Zbigniew Szczypiński: Zawód adwokata i brudne pieniądze4 min czytania


16.11.2024

Tyle się dzieje w bieżącej „polityce” że nie wiadomo za co się złapać, o czym mówić, co komentować. Tego jest tyle i to są takie ponure wiadomości, że trudno jest mi wskazać tę najważniejszą – o Trumpie i tym co zgotuje Ameryce i światu powiedziano już wystarczająco wiele, o prawyborach w Koalicji i braku decyzji prezesa co do kandydata PiS też aż nadto.

No to co może być ważne i interesujące ?

Dla mnie to sprawa adwokatów, i ich roli w procedurze i systemie prawnym krajów, w których obowiązuje prawo do obrony każdego stającego przed wymiarem sprawiedliwości. System prawa czerpiący wzory z prawa rzymskiego i zgodny z zasadami obowiązującymi w demokratycznym państwie prawa.

Tak jest, każdy ma prawo do obrony, każdy może sobie wynająć obrońcę za pieniądze, a gdy go na to nie stać, to sąd może przydzielić mu obrońcę z urzędu, za którego płacą podatnicy, czyli my wszyscy. Jest oczywista różnica pomiędzy jakością tej obrony z urzędu a tą świadczoną za pieniądze oskarżonego. W pierwszym przypadku jest to praca urzędnika, a w drugim praca specjalisty od prawa, znawcy kruczków prawnych, często wybitnego autorytetu i osoby z dużym nazwiskiem, którego samo nazwisko ma wpływ na Wysoki Sąd. Oczywistym jest też to, że im większe nazwisko, im wyższy stopień naukowy czy zawodowy adwokata, tym wyższe jego honorarium – kwoty sięgają czasem astronomicznych sum i są zależne tylko od zasobności portfela jego klienta.

To jak to jest – jest prawo do obrony każdego, kto staje przed sądem czy to tylko pozór, czysta kpina z tej pięknej zasady, jaką jest prawo do obrony obowiązujące w polskim systemie prawnym?

Według mnie to czysta kpina i tyle.

Pierwszym, co nasuwa się na myśl, to to że system prawny stał się tak skomplikowany, że bez doktoratu z prawa go nie pojmiesz. Zwykły człowiek stoi i nic nie rozumie ze słów, zwrotów i terminów, którymi posługuje się sąd i jego funkcjonariusze – trzeba tłumaczyć to, co sąd powiedział na język, który zwykły człowiek zrozumie. I tylko gdzieś, czasem, przypominają mu się słowa poety i ta piękna puenta – niech prawo zawsze prawo znaczy, a sprawiedliwość sprawiedliwość!

Czy nie jest tak, że język prawa został specjalnie skomplikowany, aby uzasadnić role prawników jako tych, którzy go objaśnią „ciemnemu ludowi”, swoim klientom?

Tego nie wiem – ja tylko pytam.

Wróćmy do sedna sprawy – przed sąd trafia duży przestępca, czasem zwykły gangster, częściej zwykły złodziej, malwersant, rektor pseudo uczelni , ktoś kto okradał państwo, a zawsze jego obywateli. Nakradł dużo, ma wielkie pieniądze pochodzące z przestępstwa – bo przecież nie z uczciwej pracy, takiej nigdy nie świadczył. I te wielkie pieniądze pozwalają mu wynająć największego adwokata, człowieka z wielkim nazwiskiem, czasem pełniącego w przeszłości ważne funkcje w polskim państwie. I za te wielkie pieniądze ten adwokat staje przed sądem i broni swojego klienta – bo przecież każdy ma prawo do obrony.

Tak, ma prawo, ale jeżeli ten adwokat jest przekonany o niewinności swojego klienta, to nich go broni pro publico bono – bez honorarium, bez wielkiego wynagrodzenia. A jeżeli broni za te pieniądze, wielkie pieniądze, bo tylko takie uruchamiają go jako obrońcę, to musi on wiedzieć, musi zdawać sobie sprawę – bo to przecież inteligentna osoba – że pieniądze którymi jego klient opłaca jego pracę pochodzą z przestępstwa, że to są „brudne pieniądze”.

Trzeciego wyjścia nie ma.

To jak ma się to szlachetne przesłanie do prawa do obrony każdego, kto staje przed sądem, do tej praktyki, która opiera się o kasę – kto ma kasę może sobie wynająć nawet najlepszą papugę – tak o adwokatach mówili nasi gangsterzy w latach, gdy rodziła się polska mafia, ta z Pruszkowa, ale nie tylko.

Powiem więcej – logika procesu karnego jest taka, że jest to gra pomiędzy prokuratorem a obrońcą, gra toczona przed sądem, który to wszystko analizuje i wydaje wyrok w imieniu Rzeczypospolitej, w naszym imieniu. Jeżeli adwokat, dzięki temu, że zna wszystkie kruczki i zawiłości jakie są w systemie prawa, doprowadzi do łagodnego wyroku i przestępca otrzyma nieduży wyrok, a czasem nawet uniewinnienie, to co to oznacza? Czy nie jest to działanie na rzecz przestępczości? Łagodny wyrok, wyrok w zawieszeniu, to przecież zachęta dla innych przestępców do popełniania przestępstw. Trzeba tylko nakraść wielkie pieniądze, bo jak się takie wielkie pieniądze ma, to zawsze znajdzie się taki adwokat, który zapewni prawo do obrony – a to prawo przysługuje przecież każdemu. A temu, który ma wielkie pieniądze przysługuje przede wszystkim!

To gorzki tekst ale takie mamy czasy !

Zbigniew Szczypiński

Polski socjolog i polityk. Założyciel i wieloletni prezes Stowarzyszenia Strażników Pamięci Stoczni Gdańskiej.

 

One Response

  1. slawek 19.11.2024 Odpowiedz

Odpowiedz

wp-puzzle.com logo