Jarosław Kapsa: Trudny powrót do samorządności7 min czytania


04.11.2023

Powtarzam to do znudzenia i bez efektu: samorządność terytorialna w Polsce nie istnieje. Jest „wydmuszka”, pusty zapis w Konstytucji, pozór demokracji lokalnej. Pozwala się poddanym wybierać swego nadzorcę wypełniającego rozkazy wysyłane z centrali. Ale odmawia się mieszkańcom miast i wsi prawa decydowania we własnych sprawach, zarządzania własnym „wspólnotowym” majątkiem; wykonywania, przypisanych wspólnotom lokalnym i regionalnym, zadań publicznych „w imieniu własnym i na własną odpowiedzialność”.

Rzeczywiste znaczenie organów samorządowych zeszło na poziom PRL-owskich rad narodowych. Do nich też „wybierano” radnych-bezradnych, pokazując frekwencję wyborczą, jako dowód poparcia dla PZPR. Można w podobny sposób potraktować wiosenne wybory do rad gmin, powiatów i województw. Zbieżność terminów z wyborami do europarlamentu, ułatwi prowadzenie centralnej, partyjnej kampanii, pokazującej głosowanie jak fragment „wiecznej” wojny „obozu demokratycznego” z autorytarnym PiS-em (lewicy z prawicą, wolnościowców z zamordystami, oświeconych z ciemnogrodem itd.). Uproszczenie życia publicznego do stanu ciągłej wojny „naszych” z „onymi”, satysfakcjonować może jedynie amatorów posiadania władzy dla czystej przyjemności rządzenia. Na taki luksus nas nie stać. Istniały, istnieją i będą istnieć problemy, wymagające budowania różnorodnych form społecznej solidarności. Oczywiście, chronić trzeba indywidualną wolność i własność, indywidualną godność i wynikające z tego poczucie odpowiedzialności. Ale wobec wielu spraw musimy, w swojej społeczności, być razem, musimy być współodpowiedzialni, nie możemy czekać biernie, aż ktoś „na górze” rozwiąże nasze problemy.

To nie są domniemania ideologiczne, tu opierać się można na wielokrotnie powtarzanych doświadczeniach znanych z przeszłości. Państwo, gdzie szanowana jest wolność indywidualna i wolność zbiorowa; państwo zdecentralizowane, oparte na współodpowiedzialności obywatelskiej, na samorządności, jest tworem trwalszym, skuteczniejszym, silniejszym od wszelkich dyktatur. Trwalszy jest jego rozwój społeczny i gospodarczy. Mądra władza nie jest zachłanna, zna i przestrzega swoje ograniczenia; celowo przekazuje „na dół” szereg kompetencji, wciągając w współodpowiedzialność za kształt życia zbiorowego coraz szersze kręgi ludzi.

Można to doświadczenie historyczne zlekceważyć. Dla aktywu partii politycznych obszar samorządowy może stać się kolejnym pastwiskiem z kolejnymi krowami do dojenia. Polska nie jest w zupełnej ruinie, jest jeszcze materia, którą można eksploatować. Zbagatelizować można, wiszące nad głową, czarne chmury problemów; może przewidywane katastrofy nie zdarzą się podczas naszej kadencji, a po nas choćby potop… Polityka „dobrzeżyczeniowa” jest rozgrzeszeniem, unieważnia nawet instynkt samozachowawczy. Jesteśmy na tyle mądrzy, by wiedzieć, co nam, w najbliższej przyszłości, zagraża; i na tyle głupi, by z tą wiedzą nic nie robić.

Trzeba, więc – z obowiązku – apelować. Wyborcy odrzucili zamordyzm centralistyczny PiS-u, dali wam – tzw. opozycji demokratycznej – szansę naprawienia błędów, obarczyli was odpowiedzialnością za wszystko. Nie zmarnujcie tego! Odbudujcie samorządność, uczyńcie ludzi współodpowiedzialnymi za teraźniejszość i przyszłość swoich miejscowości!

Kadencja władz samorządowy to materia elastycznie kształtowana przez polityków centrum. Niegdyś traktowana była, jako czteroletni kontrakt między lokalnymi wyborcami a wybraną lokalną władzą. W październiku 2018 r., wyborcy mogli już wybrać swoja władzę na kadencję pięcioletnią, bo PiS w ten sposób osłabić miał „lokalne sitwy”. Koniec kadencji zbiegał się w wyborami parlamentarnymi, więc samorządowe przesunięto o kolejne pół roku. Przez to stworzyła się kolizja z wyborami do europarlamentu. W kwestii głosowań panuje u nas wolna amerykanka, skoro można łączyć referendum z wyborami, to równie swobodnie żonglować można kadencyjnością władz. Mamy do wyboru – przeprowadzenie głosowania do neo-MRN, ciał o kompetencjach nie większych od rozumu Puchatka, albo odbudowanie samorządności i przeprowadzenie wyboru ludzi zdolnych udźwignąć odpowiedzialność. To drugie wymaga przesunięcie terminu wyborów na jesień. Odbudowa samorządności po blisko ćwierćwieczu centralistycznego psucia wymaga solidnej pracy legislacyjnej, a przede wszystkim poważnej analizy stanu obecnego.

Są rzeczy, które należy zrobić natychmiast. Byłoby wskazane, by kwestia odbudowy samorządności terytorialnej została wpisana do umowy tworzącej koalicje parlamentarną. Mam nadzieję, że tak będzie, bo hasła pro samorządowe znajdowały się w programach wyborczych wszystkich partii „opozycji demokratycznej”, korzystano także ze wsparcia reprezentantów władzy samorządowej. Ważne jest jednak wpisanie do umowy, bo to nadaje priorytet nie tylko pracy nowego rządu, ale także sejmowej i senackiej komisji samorządu terytorialnego.

Druga istotna sprawa do natychmiastowej realizacji: powołanie Ministerstwa Rozwoju Regionalnego. Nie może być to proste rozmnożenie resortów, ale dowód zmiany filozofii. Ten resort powinien być odpowiedzialny za przygotowanie i realizację strategii rozwoju kraju, ten resort powinien być partnerem w uzgadnianiu z KE programów i projektów współfinansowanych z funduszu spójności, powinien być stałym partnerem samorządów w Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu, stać się przez to inspiratorem i koordynatorem działań na rzecz przywrócenia samorządności.

Jest to ocean problemów wymagający silnej pozycji politycznej ministra. Odejście od centralizmu powinno zrewidować postrzeganie tzw. inwestycji centralnych. Tu nie chodzi o rezygnacje z jednego czy dwóch „księżycowych” pomysłów. CPK to nie wypadek przy pracy, ale skutek myślenia kategoriami inwestycji centralnej. Są one w największym stopniu narażone na błędną kalkulację zysków i strat, bo stanowią przykład skrajny wydawania cudzych pieniędzy na cudze potrzeby. Inwestycja lokalna musi liczyć się z rzeczywistymi potrzebami ludzi, oni bezpośrednio dostrzegają sposób wydawania swoich pieniędzy. Musi bazować na rzetelnej analizie kosztów, bo ciężar utrzymania nietrafionej inwestycji spadnie na lokalny budżet. Błędnie zaplanowana inwestycja natrafi na opór mieszkańców, gdy wiązać się będzie z pogarszaniem jakości ich życia. Owe ograniczenia inwestycji lokalnych zanikły z chwilą zmiażdżenia samorządności przez centralizm. Burmistrz robi taką inwestycje, na jaką centrum daje środki; racjonalność zamieniła się w klientyzm. Trzeba, więc zmienić tą chorą logikę, ustawić na nogi, to, co stoi na głowie. Inwestycje realizowane przez centrum są, czasami niezbędne, ale wynikać powinny z regionalnych strategii rozwojowych, odpowiadać powinny lokalnym i regionalnym potrzebom, a nie pojawiać się, jako wizje światłych i ambitnych centralnych dekonstruktorów rzeczywistości.

Konieczność rewizji planów realizacji inwestycji centralnych łączy się z równie trudnym wyzwaniem renegocjacji warunków korzystania z KPO i funduszy strukturalnych UE. Obietnica natychmiastowego pozyskania środków KPO nie jest dla mnie satysfakcjonująca, bo widzę w katalogu wpisanych zadań ogrom nieracjonalnego marnotrawstwa. Mam się cieszyć, że państwowe „czebole” energetyczne zmonopolizują produkcję energii z bałtyckiego wiatru? Mam być szczęśliwy z wyrzucenia miliardów złotych na produkcję państwowego samochodu elektrycznego w Jaworznie? Świętować zwiększenie uzależnienia Polski od zagranicznych dostaw gazu ziemnego? Sporo zadań wpisanych do KPO, a także złożonych, jako propozycje do funduszy strukturalnych jest pochodną centralistycznego wizjonerstwa. To są nie inwestycje rozwojowe, ale zbędne koszty prowadzące do gospodarczego bankructwa.

Odbudować samorządność można jedynie po odwróceniu centralistycznej logiki. Skończyć trzeba z realizowaniem przez wójtów, starostów czy marszałków województw zadań wskazanych przez polityków centrum. Powinno być odwrotnie, zgodnie z zasadą pomocniczości, centrum wspierać powinno zadania ustalone przez społeczności lokalne i regionalne, odpowiadające rzeczywistym potrzebom tych wspólnot.

Nie kończę, niestety, tematu. Jak Katon o konieczności zniszczenia Kartaginy, będę powtarzał o niezbędności odbudowy samorządności. Bo tej idei poświęciłem ponad 30 lat, większość mojego zawodowego życia. Dumny byłem z efektów, jakie przyniosła wolność wspólnot lokalnych i regionalnych.

Jarosław Kapsa

Print Friendly, PDF & Email
 

2 komentarze

  1. AnGor 06.11.2023 Odpowiedz
  2. AnGor 06.11.2023 Odpowiedz

Odpowiedz

wp-puzzle.com logo