12.11.2021

Drażni mnie (to eufemizm) coroczny rytuał środowisk opozycyjnych wobec rządu, aby biadolić nad „zawłaszczeniem” święta narodowego przez nacjonalistów, i opowiadanie o tym święcie tylko w formule „rząd wspiera nacjonalistów”.
Wspiera, tylko czy to coś nowego? Wspiera jako rząd i wspierał jako wcześniejsza opozycja narodowo-katolicka od co najmniej 10 lat. Pora najwyższa była nauczyć się świętować po swojemu.
Pytam, dlaczego opozycja nie organizuje uroczystości rocznicowej – świadomie, od początku w jakimś reprezentacyjnym miejscu, z dala od tradycyjnej trasy przemarszu nacjonalistów?! Choćby na Placu Zamkowym, czy Placu Konstytucji. Boi się, że będzie się porównywać liczbę uczestników?
I co z tego? Nawet najdłuższa podróż zaczyna się od pierwszego kroku.
Ja bym bardzo chciała wziąć udział w zwyczajnej, poważnej uroczystości, bez infantylnych okrzyków przeciwko Kaczyńskiemu, podskakiwania hop-hop i czekoladowego orła. Bez wykrzykiwania haseł progresywistycznych, bez robienia polityki. Tak mało mamy okazji, by świętować wygraną, a nie klęskę.
Dziś do wyboru miałam marsz nacjonalistów i marsz koalicji antyfaszystowej (zorganizowanej jako „przeciwwaga dla marszu nacjonalistów”). Noszsz… A ja nie chcę obchodzić tej rocznicy w formule „przeciw innym”, z nastawieniem na „odbicie święta” nacjonalistom, lecz zwyczajnie, z ciekawym programem, odśpiewaniem I Brygady, przypomnieniem burzliwej historii sprzed ponad 100 lat, bez wyciągania uczestników powstania warszawskiego i aktywistów tego czy tamtego. Bez bieżącej polityki.
Ale nie, tworzywem opozycji jest sprzeciw, ona inaczej nie umie. Jak oni chcą do cholery wygrać jakiekolwiek wybory, czyli pociągnąć społeczeństwo za sobą, kiedy nie umieją opowiedzieć wspólnoty nawet w tak oczywistej sprawie, jak najważniejsze i najbardziej wspólnototwórcze polskie święto odzyskania niepodległości po 123 latach zaborów?! Ludzie lubią takie ceremoniały, lubią czuć wspólnotę, tak, także ci, którzy nie głosują na PiS; nie wszystkim zwisa i powiewa, nie wszyscy są cyniczni.
I właśnie to, ta nieumiejętność pozytywnej narracji odstręcza część ludzi od opozycji, stąd biorą się zarzuty antypolonizmu, zawstydzania polskością, wywyższania się, „bycia »europejczykiem«”.
Żądam od opozycji pozytywnego programu w jednej kwestii; oczekuję, że potrafią powiedzieć w każdej sprawie coś konstruktywnego dla społeczeństwa, dla Polski, nie dodając niczego o PiS. Kiedy oni do cholery zrozumieją, że nie słucha ich ta część społeczeństwa, która słucha PiS, a ta, która słucha opozycji, na PiS nie głosuje ?!
Magdalena Ostrowska
Ps. I proszę, nacjonaliści zrobili opozycji psikusa i nie podpalili niczego, ani nie pobili nikogo. A Rafał Trzaskowski, zamiast to docenić (bez paternalizmu), już zapowiedział, że wystawi rachunek za profilaktyczne uprzątnięcie tego czy tamtego, na zalecenie policji. Ja nie mam siły do tej głupoty.
To ważne obserwacje Autorki – kwestie zastanawiające prawdopodobnie wielu Polaków, którym bliskie są tradycje niepodległościowe i którzy doceniają wagę odzyskania niepodległego bytu Polski po I wojnie światowej, z umowną datą jej odzyskania 11 listopada 1918 r.
*
Obchody tego święta, w postaci marszu niepodległości od kilkunastu lat organizowane są przez środowiska nacjonalistyczne, nierzadko silnie faszyzujące, bądź wprost faszystowskie, z udziałem takich gości z całej Europy. PiS jeszcze jako opozycja flirtował z tymi środowiskami, a teraz coraz wyraźniej je wspiera ograniczając wpływy Konfederacji, aby na skrajnej prawicy nie mieć silnej konkurtencji. Marsze nacjonalistów odwołują się wyłącznie do części tradycji niepodległościowej – antysemickiej, antyniemieckiej, szowinistycznej i ksenofobicznej, dodatkowo o zabarwieniu religijnym w tym samym nurcie.
Te marsze, niezależnie od intencji ich uczestników, od kilkunastu lat są marszami nienawiści, niewiele mającymi wspólnego ze wspaniałym, radosnym świętem odzyskania niepodległości.
Rzeczywiście w tym roku, byc może przez nadanie marszowi statusu uroczystosci państwowej (z naruszniem prawa) obyło sie bez większych incydentów.
*
Opozycja nie umiała i nadal nie umie zorganizowac takiego sposobu wspólnego świętowania, który miałby inny charakter. Próbowano wielu rzweczy, łącznie z czekoladowymi orłami. Żadna z tych propozycji nie przetrwała i nie przerodziła sie w obchody o innym charakterze niż nacjonalistyczne.
*
Daleki jestem od wymądrzania się dlaczego tak się stało. Podzielę się uwagami, dlaczego ja sam mam problem z uroczystym obchodzeniem tego święta w formach, nawet łagodniejszych jak akademie pisowskie i rządowe w Krakowie.
*
Święto niepodległości zarówno w marszach warszawskich jak i w tradycyjnych obchodach, także uroczystych akademiach pisowskich, skierowane jest w przeszłość. Czci tradycję i nie wyciągając wniosków z przeszłości praganie zakonserwować stan rzeczy z początków XX wieku a najlepiej z epoki bisrmackowskiej. Tymczasem tamtej rzeczywistości już dawno nie ma a próby cofania się do tamtej epoki są groteskowe. Owszem produkują różnych oszołomów, ale czasu nie sposób cofnąć. Stąd kompletne oderwanie tego święta od współczesności, nie mówiąc już o przyszłości.
*
Moim zdaniem jedyną szansą na odzyskanie tego świętsa dla Polaków spoza wpływów pisowskich i nacjonalistycznych jest skierowanie obchodów tego święta w przyszłość. Doceniając i szanując olbrzymi wysiłek naszych przodków warto wziąć pod uwagę bieg czasu. Ziemianie, ludzkość żeby przetrwać już dziś musi zmieniać lub odrzucić tradycje państw narodowych z ich szowinizmem, nacjonalizmem, egoizmami rasowymi, antysemityzmem, etc. – inaczej nie przetrwamy jako gatunek ludzki. Świętując czyn niepodległościowy naszych babek i dziadów, rodziców musimy bardziej pamiętać o jego warstwie symbolicznej i umysłowej. Dzisiaj niepodległość oznacza myślenie wolne od szowinizmów i uprzedzeń, narodowościowych, religijnych, obyczajowych, rasowych. Myślenie na rzecz wspólnoty ogólnoludzkiej. MAmy to szczęście, że żyjemy w takiej organizacji jak UE, która od wielu lat dostrzega isotę tego myślenia i wynikających stąd procesów. Zamiast niszczyć UE jak pisowcy, powinniśmy pracowac na rzecz jej wzmacniania, unowocześniania, czynienia bardziej przyjazną i akceptowalną dla jej mieszkańców.
*
Gdybym miał odwoływać się w poszukiwaniach formuły takich zupełnie innych obchodów to wzorców szukałbym raczej w Igrzyskach Wolności, Akademii Sztuk Przepięknych organizowanej przez WOŚP, konferencjach naukowych otwartych dla publiczności czy nocy muzeów, niż sztywnych akademiach na rzecz i ku czci.
Amerykańskie Święto Niepodległości jest zanurzone w przeszłości dużo bardziej, a jednak oni potrafili i nadal potrafią je celebrować jako wielkie narodowe święto. Wszystkiego powinno być po trochu, bez obciachu też się nie uda, bo to powinno być święto dla każdego; każdy ma prawo czuć się Polakiem w tym dniu – zarówno obywatel o poglądach liberalnych, jak i nacjonalistycznych. Aby poczuć wspólnotę, każdy powinien móc znaleźć w świętowaniu coś swojskiego, z czego może być dumny. To jest trudne, ale nie jest niemożliwe. Poczucie wspólnoty z gatunkiem ludzkim to pieśń dalekiej przyszłości; może ludzkość dojrzeje, lecz jestem zdania, że raczej wymusi to dopiero jakaś hekatomba.
Święto Amerykańskie jest trochę inne niż nasze 11 listopada. Oni nie stracili a wobec tego nie odzyskali niepodległości. Oni uzyskali niepodległość od Korony Brytyjskiej i świętują rocznice Deklaracji NIepodległości w dniu 4 lipca. Nawiasem mówiąc w tym roku przypadło 245 lat od daty jej uchwalenia. To ich święto jest nieco podobne (nie tylko ze wzgledów historycznych) do naszego święta Konstytucji 3-go Maja.
NIe jestem żadnym znawcą USA, ale zdaje się że i oni mają z tym świętowaniem różne problemy.
*
W takie świętowanie wspólne w Polsce, o którym Pani napisała, niestety nie wierzę. Może jestem człowiekiem małej wiary. Już prawie 400 lat Polacy dzielnie pracują aby nie było poczucia wspólnoty. PiS od 20 lat tylko zaognił i poglębił te podziały. One są wygodne dla takich nihilistów politycznych jak JK.
W pełni zgadzam się z tą gorącą wypowiedzią autorki. Tak jest, nie mamy mimo upływu tylu już lat od zmiany ustroju po 89 roku, pomysłu na obchodzenie najważniejszego święta państwowego jakim jest 11 listopada. Było już wiele ekip i nikt, żadna władza wolnej Polski nie wymyśliła formuły na to święto. Próba prezydenta Komorowskiego nie była udana ale była, gdyby został na drugą kadencję być może wypracowalibyśmy formułę i nie oddali tego święta narodowcom. To zadanie na przyszłość, trudne po latach gdy to Bąkiewicz i jego ferajna nadawali ton temu jak świętować 11 listopada, trudne bo listopad to nie lipiec jak we Francji czy w PRL. Ale da się wymyśleć formułę, trzeba tylko chcieć
Zastanawiamy się jak przywrócić szerokiemu gronu Polaków święto niepodległości. To jeden z wypraktykowanych sposobów: https://weekend.gazeta.pl/weekend/7,177333,27787855,sproszono-notabli-mieszczan-okoliczne-dziewczeta-a-wino.html
przez jakiś czas chadzałam 1 sierpnia na śpiewanie pieśni powstańczych, dostawało się darmowy “śpiewnik” i ludzie stali i śpiewali, razem z tymi na scenie. niechby więc tak …. byłoby uroczyście i bez infantylnych pokrzykiwań
Zatem formułę już mamy. Wystarczy skontaktowć się z Panem Waldemarem Domańskim z tego wywiadu: https://weekend.gazeta.pl/weekend/7,177333,27787855,sproszono-notabli-mieszczan-okoliczne-dziewczeta-a-wino.html
…. i można organizowac imprezę pt. pieśni niepodległej. SO zapewne użyczy swoich życzliwych łamów, a resztą zależy wyłącznie od frekwencji…
Podziały były, są i będą i same w sobie są czymś normalnym i nie są niczym złym pod warunkiem, że nie prowadzą do wykluczenia. My, niestety, mamy już do czynienia z wykluczeniem a od wykluczenia do eksterminacji krótka droga. Artykuł Pani Magdaleny odczytuje nie jako protest przeciwko podziałom ale jako protest przeciwko wykluczeniu, szczególnie jedno zdanie jest ważne:
czyli oni sobie my sobie. Jest podział, różnica – nie ma wykluczenia.
Bardzo sympatycznie odebrałem ideę świętowania niepodległości bez progresywistów, zwanych dzisiaj “liberałami” i nacjonalistów zwanych dzisiaj “konserwatystami”. Jedyny dysonans poznawczy, jaki odczułem, to ten, że Autorka oczekuje inicjatywy ze strony tzw. “demokratycznej opozycji”, która od “nierządów PiS-u” się nie wiele różni. Jeżeli taka inicjatywa nie wyjdzie z “ludu” niezależnie od “nierządów PiS-u” i tzw, “demokratycznej opozycji”, to z góry Pani powiem: z tego nic dobrego i owocnego nie będzie.