2016-06-18.
Gdybym był bogaty, to bym wykupił w całej Polsce billboardy z napisem:
[box title=”” border_width=”2″ border_color=”#dd3333″ border_style=”solid” align=”center” text_color=”#dd3333″]NIE MA DOBRYCH KOLACJI BEZ DEMOKRACJI[/box]
Jest to hasło nieoczywiste dla większości ludzi, którzy podają przykład Chin jako kraju bardzo szybko rozwijającego się mimo (a może nawet dzięki) braku demokracji. Przykład jest marny, bo prawie 10% wzrostu PKB rocznie osiągnięto tam dzięki wielkości kraju (przy dużej skali można tanio produkować), dzięki bardzo małym kosztom pracy (brak ubezpieczeń zdrowotnych i emerytalnych, niskie pensje), a także nieprzejmowaniem się środowiskiem naturalnym, które zostało w wielu miejscach zniszczone. Prawdopodobnie też kultura chińska i mentalność Chińczyków są mniejszymi barierami dla rozwoju bez reguł demokratycznych niż ma to miejsce w Polsce.
W Polsce chcemy dobrych kolacji dla jak największej ilości ludzi, chcemy bezpieczeństwa, także socjalnego, chcemy nieskażonego środowiska i jak największego zadowolenia z naszego życia.
Bez reguł demokratycznych, jako kraj średniej wielkości w środku Europy, do niedawna wyjątkowo zapyziały, nigdy dobrych kolacji nie będziemy mieli. Potrzeba nam pieniędzy na rozwój, potrzeba zachodniego know-how, a także armii NATO, która odstraszy wielkiego wschodniego sąsiada. Wyobraźmy sobie tylko jeden przykład, że chcemy, aby wielki międzynarodowy koncern elektroniczny (np. Thales) założył u nas swoje centrum badawczo-rozwojowe. Dla Polski byłaby to wspaniała szansa na nadgonienie kilkudziesięciu lat dystansu, jaki nas dzieli od USA, Niemiec, czy Japonii, szansa na dobre pensje wysoko kwalifikowanych pracowników, i szansa na zwiększenie motywacji studiowania na kierunku elektronika. Na razie takie centrum nie powstanie z wielu powodów, ale podam dwa:
- Nie ma w Polsce odpowiednich negocjatorów, którzy by przekonali Thalesa, że warto u nas prowadzić badania. Nie ma, bo MECHANIZMY WYBORU LUDZI NA STANOWISKA DECYZYJNE OD LAT NIE MAJĄ NIC WSPÓLNEGO Z DEMOKRACJĄ, TYLKO SĄ PROMOWANIEM SWOICH „KOLESI”, CZĘSTO WYJĄTKOWO NIEKOMPETENTNYCH.
- Oprócz strony merytorycznej, Thales, aby zainwestować w Polsce musi mieć absolutnie czystą sytuację, jeżeli chodzi o stronę prawną. Takie przedsięwzięcia są obliczone na dziesiątki lat, i koncern musi mieć pewność, że prawa własności (także intelektualnej) będą zawsze respektowane, a nie że Minister Sprawiedliwości (ktokolwiek nim będzie) jednym podpisem znacjonalizuje centrum, a Minister Skarbu sprzeda swoje udziały Chińczykom, konkurentom Thalesa. Dlatego zamieszanie z Trybunałem Konstytucyjnym odwleka postawienie takiego centrum badawczo-rozwojowego o co najmniej kilkanaście lat.
Na temat relacji reguł demokratycznych i rozwoju gospodarki powstaje sporo artykułów, temat ten także poruszają Politycy Opozycyjni (i bardzo dobrze). Natomiast moje billboardy o dobrej kolacji i demokracji by po tygodniu dostały drugie hasło równie istotne:
[box title=”” border_width=”2″ border_color=”#dd3333″ border_style=”solid” align=”center” text_color=”#dd3333″]NIE MA DEMOKRACJI BEZ EDUKACJI[/box]
To, co ostatnio w Polsce się wydarzyło, a wydarza w wielu krajach świata, pokazuje, iż nad tym hasłem naprawdę powinniśmy się dobrze zastanowić. Jak Ludzie mogą sobie wyobrazić, że rząd może bezkarnie (dla ekonomii) rozdawać pieniądze zabrane innym, albo dlaczego Ludzie tak łatwo dają się napuszczać na innych pod pretekstem religii, czy innych ideologii? Jedynym dla mnie wytłumaczeniem jest to, że poziom intelektualny statystycznego Wyborcy (nie tylko w Polsce) pozostawia wiele do życzenia.
Od lat namawiam, abyśmy w naszym kraju przeprowadzili maturę próbną z matematyki dając zadania maturalne z lat 70. Test taki by pokazał, że naprawdę mamy w Polsce (i nie tylko w Polsce) zapaść edukacyjną, i zamknąłby usta wszystkim tym, którzy unoszą się nad wspaniałymi wynikami naszych Młodych Ludzi w testach PISA. Oczywiście, mogłoby się zdarzyć, że taką maturę wszyscy by zdali z palcem w nosie, ale jest to mniej niż nieprawdopodobne.
Podobne testowe matury by można zrobić z dowolnego przedmiotu, ale nie chodzi o to, aby masochistycznie napawać się zapaścią edukacyjną w porównaniu do PRL-u, bo i wtedy edukacja była marna. Chodzi tylko o to, aby na początku XXI wieku nie odtwarzać modeli edukacyjnych sprzed 100 lat, tylko zacząć uczyć ludzi myśleć.
Edukacja zaczyna się od samego urodzenia. Pierwsze miesiące życia Dzieci to moment, w którym robimy najwięcej nieodwracalnych błędów edukacyjnych. Widzę matki i ojców, którzy milcząco (a trzeba bez przerwy gadać do dziecka) zmieniają pieluchy, a jak się odezwą, to w stylu: „Co się drzesz, cholero!”. Bite, poniewierane przez rodziców Maluchy nigdy nie będą zadowolone ze swojego dalszego życia, i nie edukacja, tylko odegranie się na innych, będą ich celem.
Potem posyłamy Dzieci do przedszkola, szkoły podstawowej, gimnazjum i liceum. Katastrofa goni katastrofę, bo kilkadziesiąt procent nauczycieli nie nadaje się zupełnie do swojego zawodu. Nie nadaje ani od strony merytorycznej (spytajmy nauczyciela fizyki o kota Schroedingera), ani od strony osobowościowej, aby być liderem dla Młodych Ludzi.
Wiem, że żaden polityk nie chce wojny z kilkuset tysiącami nauczycieli w Polsce, ale wojny można prowadzić siłowo, a można negocjacyjnie. Chodzi wyłącznie o to, aby zastanawiać się jak uczyć. Moje recepty, powtarzane w Studiu Opinii od lat, są takie, aby:
PO PIERWSZE PRIMO, PRZESTAĆ UCZYĆ DZIECI DAJĄC ODPOWIEDZI. POWINNO SIĘ ZADAWAĆ PYTANIA I UCZYĆ DZIECI ICH ZADAWANIA. JAK BĘDĄ TO DOBRE PYTANIA, TO ZNAJDĄ SIĘ I ODPOWIEDZI.
Niech nauczyciel biologii spyta Dzieci, dlaczego człowiek ma 160-200 cm wzrostu, a nie 50 cm, czy 350 cm. Niech nauczyciel historii pyta, co dobrego ludzkości przyniosła religia, a co złego. Odpowiedzi niech Dzieci szukają u rodziców, w Internecie, w książkach, a potem niech dyskutują o danym problemie na lekcjach. Nauczyciel ma być moderatorem dyskusji, a nie tym, co narzuca uczniom swój punkt widzenia.
PO DRUGIE PRIMO, UMYSŁ TRZEBA ĆWICZYĆ (DOTYCZY TO NIE TYLKO DZIECI). DLATEGO TRZEBA ROZWIĄZYWAĆ ZAGADKI LOGICZNE (W TYM CZYSTO MATEMATYCZNE), GRAĆ W SZACHY, ROZWIĄZYWAĆ SUDOKU, ITP.
Pamiętać jednak trzeba cały czas, że najpierw trzeba Dzieci kochać, a dopiero później dawać Im do rozwiązania trudne logiczne zadania. Tylko naprawdę szczęśliwe Dziecko jest w stanie poświęcić się bez reszty abstrakcyjnemu myśleniu. Zdarzyły się pewnie w historii wyjątki od tej reguły, ale one tylko ją potwierdzają.
PO TRZECIE PRIMO, POLACY NIE POTRAFIĄ PRACOWAĆ ZESPOŁOWO, I TO TRZEBA ZMIENIĆ JAK NAJPRĘDZEJ. DLATEGO WSPÓLNE BUDOWANIE, MALOWANIE, TWORZENIE W SZKOŁACH JEST NIEZWYKLE ISTOTNE.
Wbrew pozorom, człowiek ma w genach wspólne działanie (stąd popularność religii i kibicowania). Widziałem dzieci holenderskie budujące plac zabaw — jedne przybijały, drugie malowały, trzecie wygładzały. Pełnia szczęścia, i nic dziwnego, że potem Holendrzy tworzą wspaniałe przedsiębiorstwa, a my dużo rzadziej.
Problem jednak z tymi powyższymi trzema postulatami jest taki, że aby je wprowadzić w życie potrzeba Nauczycieli o cechach i umiejętnościach, które obecnie ma pewnie 25% obecnej kadry. Może dalsze 25% mogłoby się nauczyć nowych metod, ale 50% musiałoby zmienić zawód. Jaki Minister Edukacji na to pójdzie?
Przy okazji też przypomnę, że w Polsce jeden nauczyciel przypada na około dziesięcioro dzieci. Jak to się dzieje, że klasy są 2-3 razy liczniejsze, a nauczyciele pracują po 6 godzin, jest dla mnie zagadką i dobrze, żeby ktoś to kompetentnie wyjaśnił.
Potem mamy studia wyższe. Jedynie dwa polskie uniwersytety (Jagielloński i Warszawski) są klasyfikowane gdzieś w okolicy 500-tnego miejsca na świecie. Polskie politechniki, a więc uczelnie, od których zależy nasz high-tech, są tak daleko, że ich chyba nikt nie klasyfikuje. To jest zgroza!!! To jest wielki problem, o którym powinni dyskutować politycy, dziennikarze i naukowcy. Powinni to robić rano, w południe i wieczorem.
Jako człowiek związany ze środowiskiem akademickim nie powinienem się za bardzo wymądrzać, ale moja diagnoza jest taka:
Na studiach wyższych połowa zajęć dla studentów powinna przybliżać „state-of-the-art” (sota) w danej dziedzinie, a druga połowa to, co będzie za lat 10, czy 20. Uczymy (i to słabo) tylko tego pierwszego.
Uczenie Studentów tego, co będzie w przyszłości, wymaga prowadzenia badań na najwyższym światowym poziomie. Na ilu wydziałach polskich politechnik takie badania się prowadzi? W mojej ocenie, na mniej niż 10%. Wystarczy sprawdzić ile polski profesor politechniczny wygłosił referatów zaproszonych na konferencjach międzynarodowych, ile razy jego prace były cytowane, w ilu komitetach międzynarodowych zasiada. Mamy kilkudziesięciu wspaniałych naukowców na politechnikach, ale potrzebujemy co najmniej kilkuset. Skąd ich wytrzasnąć? Niestety, na razie jedyna droga to import, czy to rześkich Niemców na emeryturze, czy Polaków pracujących w USA, czy Anglii. Zapłacić takiemu naukowcowi trzeba milion złotych rocznie, ale byłaby to inwestycja dużo bardziej sensowna, niż rozdawanie miliardów w ramach, na przykład, 500+.
Poza tym, może jednak należy zastanowić się, czy studia nie powinny być płatne, tylko kredytowane przez państwo. Wtedy podatnik mniej by do tego wszystkiego dokładał. Można też wysyłać naszych Młodych Ludzi na studia w Cambridge, Lozannie, czy Harvardzie, ale pytanie, ilu z Nich wróci do Polski po takich studiach.
Należy też przypomnieć, że w ostatnich latach zbudowaliśmy szereg wspaniałych laboratoriów dzięki Funduszom Unijnym. Byłoby jedną wielką naszą głupotą, gdybyśmy te laboratoria zmarnowali przez brak pieniędzy na badania i brak odpowiednich liderów nauki, którzy by wiedzieli, jak te laboratoria wykorzystać. Na razie jednak sytuacja wygląda mało optymistycznie.
Problemy z nauką mamy także w instytutach PAN-owskich i branżowych. W tych pierwszych mamy całą plejadę gwiazd światowej nauki, ale jak spojrzeć na transfer nowych technologii z całego środowiska akademickiego, to użyć słowa „marnie” byłoby optymistycznie.
Argumentem, który jest często przytaczany na obronę akademików, jest to, że nie mamy praktycznie przemysłu „high-tech’owego”, który mógłby „ssać’ wynalazki i nowe technologie z laboratoriów akademickich. Argument ten jest tylko częściowo prawdziwy, bo, niestety, od wielu lat obserwujemy na całym świecie rozjazd nauki akademickiej i tej prowadzonych w koncernach typu Volkswagen, czy Pfizer, które dysponują funduszami kilkadziesiąt razy większymi. Niestety, coraz mniej wiedzy tworzonej przez naukowców uczelnianych i zatrudnionych w państwowych instytutach zamienia się na wspaniale dochodową produkcję.
Mówiąc innymi słowy, Polska ma pod górkę nie tylko dlatego, że nie ma koncernów wysokich technologii, ale i dlatego, że na całym świecie powstał problem, jak komercjalizować wiedzę akademicką.
Moim zdaniem, problem ten związany jest z dojściem niemal wszystkich technologii do stanu, kiedy problemu nie da się rozwiązać w zespole kilkuosobowym za kilka milionów złotych. Potrzeba na to znacznie większych środków i zupełnie innego typu organizacji badań. Potrzeba koncentracji na wybranych dziedzinach technologii, i nie w sposób, jak to zrobiła Unia Europejska z grafenem, organizując badania za miliard Euro i „rozsmarowywując” fundusze po stu europejskich laboratoriach (niezależnych grupkach kilkuosobowych).
W Polsce mamy kilka pomysłów jak zbudować polski przemysł high-techowy, ale, niestety, lata mijają, a nikt nie jest w stanie podjąć męskich decyzji: na te technologie przeznaczymy miliardy, a badania w innych dziedzinach przestaniemy finansować. Wyobraźmy sobie, że jakiś inwestor zamiast przeznaczyć 10 mld Euro na fabrykę samochodów, buduje 100 konkurencyjnych fabryk po 100 mln Euro. Absurd? Oczywiście tak, ale właśnie w ten sposób funkcjonuje finansowanie badań, nie tylko w Polsce.
Na zakończenie, jeszcze jedna uwaga ogólna.
EDUKACJA NIE DOTYCZY TYLKO LUDZI W WIEKU 0-25 LAT. DOTYCZY LUDZI W KAŻDYM WIEKU.
Mamy na świecie kult młodości — każdy chce wyglądać młodo, eliminując zmarszczki i farbując siwe włosy. Nie mam nic przeciwko temu, ale człowiek tak naprawdę staje się stary, kiedy traci dziecinną ciekawość świata. Niektórzy są już starzy w dzieciństwie, ale znam takich, co są młodzi i będą młodzi aż do śmierci.
Edukacja dorosłych powinna w dużej mierze leżeć na barkach Dziennikarzy. To jest Ich zawód. Czy się z tego wywiązują? Wystarczy włączyć telewizor… Dwa przykłady:
- rozmowy red. Miecugowa nadawane w niedzielę przez TVN o 23-30,
- programy naszego Kolegi ze SO, Jacka Pałasińskiego, nadawane rano też w TVN o ok. 9. Obydwa programy naprawdę wspaniałe, można się z nich wiele dowiedzieć.
Co z tego, jak o tej porze mało kto ogląda telewizję. W porze największej oglądalności lecą pyskówki.
Mam wrażenie, że niemal wszyscy nasi politycy i dziennikarze uważają, że ludzie są durni i wredni, i mówią to, co durni i wredni ludzie powinni lubić. Słuchając tego, niestety, ludzie mądrzy i empatyczni, robią się mniej mądrzy i mniej empatyczni, co z kolei napędza polityków i dziennikarzy do opowiadania jeszcze większych durnot i wredności. Reakcja łańcuchowa, którą coraz trudniej zatrzymać, ale próbujmy.
Hazelhard
obled testow PISA objal pol swiata, coraz wiecej jest glosow wolajacych na alarm, bo to nie droga do samodzielnego myslenia , a przeciez edukacja powina przede wszytkim wymagac niezalznosc, zaradnosc , operatywnosc, wsplopracy.. jak mawial Montagne.Niestety ciagle jestemy zniewoleni przez nasza monotheistyczna religie. amen.
Stan polskiej edukacji to efekt cichej umowy pomiędzy politykami wszystkich dotychczas rządzących opcji z episkopatem Polski. Utrzymywanie społeczeństwa w stanie głębokiego idiotyzmu to jedyna szansa na przetrwanie dla obu stron.
Słuszne postulaty Autora rozbijają się o problem, nad którym zastanawiał się Nikodem Dyzma, kiedy został prezesem Banku Zbożowego: Kto to będzie robił?
Dodałbym także ze wszech miar słuszne spostrzeżenie tow. Stalina: Niestety, budujemy socjalizm nie z takimi ludźmi z jakimi byśmy chcieli, ale z takimi jacy są.
Bo problemy dałyby się rozwiązać gdyby mądrzy, myślący wyborcy wybierali mądrych, odpowiedzialnych polityków. To oczywiście zadanie na pokolenia. Ale jest jeden człowiek, który postanowił to zmienić. Człowiek, który uważa że brudny dom można oczyścić także brudną szmatą, innymi słowy można zmienić kraj na lepsze z takimi ludźmi jacy są, trzeba tylko mieć władzę praktycznie absolutną, bez ograniczeń i pogonić ludzi do roboty. W jego rękach znajduje się Dobra Zmiana. Trzeba mieć tylko nadzieję, że jest to inna Dobra Zmiana niż ta jaką wprowadzał tow. Stalin.
Podoba mi się „czyszczenie brudnego domu za pomocą brudnej szmaty”, ale tak naprawdę to my nie musimy czyścić naszego domu, tylko dopiero go zbudować. Stawiamy już ściany, chcemy położyć dach, a okazuje się, że fundament zbudowaliśmy dosypując za dużo piasku do cementu. To, co proponuję, to zastanowienie się, jak ten fundament umocnić. Człowiek, o którym piszesz, wymyślił, że można wyciąć kawałki tego marnego fundamentu i zbudować z nich ściany, co spowoduje dużo szybsze zawalenie się naszego domu. Ale może jeszcze uda się nam temu zapobiec…
Podoba mi się Twój tekst, jak zwykle, bo podzielam zarówno obawy, jak i konieczność pracy, o której mówisz. Tyle, że niektóre postulaty są chyba nierealne i to z powodów bardzo prozaicznych.
Spróbuj zresztą sam. Wymyśl dowolną lekcję fizyki dla I klasy gimnazjum wg Twojego pomysłu. Zakładając, że masz odpowiedniego nauczyciela. A potem pomyśl ile czasu zajmie taka lekcja, w której będziesz uczył zadawania pytań i samodzielnego szukania odpowiedzi. Grafik szkolny ma tyle godzin ile ma, wciąż słychać, ze jest przeładowany (nie podzielam tego poglądu), a obawiam się, że ta metoda, aczkolwiek ze wszech miar słuszna, zajęłaby go jeszcze więcej. Jeśli się mylę, popraw mnie.
Przy tym nie każda lekcja i nie na każdy temat sprawdzi się przy tej metodzie, sam bez trudu znajdziesz takie.
Namawiam Cię, byś sam spróbował skonstruować taką lekcję, bo rzecz jest naprawdę warta takiej próby. Gdybyś „namacalnie” stwierdził, że to wychodzi, można by zacząć przygotowania do edukacyjnej rewolucji.
Od jesienie będę miał okazję spróbować tej metody w nauczaniu historii, bo zgodzono się wreszcie na mój pomysł edukacji wielopokoleniowej. Będę miał na sali babcię z wnuczkiem, tatę z córką itp.
Przez wakacje muszę wykombinować jak zastosować w tym wszystkim Twój pomysł.
Oj, profesor Leszczyński znów pojechał po bandzie z tą spieprzoną edukacją.. winni nauczyciele to oczywiste!
Na początek.. pierwsze primo..
„Podobne testowe matury by można zrobić z dowolnego przedmiotu, ale nie chodzi o to, aby masochistycznie napawać się zapaścią edukacyjną w porównaniu do PRL-u, bo i wtedy edukacja była marna.”
Tu czepiam się tej marnej PRL-owskiej edukacji, jestem tylko magistrem i nie mam kompleksów wykształceniowych.
Hazelhardcie miły, mam brzydkie pytanie, co wart jest tytuł profesorski jeśli podstawy edukacji był do d…
Chyba że ten tytuł to z importu a tam… jest jak jest… Też nie mam kompleksów…. Moi koledzy z branży również sa bez kompleksów i dorobili się wielu tytułów, niektórych cenię, bardzo.
„Chodzi tylko o to, aby na początku XXI wieku nie odtwarzać modeli edukacyjnych sprzed 100 lat, tylko zacząć uczyć ludzi myśleć.”
A w tym wypadku zgoda jest całkowita.. utytułowani durnie wymyślili to co mamy obecnie, w każdym Pierdziszewie Wyższa Uczelnia! A w niej Profesory… na chałturach, rozdający licencjaty, czyli kalekie studia kompatybilne z wiedzą nabywaną w technikach i liceach specjalistycznych.
//
drugie primo..
Ta wymiana złych belfrów na doskonałych wraca jak bumerang.
Niby jak to zrobić? Kto ma ich weryfikować, na jakiej podstawie i dlaczego? To może konkretnie, czego mają uczyć i jak? Profesorowie ich nie wykształcili w Pierdziszewach? A fuj..
Nauczyciele to niedouki a profesory co nauczali? Douki?
Hazelhardcie miły, moje kochane zasłużone dla III RP profesorskie autorytety spaprały wszystko co można w dziedzinie edukacji. Dorównujemy obecnie zachodowi w tej dziedzinie.
Sami włożyliśmy łeb pod gilotynę i po ćwierćwieczu mamy to co widać. Od zawsze było wiadomo, bo nasi sąsiedzi to z nami robili, aby zniszczyć naród należy rozwalić w nim edukację. Uczyniono to dziś skutecznie w ramach dokopania przeszłości, a wystarczyła kosmetyka historyczna. Stara prawda, ludzie w czasie rewolucji tracą rozsądek, najczęściej ci co marzyła im się kwatera na Powązkach w Warszawie w Głównej Alei.
Leżą tam i mają w dużym poważaniu to zostawili w wyniku walki i demokrację czy coś podobnego.
Ci co jeszcze dychają czasem mówią „to nie tak miało być!.
A niby jak?? Nie przewidywano? Doradcy ze świata wiedzieli, że nasz narodek to cholerna konkurencja, niech będą tumanami, nisze z nielicznymi wykształciuchami nic a nic nie znaczą i zmian już nie wprowadzą.
PRL, nawet, kaleka trwała 45 lat! Po ćwierćwieczu jesteśmy zaczątkiem zatomizowanego debilnego społeczeństwa które ma pełnić rolę rezerwy, do pracy dla przygłupów.
Kto tę stajnię Augiasza ma wyczyścić nikt nie wie… wojna? aby zacząć od nowa?
ps.
Felietonik znakomity, szkoda iż nic nie wniesie do zmiany tak pożądanej ale już niewykonalnej.
Podoba mi się wszystko. Tyle problemów.
Jak będę w nastroju to ćwierknę na inne tematy.. bardzo istotne.
Pozdrawiam
Magog co już lat 58 walczy z muzyczną ignorancją i dalej będzie to robił..
ps2
Muzyka to matematyka, abstrakcja, wyobraźnia i konieczność pracy zespołowej.
To uczciwość względem siebie samego, czy mogę pokazać innym to co zrobiłem,
bo znam wszelkie niedostatki swojej pracy na każdym etapie nauki. A każdy ma prawo do do oceny tego co słyszy.
Nauka muzyki to szacunek dla własnego czasu i dzielenie się z otoczeniem tym co powinno być piękne i jest piękne.
Koszta nauki muzyki żadne, każdy ma swój darmowy instrument – głos.
Każdy może śpiewać. Wspólne śpiewanie łączy.. a to niebezpieczne.
Mądry artykul, tylko co zrobić żeby wylądował na stronie głównej Gazety czy Onetu? Próbowałeś?
Co do inwestycji zagranicznych i ściągania talentu: niestety obecny reżim bedzie stanowił skuteczną zaporę. Podam przykład: rozważa się lokalizacje europejskich usług finansowych po ew. Brexicie. Frankfurt, Paryż, Lizbona, Praga. Warszawa? No paniee, które to firmy podejmą ryzyko inwestycji w obecnym klimacie, i kto będzie chciał się tam teraz przeprowadzać.
Z rekrutacją z Zachodu byłoby więcej problemów: oczekiwane niższe wynagrodzenie o którym wspomniałeś, bariera językowa, bariera edukacyjna (odn. dzieci fachowców), że nie wspomne o drobiazgach technicznych, np. w jaki sposób chcemy przyciągać ludzi kiedy żadne polskie publiczne oferty pracy nie zawierają informacji o proponowanych zarobkach (w przeciwieństwie do UK i USA).
Zastanówmy się nad plusami, czy jest bezpieczniej w Polsce niz w innych krajach Europy? Być może… lepsza mafia niż terroryści? Czy możemy się pochwalić rozsądnymi cenami nieruchomości? I tu sytuacja nie jest jasna porównując ceny do lokalnych wynagrodzeń. Pewnie kolejne rządy nadal siedzą w kieszeni deweloperów, ograniczając dostępność gruntów i generując bańki programami typu MdM.
Nie chce być pesymistą, ale niestety nie wystarczy zawołać 'przyjeżdżajcie’ na konferencji prasowej.
Całkowicie zgadzam się z poglądami Hazelharda, ale jednocześnie chciałbym stwierdzić w sprawie komentarza Pirsa, że każdy , kto kiedykolwiek chciał coś oczyścić brudną szmatą, albo, co gorsza, dokonać operacji chirurgicznej brudnym skalpelem, ma 99 % szans że zniszczy np silnik, lub organizm . Istnieje zatem domniemanie, że „czyściciel” jest albo głupi, albo ma niecne zamiary , np dąży nie do naprawy i dobrej zmiany oraz dobra wspólnego ,lecz zdobycia władzy absolutnej dla zaspokojenia zemsty i rojeń chorego mózgu. A zatem zamiast dobrej, dokona durnej zmiany. Co gorsza, każdy z nas widzi jak cały zespół „mechaników” oraz „asystentów operacji” lepi się od brudu oraz ich niekompetencja w sprawie podstawowych reguł i procedur jest wręcz żałosna . Czy możemy zatem mieć ułamek nadziei iż efekt będzie inny niż ten który osiągnął Józef Wissarionowicz ?
jeny – a ilu kolegom Profesorom – nie podajesz ręki? – wymieniaj………..
Najprościej jest obarczać winą za wszystkie niedostatki przeszłość.
A może należy zastanowić się jak zbudować na nowo kadrę pedagogiczną?
Z tego co mamy.. z tych „kiepskich” belfrów?
Szczerze mówiąc nie wiem gdzie jest zwrotnica. Choć inni dają znaki świetlne w tunelu..
Za biurkami siedzą urzędnicy, którzy nie potrafią uczyć dzieci, nawet swoje.
Wymyślają idee które nie mogą być masowo wdrażane w życie,
bo społeczeństwo jest żywym organizmem który zmienia się w bieżącym czasie.
Proces ten staje się coraz szybszy. Pojemność naszych mózgów jest identyczna jak tysiące lat temu.
Wiedzy przybywa i nie starcza już czasu na jej trawienie. Specjalizujemy się… inaczej zginiemy.
Czasy renesansowych omnibusów skończyły się.
Tylko jest jedno pewne, całe życie uczymy się i rozwijamy.
Mam w ręku książkę z biblioteki przedszkolnej gdzie prowadzę zajęcia muzyki z dziećmi od trzeciego do szóstego roku życia. Pracuję tam od 1991 roku. Znakomita placówka integracyjna nie ustępująca tym najlepszym na Zachodzie.
Wracają do placówki sześciolatki i praca moja znów nabiera sensu. Ten ” cholerny PiS”!
Książka nosi tytuł „Rewolucja w uczeniu” Gordon Dryden&Jeanette Vos.
To jest naprawdę rewolucja w uczeniu
Polecam a potem dyskutujmy w którym punkcie zacząć naprawę w Polsce.
Może zdążymy?
……………………..
Pracą dzieci JEST ZABAWA.
Dzieci uczą się przez wszystko co robią.
(CAROLYN HOOPER nowozelandzki ruch play center)
Tyle komentarzy… Za wszystkie dziękuję, bo, jak zwykle, są ciekawsze od samego tekstu. Ale właśnie po to piszę- aby Inni mieli pretekst do swoich przemyśleń.
Na razie krótka odpowiedź Jerzemu- otóż z fizyką jest najłatwiej, bo to nauka bazująca na eksperymencie. Na przykład, niech Dzieci (mogą i Dorośli) wsadzić do zamrażarki dwie identyczne butelki- jedną z wodą zimną, drugą gorącą. Która woda zamarznie szybciej? I dlaczego? A może jak 20 dzieci zrobi ten eksperyment, to 12 dzieci stwierdzi, że szybciej zamarzła gorąca, a 8, że zimna. 🙂 Pola do dyskusji i zastanawiania się, co się stało będzie nie na jedną lekcję, a na miesiąc!
Drogi Hazelhardzie – piszę tak bom już emeryt i wiekiem jesteśmy chyba blisko – podziwiam twoją niezłomność w walce o edukację. Niestety wydaje mi się że to walka z wiatrakami – głupich mamy niestety więcej niż mądrych no ale „dum spiro spero”.
I jeszcze jedno o co proszę – należę do tych, którzy pamiętają „Podwieczorek przy mikrofonie” gdzie w dialogach z kierownikiem Florczakiem padały słowa „po pierwsze primo, po drugie primo” itd. Dziś tak pisać raczej nie wypada, bo mało kto zrozumie ten żart, może i sarkazm.
A przecież walczymy o edukację i dlatego każdego rana synowi, który rozgląda się po pokoju mówię „ubi mea butus sum”, żeby choć tyle tej zagłobowej łaciny łyknął. Dlatego zmuszam go to brania udziału w konkursach matematycznych kanadyjskiego uniwersytetu Waterloo – i mimo że wciąż mi mówi, że matematyki nie lubi, zajmuje niezłe miejsce w swojej klasie. Ciekawe, że ten konkurs chyba w Polsce, czy w ogóle w Europie, nie jest znany i większość młodzieży biorącej w nim udział to poza młodzieżą kanadyjską to Turcy, Filipińczycy, Chińczycy itd.
@Hazelhard
Jak to się dzieje, że klasy są 2–3 razy liczniejsze, a nauczyciele pracują po 6 godzin, jest dla mnie zagadką i dobrze, żeby ktoś to kompetentnie wyjaśnił.
To się nijak nie dzieje, bo to po prostu nie jest prawdą. Średni tygodniowy czas pracy nauczyciela wynosi 47 godzin – http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Blisko-47-godz-wynosi-sredni-tygodniowy-czas-pracy-nauczycieli-wynika-z-badan,wid,15715154,wiadomosc.html?ticaid=117394.
Przepraszam, ale powinniśmy trzymać się faktów, zwłaszcza rozmawiając o edukacji i pouczając innych (przy całej sympatii dla Autora, z którym generalnie się zgadzam).
dla ciekawosci podaje tematy na maturze z filozofi, nie zadne testy!
zaznaczam ze matura we Francji jest zroznicowana; mamy mature L, literacka, S, matematyczna, E ekonomiczna..
tematy z matury o przekroju literackim:
1)temat: Czy nasze przekonania moralne sa oparte na doświadczeniu? „( Nos convictions morales sont-elles fondées sur l’expérience ? » )
2) „Czy pragnienie nie jest nieograniczone przez rzeczywistosc ( nature) ? ” Le désir est-il par nature illimité ? »
3) wyjaśnienie cytatu z Prawda i polityka, Hannah Arendt (explication d’un extrait de Vérité et politique, d’Hannah Arendt
nie wiem ilu maturzystow w Polsce znaja nazwisko Hannah Arendt?
@Federpusz
47 godzin? W tym jest jednak zaledwie 20 godzin lekcyjnych, a reszta to przygotowanie do lekcji, sprawdzanie klasówek, itp. Proporcje są zupełnie inne, jak się rozmawia z nauczycielami: mają 5-6 lekcji dziennie, a nie 4.
@Hazelhard
Polecam także artykuł o liczebności polskich klas: http://www.perspektywy.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=3068&Itemid=70 (dane sprzed lat, ale wnioski wciąż aktualne).
Jest jakis powód dla którego ten wpis polecial ze strony glownej po jakims dniu?
Oczywiście: upływ czasu i pojawienie się nowych w tym dziale
Dodam może jeszcze że artykuł zniknął też z zakładki Najnowsze, mimo że były tam nadal starsze wpisy…
Bo znalazł się w kategorii EDUKACJA.