03.10.2023
Zdanie odrębne

Skoro coś dobrze znamy, powinniśmy do tego wracać, zgodnie z formułą Aleksandra Fredry – „znacie to posłuchajcie”!
Otóż słowo „tragedia” używane jest tak często jak chleb, pogoda, czy rozrywka, choć nie zawsze są ku temu powody. Na szosie ginie motocyklista, który jechał, jak szalony – jest tragedia. Wywrócił się autobus z pielgrzymami albo turystami – doszło do tragedii. Spłonął dom, wylała rzeka, wykoleił się pociąg – mamy tragedię. Nie inaczej, kiedy dochodzi do trzęsienia ziemi, tsunami, pożaru kompleksów leśnych, zapadania się połaci gruntu (w Trzebini), wybuchu wulkanu, który miał być nieczynny itd.
Wobec każdego z wymienionych (i pominiętych) zdarzeń można i należałoby użyć innych określeń w rodzaju: dewastacja, kataklizm, katastrofa, klęska, nieszczęście, plaga, rozbój, wypadek, zbieg okoliczności, zaraza, zniszczenie… i wiele innych, które adekwatnie oddają przebieg zdarzenia oraz jego skutki. Ale nie; najlepiej posłużyć się tragedią, bo to wytwarza aurę, dodaje powagi, wzmaga poczucie bezradności, potęguje tajemniczość…
Słowo to najczęściej pojawia się w ustach dziennikarzy, polityków, służb mundurowych, duchownych, a skoro szastają nim bez umiaru ludzie wpływowi, staje się terminem obiegowym, potocznym, słowem-kluczem, który otwiera emocje, ale zamyka myślenie i trzeźwy osąd rzeczywistości. Ułatwia też manipulację – wszędzie tam, gdzie jest ona możliwa. Poza tym jest to ‘umiłowane’ słowo Polaków, którzy przecież są narodem tragicznym, cierpiącym (i cierpiętniczym), gnębionym, ofiarniczym, poniżanym – częściej przez swoich, niż obcych – ale to zupełnie inna sprawa…
Kiedy się wyłącza rozum i uruchamia emocje, najlepiej nazwać coś tragedią i tak opisane zdarzenie powierzyć Bogu albo Kościołowi; te dwa byty z pewnością ukoją nasz ból i utulą w żalu… Jednak najgorszą rzeczą jest sprowadzanie tragedii do absurdu poprzez określanie tym pojęciem działań i postaw znamionujących błąd, pomyłkę[1] zwykłą głupotę[2], nieuwagę, przypadek etc.
*
Tymczasem tragedia, choć brzmi wzniośle, ma całkiem plebejski, by nie rzec animalny, rodowód. Pochodzi od dwu greckich słów; pierwsze to tragos – po polsku kozioł (bardziej swojsko – cap!) i wiąże się z ofiarą składaną przez Ateńczyków na rozpoczęcie świąt boga wina Dionizosa. Drugie słowo to ode’ – po naszemu pieśń[3] śpiewana przez chór chłopców w koźlich skórach, którym odpowiadał najpierw jeden, potem dwu i trzech mężczyzn, co dało początek przedstawieniu. W ten sposób powstał najpoważniejszy gatunek literacki – nie tylko ze względu na formę, ale i treść. Ogniskuje się ona wokół tzw. wartości wysokich – nie władzy, układu, pieniędzy, czy wpływów, ale życia i śmierci, losu, przeznaczenia, a przede wszystkim ludzkich wyborów, kiedy znajdujemy się w sytuacji bez wyjścia, określanej jako konflikt tragiczny.
Dochodzi do niego, kiedy np. prawo boskie jest w konflikcie z prawem ludzkim, wola władcy stoi w sprzeczności z zasadami moralnymi, albo prawo stanowione jest sprzeczne z obyczajem. Przykładem jest Antygona starożytny dramat Sofoklesa, który powinien być znany z lektury szkolnej. Podobnie jak nowożytna, polska tragedia Odprawa posłów greckich Jana Kochanowskiego, przestawiająca konflikt między egoizmem jednostki a dobrem wspólnoty.
Grecy byli przekonani, że uczestnictwo w widowisku, ukazującym ścieranie się wartości prowadzi do katharsis, czyli oczyszczenia duszy (psychiki), która staje się lepsza (Platon). Uważali też, że obserwacja zachowań postaci takiego widowiska prowadzi do ich swoistego naśladowania (mimesis), wczuwania się w osoby dramatu, do uwolnienie emocji i napięcia, a w konsekwencji do refleksji nad sobą samym (Arystoteles).
Bohater tragedii, uwikłany w konflikt wartości, jest nieuchronnie skazany na klęskę; nie ma wyjścia z sytuacji, w której się znalazł wskutek rozmaitych przyczyn. W starożytności – zewnętrznych, czyli ingerencji bogów, losu, zbiegów okoliczności etc. w epoce nowożytnej – wewnętrznych; ludzkich emocji i postaw, próżności, pychy i innych „grzechów głównych”. Z tragicznego konfliktu nie ma dobrego wyjścia; właściwie nie ma żadnego wyjścia, ponieważ opowiedzenie się po stronie jednej z wartości prowadzi do katastrofy (Scheller), czyli takiego obrotu spraw, który pociąga za sobą nieodwracalne skutki.
*
Ale jest w tragedii taki moment, kiedy wydaję się, że bieg zdarzeń uda się zatrzymać. Określano go greckim słowem perypetia, czyli dodatkowe zdarzenie, które mogło mieć wpływ na zawieszenie tragicznego konfliktu, wprowadzając nowe okoliczności i nadzieję na zawieszenie wyroków losu. Był to ‘promyk słońca’, który widzowi dawał chwilę wytchnienia i nikłą szansę na szczęśliwe rozwiązanie. W Antygonie jest to moment, kiedy Kreon – pod wpływem słów ślepca-wróżbity Terezjasza – zmienia decyzję skazania Antygony na śmierć; zrozumiał bowiem, że są sprawy, które nie podlegają jego władzy. Jednak jest już za późno, bo skazana popełniła samobójstwo, które pociąga za sobą śmierć królewskiego syna Hajmona i żony Eurydyki. Po chwilowym zawieszeniu tragicznego konfliktu następuje rozwiązanie, które średniowieczne określało jako castrum doloris, czyli ‘ogród nieszczęść’.
Podobnie jest w tragedii Kochanowskiego, kiedy w V epizodzie (dziś akcie) dochodzi do rozmowy króla Priama z Antenorem, którzy rozważają działania wyprzedzające atak Greków na Troję. Ten ‘moment zawieszenia’ tragedii przerywa pojawienie się Kasandry, która miała widzenie zniszczonego miasta, po czym rotmistrz melduje o wylądowaniu wroga …
Odprawa posłów greckich powstała pod koniec lat siedemdziesiątych XVI wieku, kiedy Rzeczpospolita była u szczytu ‘potęgi i chwały’ i mało komu przychodziło do głowy wieszczyć jej upadek jako państwa. A przecież zapowiada ja wyraźnie mowa Ulissesa:
O nierządne królestwo i zginienia bliskie,
Gdzie ani prawa ważą, ani sprawiedliwość
Ma miejsca, ale wszytko złotem kupić trzeba!
A także głos Chóru, ze znanym apelem do rządzących:
Wy, którzy pospolitą rzeczą władacie,
A ludzką sprawiedliwość w ręku trzymacie,
Wy, mówię, którym ludzi paść poruczono
I zwirzchności nad stadem bożym zwierzono:
Miejcie to przed oczyma zawżdy swojemi,
Żeście miejsce zasiedli boże na ziemi
*
Cechy formalne tragedii pozwalają widzieć w niej parabolę ludzkiego losu – zarówno w wymiarze jednostki, jak i większych czy mniejszych zbiorowości. Konflikt tragiczny dotyka pojedynczych ludzi i całe narody – bez względu na to, czy mają tego świadomość, czy nie. Najczęściej nie, czego wyrazem jest ów ‘promyk słońca’, perypetia, która na chwile zatrzymuje rozwiązanie tragicznego splotu zdarzeń. Wszak jednostka i zbiorowość, choć widzą, że czeka je porażka, chcą ją odsunąć; uniknąć wyroków losu, historii, przeznaczenia… Mówi się wtedy o „czekaniu na cud”, „ingerencji Opatrzności”, „ratowaniu z opresji” itp. Ale nic takiego nie następuje, ponieważ wszystko musi się dokonać albo „wykonać”[4].
*
Podobno w ostatnim filmie Agnieszki Holland Zielona granica jest scena, kiedy grupa uchodźców przedostaje się poza kordon polskich straży i wychodzi na pole, które orze miejscowy rolnik. Proszą go o wodę, a on – od siebie – daje dzieciom jabłka. Następnie wskazuje drogę – zapewne do Niemiec… A kiedy uciekinierzy przed złym światem schodzą z jego pola widzenia, dzwoni do pograniczników, którzy dopełnią losu tych nieszczęsnych ludzi – dorosłych i dzieci…
O filmie w najgorszych słowach mówią ci, którzy go nie widzieli i nie zamierzają obejrzeć! Ci zaś, co już obejrzeli, milczą, są przejęci, słów im brak…
JS
Ps.
1) Zdzisław Krasnodębski, europoseł, profesor socjologii i humanista mówi o uciekinierach, którzy lądują na włoskiej wyspie Lampedusa, że to „plaga”!
2) Były poseł Kukiza, biznesmen w branży piwnej Marek Jakubiak, kandydujący ponownie z listy PiS obwieszcza w PR, że Niemcy chcą nam wrzucić 50 tysięcy emigrantów z Afryki, jak wcześniej wwieźli nielegalnie 50 000 ton śmieci. Ci dwaj panowie to polscy politycy… Takich jak oni jest cały legion!

- Tragifarsa kołtuńska to tytuł jednego z dramatów Gabrieli Zapolskiej z 1906 r. ‘Tragedią pomyłek’ określił kiedyś twórczość Stefana Żeromskiego polski (a potem radziecki) dziennikarz i publicysta J. Brun-Bronowicz (1926.)
- Ludzie ‘dobrej zmiany’ do perfekcji opanowali sztukę nadawania pojęciom znaczeń przeciwstawnych. Oddają to słowa: ‘bezprawie’ i ‘niesprawiedliwość, czyli antonimy pojęć ‘prawo’ i ‘sprawiedliwość’, zaczerpniętych z Pisma św. Kiedy młody ksiądz (z Wielkopolski) zmienił kolejność tych słów, by podczas modlitwy nie kojarzyły się politycznie, poseł prawicy zarzucił mu mieszanie polityki do liturgii, a sędzina TK pomówiło go o „strach lub pychę”, które potem zamieniła na „odwagę w poprawianiu słów liturgii”. Faryzeizm to, czy szyderstwo?
- F. Nietzsche wywodził tragedię „z ducha muzyki”.
- Przedostatnie słowa Chrystusa na krzyżu brzmiały: „wykonało się” (J 19,30).

To esej najwyższej próby polonistycznej. Udowadnia jak bardzo w rozumieniu rzeczy świata tego pomaga humanistyczne i klasyczne wykształcenie. Choć sam polonista nie zawsze pamietam o tych plebejskich korzeniach tragedii, które czynią ten wzniosły gatunek literacki bliski codziennego życia. Dodałbym jeszcze, ze nie tylko nadużywanie słowa tragedia prowadzi do banalizacji jego treści. Jest jeszcze coś, co również prowadzi do stanu umysłu,jak to Autor określił „który otwiera emocje, ale zamyka myślenie i trzeźwy osąd rzeczywistości. Ułatwia też manipulację – wszędzie tam, gdzie jest ona możliwa”. To mowa nienawiści nagminnie praktykowana przez jeszcze rządzących. Przekonałem się o tym w rozmowie z bratem, który zamierza na nich głosować, a na moje zdziwienie przytoczył to, co od ośmiu lat powtarza Kaczyński, Szydlowa, Morawiecki, Witkowa i Duda.zamilklem bo nie mam słów.
Tekst porusza do głębi, zwłaszcza, że jego odniesienia do aktualnej sytuacji są bardzo czytelne. Szczególnie dzisiaj, gdy wszyscy czujemy, że nieuchronnie zbliża się moment decydujący o przyszłości naszego kraju. Ileż razy w naszej historii byliśmy uwikłani w przywoływane przez autora konflikty, sytuacje bez wyjścia, wyłączenia rozumu i oceany najgorszych emocji; oraz beznadziejne oczekiwanie na cudowne ocalenie? Gdyby taki tekst mógł przeczytać każdy młody człowiek (przepraszam seniorów- nie do nich należy przyszłość), jeśli mógłby zetknąć się z zajęciami z filozofii pokazującej, że na świat można patrzeć w różny sposób; trudniej byłoby nim manipulować… . To jednak tylko gdybanie, jaka jest rzeczywistość każdy widzi. Profesor Andrzej Krakowski w głośnym wykładzie wygłoszonym w SGGW pokazał do czego prowadzi sprawowanie władzy przez prymitywnych aparatczyków, szczujących na inaczej myślących (czy mających odmienne pochodzenie). Dość więc biadolenia ! Skoro już w „Odprawie posłów greckich” , zauważono, że nie ma co liczyć ani na prawo ani na sprawiedliwość, to najwyższy czas na zmiany ! Do dzieła Panowie!
Piękny tekst. Czekam zawsze na takie mądre zdania, które warto przeczytać powoli i ze smakiem.
Rzadko czytuję teksty tak spójne i tak skończone, a zarazem tak trafnie oddające współczesność narzędziami czysto historycznymi. Jestem naprawdę pod ogromnym wrażeniem. Chapeau bas ! ! !
*
Komentowanie samego artykułu byłoby wielce niestosowne. Przytoczę tylko jedno wrażenie czysto przyczynkarskie. Czytając o nadużywaniu słowa tragedia w wielu okolicznościach wymagających zupełnie innych okresleń, przypomniał mi się fragment wykładu prof. Miodka na Uniwersytecie Śląskim na poczatku roku 2012. Omawiając zmiany zachodzące w polszczyźnie, zwłaszcza najmłodszych pokoleń, profesor Miodek zauważył przesadną i nadużywana popularnośc słowa „ciężki”. Ciężki zatem bywa problem metodologiczny, ciężki przypadek, ciężki obowiazek, ciężki zwyczaj, etc., etc. tak jakby nie było innych, znacznie bardziej adekwatnych do okoliczności wyrazów polskich. W tym kontekście określenie ciężki/ciężko to przykład ubożenia języka i ograniczania percepcji kolejnych pokoleń przez uproszczenia pojęciowe.
Tymczasem nadużywanie wyrazu tragedia to przede wszystkim świadome manipulowanie przez polityków i pracowników mediów różnymi odłamami opinii publicznej, a przez to umysłami suwerena, czyli – za przeproszeniem – elektoratu. Strach się bać.
Ja też smakuję i delektuję się felietonem (raczej esejem!), ale trudno mi odsunąć myśl, że z takim 'promykiem słońca’ mieliśmy do czynienia w ostatnią niedzielę…
Czy zachował się jeszcze ktoś, kto tak potrafi pisać o tragedii greckiej, a jednocześnie przenieść ją na grunt polski. Wcześniej zrobił to dla nas Jan Kochanowski. Analogie do dzisiejszej rzeczywistości widać gołym okiem; jakoś niewiele ludzi zdaje sobie z tego sprawę. Ma rację Julia – tekst mądry, czyta się go z wielkim smakiem. Prosimy o więcej.
Wspaniały artykuł
Smakoszom, którzy jednakowoż nie poprzestaną na poziomie degustacji, tylko zrobią krok 'we właściwym kierunku’, polecam starą książkę Waltera Hilsbechera 'Tragizm, absurd i paradoks’. Dotyczy egzystencji…
Nadużywanie słowa tragedia wynika również z lenistwa mówiącego, któremu nie chce się szukać synonimów, albo po prostu ich nie zna.. I wtedy nie mamy do czynienia z manipulacją tylko brakiem..
Tragedia antyczna nie dawała bohaterowi możliwości decydowania o swoim losie, szekspirowska pozwalała, ale często był to wybór pomiędzy mniejszym a większym złem.
Na polskiej scenie politycznej XXI wieku oglądamy tragifarsę na zmianę z komedią pomyłek, co nie wróży dobrze.
Bardzo mądry i piękny esej, wielki szacunek dla Autora.
Jednak pisarz-celebryta Szczepan Twardoch zaatakował Agnieszkę Holland za film, a przy okazji autora książki pt. 'Jezus umarł w Polsce’. Dostali tęgie baty za to, że podbudowują swoje inteligenckie, lewicowo-liberalne ego, a on widzi problemy szerzej i jest jak Kasandra, której nikt nie słucha. Taki los pisarza…
To, że krytykuje film to nic złego, bo nie ma nic gorszego dla sztuki jak bezkrytyczny podziw. Gorzej, że popełnia dokładnie ten sam błąd, który tak wytyka. Pisze w imieniu „zwykłych ludzi” w kontrze do „wielkomiejskiej lewicowej inteligencji”, uważając że ma wiedzę o ich sytuacji i problemach.
To nie wszystko; dzięki emigrantom dobrze się mają „nauczyciele akademiccy, działacze kultury, aktywiści” – dlaczego nie pisarze? „Mogą żyć w sposób, do którego ze względu na posiadany kapitał kulturowy aspirują, korzystając z tanich przejazdów Uberem, tanich dostaw jedzenia i wszystkich tanich prac, które, gdyby świadczone były przez miejscowy proletariat, kosztować musiałyby o wiele więcej”. Zdanie długie, wielokrotnie złożone i zawiłe. Znamionujące wytrawnego pisarza, obrońcę obcego proletariatu, bo na własny nie może już liczyć ze względu na koszty. Czuję, że z Julią moglibyśmy stworzyć komentatorski team…
Ich jest Legion. Co pchali nas, siedząc w sejmie i senacie, do przepaści.. Na moich listach wyborczych będą dla mnie jak pluskwy. Moje hasło na niedzielę : – Legion won!
Angor pisze tak, jakby 'katolicki naród’ znał ewangelię… Trzeba zacytować fragment, w którym Chrystus pyta złego ducha: «Jak ci na imię?» Odpowiedział Mu: «Na imię mi „Legion”, bo nas jest wielu». I prosił Go na wszystko, żeby ich nie wyganiał z tej okolicy. A pasła się tam na górze wielka trzoda świń. Prosili Go więc: «Poślij nas w świnie, żebyśmy w nie wejść mogli». I pozwolił im. Tak duchy nieczyste wyszły i weszły w świnie. A trzoda około dwutysięczna ruszyła pędem po urwistym zboczu do jeziora. I potonęły w jeziorze”. (Mk, 5) Widać z niego, że na legion trzeba rozkazu siły wyższej, nie szarego człowieka.
Bez związku z tekstem eseju oraz komentarzy… „Tylko świnie siedzą w kinie!” – obywatel Duda.
„Kabotyni gorsi od świni!” – moje.
Zgadzam się z Bingiem, świnie to pożyteczne stworzenia, a z kabotynami nie wiadomo co robić: śmieć się z nich, czy nad nimi płakać …
Rozważania o świniach i kabotynach warto wzbogacić o stwierdzenie pewnego faktu. Otóż tenże kabotyn przez jednego z wybitnych specjalistów od wizerunku politycznego, po pierwszym spotkaniu osobistym, został oceniony jako osobnik niedorozwinięty psychicznie. Jeżeli się to uwzględni, a nie ma powodu aby powątpiewać w trafność wyrażonej oceny, to obydwa terminy zarówno kabotyn jak też świnia mogą być w takim kontekście być rozumiane zupełnie inaczej. Na pewno zaszkodziły rządzącemu pisowi.