20.01.2020
Coś dziwnego dzieje się z prezydentem Dudą.
Do tej pory był impulsywny i teatralny. Przaśny i krzykliwy. Teraz stał się histeryczny. Jak dziecko, o którym zapomniał św. Mikołaj.
Przy czym zachował krzykliwość. Połączył ją tylko z płaczliwym tonem. I wywołał unikatowy efekt.
Twarz mu faluje, policzki drgają, głos wibruje, czoło rosi pot. Oczy w wytrzeszczu. Morawiecki tak nie zrobi – brakuje mu talentu. Kempa potrafi wrzeszczeć i chyba lubi, ale jak przekupka sprzedająca pietruszkę, raczej wulgarnie. Podobnie Szydło i Pawłowicz.
Niemal w każdym swoim przemówieniu Duda grozi sędziom i Unii. Ostatnio – spocony jak zawsze – lamentował, że nikt nie będzie nam dyktował w obcych językach, jaki mamy mieć ustrój. A więc ponownie obce mocarstwa chcą nas zniszczyć? Tak właśnie myśleliśmy! O, my biedni Polacy!
Gdyby teraz Duda podjął wysiłek, aby naród pogodzić; gdyby zaczął przekonywać o kompromisie i pojednaniu, suweren odebrałby to z podejrzliwością. Jak to? Duda prezydentem wszystkich Polaków? Od kiedy? To chyba jakaś pomyłka.
Na taką mistyfikację jest już za późno.
Prezydent już dawno przekroczył linię przyzwoitości. Teraz już nie ma po co wracać. Za dużo się wydarzyło. W ciągu czterech lat Duda okazał się politykiem słabym, który z premedytacją wielokrotnie złamał Konstytucję. W szanowanego męża stanu nie zamieni się już nigdy. Zostanie tam, gdzie jest – otoczony strachem, słabością i hańbą.
Za każdym razem, kiedy padają argumenty za utrzymaniem niezawisłości władzy sądowniczej i za koniecznością zgodności ustaw z prawem unijnym, pojawia się Andrzej Duda i krzyczy o „kaście” oraz o „złej” Unii. Nikt inny nie napuszcza Polaków na sędziów z taką zajadłością i konsekwencją jak on.
Ale Duda wcale nie dąży do konsensusu. Jego celem jest permanentny konflikt.
Ciągłe walki z sędziami i chaos prawny zapewniają mu społeczne poparcie oraz szansę na przyszłą prezydenturę. Duda nie chce wyjścia z Unii, gdyż byłoby to polityczne samobójstwo; chce stałego napięcia. Prezydent więc niczego nie łagodzi, a jątrzy i skłóca. I tak trwa. Konfliktując. Z daleka mogłoby się wydawać, że jest zatroskany losami ojczyzny. Z bliska to człowiek przestraszony i infantylny.
Stabilizacja naszych stosunków z Unią, a już z pewnością powrót Polski do praworządności, natychmiast obnaży go jako największego niszczyciela polskiej demokracji. Prezydent zrobi więc wszystko — i robi wszystko — aby do tego nie dopuścić. Strach przed Trybunałem Stanu wymusza na nim decyzje, które nie służą polskiemu narodowi ani polskiej racji stanu, a mają uchronić prezydenta przed odpowiedzialnością.
Zdesperowany, niesuwerenny, zdolny jest nawet wprowadzić stan wyjątkowy.
Póki jeszcze jest prezydentem.
Dariusz Wiśniewski
Pewien mój internetowy znajomy napisał co następuje. Zaznaczam, ze sam osobiście nie jestem fachowcem w tej dziedzinie.
Adrian coraz częściej ma oczy szaleńca, wiem o czym piszę. Właśnie stuknęło mi 25 lat w Klinice Psychiatrii Sądowej i Kryminalnej w Berlinie. 25 lat… Pracy
“Jestem prezydentem Rzeczypospolitej Polskiej. Nie będą nam tutaj w obcych językach narzucali, […] jak mają być prowadzone polskie sprawy.”
Pozwolę sobie zwrócić uwagę na antykatolicki aspekt tej wypowiedzi. Pismo Święte jest właśnie w obcych językach
Stan wyjątkowy to my faktycznie mamy od czterech lat. Ale prawdziwy stan wyjątkowy wymaga siły fizycznej. No, bo jakże to, ogłosić stan wyjątkowy i nic? Trzeba kogoś aresztować, internować, zamknąć, albo chociaż pobić. I to nie jednego, a wielu. To muszą zrobić siły państwowe, a nie jakieś bojówki, które mogą ludzi bić bez żadnego trybu.
No i tu się pojawia pytanie, kto miałby ten stan egzekwować? Wojsko, którego formalnym dowódcą jest Duda? Nie za bardzo. Wojsko ma sprzęt do zestrzeliwania samolotów, ale niekoniecznie ma sprzęt do rozpędzania demonstracji. Policja? To już prędzej, ale policja nie podlega Dudzie. CBA? Nie wiem, czy ma odpowiednie siły. A ostatnio CBA straciło fundusze. Kibole i narodowcy? Oni maja wszystko, co trzeba, ale nie są organami państwa. Jakby na to nie patrzeć, krucho z kadrami.
General Jaruzelski wyznaczył bardzo wyśrubowane standardy. To wszystko przez niego.
Też mam takie wrażenie, że to wszystko jest co najmniej dziwne. Oprócz zdziwienia pojawia się refleksja po co to wszystko? Czy chodzi o wywołanie takiego napiecia społecznego aby doszło do jakichś nieszczęść? Czy takie jątrzenie i chaos naprawdę zapewnią mu poparcie?
“Zdesperowany, niesuwerenny, zdolny jest nawet wprowadzić stan wyjątkowy.Póki jeszcze jest prezydentem.”
Ale i stan wyjatkowy i prezydentura kiedyś sie skończą. Jeżeli pójdzie za daleko, to dzisiejszy Trybunał Stanu to bedzie mały pikuś przy nieszczęsciach, które mogą się wydarzyć, a cała odpowiedzialność spadnie na niego.
Ktoś musi krzyczeć na nas, że tu jest Polska i że zwyciężymy oraz że nikt nam nic nie bedzie w językach. Bonaparstek chwilowo nie, to ma zastępcę, który sie za bardzo przejął rolą. Mam nieprzeparte wrażenie, ze chyba jednak nie lubimy jako społeczeństwo na dłuższą metę byc razem, żeby budować, natomiast kęsim kęsim mnóstwo za bardzo. Więc władza nam to zapewnia, non stop i konsekwentnie. Bardzo trafne spostrzeżenie:
“Za każdym razem, kiedy padają argumenty za utrzymaniem niezawisłości
władzy sądowniczej i za koniecznością zgodności ustaw z prawem unijnym,
pojawia się Andrzej Duda i krzyczy o „kaście” oraz o „złej” Unii”.
Jak Becia i Joachim zaczną dowodzić jego kampania, postawia go do pionu, pzrestaanie stroic miny i krzyczeć i znowu ludzie uwierzą, że król nie jest nagi. A wtedy możemy mieć “jesień średniowiecza”. Co nie daj Boże amen.
Pamiętam, że już 4 lata temu zrobiłem taką charakterystykę Dudy – to gnida (nie piszę tego jako obelgi tylko cechę charakteru) w typie ludzi których spotykałem w szkole. Tchórz który musi mieć jakiegoś pana i autorytet. Patrzy tylko kto się panu narazi, podbiega i kopnie w kostkę lub zrobi jakieś świństwo a potem ucieka za plecy pana i łasi się -widziałeś jak go załatwiłem? jesteś ze mnie zadowolony?-. Pan oczywiście nie ma dla niego szacunku ale pobłażliwie go toleruje bo jest użyteczny. Często łączy się to z religijnością na pokaz. Takim typem był np murgrabia z Janosika. Duda – prezydent który przez 4 lata nie zrobił nawet 1 rzeczy za którą go zapamiętamy, a w rankingach prezydentów zajmuje zazwyczaj 2 miejsce. Ciekawi mnie też czy kiedyś Agata D. opowie o tym okresie życia. Bo mi się kiedyś wydawało, że ona jest anty Kaczyńska. Że odmówiła aktywnego popierania PIS ale zawarła układ, że będzie cicho by nie szkodzić mężowi. Parę razy było widać przekorne działania i bunt. Ale to tylko na podstawie medialnych migawek i mogę całkowicie się mylić. Bo gdyby np mąż Beaty Szydło był kimś znaczącym to ona też byłaby przezroczystym nikim.