Marian Marzyński: Bal samotnych2 min czytania

marzynski 32015-01-05.

Ktoś, kto pół wieku temu współpracował ze mną jako jeden z reporterów „Turnieju Miast”, obejrzał w TVP KULTURA mój film “Azoty od rana do wieczora”, po raz pierwszy nadany w TVP już po mojej emigracji w roku 1969 – i tak do mnie napisał:

Widziałem dziś twój seans. Tak się temu młodzieńcowi (chodzi mu o prezentera telewizyjnego), niby odcinałeś od tamtej rzeczywistości, a w gruncie rzeczy zrobiłeś jej panegiryk. Te mieszkania dla ludzi w Puławach, ten dyrektor rozmawiający z nimi o pierdołach, ta egzekutywa wyrażająca łaskawie zgodę na zwolnienie obiboka… Maryś, raj ludziom dzisiejszym pokazałeś, a nie żadną opresję! No i bardzo dobrze. Ale to temat na dłuższą wymianę myśli. Najlepszego.

Bogdan Miś

Na co ja:

Masz rację: dzisiaj z pracownikiem tak się nie rozmawia, wiec niech to będzie odbierane jako raj, wtedy była to ironia, uczłowieczająca nieudolny system, to dobrze, że film z tamtych „strasznych czasów” – dzisiejszym Polakom coś pozostawia.

Podoba mi się ta rozmowa o filmie dokumentalnym, o otaczającej go rzeczywistości, percepcji widza wtedy i teraz. Przypomina mi to jak za mojej młodości oglądało się filmy amerykańskie. Ameryka – twierdza światowego imperializmu i wszelkiego zła w wydaniu propagandy, w odczuciu widzów była wymarzonym rajem. Lubiło się ją w kinie za samo sfotografowanie tamtej rzeczywistości, za drapacze chmur, za ubrania, które nosili Amerykanie, za samochody, jakimi jeździli, za wnętrza ich domów, za te imponującą nonszalancję amerykańskiego stylu życia. Sam, jako dwunastoletni chłopak, zaaresztowany bylem za czytanie w gablocie ambasady amerykańskiej jaki to film będzie dziś wyświetlany.

Niedoinformowani, odbieraliśmy tamtą rzeczywistość amerykańską czysto emocjonalnie, podobnie jak ciągle niezrozumiane są lata Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, a niektórzy euforyczni i intelektualnie leniwi Polacy chcieliby wykreślić je z narodowego życiorysu. A były to lata odradzania się społeczeństwa wyniszczonego fizycznie i moralnie wojną, lata zakończonego klęską społecznego eksperymentu. Wiele jego elementów przydałoby się dzisiaj w leczeniu schorzeń innego eksperymentu, jakim jest demokracja.

Film, który kończy się scena balu pracowników kombinatu w Puławach, miał się nazywać “Bal samotnych”, ale po mojej emigracji nazwano go bardziej optymistycznie: “Azoty od rana do wieczora”. Jego bohater, dyrektor kombinatu wychodzi w tym filmie ze swojej roli partyjnego menadżera socjalistycznego przemysłu. Niepokoi go samotność tysięcy podległych mu chłoporobotników wyobcowanych w wielkoprzemysłowym środowisku.. Ich czarno-białe twarze filmowe sprzed pól wieku, powinny dawać dziś cos do myślenia, bo samotność nie przestała być naszym zmartwieniem.

Marian Marzyński

 

5 komentarzy

  1. cheronea 05.01.2015
  2. BM 05.01.2015
  3. A. Goryński 05.01.2015
  4. natan gurfinkiel 05.01.2015
  5. Marian Marzynski 06.01.2015