W niedawnym programie „Lis na żywo” Adam Michnik forsował tezę, że podstawowym zagrożeniem dla Polski jest widmo państwa policyjnego (uosabiane nie tak dawnymi praktykami widomej formacji), a to, co się w kraju dzieje, to jedynie „normalne bolączki demokracji”.
Cóż – z całym szacunkiem dla zasług – myli się Pan, Panie Adamie. Brednie Kaczyńskiego o mgle, wybuchach i sfałszowanych wyborach pozostawałyby jedynie marginalnym folklorem, gdyby nie nieudolna, egoistyczna polityka – przesycona wygodnictwem, bezczelny kolesiostwem i częstym nadużywaniem władzy przez rządzącą koalicję.
Każdy kraj ma swoich szaleńców, oszołomów i ksenofobów; ma ich nawet „the lucky country” – Australia. Rzecz w tym, że w zdrowo rozwijającym się kraju zostają oni na marginesie (boć wyeliminować ich nie sposób). To nieudolna polityka, trwonienie szans rozwojowych, jest źródłem frustracji w ogromnych rzeszach narodu, stanowiąc tym samym dźwignię i rzeczywistą przyczynę zagrożenie politycznego.
Póki chcemy mieć demokrację i wolność słowa – a chcemy, mam nadzieję – to nie możemy zamknąć gęby rozmaitym szaleńcom… Rozmaite zwariowane osobniki typu Kaczyński, Macierewicz, czy Mikke nie są zagrożeniem; zagrożeniem jest frustracja wielu ludzi.
Fakt, Polska poczyniła istotne postępy. Ale postępy te są wynikiem fundamentalnych zmian gospodarczych zapoczątkowanych sławetną reformą Wilczka (co nie jest zabronione, jest dozwolone), która wyzwoliła przedsiębiorczą energię Polaków. Faktem jest, że poziom życia znacznej części Polaków istotnie się podniósł; ale jak nasz „fenomenalny wzrost” po kilka procent rocznie (po gigantycznym spadku „wstrząsowej kuracji” prof. Balcerowicza) ma się do osiągnięć Korei, Japonii czy dużo bliższej nam geograficznie Finlandii, które to kraje przez długie lata systematycznie osiągały dziesięcioprocentową stopę wzrostu? Tak, żyje się nam znacznie lepiej, niż Rosjanom, Białorusinom czy Ukraińcom. Ale młody Polak porównuje już swój status i szanse z Niemcami, Szwedami czy Francuzami.. Czy dystans ten rzeczywiście się zredukował? Czy wręcz przeciwnie – jak twierdzą niektórzy – ciągle się powiększa?
Niestety, brak rzetelnej dyskusji nad fundamentalnymi alternatywami rozwoju kraju, nad możliwościami reformy wszystkich sektorów gospodarki i życia społecznego powoduje, że działania kolejnych rządów są często podejmowane „na czuja”, częściej jeszcze na skutek bardziej lub mniej bezwzględnego lobbingu grup interesów , a już sporadycznie po rzetelnej, fachowej i bezstronnej (!) analizie sytuacji. Bo niby kto to miałby robić? Posłowie, którzy są specjalistami od pałacowych gierek i tworzenia własnego wizerunku? Ze świecą szukać wśród nich takich, którzy rozumieli by uwarunkowania tego, czy innego sektora.. Ministrowie, którzy z dnia na dzień zostają mianowani szefami resortów, o których mają mgliste jedynie pojęcie? Mówi się, że aby być profesjonalistą, trzeba przeznaczyć 10 000 godzin na naukę.. Proszę mi pokazać, ilu mamy takich, którzy mieli okazją postudiować problemy i metodologię i rozwiązywania choćby w trzeciej części owych 10 tysięcy godzin.
Niestety, również media, owa czwarta władza, chętniej zajmują się pyskówkami i sensacjami, niż rzetelną dyskusją „o skutecznym rad sposobie”. Niestety, nawet Pańska, „najbardziej opiniotwórcza gazeta” nie zrobiła wszystkiego, by miejsce dla takiej dyskusji zapewnić. Już przy pierwszej, balcerowiczowskiej „reformie” gospodarki raczej robiła klakę nowej „jedynie słuszniejszej koncepcji”, marginalizując alternatywne opcje.
Wtedy to, po pierwsze – usilnie forsowano tezę o tym, że „niepracujący dźwig jest wart tylko ceny złomu, pomniejszonej o koszt rozbiórki”, zapominając o tym, że taki dźwig można komuś wydzierżawić, poszukać sposobów na jego uruchomienie, albo zwyczajnie, poczekać na lepszą ofertę;
Po drugie – nie zbudowano mechanizmów ochrony interesu społecznego w procesie prywatyzacyjnym, gdzie kluczowi gracze – czy to zagraniczni, czy to krajowi, byli jednoznacznie zainteresowani zaniżaniem wartości polskich firm po to, by móc je za bezcen wykupić…
Szereg przykładów polskich przedsiębiorstw dysponujących konkurencyjnymi produktami, i często nowoczesnym parkiem maszynowym daje prof. Kieżun w swej książce „Patologie transformacji”. Wiele z nich mogło by skutecznie konkurować na rynkach światowych (sorki, zwykle ceną, ale tak przecież robili i Japończycy i Koreańczycy); przykładem niech tu będą Zakłady Wytwórcze Urządzeń Komunikacyjnych, monopolizujące produkcję telefonów z ZSRR. (Niemcy przenieśli produkcję do siebie, przejmując kontrakt na konserwacje aparatów w Rosji.) Jeszcze więcej firm świetnie mogło by funkcjonować na rynku rodzimym, który został błyskawicznie zawłaszczony przez zachodnie koncerny. Jak pisze prof. Kieżun o losie Zakładów Produkcji Papieru i Celulozy w Kwidzyniu „najnowocześniejsze maszyny zakupiono pod koniec lat 70. za 400 milionów dolarów amerykańskich” i przytacza słowa dyrektora amerykańskiej International Paper Group INC „cena była na takim poziomie /../ że będziemy mieć atrakcyjny dochód. (…) Rząd polski wydał prawdopodobnie trzy do czterech razy tyle na zbudowanie fabryki i dzisiaj nie była by do zastąpienia nawet za zbliżoną cenę nigdzie na świecie (podkreślenie PJD).
Jednym najjaskrawszych przykładów jest zapewne prywatyzacja „Banku Śląskiego”, którego akcje po debiucie skoczyły o 1430%, a parę dni później spadły do jedynie 1270% ceny wyjściowej… Z osobistych relacji wiem, że kluczowe osoby związane z prywatyzacją brały ogromne kredyty „pod zastaw kupowanych akcji”, mając pełne przekonanie, że dobrze na tym wyjdą.. Cóż, tym pełniejsze, że oni sami byli tym zainteresowani, by „wycena” była możliwie najniższa… Cóż, podobno „klasa średnia musiała się skądś wziąć” – gorzej, że nie z „oszczędności i pracy”, ale z zawłaszczania wspólnego, narodowego majątku. I nie była to tylko ta „wredna, skorumpowana komunistyczna nomenklatura”.
Witek, mój dobry znajomy, były działacz Solidarnościowy, skomentował tę sytuację „znałem wielu, którzy pięknie przeszli przez presję internowania w stanie wojennym, ale nie byli w stanie się oprzeć pokusie pełnego koryta”.
Trzecia sprawa, która gnębiła mnie od dawna, a którą przypomniał mi prof. Kieżun to skandaliczny przewał związany z zamrożeniem kursu dolara. (Dla informacji młodszych czytelników: istotnym elementem „reformy Balcerowicza” było zamrożenie kursu dolara na sztywnym kursie wymiany 9,5 tysiąca (starych) złotych, przy bardzo wysokim oprocentowaniu bankowym wkładów złotówkowych, początkowo wynoszącym blisko 100% w skali rocznej.) Zabieg ten motywowano „przedsiębiorcy będą wiedzieli, jak planować swój biznes”. Przyznam, że przygotowywałem kilkanaście biznesplanów, ale w żadnym z nich kurs wymiany nie był kluczowym parametrem… Może dlatego, że nie pracowałem dla wielkich finansowych korporacji, którym dano możliwość zarobienie ogromnych pieniędzy w dwóch prostych ruchach:
– ruch pierwszy (w okolicach 1. stycznia): wpłacamy x mln dolarów do polskiego banku i wymieniamy na złotówki (procenty stukają od pierwszego dnia)
– ruch drugi (po roku): wymieniamy nasz wkład (powiększony o ok. 75%) z powrotem na dolary..
Czy można się dziwić, że przedstawiciele wielkiej finansjery honorowali prof. Balcerowicza najrozmaitszymi tytułami? Sam bym kogoś takiego, kto dał by mi na tacy tak cudowny deal, o fantastycznej stopie zwrotu i bez żadnego ryzyka „najgenialniejszym finansistą wszechczasów”…
Gorzej, że korzyści z tego dla polskiej gospodarki były więcej niż wątpliwe, a rozmiar wytransferowanych kwot (szukałem, nie znalazłem i tak podaje też prof. Kieżun) nigdy nie został oszacowany…
Czwarte – to bezkrytyczne zastosowanie narzędzi hamowania inflacji w postaci „popiwku”, który hamował wzrost płac, ale też eliminował możliwości konkurowania przedsiębiorstw państwowych o kadry fachowców, eliminował też możliwości rozwijania produkcji; a przecież nie pracowali w ich kierownictwach sami idioci, też miewali dobre pomysły i też czasem widzieli luki rynkowe.
Było by tego znacznie więcej (PGR-y, mordercza dla przedsiębiorstw stopa kredytowa itd.), ale artykuł ma swoje ograniczenia..
Wspomnę więc jeszcze tylko o jednym – wpływie absurdalnie wysokiej stopy kredytu na zahamowanie – nie, na zamordowanie wewnętrznego rynku konsumpcji. Każdy praktyk gospodarczy wie, a ekonomiści też powinni sobie z tego zdawać sprawę, że popyt na całą gamę dóbr w gospodarce rynkowej zależy od wysokości stopy kredytowej. To przede wszystkim rynek mieszkaniowy, ale i cała gama sektorów związanych – ceramika sanitarna, materiały wykończeniowe, meble, dywany, pralki i lodówki.. To wszystko „poleciało na-łeb-na-szyję” w skutek polityki absurdalnie wysokich kredytów.
Przyznam, że dotknęło mnie to osobiście – na początku lat 90., po sukcesie (również finansowym) mojej książki, dzięki zdobyciu dobrych klientów jak KPMG, Mercedes i FIAT zarabiałem bardzo dobrze.. Ale jak porwać się na budowanie domu, czy kredyt mieszkaniowy, gdy (w momencie mojego wyjazdu z Polski, w 1994) koszt kredytu hipotecznego to 67%? Pamiętam rozmowy z uczestnikami naszych szkoleń, pracownikami działów kredytowych wiodących banków, którzy mówili – „przy tym koszcie kredytu, podejrzliwie patrzymy na przedsiębiorców, bo jaki uczciwy biznes może wytrzymać takie koszty finansowania?”
Nie będę twierdził, że potrzebne jest rozliczenie sądowe epoki wielkiej transformacji (choć prof. Kieżun pokazuje, że w wielu miejscach wnioski kontroli NIK są jednoznaczne). Powtarzam jednak raz jeszcze – niezbędna jest nieustająca, kompetentna debata publiczna nad potrzebnymi rozwiązaniami.
Oczywiste? „Gazeta Wyborcza” nieustannie to robi? Fakt, jest nieco krytycznych artykułów, ale.. Jak to się stało, że zamówiony u wybitnego ekonomisty, a późniejszego prezydenta Czech, Vaclawa Klausa artykuł dotyczący polskiej transformacji się nie ukazał? Czy dlatego że był krytyczny?
Nie było też chyba rzetelnej dyskusji o wprowadzaniu nieszczęsnych OFE, które dzięki narzuconym przez ówczesnym rząd (!) horrendalnym „opłatom za zarządzanie” ufutrowały hojnie finansowe korporacje, zablokowały rozwój autentycznego rynku finansowego i okazały się zgubne dla budżetu? (Wiem, to dyskusyjne, temat na osobny artykuł, ale proponuję tymczasem zajrzeć do książki p. prof. Oręziak, lub jej artykułów. Tymczasem jednak entuzjastom OFE proponuję do refleksji tylko jedno pytanie – czy były to instytucje rynkowe?)
Jest też sporo aktualnych problemów wymagających rzetelnej, społecznej dyskusji. Jednym z najbardziej fundamentalnych jest tworzenie miejsc pracy: to właśnie brak sensownych alternatyw jest przyczyną desperacji (i brutalności) walki górników o miejsca pracy… Tymczasem programy „wspierania przedsiębiorczości” w ogromnej części są działaniami pozornymi, w najlepszym razie nietrafionymi, często zahaczającymi o korupcyjną „redystrybucję” środków unijnych między „krewnych i znajomych królika”.
Panie Adamie, zjawiska partyjniactwa, marnotrawstwa, korupcji, kolesiostwa i kumoterstwa nie są „akceptowalnymi kosztami demokracji”. To one są zatrutą glebą, z której wyrastają tęsknoty za „kimś, kto przyjdzie i zrobi porządek”, za państwem policyjnym..
Pytanie jednak, kto i gdzie ma taką dyskusję prowadzić, jeżeli „mainstreamowe media” gonią za sensacją i prostymi pyskówkami, bo to przyciąga widzów i reklamy…
Czy cała nadzieja w niszowych portalach jak „Studio Opinii” czy „Business Dialog”?
Paweł J. Dąbrowski



„Czy cała nadzieja w niszowych portalach jak „Studio Opinii”” – szczególnie liczę na kolejne wspaniałe, głębokie i błyskotliwe felietony Pana Adama Szejnfelda
.
A tak całkiem serio – oby więcej takich atykułów!
Ile lat jeszcze będzie sie powielać te „prawdy” o nieudanej reformie Balcerowicza? Nieważne że dochód narodowy nam sie podwoił od tamtej pory, ze przeszliśmy suchą nogą przez kryzys,że eksportujemy na Zachód juz nie węgiel i palety drewniane tylko artykuły przetworzone. Między innymi z fabryk „wyprzedanych” kapitalistom za grosze. Jak np. papier z Kwidzynia. Pisałam o tym kombinacie w 90-ych latach kiedy tę transakcję podawano jako skandaliczny przykład wyprzedaży kraju. Kwidzyn był rzeczywiście gierkowską perełką – kombinat projektowany w Kanadzie, automatyka, rozmach. Tylko że te nowe urządzenia zaczęły się starzeć zanim jeszcze osiągnęły pełna wydajność. Kombinat nie miał pieniędzy na modernizację tych urządzeń – im droższe urządzenia tym droższa modernizacja. Kwidzyń nie miał przebicia żeby wejść ze swoim papierem na światowe rynki i zarobić na tę modernizację. Dzięki temu że wszedł do koncernu International Paper miał nie tylko dojście do najnowszych technologii, ale też do światowej sieci sprzedaży. Pieniądze na modernizację trzeba umieć wydawać – w pobliskim państwowym Świeciu, też kombinat papierniczy, władowano w tym czasie ponad 100 mln na modernizację a przyrost produkcji był niewielki, podczas kiedy w Kwidzyniu wzrosła wydajność czterokrotnie a sprzedaż papieru dwukrotnie. Poprawiły się zarobki pracowników, a także wartość akcji jakie dostali w ramach pakietu
socjalnego. Zakładom które „bohatersko” walczyły żeby nie być wyprzedane kapitalistom, jak Ursus na przykład, państwo co kilka lat musiało skreślać długi, traktorów sprzedawali coraz mniej, aż, na koszt społeczeństwa, przekonali się że w konkurencji padają.
Mamy dziś nowoczesne fabryki zdolne konkurować na rynkach światowych, a mit o tym że straciliśmy wspaniały, nowoczesny przemysł na rzecz obcego kapitały dalej sobie żyje. A przecież tamten najlepszy z systemów ekonomicznych zbankrutował nie dlatego że lepiej, taniej i więcej umiał wytwarzać!
Można pisać, można przytaczać statystyki, wyniki badań poziomu życia itd. itp., a i tak ci krytycy reform ustrojowych będą stękać i narzekać. Nie dotrze do nich to, co jest oczywiste, bo nie chcą widzieć. Nawet nie chcą patrzeć. Taki mamy klimat?
Dziękuję za ten głos;
wzięcie „pod lupę” poszczególnych przypadków jest istotne dla zrozumienia tego co się działo, i tego, co należy robić..
Przypadek Kwidzynia przytaczam za Kieżunem, również on nie ma patentu na nieomylność…
Ale – to, co Pani pisze, nijak nie przeczy temu, że za grosze wyprzedano..
Nie wiązałbym specjalnej nadziei np. z SO w którym publikuje Pan taką opinię, nadzieje można wiązać z potrzebą społeczną, a jej brak z ewentualną oceną podmiotu, który taką potrzebę mógłby reprezentować. Procesy społeczne mają jednak swoją i bezwładność i konsekwencję w związku z czym można pozostawać umiarkowanym optymistą.
Jak hartowała się tu ostatnio stal, klasy średniej, pewnie trochę podobnie jak krzepła w US Steel. Natomiast istotnie potrzebne nam są lepsze standardy publiczne, także historia powinna zobowiązywać.
@ autor
5 mln niewaznych glosow. 2 miesiace po wyborach i dalej brak oficjalnych wynikow. Czy moglby mi pan pokazac swoj prog tolerancji. Jakie liczby, jakie wydarzenia musialby sie wydarzyc, bym wedlug pana opini mogl powiedziec, ze te wybory to skandal i falszerstwo. Czy prowadzac takie dywagacje jak ten artykul powyzej, nie czuje sie pan jak ten pies co szczeka a karwan jedzie dalej. I nic sie nie da zrobic.
Ciekawa polemika, ale dla przeciętnego zjadacza chleba, jak ja, wywody Michnika są jaśniejsze i łatwiejsze do
zaakceptowania.
Ciekawa polemika, ale dla przeciętnego zjadacza chleba,(…..) wywody Michnika są jaśniejsze i łatwiejsze do
zaakceptowania.
xxxxxxxx
Pani Anno, Adaś M. (miaaalem zzaaawsze do nieego słabość)
nigdy nic nie obiecywał. Wytyczał cel, a po drodze jakoś tam będzie .. Jest!
Może nie tak jak sobie wyobrażaliśmy ale..
Feliks Dzierżyński też miał wytyczony cel a że nie było tak jak myślał to rżnął wszystkich równo.
Wolę to adasiowe..
Na samym wstępie robi Pan krótki wywód i nie potrafiąc spojrzeć nieco ogólnie, stawia Pan chybiony zarzut że Michnik się myli.
Jest DOKŁADNIE na odwrót; jest powód do bania się Kaczyńskiego. Otóż jak Pan wskazał, wszędzie są oszołomy, populiści, pospolici polityczni kłamcy – ale stanowią pewien margines. Otóż popierających brednie, kłamstwa i insynuacje jest na tyle dużo (żaden margines), że jest to właśnie powód do bania się faceta szalejącego z brzytwą. To jest głęboko uzasadniony powód do obaw.
@ Woziwoda
Kaczynski to nasz czlowiek, on tego rzadu nigdy nie obali. Ale za pare lat nasz rzad bedzie potrzebowal bagnetow, nie glosow zeby sie utrzymac.
Moje komentarze na łamach SO często są krytyczne wobec PO, nie dlatego iż podoba mi się PIS, ale dlatego iż uważam jakość obecnej władzy za tragicznie słabą. Autor słusznie podkreśla, źe za jakość władzy państwowej odpowiada partia rządząca i to jej degrengolada, a nie opozycja, stanowi najpoważniejszy problem. Jeśli Polska podąży drogą grecką popadając po roku 2020 (wówczas skończą się fundusze pomocowe UE oraz zapewne uderzą skutki wieloletnich zaniedbań reformowania kraju) w potężny kryzys ekonomiczny, stanie się to nie przez Kaczyńskiego i PIS, ale przez PO z sojusznikami. Naturalnie jeśli PO utrzyma władzę po kolejnych wyborach.
Michnik przeczył sam sobie tej rozmowie twierdząc, że mamy jedynie drobne bolączki demokracji, a jednocześnie określał główną partię opozycyjną za skłonną do wprowadzania państwa policyjnego. Nawet jeśli uznać jego ocenę za słuszną (sądzę, że myli się żyjąc obsesjami sprzed lat), oznaczałoby to, że po 25 latach istnienia demokracji, mamy jakiś bezalternatywny twór, a tym samym chorą scenę polityczną.
GW ma znakomite pióra dziennikarskie w swoim zespole, ale niestety od lat wydaje się być stroną w grach politycznych. Teza o bezalternatywności wyboru politycznego jest skrajnie szkodliwa, odbiera bowiem możliwość karania rządzących poprzez przegranie wyborów za niekompetencję, głupotę i tworzenie bezideowych pasożytów żyjących latami z pieniędzy budżetowych mimo braku wiedzy i cech osobowych pożytecznych w służbie publicznej. Pierwsza kadencja PO była przeciętna/słaba, druga jest fatalna. Niczego dobrego po rządach PISu nie oczekuję, ale wygląda na to, że trzecia kadencja koalicji PO i PSL to będzie tragedia.
Spojrzenie w przeszłość to jedna sprawa i warto to wszystko wyjaśnić.
Ale bać się możemy tego, co jest. Na przykład edukacji. W szkołach wiodącym przedmiotem jest religia, nauki ścisłe są marginalizowane, matura jest parodią egzaminu a kraj zaludniają tabuny tumanów z wyższym wykształceniem.
Ci, którzy własnym wysiłkiem osiągają wysoki poziom kompetencji wyjeżdżają z Polski, bo w takim otoczeniu nie maja tu nic do roboty.
Nawet sam Kaczyński niewiele tu już może zepsuć.
A stan państwa trafnie podsumował ex-minister Sienkiewicz.
Wszystko to są lamenty nad tym, co się działo 20 albo 25 lat temu, Adam Michnik mówił natomiast o teraźniejszości i nie dalekiej przyszłości. Kompletnie chybiona krytyka!
Rozumiem rozgoryczenie autora i np MaSza. Trzeba jednak zdawać sobie sprawę z faktu, że naród mamy jaki mamy. Leniwy do wyborów, leniwy do służby publicznej na swoim podwórku. Niezbyt uczciwy, mocno zdemoralizowany. Stąd takie a nie inne zachowania i selekcja polityków, prawników, dziennikarzy, ludzi administracji, lekarzy itd. Dużo by mówić. Autor, Pan Paweł J. Dąbrowski popełnia według mnie błąd Premiera Tuska. Też uważał, że Kaczyńscy (a potem Kaczyński) są niegroźni. I zaczęło się: alianse z ulicznymi szumowinami i wynikające z tego areszt Sejmu, do dziś nie rozliczony, hordy kiboli mieszających się w politykę, związkowcy czy solidarni inaczej bezkarnie demolujący ulice. Trudno tu môwić o marginesie, jeśli zaczynają te działania paraliżować miasta, stolicę czy prace rządu i ustawodawców.
.
Dlatego bardziej mi po drodze do wypowiedzi @PK czy @Jacka Arkuszewskiego. W końcu polityka, pieniądze i władza idą w parze. Nigdzie na świecie te drogi się nie krzyżują. Trzeba się starać o lepsze i prostrze ustawodawstwo, lepsze postawy obywatelskie, wychowywać młode pokolenie w tym obywatelskim duchu i liczyć na to, że powoli wyborcy zaczną rozumieć wagę ich głosów, nauczą się rozróżniać polityków którzy mogą coś dla kraju zrobić od zwykłych karierowiczów. To długi proces.
.
Nikt nas nie uczył jak mamy zrestrukturyzować gospodarkę ćwierć wieku temu i nikt nas nie nakłoni, abyśmy się prędko wyzbyli egoizmu, politycznego lenistwa, obojętności czy wierzenia w cuda, że jakoś to będzie. Pewnie autor ma rację, że gospodarka tąpnie jak skończą się fundusze, ale to normalna kolej rzeczy. Irlandia już to ma za sobą.
.
Co dziś można lepiej zrobić już, tu i teraz, to w końcu zmusić rząd, aby rozmawiał z obywatelami wyborcami. Nie było tego dialogu za rządów premiera Tuska, nie wiele lepiej jest teraz. Latanie z gaśnicą na Śląsk odbije się jeszcze nieraz czkawką. Szkoda, że znowu coś, co trzeba było dawno zmienić i poprawić nie zostało zrobione. To kolejny dowód, że nasza klasa polityczna nadal terminuje i nie jest w pełni gotowa do przyjmowania wyzwań jakie niesie dzisiejszy świat.
.
Jednak zarzut, że Japinia, że Korea itp wzrastały po 10% rocznie. Nie dajmy się zwariować. Kto ma pamięć, wie, jak nisko ceniono w latach 60-tych japońskie samochody. Polska ma swoją szansę na rozwój raptem ćwierć wieku. Tamte kraje dochodziły do potęgi przez pokolenia.
Andrzeju,
jak zawsze lub jak prawie zawsze zgadzam się z Twoją opinią -z małym ale i tym razem…
Za rządów Tuska podejmowano próby rozmów z wyborcami.Efekt był żaden,że tak napiszę…
Naprzeciw Tuska stawał paprykarz z pytaniem „jak żyć panie premierze”,stawali kibole,stawali wierni prezesa.No to Tusk uznał takie rozmowy za bezcelowe -tak myślę.
Pani premier Kopacz wraca do dialogu- ja na pozytywny wynik Jej starań nie liczę.Ona chce po matczynemu,chce dobrem i dobrym słowem dotrzeć do wyborcy.I Ona ma rację,to jest wskazane ale …nieskuteczne w Polsce.Dlaczego? Twoja opinia o Rodakach odpowiada na to pytanie.W Polsce kto głośniej krzyknie ten ma racje…
Patrz,Duda ze swoją SolidUrnością już stawia się ponad Sejm,to on chce dyktować,on stawia warunki.Prezes jak zwykle nie uznaje prezydenta,nie uznaje rządu.Oni są groźni,szczególnie Kaczyński jest groźny i to Michnik ma rację a nie autor powyższego artykułu…
Przy okazji:
Rozbawiają mnie takie artykuły z puentą : „a nie mówiłem”…
Wolę czytać artykuły futurystyczne a historią niech zajmują się historycy-nie mylić z histerycy.
@Marian: na temat dialogu napisałem szerzej pod Mr E poniżej. Mi chodzi o wypowiedzi skierowane do społeczeństwa. Nie o pyskówki pana paprykarza, gdy reprezentował PiS. On nie pytał tylko oskarżał. Już mu przeszło i nie jest mu dalej po drodze z Kaczyńskim. To samo rozmowa z kibolami czy innymi przybocznymi prezesa. To strona atakująca, nie zdolna do rozmowy. Piękne określenie: SOLIDURNOŚĆ! mówi wiele jak nisko upadł etos prawdziwej solidarności… Osobiście wierzę, że premier Kopacz będzie bliższa obywatelom. Nie stroni od komentarza i tak trzymać. Bo brak komentarza rządowego dmucha balon tej SoliDurności… I tj zaprzałej arogancji Kaczyńskiego i akolitów.
@ andrzej pokonos
”
Co dziś można lepiej zrobić już, tu i teraz, to w końcu zmusić rząd, aby rozmawiał z obywatelami wyborcami. Nie było tego dialogu za rządów premiera Tuska, nie wiele lepiej jest teraz. Latanie z gaśnicą na Śląsk odbije się jeszcze nieraz czkawką. Szkoda, że znowu coś, co trzeba było dawno zmienić i poprawić nie zostało zrobione. To kolejny dowód, że nasza klasa polityczna nadal terminuje i nie jest w pełni gotowa do przyjmowania wyzwań jakie niesie dzisiejszy świat.”
Panie Andrzeju,
Ale jak zmusić rząd do dialogu?
Spora część mediów, z gazetą A. Michnika na czele (o czym jest właśnie tekst P.J.D.) w zasadzie utwierdza rząd w przekonaniu, że wszystko jest świetnie, a głównym problemem jest opozycja. I w zasadzie co by rząd nie zrobił i czego nie zaniechał to i tak jest świetnie, bo Kaczyński…
Jak dać znać rządowi, że trzeba coś zmienić, jeśli z wyborów na wybory jest utwierdzany w przekonaniu, że wszystko jest świetnie. Każda krytyka zaś interpretowana jest jako wspieranie PiS i zbywana hasłem: „jak się nie podoba to Kaczyński zacznie rządzić”.
@MrE: Ten dialog o który mi chodzi od lat, i o czym tu na SO pisuję w komentarzach, to rozmowa premiera i monistrów ze społeczeństwem, w postaci wystąpień i prezentacji w głównych środkach masowego przekazu z prezentacją co jest zrobione, nad czym się pracuje i co jest do zrobienia. Wystarczy nawet kilkunasto minutowa wypowiedź byle na tyle często, żeby nie powstawała dziura wypełniana przez idiotów jak Kaczyński, Macierewidz, Duda czy „niepokorni” dziennikarze i inni.
.
Jeśli to ma się odbywać w obecności dziennikarza (nie dziennikarzy), to dochodzi interakcja z prowadzonej wymiany poglądów. Nie chodzi o długie przemówienia czy analizy. Chodzi o cykliczne, częste i nie długie komentarze-wypowiedzi głównych polityków. Ten błąd braku rozmowy z obywatelami obciążył i wykończył rządy Unii Wolności (z najlepszym chyba w historii premierem Mazowieckim), – Unii całkowicie wyalienowanej ze społeczeństwa. Ten sam błąd powtarzał premier Tusk, choć trzeba przyznać, że w ostatnich latach w okresie wyborczym premier Tusk ukazywał się w komentarzach dla wyborców. Nie wiele to.
.
Wygląda na to, że premier Kopacz wyciągnęła wnioski albo zwyczajnie zdaje sobie sprawę z konieczności podtrzymania kontaktów z obywatelami, bo komunikuje się częściej ze społeczeństwem. Ale do ideału daleko. A tak łatwo jest zamknąć usta tym krzykaczom. I to nie kosztuje wiele czasu, jeśli się to zorganizuje w odpowiedni sposób.
.
Nie uważam, że Wyborcza na przykład utwierdza rząd w dobrym samopoczuciu. Ona robi swoje, przyznaję, że sprzyja koalicji rządowej.
@ andrzej Pokonos
Pan to tak od siebie, czy cytuje Putina?
właściwie dlaczego Adam Michnik traktowany jest jako autorytet absolutny – „Michnik locuta- causa finita ” ?
Dla jego zaslug sprzed lat , dla umiejetnosci prowadzenia opiniotworczej „GW” – ? ale na kazdym krystalicznym obrazie sa skazy- i częśc naszego narodowego oglupienia nalezy jednak GW przypisac. Kaczyński NIE jest niebezpieczeństwem ? no to kto jest ??? kto zapoczątkował ten rozłam Narodu- o ktorym sam Michnik mowil w wywiadzie o Lisa- kto jest promotorem kibolstwa polskiego , patronem nienawiści do wszystkiego co nie jest PIS-em ? poniewaz mamy demokracje- wolno bezkarnie naduzywac prawa ,naduzywac wolnosci slowa , bo w przeciwnym razie w.g.Michnika- bedziemy miec panstwo policyjne. A tak- mamy Panstwo bezprawia o ktorym jego ministrowie wyrazaja sie slowami pana Sienkiewicza –
@ bogumiła borowicz
„właściwie dlaczego Adam Michnik traktowany jest jako autorytet absolutny – „Michnik locuta- causa finita ” ?”
.
a jest?
Nie zauważyłem, żeby był tak traktowany.
Na pewno nie po fanatycznie „przepolskiej” stronie bariery politycznej, ani chyba też wśród całej reszty (czego dowodem choćby krytyczny artykuł, który komentujemy). Może dla redaktorów GW jest?
@ Anna M. – ma Pani zapewne rację.. Cóż..
Ale chyba mówienie o leczeniu objawów, jest zawsze prostsze i jaśniejsze, niż próba dochodzenia do przyczyn choroby…
@ Jacek A. – Fakt, rzeczy są stare, ale dzięki temu, dobrze zweryfikowane. Tak, czy siak, służą one jako dowód tezy, ze bezkrytyczny entuzjazm dla rządu jest b. niebezpieczny i pozwala na ukrywanie przewałów..
c.b.d.o.
dziękuję za komentarze, nie jestem w stanie na wszystkie odpisywać..
@Andrzej Pokonos
Tok rozumowania, ktory Pan przedstawił jest taki, że: nie ma sensu nadmiernie krytykować sceny politycznej, bo cóż tacy są rodacy, często nieuczciwi, mało zorganizowani, egoistyczni, a poza tym cieszmy się tym jak wiele już osiągnęliśmy.
Trudno z takimi tezami polemizować, proszę więc wybaczyć mało elegancki kontrargument. Otóż w Rosji zwolennicy Putina używając podobnych schematów retorycznych uzasadniają, że Putin to najlepsze na co Rosjanie zasłużyli. Zapewne podobnie jest na Białorusi: „cóż może Łukaszenko popełnia błędy, ale przecież sytuacja poprawia się, a ta cała opozycja to wichrzyciele, a sam naród, jest taki jaki jest i lepszy nie będzie”.
Nie porównuję naturalnie polskich polityków do kremlowskich czy białoruskich wzorców, lecz jedynie podaną wyżej retorykę.
Jeśli twierdzi Pan, że ew. Wielki Kryzys ekonomiczny w Polsce może i nastąpi, ale to naturalny ciąg zdarzeń, to warto powiedzieć wprost osobom czytającym naszą dyskusję, iż oznacza to, że wielu z nich znacznie zbiednieje: będą tracić pracę, gwałtownie spadnie realna wartość emerytur, a niektórzy być może stracą mieszkanie lub dom nie mogąc spłacić kredytów. Czy także wówczas poszkodowani zgodzą się, że racjonalne było przez minione lata uznawanie niekompetencji rządzących za mniej istotne kryterium w ocenie polityki, a za bardziej istotne emocjonowanie się czy polityczni ulubieńcy mocno walą w Kaczyńskiego czy może za słabo?
Pozdrawiam
MaSZ
@MaSZ: chyba nie rozumiemy się. Nie piszę o głaskaniu premierów. Piszę o braku kontaktu kolejnych rządów z narodem. Braku wymiany informacji. Krytyki mamy bardzo dużo, bo o to najłatwiej. Polityków mamy bez niezbędnych kwalifikacji, jak napisałem wyżej – nadal terminujących. Ale ci politycy nie wzięli się z nieba. Wybrani zostali w kolejnych wyborach przez świadomych w jakiś sposób wyborców. Lepsi politycy i lepsi wyborcy to kwestia czasu. A niektórzy uważają zapewne, że powinniśmy już mieć drugą Japonię. Autor powołując się na prof. Kieżunia analizuje przeszłość. Tego nie zmienimy. Mogło być lepiej – bez pozbawania rolników i biznesu środków do prowadzenia gospodarki, ale mogło być i gorzej. Czy jest to nauczką na przyszłość? Chyba raczej dla Ukrainy czy Białorusi, które czekają przemiany systemowe.
Moje intencje to nie wspieranie za wszelką cenę obecnego układu politycznego rządzącego dziś Polską. Ja tylko staram się wskazać mechanizmy, które ukrócą arogancję w polityce i poprawią kontakt władzy ze społeczeństwem. To mój przekaz.
@Andrzej Pokonos,
Szanowny Panie Andrzeju. To się nie zrozumieliśmy. To, co Pan opisuje, to nie jest dialog, tak samo, jak nie jest nim kazanie w kościele.
Dialog zakłada, że obie strony słuchają. Czy tak jest?
Nie szukając daleko: Stefan Bratkowski wspominał o raporcie na temat służby zdrowia. Nie zwrócił on niczyjej uwagi.
.
https://studioopinii.pl/stefan-bratkowski-moze-byc-inaczej-taniej-i-madrzej/
.
SB alarmował w sprawie bilansu wodnego:
https://studioopinii.pl/stefan-bratkowski-sie-nie-bilansuje/
Sugerował rozwiązania proekologiczne (wymuszane także przez UE, za chwilę znów pewnie będzie dyskusja, czy nie zapłacimy kar) związane z produkcją energii przy wykorzystaniu wody
https://studioopinii.pl/stefan-bratkowski-co-zrobic/
i jeszcze kilku innych ważnych kwestiach.
„Gra o jutro 2” zawiera szereg pomysłów na rozwiązania systemowe licznych polskich problemów.
Może jednak warto, żeby rząd (rządy) jednak wsłuchał się choć trochę w głos ekspertów (wspomniany na początku raport) a odpowiednie organy (np wiceminister zdrowia, parlamentarna komisja d.s zdrowia itp.) chociaż rozważyły sugerowane rozwiązania.
A to przykład jednego tylko autora.
Jest cały szereg różnych propozycji, lepszych lub gorszych, ale wysuwanych przez poważne osoby (gremia, instytucje), które warto rozważyć, a które są kompletnie ignorowane.
.
Pisze Pan, że Ewa Kopacz próbuje do dialogu wrócić.
Bardzo bym sobie tego życzył.
Ja nie rozumiem stwierdzenia o braku kontaktów kolejnych rządów z narodem. Z narodem czyli z kim? ( vide: Piłsudski „naród wspaniały tylko ludzie …)W relacjach z rządem czy z samorządem nie jesteśmy żadnym narodem tylko nawzajem zwalczającymi się grupami żądającymi przywilejów dla siebie i jak najgorszych warunków dla innych. Ranga urzędnika nominowanego w służbie cywilnej dawno została zaprzepaszczona ( zaczął PIS).W to miejsce wprowadzono na wszystkich szczeblach różnych protegowanych Wszyscy cieszą się, szczególnie w mediach, że urzędnikom ( zwanych urzędasami) zamrożono od 4 lat wynagrodzenia ( nauczycielom i innym nie). Do czasu zmian wprowadzonych przez SLD prezydentów miast wybierała rada miejska. Od ok. 10 lat wybierani są bezpośrednio, nic więc dziwnego, że utworzyli lokalne księstwa z własnymi dworami + satelickie grupy różnych interesów. B. minister Sienkiewicz miał rację. Należny nie przytaczać tylko jego reasumpcji(choć celna) lecz z uwagą zapoznać się z jego trafną diagnozą o sposobie funkcjonowania państwa. Na podstawie tych kilka luźnych uwag, hamowałabym z tym „narodem”
@Ewa: To co Pani napisała powyżej wcale nie znaczy, że ten naród nie istnieje i nie słucha. Choćby nie wiem jak był podzielony. Czy ma dalej słuchać objawień Kaczyńskiego, Macierewicza czy intelektualnie „niepokornych”? Czy może szanowny rząd powinien też zabierać głos ze swoich antypodów i przedstawiać swoje racje? Co Pani woli?
@Mr E: nie wiem czy miał Pan okazję śledzić dyskusję pod artykółami dotyczącymi wykorzystania zasobów wodnych w Polsce pisamymi przez pana Stefana Bratkowskiego wtedy, gdy się ukazywały. Szkoda, że Studio Opinii wycina z czasem komentarze z dyskusji pod artykółami. Jeśli nie miał Pan tej okazji, to wiele Pan stracił.
.
Problem braku wody w Polsce jest palący. Obniża się poziom wód gruntowych wraz ze zmianami klimatycznymi, na co nie mamy większego wpływu i wraz z regulacją rzek, której orędownikiem jest właśnie autor Stefan Bratkowski. Jest tu konflikt interesów: albo spławne uregulowane rzeki w dolnym biegu wywołujące erozję wgłębną ich koryt i obniżanie dalsze poziomu wód gruntowych, albo pozostawienie rzek w ich naturalnym korycie i ewakuacja osiedli z zagrożonych naturalnymi powodziami miejsc. Czyli mówiąc krótko: regulacja koryt przyspiesza bieg rzeki i zwiększa erozję wgłębną tych koryt obniżającą poziom wody w rzece i w gruntach dookoła. Zniesienie regulacji spowoduje powstawanie naturalnych cykli wylewów, zalanych zakoli powstających z akumulacji osadów i zwolnienie nurtu, zmniejszenie erozji i utrzymanie wod gruntowych na wyższym poziomie.
.
Na te argumenty specjalistów biologów-ekologów pan Bratkowski pozostał głuchy, a chce doradzać rządowi jak regulować polskie rzeki.
.
Bardziej bezpieczna dla środowiska jest Mała Retencja w górnych strefach zlewni rzek. Tam jest wręcz bardzo potrzebna. Wiele dobrego pokazał czytelnikom na ten temat częsty gość Studia Opinii Piotr Topiński, na przykładzie prostych rozwiązań ze Słowacji. Mogą to być słynne bobry introdukowane przez piotra Topińskiego w Polsce ponad 30 lat temu, mogą to być ułożone zapory kamienne czy pnie położone w poprzek drobnych strumyków, aż po małe zapory włącznie z elektrowniami wodnymi.
.
I tu pytanie: czy rząd musi się tym zajmować? Czy nie jest to sfera dotycząca społeczności lokalnych, samorządów i drobnych przedsiębiorców. My mamy nadal nawyki wyniesione z PRLu. I w Pańskim komentarzu też żąda Pan aby rząd tym się zajął. Czy nie lepiej namawiać do tego samorządy lokalne? Tym właśnie zajmuje się dziś Piotr Topiński. I chwała mu za to. Czas uświadomić sobie pewne fakty. Że wiele zależy od nas samych.
Może zły odnośnik dodałem. Z tego, co zapamiętałem, to była mowa m.in. o podziale terytorialnym, gdzie granica gmin, powiatów i województw jest na granicach rzek, co m.in. powoduje, że nikt się za te rzeki nie czuje odpowiedzialnym.
Ależ tak jest na całym świecie. Rzeki i góry to naturalne granice. Chyba na to nie wiele się poradzi. Naromiast mała retencja w górze każdej zlewni na pewno nie ucierpi z powodu granic na tych rzeczkach i strumieniach. To raczej kwestia chęci i przedsiębiorczości ludzi tam zamieszkujących.
Rzeki i góry to naturalne granice, które rozsądny podział administracyjny znosi! To są dobre granice między państwami a nie w ramach jednego organizmu.
Jest taka rzeka – Wezera się nazywa. Płynie od miejscowości Kassel do Bremy. Płynie jakieś 10 kilometrów od granicy Bundeslandów, ale prawie cały czas a to po stronie Bundeslandu Niedersachsen, a to Nordrhein Westfalen. Nie rzeka stanowi granicę. W zasadzie tylko Nadrenia Palatynat ma sporą część granicy naturalnej na Renie, a to państwo większe od Polski mające więcej niż Polska dużych rzek.
Jak widać jednak nie cały świat tak ma.
Zresztą i w Polsce mamy przykłady na to, że wcale nie rzeka ma decydować o granicy.
Podkarpackie np. nie ma granic z Lubelskim na Sanie i z Małopolskim na Wisłoce (ani np. na Dunajcu), chociaż obie te rzeki często tuż przy granic województwa płyną. Oba brzegi rzeki wchodzą w skład jednego województwa.
Jednak da się.
.
Kompletnie odbiliśmy od tematu głównego.
Zwłaszcza, że nie o rzeki chodziło.
Czy komunikacja rząd-społeczeństwo ma się odbywać tylko w jedną stronę? W zdrowej demokracji rolę pośredników spełniają częściowo media. Częściowo wybory.
Media, elektroniczne zwłaszcza, mamy taki, jak opisuje PIRS, albo Jerzy Łukaszewski w „Memłaniu”.
A wybory, też żadnej formy komunikacji nie stanowią, jeśli funkcjonują Kaczyński z Macierewiczem w postaci straszaka.
Mr E pisze:
2015/01/23 o 09:52
Jezeli Nadrenia Palatynat jest wieksza od Polski to powierzchnia całych NIemiec musiałaby byc podobna do Rosji!
Dopisałem wcześniej drugi komentarz wyjaśniający/doprecyzowujący, że chodzi mi o Niemcy. Widocznie nie zapisałem komentarza odpowiednio.
Mimo wszelkich swobód i sporej samodzielności Bundeslandów kraje związkowe jednak trudno uznać je za państwa.
Pozdrawiam
@Mr E: to sprawy oczywiste, o których chyba nie musiałem tu pisać. Pomińmy te rzeki, bo można tak w nieskończoność łapać się za słowa, tylko po jakie licho?
.
Wiadomo, że są konferencje prasowe, jest prasa, radio i telewizja. Każda wpadka rządu jest wałkowana z dodaniem przedrostków typu „niesłychane”, „bezczelne kłamstwo”, „totalna nieudolność”, itp, itd. Jakoś nikomu nie wypada na co dzień pisać o tym, co dobrego zrobił rząd. A robi ogromnie dużo, choć to nie zawsze widoczne.
.
Najbardziej podoba mi się dziś determinacja w rozwoju krwioobiegu gospodarki: budowie dróg szybkiego ruchu i autostrad. To ważniejsze od kolei, ważniejsze od barek na rzekach. To jest absolutny priorytet, nie tylko dla polskiej gospodarki, ale dla Polski jako węzła komunikacyjnego Europy (wschód-zachód i północ-południe). A co słyszymy: same narzekania.
.
Stąd moja propozycja rozmowy premiera i ministrów ze społeczeństwem za pośrednictwem głównych środków medialnych. Nie myślałem, że muszę to aż tak dokładnie wytłumaczyć…
@ andrzej Pokonos
Dobra ilustracja do pana komentarza jest dialog Duda Kopacz o wyslaniu zolnierzy na Ukraine. W tym roku oddamy tylko 50 km nowych drog. To tylko informacja, nie narzekam. Slowo sie rzeklo, kobylka u plotu – zaplecze PO. Z taka kadra PO dlugo nie pociagnie, trzeba siegnac po rezerwy. Dobrze by bylo gdyby zaczal pan promowac jakies nazwiska z drugiego szeregu, bo jak nie to znowu na wybory Polak pojdzie z „nie chce ale musze”.
@W. Bujak.
Nie wiem,”jej bohu” nie wiem,za co Pana tak minusują?
Ja stawiam Panu-czasami- plusy bo mądrze Pan pisze/czasami/
ale/zawsze/tendencyjnie.
Pyta Pan o POwskie zaplecze.To jest b.mądre pytanie ale tendencyjne.Prawda,że młodego zaplecza w PO nie widać ale to jest bolączka ogólnopolska.
Prosi Pan Andrzeja o promocje nazwisk z drugiego szeregu działaczy PO.Nie wiem czy Andrzej znajdzie takich.Ja-przyznaję-będę miał kłopoty.
A Pan?
Czy Pan może podać nazwiska kilku młodych,zdolnych, odpowiedzialnych z PiS,SLD,PSL o Paliknocie nie warto mówić…
Nie poda Pan,bo… Mizeria,po prostu mizeria – jak to był napisał już Sz.P.A.Kopff.
@ ewa↗
„Ranga urzędnika nominowanego w służbie cywilnej dawno została zaprzepaszczona ( zaczął PIS).W to miejsce wprowadzono na wszystkich szczeblach różnych protegowanych”
Terminu tego poraz pierwszy uzyl Jaroslaw Kaczynski w 1997 roku krytykujac polityke pesonalna owczesnego AWS. PO ma cztery miliony wiernych wyborcow dzieki TKM. PSL tak wygral ostatnie wybory do sejmikow. Jak pani brakuje prawdziwych zarzutow na PIS chetnie pomoge, zaden problem je znalezc.
Autor poruszył w artykule fundamentalne kwestie gospodarcze, których dobre lub złe rozwiązywanie rzutuje na kształt życia społecznego (miejsca pracy, wysokość wynagrodzeń, przyrost demograficzny na tle perspektyw życia i zamożności Polaków, i wiele innych). To z kolei wpływa na kształt systemu politycznego i decyzji wyborczych. Zgadzam się z ogólnym przesłaniem artykułu, że dyskusję o przeszłych reformach po 1989 r., wprowadzanych rozwiązaniach oraz ich wielorakich konsekwencjach, a także o wielu aktualnych problemach i rozwiązaniach systemowych należy bezwzględnie prowadzić. Autor słusznie konstatuje, że mainstreamowe media, z wielu względów nie są dobrą platformą do ich prowadzenia – albo ze względów komercyjnych (oglądalność), albo ze względów politycznych jak media publiczne tzn. nadal państwowe.
Profesor Witold Kieżun, wybitny znawca problematyki zarządzania (business administration) od wielu lat zwraca uwagę na rozmaite patologie i deformacje procesów przechodzenia od komunizmu do kapitalizmu. Wspominana książka jest tylko jednym z przykładów jego działalności. Oczywiście krytycznych pozycji o konkretnych rozwiązaniach systemowych w Polsce poza p. prof. Oręziak jest znacznie więcej.
* * *
Dlaczego zatem nie prowadzimy w Polsce szerokiej, społecznej dyskusji o najważniejszych dla nas sprawach? Prawdę mówiąc nie do końca wiem dlaczego tak jest i nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Spróbuję jednak podzielić się swoimi intuicjami wynikającymi z aktywnego uczestnictwa w polskim życiu gospodarczym po 1989 r. Moim zdaniem dyskusję hamowały i hamują następujące względy:
– brak zainteresowania oraz niekompetencje polityków – warto pamiętać, że ani środowiska z których wywodzi się dzisiejsza PO a także PiS, SLD i PSL nie były i nie są zainteresowane poważnymi dyskusjami w tej kwestii; od początku wszyscy oni lansowali bardziej pytanie o to czyja Polska zamiast jaka Polska?; żeby to zilustrować warto wspomnieć, że po rządach AWS/UW żadna koalicja nie zdecydowała się na kontynuacje niezbędnych reform oprócz antyreformy NFOZ przeprowadzonej przez SLD i antyreformy OFE za czasów PO w celu ratowania budżetu i ZUS-u,
– brak specjalistycznych mediów opiniotwórczych podobnych tematycznie do the Economist, Financial Times, czy choćby The Guardian, NYT czy WP; jedną z niewielu gazet, które próbowały i próbują takiej dyskusji Gazetę Wyborczą spotyka pogardliwe odium „michnikowszczyzny”; ambitna niegdyś Rzeczpospolita przeszła na pozycje płytkiej pyskówki politycznej,
– niezreformowane środowiska nauki polskiej nie miały i nie mają żadnego wpływu na kształt polskiego życia gospodarczego, przez brak mechanizmów kreujących wybitnych fachowców; brak szacunku dla ich wiedzy ze strony polityków i tzw. działaczy gospodarczych (właścicieli i menedżerów); jednego z niewielu ludzi podejmujących dyskusje systemowe prof. Balcerowicza media i politycy okleiły etykietką oszołoma, doktrynera i pieniacza przypisując mu niskie pobudki obrony swoich własnych rozwiązań,
– niski poziom wiedzy systemowej w aktywniejszej części opinii publicznej pogłębia marazm w zakresie poważnych dyskusji systemowych.
* * *
Podsumowując tę ogólną ocenę warto powiedzieć, że moim zdaniem, tak długo jak długo system wyborczy będzie zabetonowany pomiędzy ogólnonarodowe PO i PiS oraz kadłubowe, klasowe SLD i PSL nie doczekamy się poważniejszej dyskusji systemowej. Pan Dąbrowski ma naturalnie rację twierdząc, że to „…nieudolna polityka, trwonienie szans rozwojowych, jest źródłem frustracji w ogromnych rzeszach narodu, stanowiąc tym samym dźwignię i rzeczywistą przyczynę zagrożenie politycznego.” Problem w tym , że PO jest taką lustrzaną do PiS partią prawicową tylko o proeuropejskim i umiarkowanym obliczu społecznym, nieskorą do żadnych zmian systemowych co najlepiej oddaje „polityka ciepłej wody w kranie”. Żadna partia rządząca nie podejmie nie tylko trudnych reform ale nawet porządnej dyskusji o nich, kiedy opozycja tego nie wymusza. PiS wymusza zupełnie co innego – szowinistyczne hasła i jałową pyskówkę o niczym. SLD i TR Palikota nie są liczącą się opozycją. Szansa na – prawdziwą dyskusję i reformy pojawi się, kiedy Polsce zajrzy w oczy kryzys a tego nie widać na horyzoncie.
* * *
Zgadzając się ogólnie z Autorem chciałbym wskazać kilka rzeczy, w które trudno zaakceptować.
Po pierwsze oceniając dzisiaj reformy Balcerowicza łatwo ulega się w manierom prezentyzmu. Balcerowicz w 1989 r. stanął przed dylematem „jak z jajecznicy zrobić z powrotem całe jajko”. Przed nim nikt nie miał pojęcia jak od komunizmu przejść do kapitalizmu. Wykorzystane narzędzia monetaryzmu były radykalne gospodarczo i bardzo niesprawiedliwe społecznie, jednak w efekcie przyniosły szybką stabilizację i po kilku latach otworzyły perspektywy trwałego wzrostu gospodarczego. Dzisiaj jesteśmy znacznie mądrzejsi niż w 1989 r. ale nie wiem czy przeprowadzilibyśmy tak radykalne zmiany lepiej, mądrzej unikając podobnych czy nawet tych samych błędów. Zobaczymy jak to się udana Ukrainie, która bez przeprowadzenia reform nie będzie istnieć jako państwo suwerenne.
Po drugie przeciwstawianie ustawy o przedsiębiorczości Wilczka reformom Balcerowicza jest błędem. Uwolnienie inicjatywy społecznej i procesy upadku systemu gospodarki centralnie planowanej przyniosło hiperinflację. Zadłużenie zagraniczne i spadek tempa wzrostu gospodarczego spowodowało w 1989 r. faktyczną niewypłacalność Polski. Opanowanie inflacji było elementarnym warunkiem przywrócenia jakichkolwiek możliwości rozwoju gospodarczego. Stąd sztywny kurs wymiany USD/PLN, popiwek oraz inne fundamenty zmian. Były to instrumenty dalekie od ideału ale wykazały swoją skuteczność, do tego stopnia, że żadem minister finansów po Balcerowiczu nie odważył się zakwestionować fundamentów tych zmian. (Nawiasem mówiąc uwaga Autora, że kurs walutowy jest obojętny dla rachunku finansowego w business planach jest zaskakujący, chyba że mówimy o przedsiębiorstwach niezależnych od wymiany międzynarodowej a i to nie do końca. Poziom kursów walutowych jest jednym z czynników inflacji, a ta ma zasadnicze znaczenie dla rachunku ekonomicznego. Nie przypadkiem większość prognoz finansowych sporządza się w cenach stałych aby uniknąć ryzykownego rachunku inflacyjnego i deflacyjnego w odniesieniu do przyszłości.) Krytyka sztywnego kursu dolara i rzekomych spekulacji zagranicznego kapitału jest fikcją. Ryzyko inwestowania finansowego było tak wysokie, że udział kapitału zagranicznego w lokatach bankowych ówczesnej Polski był marginalny.
Po trzecie również krytyka wysokich stóp procentowych w polskich bankach ze strony Autora jest nieporozumieniem. Wysokie stopy procentowe odzwierciedlały poziom inflacji i pozwalały przetrwać systemowi bankowemu. To nie Balcerowicz a rynek i NBP a w nim Pani Gronkiewicz – Waltz decydowały o stopach depozytów i kredytów.
Po czwarte wreszcie sprzedawanie fabryk i aktywów za bezcen jest także mitem. Wartość aktywów nie pochodzi od ceny ich nabycia a od ceny którą skłonny jest zapłacić kupiec. Jest oczywiste, że wielu z nas majątek narodowy Polski wydawał się cenniejszy, ale musieliśmy zweryfikować te poglądy. Oczywiście miały miejsce przypadki „złodziejskiej prywatyzacji” ale obarczanie nimi Balcerowicza jest tyleż niesprawiedliwe co bezsensowne. On nie zarządzał wszystkim ręcznie i trudno go obarczać odpowiedzialnością za machlojki nieuczciwych, skorumpowanych urzędników powiązanych z politykami, lobbystami, etc.
* * *
Reasumując – Autor jest w błędzie to nie Adam Michnik się myli. Kaczyński jest głównym zagrożeniem dla demokracji w Polsce, ponieważ obiecuje sfrustrowanym wyborcom nieprawdziwe i nieskuteczne recepty, a wizja którą buduje jest warta obietnic, których nie zamierza dotrzymać. Zadziwiające jak wielu wyborców daje się nabrać na tak miałki sposób rozumowania.
@sławek. Szanowny Panie, Pańskie podsumowanie obciążające Kaczyńskiego odpowiedzialnością za winy popełnione oraz wymyślone przez Pana idealnie pasują do Pańskiego idola – Adama Michnika oraz wszystkich rządów III Rzeczpospolitej. Idąc Pańskim „tokiem myślenia”- jedynie rządy PRL są godne sprawować władzę w Polsce gdyż obiecały: reformę rolną, 1000 szkół na tysiąclecie, elektryfikację, likwidację analfabetyzmu i wypełniły obietnice, nawet poszły dalej i zafundowały „szklankę mleka dla każdego ucznia”.Biorąc pod uwagę prace prof. Hayek’a, przy współczesnym poziomie informatyki, socjalizm miałby się zupełnie dobrze. Wynika z tego że Michnik jest wart Kaczyńskiego a PO – PIS. O ile Michnik chce utrzymać klincz mechanizmów demokratycznych w celu ochrony swoich partykularnych interesów o tyle Kaczyński dąży do uruchomienia tychże mechanizmów w celu osobistej zemsty. Z punktu widzenia demokracji pobudki nie mają znaczenia, nawet jeśli byłyby nieetyczne.
@ slawek
Pierwszy raz ktos tak konkretnie sformulowal problem. Dzieki temu rozwiazanie staje widoczne natychmiast. Trzeba sie pozbyc Kaczynskiego z polskiej polityki, a sfrustrowani wyborcow sami znikna. Jestem za.