Stefan Bratkowski: Wstyd i sprawiedliwość (5)34 min czytania

09.12.2021

.

05. ZAGUBIONA CYWILIZACJA

Często samej historiografii brakuje poczucia sprawiedliwości. Pomija ona jeden z dwóch największych, jeśli nie największy dramat starożytnej Grecji. Lekceważy, jeśli nie eliminuje wręcz z historii całą, wysoce rozwiniętą cywilizację. Pierwsi napływowi Grecy, Eolowie, przestali się cieszyć zainteresowaniem uczonych – choć od chwili, kiedy Schliemann, odkrywszy ruiny Troi, zaczął kopać w Mykenach i odsłaniać ich cywilizację, wszystkich starożytnych Greków nauka długi czas nazywała Mykeńczykami. Potem wszystkich zaczęto nazywać jak Homer, Achajami. Uznano Achajów i trafnie, ojcami naszej cywilizacji. Ale przed nimi rozwijała się, właśnie w Mykenach, cywilizacja, po której Achajowie nie odziedziczyli dosłownie niczego, przyszedłszy w kilkaset lat później. Nie umieli ani budować olbrzymich kamiennych murów, które nazwali, a nauka za nimi, „cyklopimi”, nie dorobili się mykeńskiego dobrobytu z jego luksusami, ich mity nie objęły ani osiągnięć cywilizacji tych Eolów, ani wojen z nimi. Żadnego oblężenia, żadnych zwycięstw. Wiemy tylko tyle, co archeolodzy, a i oni z przyzwyczajenia od lat już tytułują mykeńskich Eolów Achajami. Przez to i najwięksi nawet archeolodzy datowali ten okres w sposób jawnie błędny. Być może trochę dlatego, że nie udawało się i do dziś nie udaje się wykryć, jaki mechanizm dziejów zgładził cywilizację Myken. Przemilczenia uznać można za tym bardziej paradoksalne, że wykopaliska w Mykenach ukazywały świat nieporównywalnie górujący nad resztą Greków przez blisko tysiąc lat! Dopiero później naszą wyobraźnię starożytnej Grecji zdominowały mity Achajów i wojna trojańska, unieśmiertelniona Iliadą, wojna z poematu Homera, ważniejsza od rzeczywistych.

Wpół zapomniany, jeden z trzech głównych ludów greckich, mówili ci Eolowie własnym dialektem, „staro-greckim”, z pismem linearnym B, które zanikło razem z unicestwieniem ich cywilizacji, cywilizacji Myken. Ich plemiona pierwsze stworzyły kawał Grecji — to Beoci, Lokrowie, Fokejczycy, Etolowie i Akarneńczycy. Z tych dwa ostatnie potem raczej podbijano, ale Fokejczycy i Lokrowie założyli niemało kolonii, zarówno w Azji Mniejszej, jak i w Italii, czyli w przyszłej Wielkiej Grecji. Sami Eolowie też przybyli z jakiegoś azjatyckiego wschodu, a co jak na te migracje, rzekłbym, zaskakujące, nie rżnęli wszystkich i wszystkiego, co po drodze i przed nimi. Czy uciekali sami przed jakimiś zbójeckimi napastnikami, szukając dla siebie jakiegoś bezpiecznego miejsca? Czy gościnnie przyjęły ich w niedoludnionej, przyszłej Grecji miejscowe plemiona, które nauka zowie „egejskimi”, a dla starożytnych Greków były Pelazgami…? Czy po prostu wędrowali małymi grupami, każde ze swoim już imieniem, które nie mogły pozwolić sobie na starcie ze zbrojnymi, lepiej zorganizowanymi tubylcami? No bo jeśli imię tych Eolów, już z Grecji, tłumaczy się jako „pstrych”, to raczej nie dla wielokolorowych strojów… Mogły więc ruszyć na południe różne niewielkie gromady, nie żadna jednolita, potężna horda. A może w połowie III tysiąclecia p.n.e. wypędzało ich ze stepów zimno – jak pognało trzy tysiące lat później Skandynawów i Słowian z północy w przygody „wędrówek ludów”?

Z samej też chronologii zasiedlenia Grecji wynika, że Mykeny to dzieło Eolów. Eolowie, jak można podejrzewać, dotarli właśnie w rejon Myken, ba, dalej, do pogranicza Lakonii. Początki greckiej tam obecności archeologia datuje na rok mniej więcej 2100. Przypuszczam, że dalsze badania cofną tę datę w głębszą przeszłość, bo zachodzące przemiany wymagały znacznie więcej czasu, czasu dla paru pokoleń wcześniej… Zagarnęli też Eolowie samą Lakonię i Messenię aż po jej zachodnie brzegi — w przyjaźni z miejscowymi, dotychczasowymi mieszkańcami. Bez pokojowych z nimi stosunków nie przejęliby ich nazewnictwa tudzież imion własnych!

Bywa, że najazd na Kretę Knossosu przypisuje się Grekom z Myken, choć byli oni tak z tą Kretą związani, że pierwsze znalezione tabliczki z ich pismem, pismem linearnym B, pochodziły z samej Krety, nie z Peloponezu. Dopiero później znaleziono je w messeńskim Pylos i w Mykenach, a także w – beockich Tebach.

Słynne z kompozycji olbrzymich głazów mury Myken i Tirynsu greccy potomni, na pewno już – Achajowie, po kilkuset latach uznali w swych mitach, powtórzmy, za dzieło Cyklopów. Kiklopów, czyli olbrzymów. Tytanów. Nie za dzieło swoich przodków. Nie wiadomo tylko, dlaczego samych Kiklopów jako jednookich pasterzy olbrzymów poeci greccy kojarzyli nie z Mykenami, a z Sycylią, skąd mieli pochodzić… Tą Sycylią zwycięski Zeus przywalił pokonanego tytana, Tyfona. Tyfon próbował się bezskutecznie uwolnić. Potężnie nadąwszy płuca, oddychał wybuchami i płomieniami Etny. Pod Etną pracować miała kuźnia Hefajstosa, gdzie dla niego Kiklopi kuli pioruny, miotane potem ręką Zeusa…

Kiklopi bądź tytani postawili i Tiryns — jak czytamy u wspomnianego, podróżującego po Helladzie dwa tysiące lat później Pauzaniasza (s. 209, 236). Postawili te mury z łomów skalnych bez użycia zaprawy! Napisał Pauzaniasz o murze Tirynsu, że „wykonano go z nie obrobionych kamieni. Każdy głaz jest tak wielki, że nawet zaprzęg mułów nie mógłby ruszyć najmniejszego z nich”. I Pauzaniasz nie przesadzał. Bo nie wspomina się, jak ci tytani czy cyklopi transportowali je na dystans dziesięciu i więcej kilometrów od kamieniołomów, ani jak dźwigali w Mykenach i Tirynsie ogromne głazy, ważące trzy do pięciu ton!

Ponad wysokość kamiennych ciosów mykeńskiej „Bramy Lwic”, wyżej więc niż 3 metry, musieli budowniczowie unieść ogromną kamienną płytę, rozległości 4,5 m. Na tej płycie umieszczono trójkątny blok wapienia, odciążający napór głazów. Montowano z nich mury twierdzy, ten blok przesłania płyta wysokości 2,9 m z wyrzeźbionymi dwiema kamiennymi lwicami (ich głowy się nie zachowały, ale można iść o zakład, że były to głowy kobiet, nie zaś lwie paszcze). Uczeni w tym wątku ikonograficznym znaleźli inspirację — minojską! Czyli raz jeszcze potwierdza się, że budowniczowie pozostawali w bliskich kontaktach z tą „minojską” Kretą… Pałac w Knossos budowano z równie ogromnych bloków kreteńskiego wapienia i chyba niewiele wcześniej. Albo może w ogóle to byli jacyś kreteńscy budowniczowie, przemieszani z greckimi Eolami, dla których języka przeformowano pismo linearne A w pismo linearne B. Michael Ventris odczytał pismo linearne B, a nie to A…

Mykeny i Tiryns to nie wszystko. Prof. Ludwika Press, opisując „osadnictwo egejskie”, dodaje do ich obrazu świetnie ufortyfikowaną cytadelę koło dzisiejszej wsi Dendra w Argolidzie. Jej „mur z wielkich głazów konstrukcji cyklopiej, szeroki na 4 do 5 m, dochodził do 7 m wysokości i robił bardziej monumentalne wrażenie niż mury Myken i Tirynsu” (Ludwika Press, Osadnictwo egejskie, w: Kultura materialna starożytnej Grecji. Zarys, Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk 1977, t. III, s. 85). Achajowie nie wiedzieli, co to wielokrążek dla konstrukcji prostego dźwigu, zdolnego podnieść olbrzymie kamienne kloce. Nie wiedzieli i niektórzy nasi współcześni, przekonani, że da się wprost, ciągnąc linę siłą rąk, wywindować trzy metry nad ziemię przyczepione kilka ton!

Print Friendly, PDF & Email