Telewizja pokazała (460)13 min czytania


Coraz mniej trzeba wiedzieć, żeby dokonywać coraz większych zniszczeń. Kiedyś do obsługiwania maszyny potrzeba było wiedzy i doświadczenia. Pan mechanik to był ktoś. Ale kiedy Amerykanie zwalczali Związek Radziecki w Afganistanie, dostarczyli ręczne rakiety przeciwlotnicze swoim sojusznikom – mudżahedinom. Analfabeci mudżahedini łatwo opanowali prostą obsługę tych rakiet i zaczęli zestrzeliwać duże liczby helikopterów i samolotów – to przyczyniło się do klęski Związku Radzieckiego i wycofania jego wojsk z Afganistanu. Niepotrzebna była skomplikowana wiedza i długo nabywane doświadczenie.

W Internecie, szczególnie w tzw. darknecie (Internecie pozwalającym zachować anonimowość), można znaleźć instrukcje jak skonstruować bombę czy – ostatnio dużo o tym się mówi – jak w drukarce 3D, którą każdy może sobie kupić, wydrukować pistolet. Ktoś, kto chce zabić swego wroga, nie musi się długo szkolić we władaniu bronią.

Na razie jeszcze ci co pragną zabijać nie skonstruowali bomby atomowej czy broni bakteriologicznej (oczywiście nie mówię tu o państwach).

* * *

Kiedy byłem nastolatkiem, to słuchałem często muzyki. Nawet kiedy się uczyłem włączałem radio albo magnetofon. Potem z tego wyrosłem.

Sądząc po obserwacji, następne pokolenia tak zrosły się z muzyką, że kiedy nic nie gra, to czują się źle. W metrze, autobusie, tramwaju, na ulicy widzę wiele osób ze słuchawkami w uszach. Niestety, wielu z nich przeszło do pracy w filmie i w telewizji. Nie ma prawie filmu ani programu, gdzie nie zagłuszano by muzyką wypowiedzi osób na ekranie. Zresztą te wypowiedzi są często niewyraźne, bo nie nagrywa się ich w studio, ale na planie i mikrofony wyłapują wszelkie hałasy. Jak ktoś chce zrozumieć o czym mówią bohaterowie filmów, to niech obejrzy przedwojenne i zaraz powojenne polskie filmy, albo zagraniczne. Zresztą w niektórych przypadkach to dobrze, że się nie słyszy dialogów, bo bywają okropne.

Dziennikarze telewizyjni uatrakcyjniają rozmowę zapraszając rozmówcę na ulicę. Efekt jest taki, że słyszymy hałasy przejeżdżających samochodów i inne dźwięki, np. wiatru, a rozmówca w dodatku marznie. Szczytem idiotycznego „uatrakcyjniania” jest pewien dziennikarz, który swoich rozmówców zaprasza do wspólnego biegu i tam, dysząc i sapiąc, rozmawiają banalnie o banalnych sprawach.

Z okazji rocznicy śmierci Grzegorza Miecugowa pokazano sympatyczny film mu poświęcony. I tu też reżyser nie wytrzymał i w paru miejscach skutecznie zagłuszył muzyczką wypowiedzi Miecugowa.

* * *

Jeszcze o molestowaniu dzieci przez księży. Pisałem o tym nie raz, tu przytoczę tekst sprzed czterech lat:

W telewizji reportaż o księdzu, który od lat molestował małe dziewczynki. Molestowane złożyły zeznania, mówią o swoich doświadczeniach do kamery. Prokuratura nie dopatrzyła się przestępstwa, co najwyżej nieodpowiedniego moralnie zachowania. Biskup przeniósł księdza do innej parafii. Dziennikarze rozmawiają z mieszkańcami tej parafii. Na ogół są wrogo nastawieni do dziennikarzy. – A nam odpowiada taki proboszcz – woła jedna z mieszkanek.

Przypomina się piosenka z Kabaretu Olgi Lipińskiej: – Czuj duch Europo, idziemy do ciebie, my, fantastyczni Polacy!

* * *

Wybory prezydenckie w Warszawie. Kandydaci obiecują coraz więcej. Dwaj najpoważniejsi – Trzaskowski i Jaki – już się przelicytowali do pięciu linii metra, które zbudują jak zostaną wybrani. Mają prawie takie samo poparcie, choć na początku Trzaskowski zdecydowanie prowadził, a więc widać, że metoda Jakiego jest skuteczna i naród kupuje te setki obietnic, nie patrząc na przeszłość i prawdomówność kandydata. To zdaje się jest ogólnoświatowy trend. Awans prostaków.

Anda Rottenberg:

Większość ludzi na świecie nie czyta ani książek, ani gazet. Jesteśmy otoczeni analfabetami, podążającymi za tymi, którzy obiecają im wszystko.

* * *

Abp Depo:

Bardzo boleśnie powróciły w ostatnim czasie wypowiedzi, że w Polsce rządzi konstytucja, a nie Ewangelia, że konstytucja ma iść przed Ewangelią.

* * *

Gazecie Wyborczej artykuł. Tytuł: „Prokurator od tortur do Sądu Najwyższego”. Prokurator Adam Roch polecił, by przesłuchiwano kobietę w trakcie porodu. Mimo to dostał jedną z pierwszych lokat w konkursie na sędziego Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego.

Kobieta ta, to księgowa Marka Dochnala, oskarżonego o korupcję. Za poprzednich rządów PiS księgową zatrzymano, gdy była w dziewiątym miesiącu ciąży, przewieziono 500 km do aresztu, odmówiono zmiany butów, dostarczenia środków higienicznych, widzenia z rodziną i adwokatem. Zlekceważono interwencję Marii Kaczyńskiej, nie pozwolono też skontaktować się z urzędnikiem rzecznika praw obywatelskich. Dodatkowo prokurator Roch nakazał przesłuchać ją w trakcie porodu! Chciał zmusić ją do obciążenia pana Dochnala. Na salę porodową weszło dwóch funkcjonariuszy CBŚ, skierowanych przez prokuraturę, celem pobrania od kobiety próbek pisma. Obrzydliwe, prawda?

Po latach w trakcie procesu przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka rząd polski przyznał, że kobieta była torturowana. Otrzymała 40 tys. zł odszkodowania.

Ale mnie w tej historii oburza coś innego. Dwaj funkcjonariusze CBŚ wykonali polecenie prokuratora. Lekarze nie sprzeciwili się. U jednych i drugich brak ludzkich uczuć, rozumu i/lub cywilnej odwagi.

 Założę się, że w sali porodowej i w całym szpitalu wiszą krucyfiksy.

* * *

OKO.press zleciło sondaż w związku z wypowiedzią premiera Morawieckiego. Zapytano:

Podczas mszy św. na Jasnej Górze Mateusz Morawiecki dziękował Matce Boskiej i prosił o dalszą opiekę nad Polską. Czy takie zachowanie jest dla premiera właściwe?

53% Polek i Polaków zgadza się z tą tezą, 41% nie zgadza się.

I jeszcze jeden obrazek z Polski:

Konstytucja RP, art. 25 ust. 2:

Władze publiczne w Rzeczypospolitej Polskiej zachowują bezstronność w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych, zapewniając swobodę ich wyrażania w życiu publicznym.

Ktoś to jeszcze pamięta? A jak pamięta, to czy rozumie?

* * *

Mnożą się osiągnięcia premiera Morawieckiego i w związku z tym liczne memy. Myślę, że jego sukcesy wkrótce będzie można porównywać z sukcesami Chucka Norrisa. Warto przypomnieć kilka z nich:

  •  Chuck Norris policzył do nieskończoności. Dwa razy.
  •  Drobnym druczkiem na ostatniej stronie Księgi Rekordów Guinnessa jest napisane, że wszystkie rekordy należą do Chucka Norrisa, a w reszcie książki są wymienieni ci, którzy najbardziej się do niego zbliżyli.
  •  Chuck Norris jest jedyną osobą, która pokonała ściankę w tenisa.
  •  Chuck Norris założył się z NASA, że przetrwa wejście w atmosferę bez użycia skafandra. Dziewiętnastego czerwca 1999 roku nagi Chuck Norris wszedł w ziemską atmosferę, przeleciał nad 14 stanami, osiągając temperaturę 3000 stopni. Upokorzona NASA publicznie oświadczyła, że był to meteoryt. Nadal wiszą mu piwo.
  •  Chuck Norris potrafi trzasnąć drzwiami obrotowymi.
  •  Sąd Ostateczny oparty jest luźno na prawdziwych wydarzeniach, kiedy szatan pożyczył od Chucka 2 dolce i zapomniał oddać.

* * *

W zamierzchłej przeszłości, kiedy chodziłem jeszcze do szkoły, któregoś roku spędzałem z mamą wakacje nad jednym z jezior Augustowskich. Dom wczasowy stał nad jeziorem, nie było tam innych zabudowań ani turystów, jezioro było otoczone lasem. Chodziło się na grzyby i spacery. Na posiłki zwoływano nas w ten sposób, że puszczano z głośników na cały regulator muzykę z płyty – była dobrze słyszalna z dużych odległości. Puszczający muzykę miał tylko jedną płytę z dwoma piosenkami – „Cicha woda” i „Marynika”, ale ulubioną jego była ta druga. Także w ciągu dnia puszczał sobie tę płytę, choć nieco ciszej. Teksty i melodie wbiły mi się w głowę i chcąc nie chcąc nuciłem „Cicha woda brzegi rwie…” i „Marynika, Marynika, nawet oka nie odmyka…”. Nie było gdzie się schować. 

Narracja PiS przypomina mi tamtą sytuację. Nie ma gdzie się schować przed namolnie powtarzanymi kłamstwami i groźbami. Nawet kiedy na widok tych twarzy na ekranie wyłączam dźwięk, to przecież ich wypowiedzi są wielokrotnie powtarzane i komentowane przez polityków opozycji i dziennikarzy. Opozycja jest stale zajęta tłumaczeniem, że 2×2 ≠ 7, czym PiS się nie przejmuje – przemawia głównie do swoich wyborców, a oni nie znają się na takiej matematyce. A telewizja, żeby zapchać program, dopuszcza wszystkich do mikrofonów i zapoznaje nas z debilnie nudnymi opiniami europosła Czarneckiego, komentarzami marszałków i wicemarszałków PiS i pomniejszych „polityków”. Oglądamy jak siedzą sobie w studio poseł PiS i poseł opozycji i gadają, a my moglibyśmy wyciszyć dźwięk i wygłosić z głowy ich kwestie. Teraz jeszcze doszła kampania samorządowa i politycy wszystkich opcji wygłaszają komunały i kłamstwa obrażające naszą inteligencję. To ględzenie wbija się w umysł i zaczynamy myśleć według schematów myślowych polityków, a przecież to jest inny świat, narzucany. Nie dajmy sobie tego narzucić.

* * *

24 sierpnia minęło 29 lat od pamiętnego przemówienia premiera Tadeusza Mazowieckiego w sejmie. Powiedział wtedy:

Rząd, który utworzę, nie ponosi odpowiedzialności za hipotekę, którą dziedziczy. Ma ona jednak wpływ na okoliczności, w których przychodzi nam działać. Przeszłość odkreślamy grubą linią. Odpowiadać będziemy jedynie za to, co uczyniliśmy, by wydobyć Polskę z obecnego stanu załamania.

Wypowiedź tę zinterpretowano jako deklarację, żeby nie wracać do przeszłości i nie karać całych grup ludzi tylko za to, że gdzieś należeli czy pracowali; wszyscy obecnie są równi w Polsce i mogą działać na jej rzecz.

Część zwycięskiej ekipy, a także jej oponenci, protestowali. Za wszelką cenę próbowano pognębić lewicę. Głoszono, że lewicy mniej wolno (taka prawicowa forma równości i sprawiedliwości). Nawoływano do karania, prawo miało nie być jednakowe dla wszystkich. Lewicowość stała się też wygodnym orężem walki politycznej – przeciwników politycznych określano mianem lewaków. Lewakiem może być ten, kogo wskażą władze, a inny dawny lewicowy działacz może być OK, jeśli tylko dołączy do sitwy.

Jednym słowem wprowadzono podział w społeczeństwie.

Od wielu lat w tej wrednej politycznej nagonce przodują dwie partie: PO i PiS. Powołały IPN, którego większość działań jest obrzydliwa. Wprowadzały lub próbowały wprowadzić prawa groźne dla obywateli (np. ustawa lustracyjna). Wprowadziły kult „żołnierzy wyklętych”. Nie ma mowy o sprawiedliwości. Złamały podstawową zasadę: prawo nie działa wstecz. I złamały je dla swojej wypaczonej ideologii, bo rozumieją walkę polityczną jako mściwość i stosowanie wszelkich środków.

Ten język określający wrogów, nawołujący do nienawiści, już się powszechnie przyjął. Wszystko się porównuje z PRL, która stała się symbolem zła. 

Można usłyszeć czasem wypowiedź o jakimś Żydzie: „Żyd, ale porządny człowiek”. Jednak nikt nie ośmieli się powiedzieć „Lewicowiec, ale porządny człowiek”. Lewicowiec z definicji jest zły i dąży tylko do obalenia demokracji i wzięcia wszystkiego za mordę.

Jak to już stwierdził Kopernik – gorszy pieniądz wypiera lepszy. Kiedy przypomnę sobie polityków z tzw. sejmu kontraktowego i porównam ich z obecnymi, to przecieram oczy ze zdumienia. O demokrację teraz często walczą (?) osoby, które się w przeszłości skompromitowały, skrajnie konserwatywne; osoby, które jak Wałęsa same próbowały zdusić demokrację. Fakt, że Lech Kaczyński – marny prezydent i polityk – wypowiadał się kiedyś pozytywnie o roli Trybunału Konstytucyjnego czy innej demokratycznej instytucji, sprawia, że stawia się go teraz często za wzór, zapominając o jego złowrogich działaniach.

Skrajna prawica zwyciężyła i tylko jej część, porównując się z PiS-em, określa samą siebie jako centrum. Ideowo nie różnią się między sobą (a w ogóle jest tam jakaś idea?). I, co śmieszne, prawica uważa, że jej wersja demokracji z wykluczaniem części ludzi, prawem działającym wstecz i dopuszczaniem Kościoła do rządzenia państwem, to jest to o co powinniśmy walczyć.

* * *

Prof. Ludwik Stomma (Polityka):

Miałem (…) szczęśliwe życie. Urodziłem się już po wojnie i parszywy czas stalinowski zdążyłem odfajkować w stanie dziecięcej nieświadomości. Przez następne ponad 60 lat bywało raz lepiej, raz gorzej, nigdy wszelako nie musiałem trwożyć się o życie swoje i bliskich, głodu przesadnego nie cierpiałem, nie patrzyłem w niebo, czy posypie się z niego jakieś żelastwo, nie pędziłem z rykiem syren chować się w zakaszlanej piwnicy, kawał dachu choćby sublokatorski zawsze znalazł się nad głową. Uczyć mi się było dane u znakomitych profesorów, tak że kiedy później wyjechałem, mogłem sprawdzić, że moje umiejętności nabyte w nieistniejącej PRL nie odbiegają w niczym od prezentowanych przez obywateli radosnych krajów zachodnich.

Stało się tak zapewne dlatego, że mogłem siadywać z książką w ręku nad socjalistyczną Wisłą bez obawy, że gruz posypie mi się za kołnierz. Aż wierzyć się nie chce, że 45 lat przeżyła tak Polska w stanie zimnej wojny, która nie zmieniła się w gorącą, bo ani eleganccy panowie z Białego Domu, ani ci od „czerwonej zarazy” nie nacisnęli na guzik.

Oczywiście znacznie fajniej by było po drugiej stronie żelaznej kurtyny, ale nieubłagana geografia uczy, że wschód jest na wschodzie, a zachód na zachodzie. Dorzuca do tego historia, że w 1917 r. była na wschodzie rewolucja, potem Piłsudski pchał się do Kijowa, potem Stalin wyekspediował rzesze ludzi do łagrów, potem Hitler wymordował kilkanaście milionów obywateli ZSRR i parę milionów polskich… Ani Gomułka, ani Gierek, ani Jaruzelski nie ponoszą za to żadnej winy i rozliczać ich można z tego tylko, jak wykorzystywali możliwości, które im pozostawiono. Jest to jedyna poważna dyskusja. Jedno pewne, że postępowali mądrzej od wyklętych durniów, którzy w lasach modlili się o trzecią wojnę światową.

PIRS

Print Friendly, PDF & Email
 

One Response

  1. kolarz 01.09.2018