27.10.2023

To, co dzieje się na polskiej scenie politycznej, to całe zamieszanie, jakie towarzyszy wszystkim biorącym udział w spektaklu powyborczym, ta giełda możliwych scenariuszy, jakie ma w ręku prezydent Andrzej Duda, do którego należy decyzja wskazania, kto ma w pierwszym konstytucyjnym kroku prawo do budowania rządu, różne warianty tego, co zrobi wskazany przez stary sejm marszałek-senior otwierający pierwsze posiedzenie nowego sejmu, na którym posłowie-elekci staną się posłami, ale po złożeniu poselskiego ślubowania, to tylko przykłady pytań i problemów dotykających polskie państwo.
Państwo, – co to jest państwo? Jaka treść kryje się za tym słowem używanym powszechnie w najróżniejszych sytuacjach, małych i wielkich, chwilach przełomowych i w codziennej działalności instytucji państwowych i jego urzędów?
Nie mam zamiaru wdawać się w dysputy o zawiłościach tego pojęcia, o jego zmieniającym się rozumieniu w czasie, o różnych jego kształtach w różnych ludzkich cywilizacjach. To nie ten czas i nie ta chwila. Na teraz proponuje spojrzeć na państwo, polskie państwo takie, jakie mamy w 2023 roku, trzydzieści lat po wielkiej zmianie, jaką były czerwcowe wybory, po których „w Polsce skończył się komunizm”( nawiązanie do znanej wypowiedzi polskiej aktorki z tamtych lat). Patrząc na to wszystko, co działo się i dzieje w polskim państwie i z polskim państwem, nie sposób nie zauważyć, że najważniejszym czynnikiem, tym, co decyduje o jego sprawności, pozycji na arenie międzynarodowej, możliwościach rozwoju, poziomie życia jego obywateli są ludzie tworzący państwo, jego instytucje, mający prawo tworzenia prawa i mający władzę do jego egzekwowania.
Nawet najlepsze rozwiązania prawne, przepisy konstytucji i treść przyjmowanych ustaw w Parlamencie nie są gwarancją tego, że będzie tak jak chce ustawodawca, jak chce tego suweren wyłaniający w wyborach powszechnych swoich przedstawicieli. Po akcie wyboru do głosu dochodzą wybrańcy narodu, konkretni ludzie z ich emocjami, ambicjami, cechami charakteru. Kończy się festiwal wyborczy a zaczyna proza życia.
Rozdźwięk pomiędzy oczekiwaniami a tym, co staje się, wyobrażeniami na temat nowej ekipy a konkretem, jest stałą wielkością niepewności dotyczącej tego czy uda się poprawić to, co poprawić trzeba, co było na sztandarach ubiegających się o mandat.
Jak dotąd nie ma żadnego systemy weryfikującego potencjał intelektualny i cechy psychiki kandydatów na stanowiska rządowe. To zastanawiające – aby uzyskać prawo do kierowania pojazdem mechanicznym trzeba zdać egzamin na prawo jazdy i uzyskać pozytywną opinię lekarza a nawet psychologa, a po to, aby zostać ministrem wystarczy mandat uzyskany w wyborach, w których nikt nikogo nie bada, nie weryfikuje, w których decydują wyborcy kierujący się przede wszystkim emocjami.
Jeżeli taki jest, a jest, to nie dziwmy się, że potem państwo trafia w ręce tak sprawnych ludzi jak minister Sasin, tak wybitnych specjalistów w dziedzinie prawa jak minister i prokurator generalny Zbigniew Ziobro, że całą władzę w państwie obejmuje tak dobrze osadzony w realiach współczesnego świata jak prezes wszystkich prezesów Jarosław Kaczyński.
Państwo to przede wszystkim ludzie tworzący jego instytucje. Ludzie to najważniejszy element państwa, każdego państwa…

Zbigniew Szczypiński
Polski socjolog i polityk. Założyciel i wieloletni prezes Stowarzyszenia Strażników Pamięci Stoczni Gdańskiej.

ZS „Państwo to przede wszystkim ludzie tworzący jego instytucje. Ludzie to najważniejszy element państwa, każdego państwa…”
I takie to są Rzeczypospolite jakie ich młodzieży było chowanie.
Żebyśmy nie musieli za często (albo za długo) lamentować, potrzebny jest w państwie skuteczny system pozytywnej selekcji, pozwalający oddzielić „ziarno od plew” na każdym poziomie. Takim sprawdzonym w świecie mechanizmem jest ordynacja większościowa w jednomandatowych okręgach wyborczych, o czym pisałem w SO wielokrotnie, choćby tylko w tym roku. W tekście „Protest przeciwko… partiom opozycyjnym” z 04.09.23 opisałem w prostych słowach jak w praktyce działa taka pozytywna selekcja polityczna od najniższego szczebla i jak potem skutecznie wpływa na selekcję w instytucjach państwa. Nie ma dzisiaj na świecie lepszego sposobu, a na cuda w postaci SI nie ma co liczyć, bo kiedy?…
Wskazałem również w tym artykule, że do realizacji takiego modelu już w najbliższej przyszłości potrzebna jest silna presja oddolna, a to praktycznie jest wykonalne w epoce cyfrowej. Nawet przy spełnionych warunkach i dobrej woli (o którą nie wszystkich polityków posądzamy…), to po przeprowadzeniu wszystkich niezbędnych zmian legislacyjnych, taki mechanizm pozytywnej selekcji może zacząć działać dopiero od następnej kadencji.
My, dziadersi, i tak możemy nie dożyć…
Ale czy ci wszyscy dzielni młodzi ludzie – wczoraj wyczekujący do rana na swoje miejsce przy urnie – będą jeszcze mieli tyle cierpliwości?…
K: „Takim sprawdzonym w świecie mechanizmem jest ordynacja większościowa w jednomandatowych okręgach wyborczych”.
Nie jest. Taka ordynacja, i to z trudem, sprawdza się tylko w bardzo bogatych społeczeństwach o wysokim poziomie zaufania społecznego. A właściwie to tam się sprawdzała — do powstania tzw. mediów społecznościowych i plemiennej polaryzacji społeczeństw.
Po pierwsze: FPTP i jednomandatowe okręgi nie są w żaden sposób _reprezentatywne_ w systemach wielopartyjnych. A nawet w dwupartyjnych są ledwo-ledwo. Głosowanie de-facto odbywa się „na partię”, a im więcej partii, tym bardziej FPTP „daje szansę” silnym partiom z solidnym zapleczem finansowym. Partia, która skonsoliduje swoje wysiłki kampanijne tylko na części „niepewnych” okręgów może uzyskać większość parlamentarną kilkunastoma procentami.
Z kolei przy udziale więcej niż dwóch partii, szczególnie takich z równomiernym poparciem, głosy na te pozostałe partie idą do kosza. Tak FPTP produkuje system dwupartyjny. Najgorszy z możliwych.
W Wielkiej Brytanii, gdzie wciąż FPTP jest podstawowym systemem, Laburzyści uzyskali większość parlamentarną (2005) mając 35% głosów, a Torysi w 2015 mając 37%. Nikt nie prowadzi tam też kampanii w okręgach „safe seats” – cała para idzie w mamienie wyborców z tych okręgów, gdzie sondaże wskazują różnicę mniejszą od kilku procent.
Dlatego w krajach stawiających na naukę (Australia, Nowa Zelandia — a nawet RPA) posłuchano psefologów i zrezygnowano z FPTP, jako najgorszego z systemów, na rzecz systemu STV-PR (pojedynczego głosu przechodniego z reprezentacją proporcjonalną), którego parametry (reprezentatywność, wolność wyboru, proporcjonalność) są najbliższe teoretycznego ideału. Może Pan poczytać więcej o STV-PR na australijskich stronach – zarówno rządowych jak i edukacyjnych.
P.S. Z moich pobieżnych symulacji FPTP na wynikach naszych ostatnich wyborów, przy założeniu że każdy obecny okręg wielomandatowy zostałby równo podzielony na jednomandatowe, i rozstawiając tam ludzi od góry obecnych list, pis zdobyłby właśnie większość konstytucyjną — przy całym wysiłku wyborców podzielonej na trzy opozycji.