Andrzej Lubowski: Narodziny nowej religii3 min czytania


24.01.2024

Zapamiętajmy te dni, bo właśnie stoimy, być może, na progu narodzin nowej religii – zanim zostanie ochrzczona – może religią „więźnia politycznego” albo religią „kamińsko-wąsikową”. Nowa religia zazwyczaj zastępuje inną. Czyżby ta miała zastąpić religię smoleńską?

Gdy blisko 14 lat temu, w chłodne kwietniowe popołudnie 2010 roku, w kaplicy Uniwersytetu Stanforda skończyło się nabożeństwo za ofiary katastrofy pod Smoleńskiem, kilku z Amerykanów którzy podeszli, aby złożyć mi kondolencje, w tym były sekretarz stanu w gabinecie Ronalda Reagana, i profesor Stanfordu, George Schultz, pytało nieśmiało jakim cudem na pokładzie jednego samolotu znalazło się tylu ważnych dla kraju ludzi. Ani oni, ani ja nie mogliśmy wówczas przewidzieć, że spekulacje na temat sztucznej mgły, brzozy, trotylu, i spisków z obcym mocarstwem, a potem eksplodujących parówek, przesłonią rozważania nad działaniami poprzedzającymi katastrofę, nad procedurami, które umożliwiły tragedię i jej cenę zwielokrotniły, że mit podzieli i skłóci naród w samym sercu Europy.

Mity to kiedyś zwykle opowieści o bogach i bohaterach, naturze życia i śmierci, tajemniczym zjawiskach, o porach roku i piorunach, zaś mianem mitologii określano zbiór baśni danej społeczności. Dziś mit narodowy służy tworzeniu i podtrzymanie fałszywego mniemania o grupie lub jednostce. Mity jednych wynoszą na piedestał, innych z cokołu zrzucają, raz wybielają cuchnące plamy, innym razem plamią. Raz usprawiedliwiają, kiedy indziej obwiniają. Raz tłumaczą, czy tłumaczyć próbują, innym razem zaciemniają. Nigdy bez powodu. Bo rzadko rodzą się spontanicznie. Zwykle mają swoich architektów i zaspokajają konkretną potrzebę.

Może nasz narodowy demiurg (w filozofii i religiach starożytnych istota boska stwarzająca świat materialny), czyli oczywiście Jarosław Kaczyński, doszedł do wniosku, że znicz religii smoleńskiej, mimo tak pieczołowitej troski Antoniego Macierewicza, jednak się wypalił i przydałby się nowy znicz i świeżutka religia? A tu trafia się okazja niezwykła. Szansa budowy nowej, której praźródłem stanie się niezwykłych wręcz rozmiarów, i wołająca o pomstę do nieba krzywda, jaka spotkała dwie kryształowe postacie, Czy nie byłoby grzechem niewybaczalnym nie pochylić się na tym znaleziskiem nie podnieść go z Ziemi, otrzepać z więziennego kurzu, ogrzać ciepłem rodzicielskim, i pobłogosławić? To oczywiście pytanie retoryczne. Bądźmy zatem gotowi i w należytym skupieniu patrzmy jak to niecodzienne dzieło demiurga niczym pąk róży zaczyna żyć swym własnym życiem.

Pisał wiele lat temu Jan Parandowski: „Zawsze patrzono na mitologię jak na jeden z najpiękniejszych tworów wyobraźni greckiej i była ona zbiorem nieśmiertelnych tematów, motywów, symbolów, bez których i dziś sztuka nie umie się obejść i wciąż do nich wraca.” Ale i pisał także, że kto wejdzie w rojny i barwny świat mitów, nie może się opędzić pytaniu: w jaki sposób radził sobie wśród tych sprzeczności, kaprysów i bezeceństw umysł tak inteligentnego narodu. Odpowiedź znajdował w dziejach religii greckiej, w tysiącletnich zmaganiach między „rozsądkiem i cnotą a zabobonem i niepowściągliwą fantazją”. Ubolewał także nasz wspaniały badacz mitologii, że „dziwnym biegiem rzeczy koniec starożytności był bardzo podobny do jej zamierzchłych początków: wiara w demony opanowała nawet niepospolite umysły i wśród filozofów ginącego antyku znalazły się figury podobne do cudotwórców, magów i czarowników, jakimi już Homer gardził.”

Andrzej Lubowski

Polski i amerykański dziennikarz i publicysta polityczno-ekonomiczny.

 

6 komentarzy

  1. AnGor 24.01.2024
  2. buond 24.01.2024
  3. slawek 25.01.2024
  4. Stanislaw Obirek 25.01.2024
  5. narciarz2 26.01.2024
  6. narciarz2 26.01.2024