Apokryf Notowicza
Na Wschodzie – mówiliśmy – zawód i warsztat przejmuje się po ojcu. Nic nie wiadomo o tym, że Jezus potrafił zrobić stół, wiadomo natomiast, że potrafił mnożyć chleb i ryby, więc warsztat pracy jako talenty odziedziczył i to po swoim Wielkim Ojcu. A że wierni nie ciekawią się lukami w ewangeliach, to inna sprawa. Wiadomość o tym, czy Jezus miał siostry i czy bawił się z koleżankami z punktu widzenia wiary nie jest ważna i wierzący jej nie potrzebują. Natomiast głęboka wiara w świętość Matki Bożej demonstrowana i propagowana przez Jana Pawła II jest czymś na kształt utożsamienia Matki Bożej z Jego własną matką. Jedna z zakonnic mówiła, że zwraca się do Matki Bożej mówiąc Mamusiu!
Pisze Korabiewicz, że 12 letniego Jezusa słuchał w świątyni radża Orisy i zaproponował mu wyprawę do Indii. Takie są przypuszczenia autora oparte na wcześniejszych przypuszczeniach kogoś innego. Bez świadectw z Indii nie możemy tego potwierdzić. Tak czy owak 12 letni Żyd zdolny był do żeniaczki. Skoro debatował w świątyni, to tym bardziej nadawał się do dalekiej podróży.
Korabiewicz znalazł ślady świadectw. Pozostawił je carski oficer polskiego pochodzenia z Kaukazu, Nikołaj Notowicz. Zaciekawiony wieściami o joginach wyruszył statkiem a potem powozem do Lahore. Stamtąd, jako „góral” z Kaukazu powędrował w góry Kaszmiru. Na sporej wysokości spotkał mnicha buddyjskiego, który opowiedział mu o synu Buddy, który wędrował bezdrożami Indii i podobnie jak mnisi buddyjscy wojował z braminami przeciwko ich koncepcji nierówności człowieka. Starzec poradził Notowiczowi, aby poszukał śladów tych debat w klasztorze w Ladakhu. Notowicz zawędrował do Himis, gdzie zapoznano go z pismami z czasów Jezusa. Kiedy wrócił do Kijowa i dał do czytania własne opracowanie na ten temat archimandrycie Platonowi, ten odradził publikację, za to zaoferował kupno rękopisu. Notowicz odmówił i udał się do Watykanu, gdzie usłyszał to samo. Trafił zatem do Paryża i opublikował książkę (1894, „La Vie Inconnue de Jesus Christ”), która następnego dnia zniknęła z półek, lecz nie wzbudziła żadnych dyskusji. Nie ukazała się ani jedna recenzja. Wznowił wydanie i znowu to samo. Siedem kolejnych wydań znikało bezszelestnie. Dwa egzemplarze zachowały się w British Museum – z czwartej i siódmej edycji. Kolejne nakłady ukazały się w Lizbonie i Nowym Jorku. Notowicz zainteresował tekstem Ernesta Renana, ale wycofał się z lęku przed zawłaszczeniem odkrycia przez uczonych. W końcu doczekał się recenzji Alberta Schweitzera, muzykologa, teologa, lekarza, laureata Nagrody Nobla, który orzekł, że „rewelacje” Notowicza są płodem szalbierstwa. A co najmniej – nieporozumienia:
…wciąż ponawiane próby wyjaśnienia doktryny Jezusa wpływami buddyjskimi należy uznać za daremne, nawet jeśli dopuścimy, choć to nader mało prawdopodobne, że Jezus miał możliwość zapoznania się z myślą indyjską[x].
Wcześniej pisze jednak:
Budda nie żąda wprawdzie aktywnego miłosierdzia i tym się różni w swych etycznych zasadach od Jezusa. Wspólną cechą obydwu jest przede wszystkim to, że ich etyka, zdeterminowana przez negację świata jest w zasadzie etyką wewnętrznego doskonalenia się, a ponadto dominuje w niej miłosierdzie.
i:
Chociaż doktryny Buddy i Jezusa są oparte na negacji świata, wykazują jednak pewne skłonności do afirmacji, a to z powodu wagi, jaką ich etyka wewnętrznego doskonalenia przywiązuje do przykazania miłości bliźniego. Dzięki niemu buddyzm i chrześcijaństwo mogą wyzwolić się z negacji, dlatego mentalność japońska, skłonna do postawy afirmatywnej, jest w stanie przekształcić buddyzm zgodnie ze swoim charakterem.
Znamienne, że Schweitzer mówiąc o Jezusie ogranicza się jedynie do relacji chrześcijaństwa z buddyzmem. Natomiast wpływu Jezusa na myślicieli indyjskich dopatruje się, idąc z Bliskiego na Środkowy Wschód, jak szedł Jezus w micie Korabiewicza. Ahimsa (bezgwałt) Gandhiego to nic innego jak: „miłujcie nieprzyjacioły wasze”.
Tak jak Budda mówił „żyj i daj żyć innym”, Chrystus głosił „miłuj bliźniego swego jak siebie samego”.
Problemem spornym między Dalajlamą i Janem Pawłem II, choć się lubili i często – jak na takich mężów – spotykali, była kwestia soteriologii, czyli teoria zbawienia. Buddyzm jest „religią” ateistyczną, a mimo to mówi o zbawieniu, podczas gdy według Kościoła zbawienie może nastąpić nie inaczej, jak przez Chrystusa.
Zaczyam doszukiwac sie podobienstw miedzy Jezusem a Jarusiem Kaczynskim – bynajmniej w gestykulacji.Przperaszam za ten zart ale niuanse historii wyznan I kultow raczej nie sa moja pasja, choc nie mozna powiedziec ze nie sa interesujace.Ciekawi mnie jedynie punkt widzenia tych slepo drpeczacych do kosciola przy byle okazji I bez okazji tez!.
Milcz waść,wstydu sobie oszczędź.
Hm…przeczytałam książki Korabiewicza – jedną posiadam na własność. Zaskoczył mnie Pan tymi teoriami. Oczekiwałam czegoś więcej. Indie – temat już nudny. Czy naprawdę nikomu nie wpadło do głowy, że Jezus był esseńczykiem i spędził “ukryte” lata w odosobnieniu i zgłębianiu pism? Takie teorie też występują. Bardzo chciałam przeczytać coś, co mnie zaskoczy, szkoda.
Uwielbiam czytać opowieści i spekulacje.
I tak nigdy nikt nie dowie się prawdy.
Szkoda tylko, że jak w kazdej religii po poczatkowym okresie nowych ideii społecznych całość się wynaturzyła i sfanatyzowała.
Patrz wojny pod wpływem religi.
Do dziś.
I na naszych oczach.
Ośmielę się przytoczyć za Stephenem O’Shea “Morze wiary” – tytuł polskiego tłumaczenia :
“Po śmierci Mahometa jego ciało zostało wystawione na widok publiczny w oczekiwaniu zmartwychwstania,ale nic takiego się nie stało i tylko psy – albo świnie -pożarły w końcu gnijącego trupa.Rozczarowani zwolennicy zebrali tylko to,co jeszcze z niego zostało do metalowej skrzynki i z pomocą ukrytych magnesów zawiesili w powietrzu aby ogłupić łatwowiernych” /Porównaj: Alexandre Eckhard – “Le cercueil flottant de Mahomet” /.
Czy to był ktoś wierzący w cuda.który dał mi kciuka w dół czy to był tylko bezmyślny złośnik ?… Kto wie?!
Fantastyczny kawałek! Gratulacje! Teza Notowicza trudna do obrony, ale z jakimż znawstwem i pasją przedstawiona!
Jak sądzę, w dalszej części będzie rozważana hipoteza powrotu Jeszuy (czy raczej Jeoszuy) do Indii po niedoszłym ukrzyżowaniu i o Roza Balu, rzekomym grobie Jezusa (Yuzasafa, lub raczej Youza Asoupha) w Khanjaarze na przedmieściach Śrinagaru…
Jezus zwany Chrystusem – Bogdan Motyl
To tytuł książki.
Wystarczy w guglarce wpisać frazę i…
łomatkoboska..
można pisać i zarabiać nie wspominając o dyskusji na ten temat. Dawniej nazywano to bajkami, legendami, opowieściami. Dziś jest to dział spowinowacony z SF nazywają to Fantazy. Przepadam za Sapkowskim.. ponoć sa tacy co dają tym opowieściom wiarę.
cytat:”obrazoburcze opowieści o niepokalanym poczęciu.”
Zawsze kojarzy mi się to z pierwszytm zapłodnieniem in vitro, dlatego niektórzy teraz tak walczą z in vitro aby nie “powstał” jakiś następca
😉
A pan Roman nie na temat i nie za bardzo po polsku.
Nie pierwszy raz.
Założona z góry teza nigdy nie wychodzi na dobre badaczowi, jeśli oczywiście ktoś chce cokolwiek badać.
Stąd pełno w tekście błędów, od lat już sprostowanych, a tu powtórzonych, tylko dla “wyjścia na swoje”. Bez żadnej merytorycznej wartości.
Tak przykładowo: Żydzi nie umywali rąk, ale byli przyzwyczajeni do nauczycieli typu Jezus od zawsze. Byli “mesjasze” przed nim i byli po nim. Współcześnie Jezusowi żyły trzy grupy religijne różniące się od siebie tak dalece, że dziś pewnie nie zaliczylibyśmy ich do tego samego wyznania. Choćby różnice w poglądach na życie pozagrobowe.
Żydzi wystąpili przeciw Jezusowi, co widać po swoistym szantażu jakiego dopuścili się wobec Piłata.
Postać Barabasza była tu niektórym wskazówką i inspiracją do wielu “teorii spiskowych”.
Co do Ewangelistów to śmiem twierdzić, że Mateusz był lepiej wykształcony od Jana z powodów oczywistych, choć to w sumie szczegół, bo nie o formalne wykształcenie z dyplomem Oxfordu tu chodzi.
Józef nie był stolarzem, a cieślą. To może drobna różnica, ale istotna gdy ocenia się dbałość autora o wiarygodność szczegółów. Nie robił stołów. Stoły robi stolarz.
Sama nazwa “lata ukryte” tak często występująca u różnych “badaczy” jest w sumie śmieszna bo świadczy o nieznajomości podstaw metodologii. W Ewangeliach nie ma nic o tych latach życia Jezusa nie dlatego, że się w nich “nic ciekawego nie wydarzyło”, tylko dlatego, że nie po to były pisane, abyśmy się z nich dowiadywali w co grał Jezus na podwórku.
Badanie każdego tekstu historycznego zaczynamy od zadawania sobie podstawowych pytać: kto go napisał i po co? Plus następne tego typu. Pytania ” a dlaczego w tekście nie ma nic o sierotce Marysi?” niekoniecznie dobrze świadczą o rzetelnym warsztacie.
Podobnie z wieloma innymi szczegółami. To nie w Indiach, ale na Bliskim Wschodzie powstał kult Bogini Matki. Tak mniej więcej 11 tys lat temu i przetrwał wszelkie zmiany tak religijne, jak i polityczne. Powstał w czasach, gdy Harappa i Mohendżo Daro na chleb mówiły bep.
Uzdrawianie i inne cuda nie były dla Żydów nowością. Ostatecznie Aaron przed faraonem nie takie rzeczy pokazywał.
Teogonia o kosmogonia indyjska nie zawiera niczego, czego wcześniej nie byłoby w babilońskiej, a ta przecież była rodzajem “spadku” kulturowego Żydów. Nie wszystko z niej weszło do ostatecznej redakcji Starego testamentu, ale było znane i tłukło się gdzieś po głowach rabinów.
Itd. Itd. Tak można zdanie po zdaniu, ale szkoda czasu.
Biorąc jakikolwiek tekst do ręki przy pomocy chciejstwa można udowadniać wszystko. Pytanie: po co? Co innego, gdyby dotychczasowe “możliwości indyjskie” skonfrontować z najnowszymi ustaleniami archeologii i biblistyki, wtedy miałoby to jakiś sens.
Liczenie na to, że i tak dziś nikt nie czyta, więc się nie doszuka, bywa zawodne.
Kiedyś na użytek swobodnej dyskusji przy czymś smacznym skonstruowałem tezę, że Józef i Maria przed urodzeniem Jezusa nigdy w Nazarecie nie mieszkali. Choć wbrew temu co pisze autor, istnienie Nazaretu jest archeologicznie poświadczone.
Otóż Mateusz opisując ucieczkę do Egiptu podaje ciekawy szczegół.
Kiedy Józefowi we śnie anioł przysłał sms-a, że “pomarli ci, co na życie Dzieciątka czyhali” Józef zebrał się do powrotu.
“…ale zasłyszawszy, że Archelaos panował w Judei, bał się tam iść…”
Czyli – chciał tam iść. Po co? Przecież miał ponoć dom w Nazarecie. Tymczasem do Nazaretu idzie nie dlatego, że chce wrócić do domu, ale z obawy przed synem Heroda.
Nie napisałbym tego jednak nigdy serio, pamiętając, że po pierwsze – wszystkie ewangelie (łącznie z apokryfami) są wielokrotnie przeredagowywane i na dobrą sprawę każdy wers należałoby zbadać pod kątem jego datowania, po drugie, że ostateczna redakcja nastąpiła ok. IV w. n.e. czyli w czasach, kiedy do skarbnicy wiedzy ludzkiej doszły nowe elementy, za czasów Jezusa nieznane. To widać parokrotnie w pozornej niezgodności geograficznej szczegółów (podobnie w Starym Testamencie).
Nie można więc żadnego tekstu biblijnego czytać bezkrytycznie, co jest dziś np. udziałem wielu grup protestanckich w USA i bez jego weryfikacji używać do udowodnienia czegokolwiek.
Od wydania książki Renana minęło sporo latek. I wiele w tym czasie się zmieniło.
Dla celów “sensacyjnego” piśmiennictwa bardziej nadają się tezy A. Niemojewskiego (Biblia a gwiazdy, Książka i Wiedza, Warszawa 1959)
@Autor
=================
>>> Żydzi też tak uważali, ale się nią fascynowali. Nie przyszło im do głowy karać młodego Mistrza… >>>
Ae kiwka!
Czy Autor nie słyszał o Sanchedrynie? O Caiaphas’u?
( czy Sanhedryn to byli Rzymianie…? A może byli to np. Norwedzy…? )
Autor slyszal, ale zastosowal sprytna kiwkę dla zmylenia przeciwnika.
I nikt nie protestuje. (…?)
.
>>> [ Żydzi ] Umyli ręce, dopiero Piłat, śliski jak piskorz, skazał go >>>
Nie jestem uczony w Piśmie Świetym, ale pamiętam z dzieciństwa że to Pilat ( a nie Zydzi ) umyl ręce.
Nikt inny, oprocz mnie nie pamięta…?
I nikt nie protestuje na taka fałszywą kiwkę…?
Tylko same zachwyty…
kuba pisze: 6 stycznia 2014 o 21:40
===================
>>>A pan Roman (…) nie za bardzo po polsku. >>>
Czepiać sie literowek.
Jakiez to wytworne…
Szkoda, ze dla obiektywnosci tekstu autor nie wspomnial, iz historyk Max Müller napisal list do glownego Lamy w Himis, ktory w odpowiedzi zaprzeczyl jakoby jakikolwiek zachodzni gosc byl tam w owym czasie, zaprzeczyl takze jakoby istnial dokument wspomniany przez Notowicza. A . Douglas, profesor historii w Agrze odwiedzil pozniej klasztor osobiscie i takze podczas tej wizyty zaprzeczono aby kiedykolwiek byl tam jakikolwiek Notowicz, zaprzeczono tez po raz kolejny istnieniu wspomnianego tekstu. Notowicz zreszta podobno w koncu w obliczu powyzszego, sam przyznal, ze sfalszowal dokumenty (tak podaje przynajmniej angielska wikipedia)
Natomiast w istocie zdumiewajace jest, w niektorych miejscach niezaprzeczalne podobienstwo miedzy religiami. Pewnie dlatego tez istnieje wiele teorii na temat pobytu Jezusa po smierci w Indiachh (mial przezyc ukrzyzowanie przy pomocy opium itd….)
To podobienstwo moze jednak miec zupelnie inne zrodla…
Jest wiele duzo lepiej udokumentowanych, w Polsce powzszechnie nieznanych, a naukowo dowiedzionych, przewaznie przez bylych teologow protestanckich profesorow powaznych uniwersytetow, teorii na temat zycia Jezusa i historii wczesnego chrzescijanstwa, ktore powaznie wstrzasnelyby naszym dotychczasowym obrazem tych wydarzen i pomogly w zrozumieniu wielu paradoxow. Moze, jak czas pozwoli, sprobuje kiedys cos napisac. Pozdrawiam
Zastanawiaja mnie te minusy pod moim wpisem ( godz. 4:24 ).
Czyżbym się mylił? Czyżby ktoś nie wiedział?
.
Wiedzacych przepraszam za łopatologie. Niewiedzacym ku pamięci.
…………
Autor napisał :
>>> Żydzi też tak uważali, ale się nią fascynowali. Nie przyszło im do głowy karać młodego Mistrza… (…) [ Żydzi ] Umyli ręce, dopiero Piłat, śliski jak piskorz, skazał go >>>
.
To jest świadomy fałsz.
.
Chrystus nie został skazany na śmierć przez Rzymian, tylko przez Żydów. Ściślej, przez rade religijna, Sanhedryn, i Kaifasza, jej prezesa. Czlonkami Sanhedrynu nie byli, wbrew pozorom, Rzymianie, ( ani np. Norwedzy ).
Tylko Zydzi.
CBDO.
.
Chrystus nie zagrażał władzy Rzymu w Palestynie. (*).Chrystus zagrazal zydowskiej wladzy religijnej, a szczegolnie jej interesom finansowym.
(…jak nie wiadomo o co chodzi, to wiadomo, że chodzi o pieniądze… – jak mówi niesmiertelna mądrosc ludowa )
Więc skazali go na śmierć i zawnioskowali do Piłata o wykonanie wyroku.
Piłat nie chciał mieć z tą aferą nic wspolnego. Stąd Piłata “umywam rece”.
Ale Sanhedryn naciskał …
. ………
……………..
Czy jest ktoś kto chcialby zaprzeczyc powyższemu?
Chetnie dowiem sie czegos nowego.
Wiec skad te minusy?
.
Caly ten artykul jest o czymś zupelnie innym i swietnie mógł sie obejsc bez tego swiadomego i celowego fałszerstwa.
Wiec po co…? Moznaby zadać takie pytanie…
.
P.S. (*) Chrystus nie zagrażał władzy Rzymu w Palestynie, ani tym bardziej władzy Rzymu w Rzymie. Więc nic Rzymianom bylo do tego.
Kiedy Zydzi zagrozili wladzy rzymskiej, ( np. 30 lat pozniej, czy Bar Kochba 100 lat pozniej ), to Rzymianie potraktowali to inaczej.
Potraktowali to powaznie.
cytat:”Zastanawiaja mnie te minusy pod moim wpisem ( godz. 4:24″
.
Napisałeś jakoś tak nieczytelnie i to mogło być prezyczyną minusów.
Bo jeśli chodzi o rzeczowość to należy sie zgodzić.
Qstan pisze: 8 stycznia 2014 o 10:50
==================
>>>Napisałeś jakoś tak nieczytelnie i to mogło być prezyczyną minusów. >>>
.
Ja nie pisałem o faktach. Ja założylem, że fakty są powszechnie znane. A już szczególnie na tym blogu.
.
Jestem pewien że Red. Mroziewicz zna te fakty lepiej niż ja. Wiec dlaczego zamieszcza taki fałsz? W swietle reszty jego artykułu, zupelnie niepotrzebny i nie na temat.
Więc dlaczego?
To mnie interesuje.
Czy ktos mi to może wytłumaczyc?
.
Pisanie o Zydach w takim kontekscie, rozumiem, jest niewskazane, niemodne a nawet niezdrowe.
A dlaczego?
I, jeśli fakty są powszechnie znane, to dlaczego nikt nie protestuje na taki falsz?
( Tak napisałem: ” I nikt nie protestuje na taka fałszywą kiwkę…? ” )
Czy ktos mi to może wytłumaczyc?
.
Więc… moj wpis z godz. 4:24 nie odnosil się do faktow, powszechnie znanych, tylko do tej ( równie powszechnej, jak widzę ) “nieśmiałosci”.
.
Wyglada na to, że nawet wielkie zasługi i posiadanie znanego nazwiska, nie chronią P.T. Redaktora przed dawaniem falszywego świadectwa.
A mnie, czytelnika, nie chronia przed fałszywą kiwką.
.
I to jest właśnie najbardziej niepokojące.
@BM , to nie jest komentarzyk polemiczny, tylko zwykła pyskówka.
Argument o sierotce Marysi odnosił się do wszystkich “poszukiwaczy lat ukrytych”, nie do autora i wskazywał na podstawowy błąd metodologiczny, ale skoro zechciał wziąć to do siebie – jego sprawa. Szkoda tylko, że nie postarał się o jakąkolwiek odpowiedź merytoryczną.
Autor popełnił mnóstwo rażących błędów, ale nadal uważa, że ma rację i że od czasów wydania Renana nic nowego nie odkryto, niczego nie ustalono.
Gratuluję samopoczucia. EOT.
BM pisze: 8 stycznia 2014 o 19:08
==========================
.
>>> Nie uczta Baltazara tylko uczta się sami! >>>
Dobra rada! Taką okazję grzech odpuścić.
Ja, np., przybylem na ten portal w nadziei że dowiem sie czegos ciekawego od ludzi madrzejszych od siebie.
Alas, jakie rozczarowanie!
……………..
Nie znam sie na wielu rzeczach ale na paru się znam. Zlapalem onegdaj Red. Cipiura ( na tym portalu ) na kłamstwie. Po męczącym wykręcaniu ( ja jemu – ręki; on mnie – się sianem ), przyznał w końcu, że tak, skłamał, dla rozbawienia czytelników. No to coooo?
Otóż to że…
Nie znam sie na wielu rzeczach ale na paru się znam. Złapałem go na kłamstwie, bo akurat to wiedziałem. Teraz mam taki problem. Nastepnym razem, czytajac coś podpisane “Jan Cipiur”, skad mam wiedzieć czy to prawda, czy też Red. Cipiur ZNOWU NABIERA MNIE, he, he, he, TAK DLA JAJ…(?).
.
Zlapalem na falszu na tym portalu Red. Red. Lubowskiego, Palasinskiego, Rotkiewicza, Lozinskiego. Red. Lubowski napisal mi że nie obchodzi go czy czytelnik mu wierzy czy nie.
Jesli tak to po co pisze…?
Mam to naiwne wyobrażenie, że dziennikarstwo to, z definicji, pisanie dla czytelników. A nie dla wierszowki, orderow czy porannej kawki.
.
Nie znam sie na wielu rzeczach ale na paru się znam. Co do reszty, muszę polegac na takich expertach jak np. Red. Mroziewicz ( prosze się nie podniecać; to tylko taki przykład na przykład ).
A tu okazuje się – NIE MOGE POLEGAĆ.
Ot zagwozdka…
… a już jego dyskusja ( Red. Mroziewicza ) z @narciarzem2 STRRRASZNIE kompromitujaca…
No i jak tu się uczyć od Red. Mroziewicza…?
………..
………..
Kiedys, 30 lat temu potrzebowalem takiego demiurga narodowego, jak np. Red. Skalski czy Mroziewicz, do objasniania swiata. Ale teraz juz doroslem i mam wlasna wiedze i obserwacje.
Wszystko co mi mowi demiurg narodowy, jak np. Red. Skalski, musi pasowac do tego co juz wiem.
I kiedy demiurg narodowy, jak np. Red. Skalski, nawoluje z dziecieca radoscia, do bombardowania Syrii czy Iranu, to ja mam w d..e takiego demiurga!
I zycze mu zeby sam zostal zbombardowany jak najszybciej.
Niech się dowie na własnej skórze do czego tak nawoluje…
………….
…………………
A Pan sam, Panie Redaktorze. Napisal Pan do mnie, w solidarnosci z Red. Krzysiem…
( https://studioopinii.pl/krzysztof-mroziewicz-turcja-w-europie-erdogan-w-polsce/comment-page-1/#comment-144156 )
… haniebne rzeczy. Haniebne.
Ale inne rzeczy, ktore u Pana czytam, akurat o to nie zahaczaja. Wiec zdecydowalem to zignorowac.
Ale zapomniec trudno…
Oczywiscie, Panie Redaktorze, ja nie jestem nikim tak waznym, zeby się Pan musial przejmować moim krytycyzmem.
Jestem tylko czytelnikiem.
…………..
…………..
Wiec, Panie Redaktorze Miś,
>>> Nie uczta Baltazara tylko uczta się sami! >>>
Dobra rada, Panie Redaktorze! Tylko troche jakby na wyrost…
Panu profesorowi Łukaszewskiemu zamiast polemiki dedykuję anegdotę, którą opowiedział mi Bułat Okudżawa. O besserwisserstwie:
Biegnie goniec z ważną wiadomością do besserwissera i krzyczy:
– Christos woskres!
A besserwisser ze znudzoną miną:
– Znaju, znaju…
Mroziewicz
ps “cieśla” występuje u Wujka ale nie w aramejskim ani starogreckim. Ręce myli wszyscy, choć rzadko, bo z racji braku wody był to luksus. O Marysi w ewangeliach nie ma ale też nie ma o udziale Polaków w Rewolucji Październikowej. Nie zauważył Pan, że piszę nie o skorygowanych błędach, bo te mnie nie interesują a o osiemnastu latach dziury w życiorysie a na ten temat niczego Pan nie wie…
Od dawna interesuję się Indiami. Stąd wiem,że
niedawno, na przełomie listopada i grudnia, odbyło się tam największe doroczne, hinduistyczne święto – Divali. Tego dnia bóg Wisznu schodzi na ziemię wraz ze swą żona, która przyjmuje wtedy imię Pratti, oraz ze swymi dziećmi, córką Lakszmi i synem Ganesią – widocznym na zdjęciu zamieszczonym przy artykule. Ganesia jest bogiem powodzenia i dobrych początków, natomiast Lakszmi boginią
dostatku i to właśnie ona w noc Divali odwiedza
mieszkańców. To dla niej Indusi w tę noc zostawiają wszystkie drzwi otwarte, a w oknach
zapalają specjalne lampki, aby nie zgubiła drogi
do żadnego domostwa. Odbywa się to przy hucznych zabawach, petardach i sztucznych ogniach.
Divali, wśród wielu innych świąt hinduizmu jest największym i najpowszechniej obchodzonym. Osobne święta mają także sikhowie,dżyniści i mniejsze ugrupowania religijne, takie jak buddyści,muzułmanie, żydzi czy katolicy. Jednak Divali,obok trzech
świąt państwowych, związanych z wyzwoleniem i konstytucją, oraz licznymi świętami religijnymi jest świętem największej grupy religijnej w Indiach.