak sobie dłubią w artykułach, a i tak cały świat nam zazdrości tego jak sobie radzimy z pandemia i z kryzysem. Wybrali by się choć raz na pielgrzymkę na Jasną Górę, a wtedy ten świat odmieniłby się na lepsze – wystarczy popatrzeć jak my mamy dobrze.
Nie żebym podpowiadał, ale harmonogram pielgrzymek powinien być włączony do rządowej strategii walki z wirusem. Chodzi o to, by każda grupa społeczna wiedziała kiedy ma termin i nie tworzył się chaos.
Pielgrzymki oczywiście – obowiązkowe.
Można takie zarządzenie podeprzeć odpowiednimi badaniami, z których będzie wynikało, że wśród pielgrzymów procent zakażeń jest najmniejszy.
Czytałem ostatnio takie coś:
„Dwaj policjanci podchodzą do gościa stojącego na brzegu jeziora z siatką pełną ryb.
Policjant: – Kartę wędkarską poproszę.
Człowiek: – Niepotrzebna, tu i tak nie wolno łapać ryb.
Policjant: – To dlaczego pan łapie?
Człowiek:
– Nic podobnego, panie policjancie! To są moje prywatne ryby, z którymi
czasem tu przychodzimy żeby sobie popływały. Potem ja je wołam, one
wchodzą do siatki i idziemy do domu …
Policjant: – Panie, co też pan opowiada?!
Człowiek: – Nie wierzy pan? Mogę panu pokazać jak to się robi …
Policjant: – Pokaż pan.
Człowiek wrzucił ryby do jeziora, te pomachały ogonkami i odpłynęły.
Policjant: – No to teraz zawołaj pan te ryby.
Człowiek: – Jakie ryby … ?”
A teraz niech pan postawi wszystko co ma na to, że to tylko anegdota! Ja bym się bał 🙂
Żyjemy w takiej krainie absurdów, że człowiek naprawdę się waha czy powinien się czemuś dziwić.
Chyba wszystkie instytucje organizują co roku pielgrzymki na Jasną Górę. Wystarczy zadekretować że to obowiązkowe dla wszystkich pracowników. I ten sejm by wyglądał inaczej jak by się posłowie spotykali na trasie i porozmawiali o tym co jest grzechem a co nie.
Nie ma się co martwić jeśli ktoś zachoruje mimo udziału w pielgrzymce – widocznie Bóg tak zrządził, może w ten sposób chciał dać mu coś znać?
Bardzo ważny artykuł ukazał się we wczorajszym wydaniu Magazynu Wyborczej … Napisany przez Grzegorza Rzeczkowskiego pt. : Za kulisami ludzie Kaczyńskiego i Putina potrafią się dogadać. Oto kilka dowodów .Niestety dostępny tylko dla posiadających abonament. Polecam również komentarze pod nim…
https://wyborcza.pl/magazyn/7,124059,26783271,za-kulisami-ludzie-kaczynskiego-i-putina-potrafia-sie.html#weekend#S.W-K.C-B.5-L.1.maly
„Hołownia, którego wyznawcą nie jestem i nie będę – najwyraźniej zrozumiał ten mechanizm, bo w odróżnieniu od zapowiadanego ruchu Wspólna Polska zaczął tworzyć struktury terenowe. Nie poprzestał na rzucaniu haseł, a zaczął gromadzić aktywnych obywateli zdecydowanych na walkę toczącym Polskę rakiem PiS.
Tego też nikt z opozycji nie dostrzega? Cała para idzie w gwizdek świętego oburzenia, że „znów im jakiegoś posła podkradł”.”
*
Niezależnie od naszych sympatii czy antypatii Ruch Hołowni okazał się nie krótkotrwałą efemerydą a raczej graczem dłuższego dystansu. Jeżeli ktokowliek z opozycji moze podebrac trochę głosów pisowcom to moim zdaniem ten Ruch Polska 2050 właśnie. Ani PO/KO. ani PSL a tym bardziej nie lewica. Ludzie, którzy tworzą otoczenie i zaplecze Hołowni wydaja się bardziej jednoznaczni i konsekwentni, niż PO/KO.
Zdaję sobie sprawę, że wielu światłym POlakom przeszkadza katolicyzm Hołowni, ale jemu samemu to nie sprawia problemów w racjonalnym podejściu do życia publicznego.
Dla mnie plusem Ruchu SH jest pośrednie oddziaływanie na PO/KO. Albo sie PO/KO obudzi i weźmie do politycznej pracy, albo przegra z kretesem. W każdym razie po przystąpieniu Hołowni do polityki PO zaczyna tracić monopol na bycie pierwszą siłą opozycji.
No właśnie dlatego napisałem, że doceniam jego pracę. Jego katolicyzm mi zupełnie nie przeszkadza.
Tak jak katolicyzm kogokolwiek innego.
Świetna konstatacja do uogólnienia. Czyli moja normalność także może mogłaby zasłużyć na miano akceptowalnej, a przynajmniej jak długo nie będę łowił rybek w Pańskim jeziorze. Potrzebny jeszcze tylko jeden krok: wszyscy możemy sobie w jeziorku pływać, a będziemy mieli już społeczeństwo w którym być może będzie można żyć – trochę jeszcze zostało (ja jeszcze nieźle pływam także podpływać nie będę, chyba żeby ktoś tonął). Że też ja o tych rybkach wcześniej nie wiedziałem.
Świetna konstatacja do uogólnienia. Czyli moja normalność także może mogłaby zasłużyć na miano akceptowalnej, a przynajmniej jak długo nie będę łowił rybek w Pańskim jeziorze. Potrzebny jeszcze tylko jeden krok: wszyscy możemy sobie w jeziorku pływać, a będziemy mieli już społeczeństwo w którym być może będzie można żyć – trochę jeszcze zostało. Że też ja o tych rybkach wcześniej nie wiedziałem.
Wszystko zależy od tego czy ma pan właściwą siatkę 🙂
I co ja bym z nimi robił ? Nie moje rybki nie mój cyrk jak to mówią. Ja bym sobie tylko w końcu popływał.
I ja bardzo doceniam pracę wykonywaną przez SH. Nie slodziewałem się tego po sobie, żebym jakąś inicjatywę polityczną wspierał finansowo, ale w przypadku Hołowni wlaśnie tak zrobiłem.
I zastanawiam się ile osób z oburzających się na zamach na media w jakikolwoek sposób te media wspiera. A to bardzo ważna kwestia – jeszcze ze dwa lata temu nie zdawałem sobie z tego sprawy. Obecnie opłacam abonament na oko press, bo mnie przekonało, że wsparcie ma znaczenie jeśli inwestuje się choćby drobne pieniądze, a nie tylko tapetę na fejsbuku
Myślę i postępuję podobnie.
Ja też.