18.10.2025
No to jak to jest z tą demokracją? (przypominam – demokracja to rządy ludu). Ilu ludzi, tak naprawdę, interesuje się polityką, żyje nią, stara się wiedzieć jak najwięcej o tym, co w niej się dzieje?
Odpowiedź na te i inne pytania nie pozostawia złudzeń – to nie są imponujące liczby. Ludzi interesujących się polityką jest mało, a nawet bardzo mało. Gorzej – bo rośnie ilość ludzi deklarujących całkowite wycofanie nawet z pozycji biernego obserwatora tego, co dzieje się w światowej i polskiej polityce. Ci, którzy to zrobili, mówią o odzyskaniu spokoju, lepszym samopoczuciu i lepszym zdrowiu.
Jeżeli tak jest, a jest, to co takiego dzieje się w polityce, że tak się dzieje? Czy demokracja jeszcze istnieje? Kto tak naprawdę rządzi nami i światem?
Zacząć trzeba od zweryfikowania samego pojęcia demokracji. Coś, co było prawdą dwa tysiące lat temu w cywilizacji ateńskich państw-miast, gdzie demos to kilka tysięcy wolnych obywateli obsługiwanych przez tysiące niewolników, gdzie agora była takim miejscem, które mogło pomieścić wszystkich wolnych obywateli miasta-państwa było czymś zupełnie innym niż to, z czym mamy do czynienia obecnie, gdzie państwa są wielomilionowe, gdzie komunikacja międzyludzka odbywa się głównie w sieci, gdzie rządzi prawo, które stało się skumulowaną wiedzą, pochodną od tych wszystkich rewolucji cywilizacyjnych i przemysłowych jakie mamy za sobą. To są dwa zupełnie różne światy i nie ma podstaw by takie stare pojęcia przenosić ze starożytności w nasze zwariowane czasy.
No to jak to jest z tą demokracją, czy nadal ona obowiązuje, czy żyjemy w zupełnie innym świecie?
Odpowiedź może być tylko jedna – to już teraz jest zupełnie inny świat, a będzie jeszcze inny za tych kilkadziesiąt lat.
Obowiązujący system demokracji przedstawicielskiej polegający na tym, że demos wybiera swoich przedstawicieli, na przykład posłów, senatorów czy prezydenta i to oni rządzą mając mandat wyborczy gnije, a właściwie zgnił już zupełnie. Wyniki liczone są według różnych systemów przeliczania ilości głosów na ilość mandatów i daje to czasem zaskakujące rezultaty, kampania wyborcza stała się areną walki firm zajmujących się budowaniem wizerunku, obojętnie czy nowych perfum, czy nowego kandydata na urząd prezydenta – każdy podmiot mający odpowiednio duże pieniądze może sobie taką firmę wynająć, a ona już sprawi, że uzyska sukces.
Obowiązuje zasada – nasz klient – nasz pan, racje ma ten, kto płaci. A im więcej płaci tym ma więcej racji.
Co to ma wspólnego z ideą demokracji, z rządami ludu?
Ano nic, nic nie ma wspólnego i w tym nasz problem.
Wczoraj, każdy kto chciał, mógł obejrzeć transmisję ze spotkania Trump –Zełenski z Białego Domu, gdzie prezydent Trump podejmował prezydenta Zełenskiego . W ponad półgodzinnej konferencji prasowej poprzedzającej rozmowy dwóch prezydentów przedstawiciele prasy zadawali pytania obu prezydentom. To, co mówił prezydent Stanów Zjednoczonych AP porażało skalą buty i samouwielbienia – polityka dla Donalda Trumpa jest tylko sposobem robienia interesów i niczym więcej. Ukraina walcząca o zachowanie suwerenności, którą kwestionuje Rosja Putina, była tylko petentem w Białym Domu, a jej wojna obronna tylko pretekstem, by Trump mógł ogłosić jej zakończenie i potwierdzić tym samym swoje żądania uzyskania pokojowego Nobla.
Czy tak wygląda demokracja – a Donald Trump jest podobno demokratycznie wybranym prezydentem wielkiego kraju jakim są Stany Zjednoczone AP?
Czy tak powinny wyglądać relacje pomiędzy dwoma demokratycznymi krajami?
To były przykłady ze świata – a jak jest na naszym, polskim podwórku?
To jest podobnie, a nawet gorzej. Właśnie przekroczony został kolejny próg agresji – podpalono biura rządzącej partii i zrobili to ludzie krzyczący hasła nienawiści zgodne z tym, co wykrzyczał na wiecu Prawa i Sprawiedliwości niejaki Bąkiewicz zaproszony do zabrania głosu i określony przez prezesa Jarosława jako mądry i odważny człowiek.
Co będzie następnym krokiem ludzi dla których odzyskanie władzy jest ich być albo nie być, do czego są zdolni ludzie, którzy wiedzą, że jeśli nie odzyskają władzy to czekają ich surowe kary za wszystkie złodziejstwa i oszustwa jakich się dopuścili gdy rządzili Polską przez osiem lat po wygranych „demokratycznych wyborach”.
Taka demokracja jaką widzimy na co dzień w Polsce ale i świecie już się skończyła. Czas na zmianę, wielką zmianę, czas na zamianę demokracji na merytokrację, czas na odejście od rządów ludu do rządów fachowców, ludzi lub algorytmów które będą podejmować decyzję w oparciu o pełną wiedzę o problemie i będą wolne do emocji, od nacisków i od korupcji.
Czy to jest możliwe już dziś?
Tak, na razie w ograniczonej skali. Ale za kilka, kilkanaście lat na skalę większą, zaś za kilkadziesiąt – na pełną skalę.
I tak stać się powinno, albo ten świat zginie a my razem z nim.

Zbigniew Szczypiński
Polski socjolog i polityk. Założyciel i wieloletni prezes Stowarzyszenia Strażników Pamięci Stoczni Gdańskiej.

CZAS NA RZĄDY ALGORYTMÓW I ZWOLNIENIE DEMOSU – CZYLI JAK PAN SZCZYPINŚKI CHCE ZAMKNĄĆ DEMOKRACJĘ W EXCELU
Czujesz się zbyt głupi, żeby rządzić? Dobrze, jesteś na dobrej drodze. Witaj w świecie, w którym demokracja to już tylko serial do binge-watchingu, a wybory przypominają plebiscyt na Miss Inflacji i Mistera Nienawiści. W tym pięknym burdelu cywilizacyjnym pojawia się Zbigniew Szczypiński – filozof-inżynier, socjologiczny hydraulik duszy, który postanowił napisać felieton tak poważny, że aż miejscami trze o groteskę.
To tekst z tych, co to zaczynają się niewinnie: kilka pytań o demokrację, trochę refleksji o znudzeniu obywateli, a potem… cyk! – wjeżdża ciężarówka z napisem „ZAMIAST LUDU: LUDZIE MĄDRZY”, co w praktyce oznacza: dajmy władzę specjalistom, robotom i może jeszcze ChatGPT (ale tylko w wersji Pro).
Demos, wynocha. Teraz rządzi Excel.
Szczypiński (z rozbrajającym spokojem chirurga amputującego serce demokracji bez znieczulenia) stwierdza: ten cały system przedstawicielski to już zgnił. Tak, zgnił jak pomidor w reklamówce po długim weekendzie. Nie ma sensu udawać, że to nadal pachnie wolą ludu – skoro wszystko i tak kręci się wokół kampanii prowadzonych przez speców od storytellingu, a wyborca głosuje bardziej nosem (do perfum) niż głową (do myślenia).
Zachodnia demokracja? Trump na tronie, Zełenski z pustymi rękami. Polska demokracja? Płonące biura, Bąkiewicz na scenie i Jarosław rzucający komplementy jak kusy wódz pod remizą. I w tym całym królestwie absurdu, jak król Artur wyciągający miecz z kamienia, autor wyciąga słowo-klucz: merytokracja.
Merytokracja – czyli „dajcie mi rządzić, bo umiem używać kalkulatora”
Pomysł jest kuszący. Ludzi zastąpić fachowcami, polityków algorytmami, emocje logarytmami. Wreszcie mielibyśmy budżet państwa zrobiony na serio w Excelu z formułkami, a nie na kolanie z kiełbasą wyborczą zamiast argumentów. Tylko że… czy ktoś widział kiedyś „fachowca” bez własnych interesów, poglądów, sympatii, sponsora lub potencjalnego zięcia do wciśnięcia w zarząd?
Szczypiński jednak nie pęka. On wie, że przyszłość to algorytm. A jak nie algorytm, to chociaż doktor habilitowany od badań nad rdzewieniem demokracji w temperaturze pokojowej. Bo przecież lepiej oddać losy świata w ręce ludzi „wolnych od emocji” – jakkolwiek to brzmi jak opis seryjnego mordercy.
A jednak warto przeczytać
Mimo wszystko – a może właśnie dlatego – ten felieton warto przeczytać. Bo rzadko się zdarza, żeby ktoś z taką powagą i równocześnie tak dużą nutą bezsilnej frustracji pokazywał, że demokracja nie umiera w sali sejmowej, tylko w sercach ludzi, którzy uznali, że oglądanie polityki jest jak picie kefiru przez słomkę z papieru – niby coś się dzieje, ale smaku brak, a i tak wszystko się rozlewa.
Szczypiński pisze lekko, myśli ciężko i kończy jak bohater tragiczny, który wie, że jego propozycja merytokracji to może i bajka, ale przynajmniej nie opowiada jej bajkopisarz z TVP Info.
Dla każdego, kto ma dosyć wyborczego kabaretu, ten tekst będzie jak plaster na duszę – może trochę za duży, może trochę obleśnie technokratyczny, ale przynajmniej nie pachnie obietnicą darmowego węgla i powrotu Jana Pawła II do szkół w hologramie.
Podsumowanie?
Jeśli kiedykolwiek chciałeś się przekonać, jak wyglądałaby demokracja po lobotomii i liftingu w jednej sesji – i przejdź się z panem Szczypińskim po ruinach idei, które kiedyś nazywaliśmy „wolą narodu”:
A potem, jak przystało na obywatela tego wspaniałego cyrku, wróć do scrollowania TikToka i narzekania na polityków, których sam wybrałeś.
I co chciałeś pan tym swoim pseudo intelektualnym wywodem przekazać. Nic, pustka brak pomysłu na cokolwiek. Pan Szczypiński trafnie odczytuje słabość mechanizmów demokracji szuka i wskazuje kierunki w które demokracja winna podążać aby służyć obywatelom a nie każdej kolejnej kaście politycznej. Masz pan jakikolwiek pomysł jak zmienić tę rzeczywistość czy tylko tak sobie pan piszesz.
Szanowny Panie Oburzony,
serdecznie dziękuję za ten emocjonalny komentarz – dawno nie czytałem czegoś, co z taką pasją łączy troskę o demokrację z poziomem kultury osobistej rodem z sejmowego zaplecza po godzinach.
Pozwoli Pan, że odpowiem tak, by nie urazić pańskiej delikatnej potrzeby jasności przekazu:
Tak, „sobie piszę”. Tak jak inni „sobie głosują”, „sobie komentują” i „sobie myślą” – bo na tym właśnie polega wolność słowa, to irytujące zjawisko, które najwyraźniej nadal istnieje mimo pańskiego niezadowolenia.
Jeśli dla Pana cały wywód to „nic, pustka, brak pomysłu na cokolwiek”, to podejrzewam, że mógł Pan przez przypadek szukać instrukcji obsługi tostera, a trafił na tekst publicystyczny. Stąd pewnie ten zgrzyt poznawczy – felieton, jak wiadomo, nie wyświetla się w punktach na slajdzie PowerPointa, nie da się go zjeść ani zamienić w plan naprawczy kraju w 280 znakach.
Pisze Pan, że Szczypiński „trafnie odczytuje słabość mechanizmów demokracji”. Zgoda – robi to nieźle. Ale niech Pan pozwoli, że podsunę jedną malutką myśl: krytyczne spojrzenie na czyjąś analizę nie oznacza automatycznie „braku pomysłu”. To się nazywa debata, a nie „bijmy pianę na temat jedynej słusznej interpretacji świata”.
I wie Pan co?
Pomysłów mam aż za dużo. Jeden z nich: może zamiast ustawiać się w roli strażnika powagi i ostatniego obrońcy merytokracji, warto byłoby zacząć czytać z odrobiną ironii i wyobraźni. Felieton to nie rozkaz, tylko zaproszenie do myślenia. Jeśli nie lubi Pan stylu – zrozumiałe. Ale krzyczenie „pustka!” w internecie nie czyni Pana Ciceronem, raczej echem w jaskini, które trochę się zgubiło.
Z serdecznym pozdrowieniem i kuflem herbatki z melisy,
Pan, który sobie pisze.
Spokojnie Panowie – to tylko felieton na stronie Stefana Bratkowskiego i Bogdana Misia prowadzonej teraz przez Wojtka. Felieton ma swoje prawa, to nawet nie esej a tym bardziej rozprawa akademicka. Celem felietonu jest poruszyć czytelnika i taki głos pokazuje, że tak się stało.
Krzysiu zacny, a kontrowersyjny szalenie, oraz Wy, obywatelu KRZYCH! Nie ulega kwestii, że dzisiejsza demokracja w wydaniu pętaków, to operetka dla głuchych. Ale też nie ma wątpliwości, że sztuczna inteligencja za często się myli i wie tylko to, co wyłuska z internetu, by uwierzyć w jej obiektywizm. Być może uda się wyeliminować z niej ambajowe informacje, to jednak na razie muzyka przyszłości. Więc merytokracja, lecz bez ingerencji cyberprotezy.
Do ciekawego dyskursu, momentami o nieco podniesionej temperaturze emocjonalnej, postanwiłem dołożyć swoje 3 grosze. Moim zdanuem rozważania Autora o zastąpieniu demokracji merytokracją wymagają fundamentalnej korekty perspektywy. Rzeczywisty dylemat współczesności nie polega na wyborze między demokracją a merytokracją, lecz między demokracją a autokracją – czy wręcz faszyzmem, który dziś eufemistycznie nazywamy populizmem.
Dane są niepokojące – średnie poparcie dla partii populistycznych w Europie wzrosło z 10-15% do około 27% w ostatnich latach. W Polsce ledwie 48% młodych ludzi uważa, że demokratyczna władza jest najlepszym rozwiązaniem – najgorszy wynik wśród badanych krajów europejskich. Freedom House ostrzega przed „odwrotem od demokracji” i „powrotem rządów żelaznej pięści”. Jak zauważa Umberto Eco, faszyzm jest stałym elementem cywilizacji zachodniej, przybierającym w XXI wieku nowe, rozmyte formy („fuzzy”), często maskujące się pod demokratycznym „paltem”.
Pytania o skuteczne zastąpienie fasadowych i pustych demokracji sondażowych rozwiązaniami merytokratycznymi dopiero czekają nie tylko na odpowiedź, ale przede wszystkim na postawienie i poważną dyskusję publiczną. Autor prawidłowo diagnozuje kryzys demokracji przedstawicielskiej – system zgnił, kampanie wyborcze stały się areną manipulacji firm zajmujących się budowaniem wizerunku, a „opinia publiczna” to często powierzchowna wiedza z sondaży służąca manipulacji.
Jednak proponowane przez Pana Zbigniewa Szczypińskiego rozwiązanie – przekazanie władzy „fachowcom, ludziom lub algorytmom” – pomija kluczowe pytanie: kto będzie kontrolował te algorytmy i „fachowców”? cKoncentracja władzy w rękach nielicznych, którzy dysponują najlepszymi algorytmami i największymi zasobami danych, może prowadzić do manipulacji opinią publiczną i kontrolowania narracji – drogą do tego rodzaju autokracji, którą dziś obserwujemy. Sztuczna inteligencja może być zarówno narzędziem emancypacji, jak i mechanizmem opresji, w zależności od tego, kto ją projektuje i kontroluje.
Jak trafnie zauważa Michael Sandel, merytokracja staje się „systemem urządzania i legitymizacji hierarchii”, gdzie najważniejsze dla społeczeństwa funkcje pozostają na dole drabiny społecznej. Przejście od „rządów ludu” do rządów elit technokratycznych bez demokratycznej kontroli może okazać się nie remedium, lecz kapitulacją przed faszyzmem 2.0.
Prawdziwe wyzwanie polega więc nie na wyborze między demokracją a merytokracją, lecz na obronie i głębokiej reformie demokracji przed zagrożeniem autorytarnym. Dyskusja o algorytmizacji władzy i merytokratycznych rozwiązaniach ma sens wyłącznie w ramach demokratycznych procedur, transparentności i obywatelskiej kontroli. Bez tego proponowana przez Autora „wielka zmiana” może stać się nie ratunkiem, lecz dobrowolnym oddaniem władzy nowym formom despotyzmu – tym razem cyfrowego i algorytmicznego.
No to raz jeszcze o tym kiedy to może się stać – pisałem o 30-50 letnim horyzoncie czasowym. Przy takim tempie rozwoju AI to epoka, za 50 lat AI może być bytem a nie narzędziem jak jest to teraz.
Wolę aby decyzje podejmowała taka AI niż człowiek, on za 50 lat będzie taki sam albo gorszy. Czy to oznacza, że to będzie inny świat – oczywiście że tak. Ale w tym cała nadzieja.
Dziękuję za ten komentarz – rzeczywiście, dołożył Pan nie „trzy grosze”, a raczej całą monetarną analizę ustroju. Trudno nie przyznać racji: merytokracja brzmi kusząco tylko dopóki nie zaczniemy zadawać pytań o to, kto wybiera merytów, a kto ich potem rozlicza. Bo jeśli odpowiedź brzmi „algorytm”, to przydałby się jeszcze jakiś demokratyczny admin, który ten system zrestartuje, gdy zacznie mówić rzeczy typu: „Najlepszy kandydat: reklama pasty do zębów z największym zasięgiem”.
Zgadzam się, że problemem naszych czasów nie jest nadmiar głupoty w demokracji, tylko nadmiar cynizmu wobec niej – i Pana przytoczone dane świetnie to pokazują. Ucieczka w „rozsądek fachowców” to często tylko elegancka wersja starej tęsknoty za kimś, kto „weźmie wszystko za mordę”, byle było stabilnie. A jak wiemy z historii, stabilność nie zawsze oznacza wolność.
Z wielką przyjemnością przeczytałem Pana komentarz – celny, krytyczny, a jednocześnie otwierający pole do dalszej refleksji. Gdyby tylko wszystkie „trzy grosze” były tak dobrze ulokowane, mielibyśmy inflację mądrości.