Zbigniew Szczypiński: Czas na zmiany5 min czytania

09.04.2019

Trwa ogólne wzmożenie moralne wokół strajku nauczycieli. Strajk zaczął się w poniedziałek w sytuacji niepewności co do skali i zasięgu. Strony – związkowa i rządowa – podają sprzeczne dane co do liczby strajkujących szkół i strajkujących nauczycieli. Mnożą się apele różnych osób o zawieszenie strajku na czas egzaminów. Trwa walka rządowej telewizji o narzucenie jednoznacznie prostej interpretacji strajku – to strajk polityczny, prowadzony przez polityka, jakim jest prezes ZNP. Mnogość sprzecznych komentarzy i całkowitego mijania się z prawdą w wypowiedziach polityków rządowych dawno przekroczyła i tak wysoko zawieszoną poprzeczkę kłamstw i insynuacji.

Czy coś z tego da się zrozumieć? Czy coś z tego wynika?  

Gdy będziemy obserwować polską scenę polityczną w trakcie kampanii wyborczej – wybory już za miesiąc – nie powinno nas dziwić zapętlenie, ta gorączka deklaracji i mnogość obietnic, jakie składają rządzący i tego, jak reagują na te obietnice partie opozycyjne.

Wybory to walka o głosy elektoratu. Elektorat to ludzie, którzy na co dzień nie interesują się polityką, którzy o politykach myślą źle lub bardzo źle. Przypomnę — w badaniach prestiżu, społecznego poważania różnych zawodów, jedno z ostatnich miejsc na skali mierzącej ten prestiż zajmuje działacz partii politycznej, czyli, mówiąc wprost, polityk. Tak jest od lat, to jest stała pozycja zawodu polityka na skali społecznego poważania w polskim społeczeństwie.

No to jak to jest? Skoro takie jest myślenie Polek i Polaków o politykach i polityce — to jak wytłumaczyć tę jednocześnie występująca u znacznej części naszego społeczeństwa fascynację osobą wodza, przywódcy, co to nie ma żadnego formalnego tytułu do sprawowania władzy, a ją ma: rządzi prezydentem, premierem, marszałkami Sejmu i Senatu, mediami publicznymi, próbuje opanować sądownictwo i cały wymiar sprawiedliwości i wszystkie najważniejsze instytucje państwa. To musi widzieć każdy, nawet ktoś taki, kogo to absolutnie nie interesuje, kto chce widzieć tylko swój mały, jednostkowy interes i ceni jedynie spokój własny i swojej rodziny.

Umówmy się – oni to widzą i to im się podoba. Chcą mieć wodza; kogoś, kto za nich rozwiąże wszystkie wielkie problemy wynikające z funkcjonowania Polski w skomplikowanym i coraz bardziej komplikującym się świecie. Chcą swoją aktywność sprowadzić do możliwości wykrzyczenia prostego hasła: „Jarosław Polskę zbaw” i to im wystarcza. Rozumienie świata zostaje sprowadzone do walki dobra z siłami ciemności pojmowanymi jako obcy, inni, niewierzący w takiego boga, jakiego opowiada polski kościół katolicki i jego biskupi, księża, egzorcyści, spowiednicy małych dzieci przystępujących do pierwszej komunii, radosnego święta kojarzącego się z obfitością bogatych prezentów.

To jest Polska właśnie. Nauczyciele mają stać się funkcjonariuszami obecnej władzy, mają wychowywać nowego człowieka, wyposażonego w nową, poprawioną wiedzę o  historii, zwłaszcza najnowszej, z nowymi, prawdziwymi bohaterami. To jest cel główny reformy minister Zalewskiej – karnego żołnierza rządu dobrej zmiany, dobranej na to stanowisko przez Beatę Szydło, pierwszego premiera rządów „dobrej zmiany”.

Wystarczy chwila refleksji, wystarczy zerknąć w CV obu pań, zobaczyć jakie miały osiągnięcia w poprzednim okresie aktywności zawodowej, zanim los wyniósł je tak wysoko, aby mieć pewność – to nie walory intelektualne, to nie kaliber intelektualny tworzą fundament dla ich osobistych karier.

Ponad trzyletnie rządy „dobrej zmiany” dostarczyły wystarczających dowodów na to, że nawet gdyby powstały w tym rządzie dobre i słuszne pomysły na Polskę, na reformę naszego państwa, reformę zawsze potrzebną, jako że nic nie stoi w miejscu — to szansa na sukces jest żadna, to się po prostu nie może udać. Wartość i wielkość ludzi mających mandat do sprawowania funkcji posła nie może podlegać żadnej weryfikacji, aż do następnych wyborów.

Inna sprawa to ocena potencjału ludzi powoływanych na stanowiska rządowe, władcze, dające możliwość kształtowania rzeczywistości. To, kim są ci ludzie, jakie mają horyzonty i wiedzę, co osiągnęli w dotychczasowym swoim życiu zawodowym, jest ważne. Tak jest wszędzie, w małej firmie, w wielkiej korporacji, wszędzie tam, gdzie realizacji funkcji celu przypisuje się jakieś znaczenie. Jest tym ważniejsze, im ważniejsze są te cele. Poziom i znaczenie takiej organizacji, jaką tworzy państwo, jest jednym z najwyższych, jakie można sobie wyobrazić.

 Skoro tak, to pytam – kto i jak zważył wiedzę i potencjał intelektualny ludzi zajmujących obecnie najważniejsze stanowiska w państwowej egzekutywie, w rządzie RP?

Strajk nauczycieli trwa. Łatwo sobie wyobrazić fluktuacje nastrojów i opinii w miarę upływu czasu. Strajk ma być bezterminowy. Rząd nie jest bezpośrednio na linii ognia. Rząd może zajmować się swoimi sprawami, dobierając je tak, aby pokazać obywatelom, jaki jest pracowity, jak dba o sprawy Polski na arenie międzynarodowej, jak troszczy się o obywateli.

Czy w trzecim, czwartym tygodniu strajku szkół i przedszkoli wystarczy zrozumienia dla słuszności żądań nauczycieli i zgodę na pokonywanie codziennych trudności związanych z zapewnieniem opieki dzieciom?

W moim rozumieniu – nie starczy.

Aby rząd stał się stroną w tym konflikcie, potrzebne byłoby wystąpienie kolejnych grup budżetówki – lekarzy, ratowników medycznych, pracowników sądowych – wszystkich, których Jarosław Kaczyński pominął w rozdawnictwie swoich wyborczych prezentów.

Polska sparaliżowana, Polska zablokowana. Przez taksówkarzy, przez rolników, przez lekarzy-rezydentów, przez wszystkich niezadowolonych — pokaże sprawność państwa. Ta sprawność mierzona sprawnością jego ministrów jest słaba. To jest do okazania. To jest szansa na zmianę paradygmatu rządzenia.

Zaczyna się wiosna, zaraz będzie lato – dobry czas na masowe protesty.

Zbigniew Szczypiński

Polski socjolog i polityk. Prezes Zarządu Stowarzyszenia Strażników Pamięci Stoczni Gdańskiej.

Print Friendly, PDF & Email