02.12.2020
Już czas porozmawiać o państwie. Państwie jako instytucji, państwie jako wspólnocie, państwie jako podmiocie prawa międzynarodowego… można tak jeszcze długo.
Chciałbym skupić naszą uwagę na „tu i teraz” polskiego państwa – Trzeciej RP, pamiętając wszakże o wszystkich uwarunkowaniach historycznych, różnym jego rozumieniu, zakresie, różnym przeżywaniu wspólnoty państwowej — a to przez poddanych, a to zamieszkałych, a to obywateli. To bardzo duży przedział pojęć, ale i zachowań ludzi, tworzących w historii zbiorowość mieszkańców państwa polskiego.
Przed tym, co „tu i teraz” warto przypomnieć sobie, że państwo ulegało bardzo dużym zmianom. Inne było polskie państwo rzeczpospolitej szlacheckiej, inne znane jako II RP, inne to, jakie powstało po 1945 roku a jeszcze inne to nasze, funkcjonujące od trzydziestu już lat.
Żeby się nie rozgadać, zatrzymajmy się na trzeciej RP, od wyborów czerwca 89, od rządu Tadeusza Mazowieckiego. To z tego czasu pamiętamy dramatyczne pytania „czyja będzie Polska”, (nie jaka a czyja), to w tych latach następowała zmiana w myśleniu obywateli: z myślenia „ich” państwo na „nasze” państwo.
Pomału, z trudem, tworzyły się zręby społeczeństwa obywatelskiego, powstawał i umacniał się samorząd terytorialny, staliśmy się częścią wielkiej wspólnoty państw zrzeszonych w Unii Europejskiej.
W trudzie i znoju, popełniając liczne błędy i zaniechania szliśmy do przodu.
A co teraz, w piątym roku sprawowania władzy przez obóz Zjednoczonej Prawicy, a właściwie przez prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego?
Czy kontynuowane są procesy tworzenia społeczeństwa obywatelskiego? Czy umacnia się samorząd terytorialny? Czy nasza pozycja w Unii Europejskiej rośnie — czy wręcz przeciwnie?
To na poziomie makro. A co na poziomie mikro – czy rośnie zaufanie obywateli do państwa, czy odnotowujemy wzrost, czy spadek jego autorytetu, czy zwiększa się liczba ludzi myślących o polskim państwie – to jest moje państwo, czy może wprost przeciwnie?
Z poziomu takich wielkich spraw przejdźmy na poziom konkretu. Korzystając z badań CBOS-u, instytucji rządowej, której budżet stanowi maleńką wprawdzie cząstkę, ale za to całego budżetu państwa, co pozwala na prowadzenie badań ważnych tematów przez wiele lat a tym samym na obserwację trendów. A tylko obserwacja wieloletnich trendów pozwala na wyciąganie właściwych wniosków. Pamiętając o tym, przypomnijmy jak dramatycznie zmieniły się notowania polskiego sejmu, jak dramatycznie spadł prestiż polityka.
Obserwujemy stały trend spadkowy w podejściu do tych instytucji. Stałą wartością jest też mała frekwencja w wyborach powszechnych – udział na poziomie 50% nie jest sukcesem i wskaźnikiem dobrej obywatelskiej postawy i wysokiego zainteresowania sprawami publicznymi. Wystarczy porównać poziom frekwencji w polskich wyborach do poziomu uczestnictwa w wyborach w innych krajach europejskich, członków tej samej co my wspólnoty.
Czas pandemii, trudny czas dla wszystkich państw na całym świecie to czas wykazywania się przez państwa sprawnością walce z koronawirusem. To jest walka o wszystko, to jest walka o zdrowie i życie.
Czy polskie państwo zdaje egzamin, czy mamy pewność, że jesteśmy dobrze przygotowani do tej walki?
Pewność mamy tylko co do dobrego samopoczucia najważniejszych urzędników polskiego państwa — a to otwierających narodowe szpitale na narodowym stadionie, a to opowiadających o tym, że już wygraliśmy z wirusem, a to o tym, że szczepionka jest tuż-tuż nie dodając przy tym, że to Unia Europejska jest tym podmiotem, który kupuje te szczepionki. Gdyby to było polskie państwo, to być może, łatwo powtórzyłby się spektakl, jaki rozegrał się z zakupem respiratorów od handlarza bronią czy zakup maseczek bez wymaganego atestu.
Najwyżsi przedstawiciele polskiego państwa grają obecnie wetem europejskiego budżetu wspierając najbardziej skorumpowany kraj we wspólnocie – Węgry, w których Wiktor Orban zbudował system oligarchiczny na wzór Jelcynowskiej Rosji.
Spory i walka wewnętrzna w obozie Zjednoczonej Prawicy są ważniejsze niż dostęp do pieniędzy na odbudowę po pandemii. To, co gada Zbigniew Ziobro o tym, czym grozi przyjęcie zasady przyznawania pieniędzy od przestrzegania praworządności — urąga inteligencji każdego człowieka, nawet wyznawcy PiS-u i jego 500+.
Całkowicie podporządkowana rządzącym „kurwizja” Jacka Kurskiego codziennie, w każdym serwisie pokazuje „że czarne jest białe a białe jest czarne”.
To są Himalaje kłamstwa i manipulacji.
Ale TVP to formalnie telewizja publiczna, państwowa telewizja publiczna, na którą ten sejm, głosami rządzącej większości, przekazał coroczne dwa miliardy złotych mając wybór – czy na ochronę zdrowia, czy na telewizję Kurskiego.
Czy to ma, czy nie ma wpływ na postrzeganie państwa przez jego obywateli?
Czy obywatele mają podstawy, by mówić – to jest moje państwo?
Moje państwo mogą mówić funkcjonariusze systemu, uwłaszczeni na państwowym majątku w spółkach skarbu państwa. Ludzie często bez kwalifikacji a zawsze bez rzeczywistego dorobku w swoim zawodzie zajmujący stanowiska wiceministrów w rządzie Mateusza Morawieckiego. Powtarzam — to minister może być i często jest, z nadania partyjnego, dobrze jednak by miał też kompetencje. Wiceminister musi je mieć.
Jak jest – każdy widzi!
I jeszcze na koniec coś z bieżących spraw. Policja Państwowa – organ władzy mający prawo użycia siły i środków przymusu bezpośredniego przez trzydzieści lat pracowała nad poprawą swojego wizerunku, odziedziczonego po Milicji Obywatelskiej i oddziałów specjalnych ZOMO.
Dobrze szło!
Wystarczyło objęcie przez naczelnika funkcji wicepremiera ds. bezpieczeństwa, aby ten wizerunek został zniszczony. Policja bijąca uczestników pokojowych demonstracji, policja tryskająca gazem w twarz stojącej kobiecie pokazującej poselską legitymację, policja tworząca „kocioł”, a potem wzywająca do rozejścia się i spisująca ludzi, którzy nawet gdyby chcieli — nie mogą opuścić zgromadzenia. To są uszczerbki na wizerunku, które trzeba będzie odrabiać latami. Nawet gdy zmieni się władza.
Bo państwo to instytucja ważniejsza od aktualnej władzy, bo państwo to wartość nie do przecenienia. Polacy, którzy swoje państwo przegrywali już kilka razy to wiedzą.
Polacy, gdy przyjdzie czas próby zrobią wszystko, co trzeba, aby zachować swoje państwo.
Miejmy nadzieję.
Zbigniew Szczypiński
Polski socjolog i polityk. Prezes Zarządu Stowarzyszenia Strażników Pamięci Stoczni Gdańskiej.
89. – rządy Mazowieckiego, nie Morawieckiego! 😉
Rządy JK i tzw. zjednoczonej prawicy. czyli obozu wstecznictwa populistycznego zniszczyły wiele z tego co zdołaliśmy z trudem zbudowac w okresie 1989-2015. Zamieniły wiele instytucji w karykaturę współczesnej organizacji. To pokazuje nam jak nietrwałą konstrukcję udało się stworzyć. Ile kosztują kompromisy, zaniedbania, oportunizm elit, uleganie wpływom obcego państwa (watykańskiego) i jak wiele szkód bedziemy musieli naprawić aby usprawnić własne państwo. Obawiam sie jednak, ze obóz rządzący, czyli obóz szkodnictwa społecznego nadal będzie niszczyl wszytko tak, aby nie oddać władzy. Te rzady pokazuja jak wiele złej woli i głupoty jest nie tylko w klasie politycznej ale i w kregach wyborców. I to będzie nasze główne zmartwienie – jak odzyskac podmiotowość i sprawstwo we własnym państwie. I jak przekonać zwolenników dzisiejszej władzy, że przyłożyli rękę do niszczenia Polski.
Teza: dostajemy ostatnią szanse na odwrócenie wielowiekowego trendu degradacji naszego państwa. Scenariusz pierwszy (preferowany) – szansy nie marnujemy, zmieniamy władzę, reformujemy państwo i wstępujemy do europejskiego państwa federacyjnego wdrażając sprawdzone, solidne wzorce zachodnioeuropejskie. Scenariusz drugi (mało realny) – szansy nie marnujemy i budujemy od podstaw nowoczesne państwo oparte o edukację i społeczeństwo obywatelskie, zrywające z tradycją katolicką i endecką. Wstępujemy do europejskiego państwa federacyjnego jako silny byt polityczno-ekonomiczno-kulturowy, który ma realny wpływ na kształt Europy. Na przeszkodzie staje 10 milionów Polaków, którzy oświadczą, że to zdrada Polski i będą gotowi przelać krew za Polskę ich wyobrażeń. Scenariusz trzeci (jeszcze realizowany) – szansa nie zostaje dostrzeżona i państwo powoli dryfuje w stronę coraz większego chaosu prawnego i instytucjonalnego. Nie zmienia tego zmiana sceny politycznej po nowych wyborach. Państwo karłowacieje na peryferiach Europy zmieniając się zbyt wolno aby odrobić wiekowe zapóźnienia cywilizacyjne. W europejskim państwie federacyjnym roztapia się w silniejszych żywiołach i de facto realizuje dogrywkę zaborów.
Panom JK i jego wspólnikom ze zjednoczonej prawicy wydaje się, że możliwy jest scenariusz budowy silnego państwa poza Europą, coś na kształt Norwegii albo UK, dodatkowo osadzonego w Międzymorzu, w jego centrum grawitacji. Jak wygląda silne państwo w wykonaniu JK to już teraz wyraźnie widzimy. Żeby stać się centrum grawitacji trzeba mieć naturę silnego magnesu dla otoczenia, a państwo pisowskie nie jest atrakcyjne nawet dla obecnej opozycji białoruskiej, które desperacko szuka wsparcia. Scenariusz JK to fantasmagoria wspierana przez pewne kręgi w Waszyngtonie. Niestety dla JK, te odchodzące od sterów władzy. Poza tym Niemcy ze względu na interesy gospodarcze nie pozwolą na oddalenie się Polski. Mówiąc krótko, kicha. JK postawił na najgorsze możliwe konie licząc na cud. Cudu nie było, kasa wydana.
“Panom JK i jego wspólnikom ze zjednoczonej prawicy wydaje się, że możliwy jest scenariusz budowy silnego państwa poza Europą,…” Im się wcale nie wydaje. Oni wiedzą, że to lipa, ale uzasadnia ich trwanie przy władzy a los własnego pańśtwa ich nie obchodzi, bo działają w logice najeźdzców. JK jest wyłącznie szkodnikiem i niszczycielem w imię swoich fobii. Reszta go nie interesuje.
*
Dwa pierwsze scenariusze wymagają pewnego komentarza. Droga do europejskiego państwa federacyjnego jest rozwiązaniem dla Europy i Polski korzystnym. Zarazem ta droga wydaje się być długa i wyboista z powodu znaczących oporów społeczeństw i państw narodowych. (Właśnie przed chwilą nadeszła wiadomość o śmierci Valéry’ego Giscard’a d’Estaing, który przewodniczył Komisji Konstytucyjnej a projekt konstytucji europejskiej przepadł w referendach Holandii oraz Irlandii.) Zatem zanim dojdzie do powstania takiego państwa my sami, w Polsce musimy stworzyć demokratyczne, sprawne państwo prawa a będzie one trwałe jeżeli zostanie oparte o edukację i społeczeństwo obywatelskie właśnie. Proces budowy takiego państwa zajmie na tyle dużo czasu, że poglądy i postawy tych 10 mln wyborców pisdudy również będą podlegały ewolucji. Część z nich zresztą na skutek działań ich wybrańców nie przetrwa pandemii…
*
Uwaga wskazująca na “odwrócenie wielowiekowego trendu degradacji naszego państwa.” powinna być uściślona. Ten trend rozpoczęty jeszcze w wieku XVI miał dwie i pół przerwy. Dwie z nich to okresy 1918-1939 oraz 1989-2015. Te “pół” dokonało sie w okresie “1945-1989” gdzie przy wielu fatalnych zjawiskach udało się dokonać zasadniczych zmian strukturalnych w skali społecznej. Warto o tym pamiętać, że oprócz koniecznych wzorców ze świata jakie mozemy wykorzystać, nie budujemy na ugorze. Ten brak ugoru zresztą wcale nie musi być wyłącznie okolicznością sprzyjającą.
Polecam bardzo ciekawy artykuł w najnowszym Newsweeku pt. Sojusznicy Putina …..
Państwo było budowane w wiekach XV-XVI, ale to jest tak odległa i inna epoka, że dzisiaj ma walor jedynie edukacyjno-poznawczy. W sensie degradacji państwa ja widzę trzy “przerwy” sprzyjające budowaniu nowoczesnego państwa, ale nieco inne. To okresy 1807-1832, 1918-1939 i 1945-dzisiaj. Degradacja państwa przyspieszała i spowalniała okresowo i zachodziła także w pewnych częściach owych “przerw”, np. 1935-9, 1968-1970, 1982-1987, 2015-dzisiaj. Nie jestem ekspertem i mogą mi się nakładać w głowie czynniki gospodarcze z państwotwórczymi, dlatego te wskazania są bardzo subiektywne. Nie jestem przy tym piewcą “wspaniałego rozkwitu i znaczenia na świecie III RP po 1989 roku” – przeczą temu statystyki. Polska miała większe znaczenie i wpływy na świecie w 1948, 1957, czy 1975 (już nawet nie wspominając o 1939 roku) niż dzisiaj. Ostatni akt wpływu Polski na myślenie mieszkańców planety miał miejsce w 1980 roku. Ostatnia inspiracja Polską. Już w 1989 nie mieliśmy szans w starciu z Niemcami. Od 40. lat powoli znikamy na mapie świata. III RP ma mniej ludności niż 30 lat wcześniej w momencie jej powstania. O tym ciągle nam przypomina na łamach SO Yac Min. W tym samym czasie ludność świata zwiększyła się o ponad 40%, a samej Francji o ponad 15%. Dzisiaj Nigeria (5 razy więcej ludności niż Polska) i Etiopia (3 razy więcej ludności) budzą większe zainteresowanie mediów światowych niż Polska.
Z pewnością o znaczeniu i stabilności państwa decyduje jego silna gospodarka. Jest ona uzależniona od uwolnienia energii społecznej i jej ochronie od zewnętrznych zakłóceń. O tym z kolei decyduje organizacja państwa i jego życia politycznego. Szybko rozwijające się państwo to takie, które zapewnia każdemu obywatelowi szansę osobistego rozwoju. I budzi jego zaufanie. Wiedzieli i wiedzą o tym w USA (ale zdecydowanie nie wszyscy), wiedzą w Chinach (ta wiedza budzi tam coraz większy przestrach wśród władz), wiedzą w Niemczech. Mam duże wątpliwości, czy ta wiedza jest podzielana wśród polskiej prawicy, która jest intelektualnym karłem. Jeżeli JK jest sprawny intelektualnie i ma wiedzę o realiach świata to znaczy, że świadomie wykorzystuje cały kraj dla własnych, egoistycznych ambicji zakładając, że z Polski i tak już nic poważnego nie będzie więc “hulaj dusza, piekła nie ma”. Rozsypujący się pomniczek satrapy w zapomnianym miejscu na peryferiach Europy też go jak widać satysfakcjonuje.
Dzisiaj jestem zdecydowanym zwolennikiem budowy nowego państwa i przyjęcia nowej Konstytucji wzorowanej na Konstytucji z 1997 ale ze znaczącymi poprawkami i uzupełnieniami wprowadzającymi państwo w XXII w.
Może właśnie nasza dyskusja powinna pójść w stronę wskazania istotnych wad obecnie obowiązującej ustawy zasadniczej. A także przeglądu zasad, które tworzą jej osnowę.
Te przerwy w degradacji państwa polskiego można różnie oceniać. Poczatek naprawiania upadającej I RP stanowiła koronacja S.A. Poniatowskiego 1764 i założenie Szkoły Rycerskiej 1765 a potem powstanie Komisji Edukacji Narodowej 1773 i reformy Sejmu Wielkiego zakończone uchwaleniem KOnstytucji 3 Maja. Cały ten okres 1764-1795 aż do Insurekcji Kościuszkowskiej był procesem ratowania państwa. Bez tego okresu nie byłoby pewnie następnych “przerw”.
*
Równie ważne jak “przerwy” są pierwsze i kolejne przyczyny degradacji państwa, bo bez ich zrozumienia i odniesienia do współczesności budowa czegokolwiek obarczona będzie ryzykiem powtórki z przeszłości.
*
Okres 1989 – 2015 nie był wolny od wielu wad i problemów. Żeby zrozumieć jego wartość i wagę dziejową warto przypomnieć sobie punkt wyjścia czyli lata 1988 – 1989. Jaruzelski podzielił się władzą tylko dlatego, że jego rządy wraz z zadłużeniem gierkowskim doprowadziły do potężnego kryzysu gospodarczego i hiperinflacji. Wystarczy wyobrazić sobie jak wygladałaby III RP gdyby w okresie 1989-2015 rządził PiS lub formacja porównywalna. Ówczesny punkt startu był słabszy niż ówczesny poziom rozwoju gospodarczego …np. Ukrainy.
Ostatnio w TOK FM była audycja poświęcona 30 rocznicy traktatu granicznego Polska -NIemcy. Ile Tadeusz MAzowiecki wraz z Krzysztofem Skubiszewskim musieli się napracowac, aby doprowadzic do ostatecznego uznania granicy z NIEmcami.
Reasumujac – III RP była i jest nadal najleszpym okresem w hIstorii Polski od ostatnich Jagiellonów a przecież kazdy z nas ma do III RP wiele słusznych zastrzeżeń. Jak wielkim sukcesem była III RP wystarczy stwierdzić, że PiS niszczy jej instytucje oraz rozkrada ją już 5 lat a nadal Polska nie jest w ruinie.Chcielibysmy aby III RP była duźo doskonalszym systemem państwa polskiego, ale doceńmy to co udało sie osiagnąć.
Dzięki rozbudzeniu naszych ambicji, potrzeb i oczekiwań wiemy co chemy poprawić w niedoskonałej konstrukcji III RP.
*
“Polska miała większe znaczenie i wpływy na świecie w 1948, 1957, czy 1975 (już nawet nie wspominając o 1939 roku) niż dzisiaj. Ostatni akt wpływu Polski na myślenie mieszkańców planety miał miejsce w 1980 roku. Ostatnia inspiracja Polską. Już w 1989 nie mieliśmy szans w starciu z Niemcami. Od 40. lat powoli znikamy na mapie świata. III RP ma mniej ludności niż 30 lat wcześniej w momencie jej powstania.”
Gdyby chcieć uczciwe ocenic każdą z tych dat trzeba by było napisać konkretnie o jakich przekrojach mówimy, a w takiej syntetycznej informacji zawartych jest wiele uproszczeń prowadzących do nieporozumień.
*
W okresie 1987-1990 współpracowałem z biznesem holenderskim. Dzieki temu miałem możliwość wielu spotkań ciekawych ludzi i równie wielu interesujących rozmów. Holendrzy w 1945 r. byli w podobnej sytuacji jak my w 1989 r. To, jak w bardzo biednym kreaju zbudowali najlepsza w Europie administracje państwowa, najlepiej funcjonujące samorządy, tolerancyjne, nowoczesne ustawodawstwo, konkurencyjna gospodarke i dobrobyt to lekcja która mówi bardzo wiele. Ona nie jest do powtórzenia jeden do jednego, ale jako źródło doświadczeń, inspiracji i rozwiazań jest warta studiowania..
*
“Mam duże wątpliwości, czy ta wiedza jest podzielana wśród polskiej prawicy, która jest intelektualnym karłem. Jeżeli JK jest sprawny intelektualnie i ma wiedzę o realiach świata to znaczy, że świadomie wykorzystuje cały kraj dla własnych, egoistycznych ambicji zakładając, że z Polski i tak już nic poważnego nie będzie więc “hulaj dusza, piekła nie ma”.
Nie ma niczego takiego jak polska prawica. To sa rzeczywiście karły intelektualne we wszystkich przekroijach. Wsteczni populiści a miarą ich siły interlektualnej sa takie tuzy myśli jak Ziobro, Duda czy Morawiecki. Oni zawłaszczyli sobie pojęcie prawica, ale ich poziom nie dorasta do piet takim choćby intelektualistom jak Aleksander Hall.
JK to osobny przykład człowieka, którego zachowania nie da sie inaczej wytłumaczyć jak pewnego rodzaju schorzeniami psychicznymi o charakterze uzależnień. Jego sprawnośc intelektualna jest przereklamowana lub nieprawdziwa, a wiedza o realiach swiata niewielka lub żadna. Wybitne dzieła współczesności, które podobno czytał nie pozostawiły cienia refleksji w tym człowieku, co jednoznacznie go określa. Na SO była taka grafika odróżniająca ludzi zdolnych od ludzi zdolnych do wszystkiego. Tu tkwi smutna odpowiedź – polityk bez skrupułów jest zwykłym łajdakiem.
Tak bardzo celebrowana u nas Konstytucja 3 Maja zawiera wiele zaskakujących “ciekawostek”. Na przykład zakaz apostazji (przestępstwo ścigane z urzędu). Pomimo niewątpliwie postępowego charakteru jest ona świadectwem kompletnego upadku państwa biorąc pod uwagę co właściwie próbowała ona zreformować. Ale to fakt, że stała się odniesieniem przy tworzeniu ustroju Królestwa Polskiego (była już wtedy jednak nieco przestarzała).
Właśnie porównanie z Holandią pokazuje jak wciąż bardzo konserwatywnym krajem jest Polska, jak bardzo odjechana religijnie i niechętna racjonalizmowi jest polska prowincja. Oczywiście, że bardzo wiele udało się zrobić od 1989 roku ale ja mam wciąż wrażenie, że to było jedynie powstrzymanie dalszego osuwania się w nicość. Nie udało się wprowadzić kraju na trwałą ścieżkę rozwoju cywilizacyjnego. Wystarczyła jedna katastrofa smoleńska, magiczne sztuczki jednego Macierewicza i mamy pisowski rząd Dyzmów. Już drugą kadencję (sic!). Jedyna pociecha to ta, że oni przyspieszyli bieg naturalnych procesów rozwojowych. Ale trzeba jeszcze te procesy skonsumować, czyli przeobrazić Polskę. A bez wypier…nia paru instytucji religijnych (nie tylko katolickich) na śmietnik historii nie uda się tego zrobić. Czesi mieli inną, równie burzliwą historię ale całkiem wcześnie oprzytomnieli dzięki numerowi jaki papież wywinął Husowi i późniejszej przymusowej rekatolicyzacji. Kamienie milowe ich historii oparte są na postępie i racjonalnym myśleniu. Polacy, niestety, oparli swoją narrację historyczną na romantycznych mitach. Nie wiem jak się z tego wygrzebać ale trzeba to z w końcu zrobić. Przyszła telewizja publiczna powinna dzień i noc nadawać konstruktywną krytykę powieści Sienkiewicza. Mówiąc krótko, tak dalej się nie da, czyli całkowicie należy zmienić mit założycielski. Bredzenie o Bawarii to przecież kompletny brak rozróżnienia pomiędzy tym “co w duszy gra” a tym “co w kieszeni brzęczy”. Chadecy przestali tam wygrywać wybory. To nie jest tak, że można byle bajki opowiadać i dorosły już człowiek uśmiecha się z politowaniem, bo to tylko bajki były. Dorosły człowiek potrzebuje solidnego fundamentu swojej świadomości. Bezwzględnie należy zapewnić mu najlepszy z możliwych. Wszyscy jesteśmy tacy jak nasi rodzice (mniej więcej), a oni są/byli tacy jak całe społeczeństwo. Od Holandii, póki co, dzielą nas lata świetlne. Czy to aby na pewno tylko 45 lat?
Niemcy tradycyjnie już traktują nas protekcjonalnie. Tak też traktują swoich rodaków z dawnego DDR – taka już ich niemiecka uroda. Oni nawet w większości nie wiedzą, że po wojnie także Polacy byli przymusowo przesiedlani. Niemcy nie rozumieją, albo nie chcą zmienić stereotypu Polski i Polaków w Niemczech. Większość naszych imigrantów w dawnym RFN niesie w sobie poczucie niższości. Niemiecka Konstytucja nie pozwala im organizować formalnych zrzeszeń mniejszości narodowej. Czy to dziedzictwo propagandy państwa pruskiego ma szanse kiedykolwiek zniknąć? Wiem, że rząd Mazowieckiego wykonał kawał dobrej roboty ale to dalece niewystarczające. Każdy polski rząd zmaga się z problemem niemieckiego stosunku do nas. Obawiam się, że jedynie Realpolitik wobec Niemiec daje szansę postępu. Ale to właśnie, choć nieudolnie (ponieważ robią to populiści) robi obecny rząd. Jedynie silna, bardzo silna gospodarka Polski może coś zmienić w tej kwestii. Tak mi się wydaje.
Co do Ukrainy, to nie ryzykowałbym łatwych porównań. Wiem, że zaczynaliśmy z niższego pułapu w 1989. Ale to kraj z większym potencjałem i jeszcze może Polskę zdominować w przyszłości tym bardziej, że jest krajem frontowym i łatwo go Zachód nie odda.
Polska prawica to ta od kółek różańcowych, pielgrzymek do Częstochowy, chrztów w kościele, Pierwszych Komunii Świętych i ślubów kościelnych. Ogólnie ci od “Polska i Kościół to jedno”. Ich polityczną reprezentacją jest zarówno PiS, PSL, PO jak i Konfederacja i Kukiz’15. Gdzie znajdę Aleksandra Halla?
Prawda, że mamy rozbudzone ambicje i oczekiwania. To przecież naturalne. Chcemy więcej. Czy mamy już tylko celebrować to, co udało się dotychczas osiągnąć? Zatrzymaliśmy katastrofę. To bardzo wielkie osiągnięcie. Ale czy to ma oznaczać rezygnację z przyszłości?
Mam kłopot w dyskusjach, ponieważ na wysokim szczeblu abstrakcji wszystko wyglada prościej, spójnie i jednoznacznie. Tymczasem rzeczywistość daleka jest od spójności, jednoznacznosci i syntetycznej abstrakcji.
*
Moim licznym kontaktom i wizytom w Holandii w okresie 1987-1990 towarzyszył pewien zachwyt. Wynikał on zarówno z bryndzy jak była wówczas w Polsce jak i ze względnego dobrobytu Holendrów. Ponadto większość moich rozmówców to byli ludzie światli, wykształceni i zainteresowani Europą w tym także Polską.
Kilkanaście lat później życie zawodowe zetknęło mnie z młodą kobietą, która wyszła za mąż za Holendra i w okresie 1990-2000 mieszkała w kilku małych miastach holenderskich. Ta osoba jest anglistką a zarazem zawodowo zajmuje się handlem. Jej opowiadania o prowincji holenderskiej były dla mnie zaskoczeniem. Parafiańszczyzna, homofobia, rasizm, antysemityzm, uprzedzenia wszelkie, ciemnota i zabobony niekoniecznie religijne. A jest to osoba uśmiechnięta, otwarta, przyjazna i bardzo empatyczna. Po 10 latach spędzonych w takich warunkach wróciła do Polski do wielkiego miasta. Piszę o tym, bo nasze idealistyczne wyobrażenia bywają czasem dość brutalnie weryfikowane przez rzeczywistość.
Nie chodzi mi wcale o burzenie obrazu Holandii, ale o pokazanie, że wieś i prowincja w całej Europie jest nieco inna niz populacja w wielkich aglomeracjach. W takiej perspektywie powinnśmy także miec nieco większy dystans do oceny naszej prowincji.
*
NIemcy traktuja nas protekcjonalnie. Nie tylko nas – dotyczy to wielu innych nacji. Wielu Europejczyków w NIemczech czuje sie obywatelami drugiej kategorii. Receptą na to w najmniejszym stopniu może być germanofobia prezentowana przez pisowskich jaskiniowców, a zwłaszcza ich media gdzie przywołuje się postacie volksdeutschów, hitlerowców, gestapowców i ss-manów. Realpolitik nie ma nic wspólnego z wymachiwaniem szabelką. Wzorzec postępowania wobec Niemców wytyczyli w XIX i XX wieku Wielkopolanie i wygrali kulturkampf. Otwartość, współpraca, konkurencja i przyjazne sąsiedztwo.
*
Problem reformowania Polski po pisie to wielki, ambitny i wspaniały temat publicystyczny. Może warto się z nim zmierzyć? NIe ma zbyt wielu tekstów na ten temat.
*
“Polska prawica to ta od kółek różańcowych, pielgrzymek do Częstochowy, chrztów w kościele, Pierwszych Komunii Świętych i ślubów kościelnych. Ogólnie ci od “Polska i Kościół to jedno”. Ich polityczną reprezentacją jest zarówno PiS, PSL, PO jak i Konfederacja i Kukiz’15. Gdzie znajdę Aleksandra Halla?”
Aleksander Hall, podobnie jak KLuby Inteligencji Katolickiej, intelektualiści w stylu LUdwika Dorna, PAwła KOwala, PAwła Zalewskiego to dzisiaj nieco zapomniane zaplecze intelektualne prawicy, której na scenie politycznej nie ma jako wyodrębnionej formacji.
Zestawienie PiS z PO i PSL, Kukizem, Konfederacją jest mylące.
PiS to nie prawica a faszyzujący populiści i nie powinni miec prawa legalnej działalności.
KOnfederacja i Kukiz to byty tymczasowe, eklektyczne, które mozna okreslic jako wściekła prawica, poprzebierana w różne kostiumy od libertyńskich do demokratycznych.
PSL jest partia klasową, prawicowo-racjonalną – jak pewien angielski władca Jan bez Ziemi, tak PSL bez wyborców.
PO – była i pozostaje partią wielonurtową – centrową ze skrzydłami lewicującym i prawicowym. W istocie PO nie zreformowała się po okresie bycia nihilistyczną i oportunistyczną partią władzy i ma największy kłopot ze swoją tożsamością.
Ale ani PO ani PSL nie lekceważyłbym jako sił politycznych, które mogą wspomóc przywracanie Polski do równowagi cywilizacyjnej i społecznej po rządach PiS.
W Polsce elektorat lewicowy czy jak to się mówi współczesnie progresywny jest szacowany na ok. 15% do 20%, że sojuszników zmian trzeba szukać w innych segmentach wyborców. Tym bardziej, że wiele środowisk wielkomiejskich ma sympoatie lewicowe, choć nie zagłosuje na lewicę. Mam na myśli środowiska akademickie,nauczycielskie, lekarskie, prawnicze, i szereg innych. Wahadło zmian po pisie już ruszyło.
czytam z uwagą (ale i z przyjemnością) toczącą się dyskusje pod tekstem o państwie. Tak, to prawda, Polacy mieli ( i chyba nadal mają ) luźny stosunek do państwa (patrz co dzialo się Rzeczpospolitej szlacheckiej a i teraz widać skutki ponad stu lat rozbiorów. Ale to historia, patrzmy co tu i teraz. Przez trzydzieści lat duża część społeczeństwa polskiego nie wyzbyla się myślenia o ojczyźnie zawężając to pojęcie do “małej ojczyzny, lokalnej wspólnoty, traktując państwo jako abstrakcyjne pojęcie postrzegane przez pryzmat władzy państwowej. Myslenie kategorią państwa obecne było ( i nadal jest) w trakcie imprez sportowych a nie wyborów do władz państwowych (wyższa frekwencja była i jest w wyborach lokalnych niż ogólnopolskich)
To tylko niektóre zmienne jakie trzeba uwzględniać przy rozpatrywaniu takiego bytu jak państwo polskie.
Mówiąc krótko – długa droga przed nami
“Mówiąc krótko – długa droga przed nami”.
To słuszna uwaga jeżeli odniesiemy ją do idealnego, albo lepiej, wyidealizowanego modelu państwa o jakim pisze Pan Arkadiusz Głuszek. Państwa jako nowoczesnego i na wskroś współczesnego projektu cywilizacyjnego, opartego o edukację i społeczeństwo obywatelskie.
Tymczasem na państwo polskie można patrzeć w dwóch różnych perspektywach:
– krótkookresowej – rzeczy pilne i konieczne do zrobienia po pisie,
– długookresowej – w/w nowoczesny projekt cywilizacyjny.
Miedzy tymi dwiema perspektywami istnieje jeszcze czas potrzebny do budowy takiego nowoczesnego projektu państwa polskiego; czas zakładający ewolucję poglądów i postaw, potrzeb i oczekiwań społecznych m.in. w wyniku nowoczesnej edukacji oraz rozwoju społeczeństwa obywatelskiego.
Ten długi horyzont zostawię na razie w spokoju, ponieważ stanowi on nie lada wyzwanie dla większej formy publicystycznej.
*
Skoncentruję się na krótkim okresie. W zasadzie wszystkie instytucje państwa działające przed wyborami 2015 roku stanowiły gotowe i dojrzałe zręby państwowości. Były obarczone wieloma wadami i niedoskonałościami ale działały. Po przejęciu władzy przez dzisiejszą opozycję (powiekszoną o ewentualne nowe byty polityczne) istnieje prosta sekwencja działań naprawczych:
1. Powrót do status quo sprzed wyborów parlamentarnych 2015 roku – to jak słyszę od prawników można zrobić względnie szybko.
2. Po przywróceniu zniszczonych zasad funkcjonowania pilnych i szybkich zmian wymagać bedzie co najmniej:
– rozdzielenie MInisterstswa Sprawiedliwości i Prokuratury,
– przywrócenie stanu sądownictwa z 2015 roku, w tym KRS i Sądu Najwyższego
– przywrócenie stanu TK z 2015 roku,
– powrotu do poprzenich rozwiązań organów wyborczych,
– dofinansowanie służby zdrowia,
– zmiana programów nauczania w szkołach wszystkich szczebli,
– odbudowa służby cywilnej w administracji państwowej,
– usprawnienie zarządzania państwem.
3. Dopiero po powrocie do stanu równowagi funkcjonowania bieżącego można rozpocząć prace nad poważnymi reformami państwa:
– reformą systemu ochrony zdrowia,
– reformą wymiaru sprawiedliwości w całości,
– reformą edukacji i szkolnictwa wyższego,
– reformą instytucji demokratycznych – począwszy od parlamentu a skończywszy na imstytucjach demokracji bezpośredniej – konsultacje, referenda, panele obywatelskie, itd.
Każdy z tych projektów reform powinien być poddany ocenie specjalistów i szerokiej dyskusji społecznej, a wprowadzany byc może wspomagany referendami.
*
Wracając do zdania wyjściowego zakładam, że etap drugi daje się zrealizować w całosci w czasie krótszym niż jeden rok.
*
Etap 3-ci, przygotowania reform może zająć kilka lat a ich wprowadzanie w życie znacznie dłuzej, nawet kilkanaście lat.
*
Wracając do uwagi Autora “…długa droga przed nami”. To prawda, ale podzielona na sensowne odcinki nie musi być wcale taka zniechęcająca.
Pełna zgoda, potrzebujemy najpierw stanąć na obydwóch nogach i odzyskać równowagę. Potem dopiero można zacząć kroczyć do przodu, najpierw powoli, ostrożnie, potem już śmielej i szybciej.
Moje komentarze koncentrują się na dalekiej perspektywie. Istotnie, tak jest. Ale esencją moich wizji jest latarnia. Potrzebujemy latarni, która pokaże nam kierunek marszu. To dla mnie osobiście było niezrozumiałe, że od czasu wejścia do UE nie rozmawiamy o wizji przyszłości. PRL miał swoją latarnię (narzuconą przez Wielkiego Brata). Dążyli do komunizmu. III RP za latarnię przyjęła doścignięcie Zachodu pod względem poziomu życia. To była całkiem zręczna konstrukcja ale dzisiaj już słabo konsolidująca wysiłki. Do czego zmierza państwo pisowskie doprawdy nie wiem. Do odbudowy, a może nawet rozbudowy I RP? Do powtórzenia ścieżki industrializacji Niemiec? Do odnalezienia Bursztynowej Komnaty, Złotego Pociągu, a może przywrócenia Misia z Okienka o 19:30 w tv? Przecież to wszystko farsa.
Bez dobrze widocznej latarni będziemy ciągle narażeni na kręcenie się w kółko i nawet na utratę równowagi przy zwrotach i zmianach kierunku w poszukiwaniu celu naszego marszu. Dlaczego nie mielibyśmy się stać jednym z trzech najnowocześniejszych państw świata? Finlandia przyjęła taką wizję siebie i popatrzmy gdzie ich to już doprowadziło. Zajęło im to już ponad 40 lat.
Uogólnianie jest i przekleństwem i dobrodziejstwem jednocześnie. Schodząc na kolejne poziomy szczegółowości łatwo utracić z oczu widok latarni. Z kolei sam konstrukt latarniany nie mógłby powstać bez syntezy szczegółowego oglądu rzeczywistości. Czyli tych wszystkich niezliczonych życiowych zjawisk, które są “dalekie od spójności, jednoznaczności i syntetycznej abstrakcji”. Koncepcja latarni musi z nich wynikać.
Na marginesie chciałbym przypomnieć słowa Donalda Tuska “jeśli komuś brakuje wizji – niech idzie do okulisty”. Jakże trudno nie zgodzić się z główną tezą propagandy pisowskiej władzy pierwszej kadencji. Rządy JK zawdzięczamy polityce PO pod wodzą Tuska. Nie chciałbym tej partii lekceważyć, ale ona sama ma nie tylko kłopot z własną tożsamością ale też kłopot z uzasadnieniem własnego istnienia.
Warto poczytać o otoczeniu w którym będzie działać Polska w najbliższym czasie: https://www.rp.pl/Opinie/312039886-Grzegorz-W-Kolodko-Co-jest-grane.html
Otóż to. Wzburzone morze. Dziękuję.
Wracając do “latarni”.
Cele III RP były łatwe do osiągnięcia i zostały osiągniete. Wejście do NATO i przystąpienie do Unii Europejskiej. Gorzej z tym poziomem życia państw Zachodu. Tego celu nie udało się zrealizować, bo ma on do pewnego stopnia charakter asymptoty – możemy sie zbliżać ale nigdy go nie osiągniemy, przynajmniej jeżeli mowa o państwach najzamożniejszych.
*
To trochę podobnie jak z komunizmem. Ciągle się zbliżaliśmy a im byliśmy bliżej tym bardziej komunizm się oddalał. Tak było w teorii. W praktyce system zbankrutował, bo był oparty o absurdalne założenia, odrzucajace tysiace lat doświadczeń cywilizacyjnych ludzkości. W schyłkowym okresie ZSRR Ronald REagan publicznie opowiadał taki dowcip. W Moskiwe spaceruje dwóch kolegów. Jeden z nich pyta drugiego: Sasza, czy to co już osiagneliśmy, to to już jest komunizm? Nie Iwan – odpowiada tamten – będzie jeszcze dużo gorzej!.
*
To wyznaczenie czy zaproponowanie latarni, a wiec celu, czy grupy celów strategicznych jest moim zdaniem potrzebne jako kryterium pomiaru wspólnych wysiłków. Propozycja aby Polska stała się “jednym z trzech najnowocześniejszych państw świata” jest właśnie tego rodzaju propozycją “latarni”.
*
W najbliższych dziesięcioleciach warunki działania wszystkich krajów europejskich i nie tylko europejskich wyznaczać będą ograniczenia naszej planety związane z przeciwdziałaniem katastrofie klimatycznej :
– konwersja energetyczna w stronę energii odnawialnych,
– problem śmieci w skali globalnej,
– deficyt wody i pustynnienie dużych obszarów Ziemi,
– ograniczenie boomu demograficznego, głównie w Afryce i w Azji.
Trwająca od jesieni 2019 r. pandemia koronawirusa informuje nas o ryzyku powtarzania się tego rodzaju kataklizmów. W tym kontekscie przypomina mi się opinia Stephena Hawkinga, który krótko przed śmiercia skrócił horyzont wyniesienia się ludzkości na inną planetę do 100 lat najbliższych, pod groźbą zagłady.
*
Wyznaczenie celów strategicznych w takich okolicznościach wymaga rzeczywiście szerokiej dyskusji społecznej. Taką dyskusje należy podjąć jak najszybciej.
Właśnie te podane przez Pana uwagi pokazują, że ludzkość zaczyna podzielać wspólny cel, nadrzędny wobec pojedynczych, narodowych “latarni”. Tym celem jest utrzymanie warunków do życia na planecie. Pomijając już fakt, że życie sobie świetnie bez nas poradzi, taki wspólny cel ma sens jedynie wtedy, kiedy będzie podzielany przez wszystkich. Oczywiście są i będą kraje, których egzystencja jest bezpośrednio zagrożona, np. Niderlandy, czy państwa położone na atolach koralowych, ale są też kraje, które z radością witają zmianę klimatu, np. Rosja. Zagrożenia dla naszej egzystencji wynikają nie tylko ze zmian klimatu ale też z katastrofalnych wydarzeń geologicznych, czy kosmicznych, które są powtarzającym się zjawiskiem na planecie ale zachodzą na tyle rzadko w stosunku do życia ludzkiego, że nauczyliśmy się żyć z tą świadomością nie wpadając w panikę. Różna też może być skala potencjalnych katastrof. Obecna pandemia jest z kategorii tych łagodnych. Przykładem innych potencjalnych katastrof o niewyobrażalnych skutkach jest możliwa masowa erupcja wulkanów. Takie cykliczne katastrofy miały już miejsce w historii Ziemi. To logiczne, że ludzie zaczynają coraz częściej i szerzej myśleć o możliwości ucieczki na inną planetę. Osiągnęliśmy już etap rozwoju technologicznego, który uprawdopodabnia taki scenariusz. Nie jest to już dzisiaj kategoria SF. Nie lekceważąc skutków zmian klimatycznych prywatnie uważam, że my sami stajemy się coraz większym zagrożeniem dla nas samych. Paradoksalnie właśnie jedynie rozmaite katastrofy mają potencjał zatrzymania tego procesu samodestrukcji, przynajmniej odsunięcie go w czasie.
Wracając do latarni, działamy w skali życia pojedynczego człowieka. Każdy z nas ma jakiś cele/cele w życiu osobistym. Brak celu to bieg jałowy życia. Opuściliśmy już etap “ciepłej wody w kranie” w piramidzie Maslowa i jako społeczeństwo musimy mieć wspólny cel strategiczny. On wcale nie musi być tożsamy z celem strategicznym całej ludzkości, choć akurat w przywołanej przez pana kategorii deficytu wody Polska jest bezpośrednio tym dotknięta.
Nasza latarnia musi mieć potencjał wyzwolenia pełnej energii pojedynczych Polek i Polaków. Nowoczesność to także umiejętność samoograniczeń w sensie śladu środowiskowego, umiejętność kompilacji umiejętności (skills) pojedynczych osób w umiejętność całej grupy. To także taki system edukacji, który sprawi, że najsłabsze jednostki, także najsłabsze intelektualnie choć wpływowe, nie będą obciążeniem dla społeczeństwa. Nowoczesność to także w najoczywistszy sposób rozwój nauki i kultury. To stworzenie inkluzywnego ekosystemu społecznego, który najwyżej oceni racjonalne myślenie, kreatywność i pracowitość. Altruizm przed egoizmem.
Nas, białych Polaków jest coraz mniej. Ktoś powinien ponieść naszą kulturę dalej w przyszłość. Jeśli nam na tym zależy, a powinno zależeć w kontekście dyskutowanej latarni. Nowoczesność tutaj to wypracowanie nowego, efektywnego systemu włączania do społeczeństwa imigrantów z Afryki i Azji. To będzie wręcz sprawa życia lub śmierci dla naszego państwa.
Dlaczego dyskusja nad przyszłym systemem społeczno-ekonomicznym, który zastąpi kapitalizm toczy się jedynie w wąskich grupach naukowców? Nowoczesność oznacza również otwartość myślenia i gotowość do zmiany. W tym konkretnym przypadku stoi ona w całkowitej sprzeczności z myśleniem wynikającym z wierzeń religijnych, które jest pochodną kultury rolniczej i nie zakłada zmiany, lecz jedynie cykliczność w obiegu zamkniętym.
Zgadzam się z większością i diagnoz i proponowanych terapii chociaż to bardzo dynamiczny proces i trudno przewidywalny – tak zwane życie zaskakuje jak zawsze i pewnie nieraz jeszcze nas zaskoczy.
Wyznaczenie strategicznych celów, latarni okreslajacych kierunek to sprawa podstawowa. Ale tutaj chcę postawić pytanie – czy widzą Panowie możliwości rozwiązania tego problemu w ramach procesów i ciał decyzyjnych takich jakie mamy w przestrzeni politycznej poszczególnych krajów i organizacji międzynarodowych, na przykład ONZ ?
Wracam do swojej tezy – takie procesy, takie decyzje, ważne dla całej ludzkości moze poprawnie rozwiązać tylko AI. Żadne gremia polityków, autorytetów, mówiąc wprost ludzi, z ich emocjami, uzależnieniami od różnych interesów nie dają szansy na sukces.
Taki poziom AI uzyskamy pewnie w 2050 roku, pytanie tylko czy świat przetrwa do tego czasu
Stosunkowo niewielka efektywność “…procesów i ciał decyzyjnych takich jakie mamy w przestrzeni politycznej poszczególnych krajów i organizacji międzynarodowych, na przykład ONZ…” jest widoczna gołym okiem. Niektóre organizacje tak zostały zaprojektowane, że pełnia raczej rolę dekoracyjną dostarczając fałszywych alibi dla działania w interesach poszczególnych państw, zwłaszcza mocarstw (ONZ). Nieco większą sprawność mają procesy decyzyjne w organizacjach współczesnych np. w UE. Nadal największa efektywnościa mogą wykazać się instytucje państw narodowych CHRL. USA, Niemcy, Japonia, etc.
*
Teza o tym, że najważniejsze procesy i decyzje “…ważne dla całej ludzkości może poprawnie rozwiązać tylko AI.” jest poznawczo prawidłowa i metodologicznie poprawna, jakkolwiek na razie nie daje się zweryfikować empirycznie. Na przeszkodzie takiej weryfikacji stoją dwa czynniki:
– dzisiejszy poziom rozwoju AI, o którym na razie nie wiemy czy byłby w stanie rzeczywiście te problemy rozwiązać; wiemy przy okazji, że na razie AI znajduje sie pod kontrolą ludzi, z czym wiąże się drugi czynnik,
– tak długo jak długo AI nie zdominuje ludzkości tak długo ludzie nie oddadzą dobrowolnie procesów decyzyjnych algorytmom AI, ponieważ konkurencja interesów ludzkich jest silniejsza od konkurencji rozwiazań merytorycznych; w tym sensie AI zależy od tak rozumianej polityczności decyzji.
Niewielką nadzieją, na odwrócenie prymatu interesów nad rozumem, może być sytuacja, kiedy symptomy katastrofy będą dużo bardziej widoczne niż obecnie.
*
Istotne pozostaje pytanie czy jeżeli ludzkość uniknęła na razie zagłądy atomowej, czy uniknie także zagłady wywołanej zmianami klimatycznymi.
Krtókie AD Vocem, bo wczoraj przegapiłem.
“Oczywiście są i będą kraje, których egzystencja jest bezpośrednio zagrożona, np. Niderlandy, czy państwa położone na atolach koralowych, ale są też kraje, które z radością witają zmianę klimatu, np. Rosja.”
*
Spędzając sporo czasu w Holandii, a wcześniej studiujac jej historie, jestem pewien, że właśnie Holandia nie będzie miała takich problemów. Oni od wieków walczyli z depresja, wydzierając kawałek ziemi po kawałku z obszarów morskich. Są znakomicie przygotowani na prawie dowolne podniesienie sie poziomu mórz i oceanów i w Europie jako nielicznini dadzą sobie radę. System urządzeń technicznych oraz kanałów odwadniających płynących kilka metrów powyżej powierzchni lądu jest tak skonstruowany, że daje im bezpieczeństwo w przeciwieństwie np. do obszaru Żuław w Polsce.
*
Prawde mówiąc nie bardzo rozumiem dlaczego zmiany klimatyczne miałyby byc na rękę Rosji.
*
Zgadzam się, że cele strategiczne muszą być zachęcające dla większości obywateli, z uwzglednieniem właśnie wyzwań światowych a jednocześnie na tyle odrębne aby inspirowały nas do działania.
Też krótko.
Holandia, owszem, zainwestowała ogromne pieniądze w infrastrukturę polderów, ale coraz większy obszar ich kraju znajduje się w trwałej nierównowadze przyrodniczej, utrzymywanej sztucznie coraz wyższym kosztem. Wystarczy jedno większe tsunami, które tę równowagę przywróci. Prawda, Żuławy nawet nie wymagają jakiś rzadkich, gwałtownych zjawisk żeby znaleźć się pod wodą.
Rosja zyskuje:
– nowy szlak żeglugowy o znaczeniu globalnym i potencjale przejęcia dużej części tranzytu miedzynarodowego
– łatwiejsze technicznie warunki eksploatacji surowców
– nowe tereny dla rolnictwa i osadnictwa
– łatwiejsze i tańsze warunki techniczne do eksploatacji i zasiedlenia Syberii Wschodniej i przede wszystkim Arktyki
Z problemami Holandii ma Pan rację, ale dotyczą one w większym stopniu innych krajów, mimo iz te kraje mają warunki naturalne. Już ponad 20 lat temu parlament z rządem holenderskim a w ich imieniu Ministerstwo Rolnictwa podjeło decyzje strategiczne o wyprowadzeniu z Holandii produkcji żywności, ponieważ nawożenie nieprzemakalnych polderów grozi katastrofa biologiczną. Stopniowo wyprowadzano produkcję do innych krajów (np. produkcja brojlerów odbywa sie w Brazylii) tak, że z niewielkimi wyjatkami dzisiaj Holandia produkuje u siebie głównie kwiaty.
*
Dziękuję za Rosję. O budowie szlaku transportowego przez morze akrtyczne troche czytałem. O eksploatacji surowców także. Co do reszty to wcale nie wiem czy to Rosja potrafi skorzystać z poprawy warunków osadnictwa i eksploatacji zwłaszcza Syberii. Prędzej spodziewam sie, że docelowo skorzystaja na tym Chińczycy.
To dla mnie przyjemność 🙂 Z kolei ja dziękuję za informacje o Holandii. Nie wiedziałem o tych decyzjach dotyczących ich rolnictwa. Teraz rozumiem to wypadanie Holandii w statystykach produkcji różnych rodzajów żywności.
Z widocznych działań Rosji wynika, że oni są skoncentrowani na Arktyce, a Syberia rzeczywiście powoli, powoli staje się chińska. Przypomniała mi się po przeczytaniu Pana celnego komentarza pewna ciekawostka statystyczna: gęstość zaludnienia po rosyjskiej stronie Amuru to 8 osób/km², a po chińskiej 144 osób/km². Taka kolejna nierównowaga przyrodnicza, gdzie wystarczy jedno małe “tsunami” 🙂
O tej gęstości zaludnienia też kiedys czytałem. Co więcej pare lat temu w jakims opracowaniu wyczytałem, że według ostrożnych szacunków z Chin na Syberię przeniknęło w ostanich dzisiecioleciach ok. 10 mln Chińczyków, którzy są zaradni i pracowici, a dzieki temu że nie piją alkoholu na umór i nie biją żon, Rosjanki chętnie zakładaja z nimi rodziny.
*
Przy okazji przypomniała mi się głupiutka anegdotka z podstawówki ok. 1964 roku. Na granicy Chiny-ZSRR idzie Chruszczow (ówczesny szef KPZR) i prowadzi kozę. Chińczycy wołaja do niego: Dokąd idziesz z tym baranem? Chruszczow wyraźnie podenerwowany odkrzykuje – nie widzicie, ze to nie baran, ale koza? Na co Chińczycy – cicho, nie do ciebie mówimy!
*
NIe wiem jak inne branże hodowlane, ale ta Brazylia przez klimat potaniła także koszty produkcji brojlerów o ok. 30%, tyle bowiem średniorocznie w koszcie ma udział koniecznośc ogrzewania kurników jesienia i zimą. Przestałem sie interesować agrobiznesem holenderskim, ale popytam kolegów, którzy być może śledzą to na bieżąco.
*
Jezeli teraz Pan siedzi na sieci, to chetnie skonsultuję cos z Panem mailem?
*
Holandia w czasie II WŚ ucierpiała od Niemców niewiele mniej niz Polska, mimo iz Niemcy nie byli tak brutalni wobec Holendrów jak wobec POlaków. Przedsiębiorcy holenderscy pałając do NIemców taka sama “miłoscią” po II WŚ jak POlacy umieli wznieśc sie ponad swoje uprzedzenia. Producenci wieprzowiny opowiadali mi w 1987 roku, ze od 40 lat praktykuja taki rytuał. NIemcy uwazają szynki hiolenderskie za marne a bardzo cenia szynki parmeńskie, z Włoch. ZAtem Holendrzy kupili małą wędzarnię w okolicach Parmy, która produkuje głównie opakowania i tak opakowane szynki prosto z Holandii wjeżdzaja do Niemiec jako parmeńskie, notabene włoskimi tirami, za ok. 50% wyższe ceny niz z Holandii. Na targach żywności w Utrechcie, na stoisko firmy wieprzowej z Holandii przyszedł NIemiec z ich szynką parmeńska, za która przełacił 50% i w mojej obecnosci do szefa firmy powiedział z przekąsem – no i co? Można? NA co Holender udał zmartwionego a NIemiec triumfował !
Przy kolacji po dniu targowym zapytałem tego Holendra, a było to jeden z największych tuzów w produkcji wieprzowiny, czy nie ma do tego NIemca stosunku honorowego ?. A on na to, że ma stosunek bardzo honorowy, a polega on na tym, ze jak sam stwierdził zwracając sie do mnie wprost: “Stary, ja za te dodatkowe miliony guldenów, które na tym biznesie zarobiłem, to bym osobiscie tego Niemca z Utrechtu do Amsterdamu na barana zaniósł!”. I tak uczyłem sie biznesu od najlepszych!
*
Inne opowiadanie dzisiejszego oligarchy w kurzarstwie światowym z roku 1988, kiedy jeszcze nie był aż takim gigantem, a raczej zamożnym przedsiębiorcą-wieśniakiem ze wsi Ospel w okolicach Eindhoven. Oprowadzał nas po swoich kurnikach, w których łącznie było ponad 100 tysiecy niosek i opowiadał jak się dorobił. Najpierw – opowiadał – mój dziadek pracował ciężko ponad 30 lat – potem mój ocjiec pracował cięzko ponad 40 lat – a tera ja pracuję juz ponad dwadziescia lat i powoli staje sie zamoznym człowiekiem. Koiunktura światowa i niezwykły zmysł przedsiębiorcy sprawił, że od tamtego czasu pomnozył swój stan posiadania ponad 500 razy! DZisiaj w swojej specjalizacji jesty nr 1 a najdalej nr 2 na świecie.