Stanisław Obirek: Agnostycyzm religijny. Tekst programowy12 min czytania

10.07.2020

Zdaje się, że z Andrzejem Koraszewskim najczęściej podejmujemy w SO temat religii. Każdy z nas patrzy na problem religii inaczej. Nie są to jednak sposoby postrzegania tego zjawiska, które się wykluczają czy się ze sobą kłócą. Moim zdaniem się uzupełniają. Koraszewski jest zdeklarowanym ateistą i zarówno we własnych przemyśleniach, jak i w lekturach znajduje potwierdzenie dla własnego stanowiska. Ostatnio przedstawił sugestywną propozycję swego przyjaciela Jerry’ego Coyne’a wyrażoną szczegółowo w książce Wiara vs. fakty. Dlaczego nauki i religii nie można ze sobą pogodzić. 

Coyne jest biologiem ewolucyjnym i jak jego znakomity kolega Richard Dawkins z powodzeniem popularyzuje wizję religii jako absurdalnego przeświadczenia ludzi, do których nie docierają fakty naukowe. Warto jednak przypomnieć, że inny uczony, tym razem astronom, George Coyne (zbieżność nazwisk jak sądzę przypadkowa) w rozmowie z Dawkinsem przekonująco (przynajmniej dla mnie) bronił sensowności swoich religijnych przeświadczeń. Zapewne nie bez znaczenia w religijnym światopoglądzie George’a Coyne był fakt, że był on jezuitą. W każdym razie wydawało mi się, że dla Dawkinsa argumenty jezuity nie były całkiem absurdalne.

Gdybyśmy wśród naszych autorów SO mieli teistę to zapewne przekonywałby nas, że istnieje wiele powodów, dla których warto wierzyć. Na pewno jednym z argumentów byłby ten, że większość ludzkości zawsze uznawała religię za nieodzowny punkt odniesienia. Sądzę, że na przykład ks. Michał Heller znalazłby również pośród nas wdzięcznych czytelników. Pozostawmy jednak tę sprawę teistom.

Ja jestem religijnym agnostykiem i zapewne z tego powodu poszukuję i znajduję teksty i autorów, którzy utwierdzają mnie w moich agnostyckich zapatrywaniach. Ostatnio odświeżyłem sobie książkę Alfreda Northa Whiteheada poświęconą religii, która przed laty przełożył na język polski Adam Szostkiewicz, a wstępem opatrzył Józef Życiński. Jej tytuł jest wymowny Religia w tworzeniu. Kluczowa teza książki brzmi następująco: „Religa jest samotnością”, do której dodaje znaczące dopowiedzenie: „Religia żadną miarą nie musi być z definicji dobra. Może być czymś na wskroś złym”.

Z analiz Koraszewskiego wynika, że jest przeważnie bardzo zła. Ostatnio sam napisałem o „złej religijności” podkreślając, że religia i religijność to dwie różne rzeczy. Ta pierwsza jest neutralna, z tą drugą bywa różnie. Jeśli za Whiteheadem przyjąć, że jej podstawową funkcją jest przekształcanie wierzącej jednostki, to myślę, że da się o konkretnych formach religijności dyskutować. Powiada autor Religii w tworzeniu: „Religia jest mocą wierzeń, oczyszczającą nasze wnętrze. Podstawową cnotą religijną jest przeto wewnętrzna szczerość, szczerość wszechogarniająca”. Jego intuicje do dzisiaj rozwija twórczo John Cobb, o którym może jeszcze kiedyś napiszę więcej.

Mój kolega, który jest bardzo religijny i w żarliwości religijnej upatruje sens swojego życia, ma wobec mojego spojrzenia na religie duże wątpliwości. Uważa wręcz, że w moim wyborze światopoglądowym idę na łatwiznę, bo wybieram życie bez zobowiązań, choć jak mu się wydaje nie rezygnuję z miłości Jezusa. W swoich zastrzeżeniach dodaje również swoje wsparcie dla wykluczonych i wierzących w prostocie serca. Do nich zalicza naszych rodziców, bo podobnie jak ja pochodzi ze wsi.

Szanuję jego stanowisko, ale zupełnie się z nim nie zgadzam i mimo że próbowałem mu wyjaśnić, że jego interpretacja stanowiska angostyckiego jest błędna, to wyraźnie go nie przekonałem. Stąd moja próba określenia: na czym tak naprawdę polega moje stanowisko i jakie jest w nim miejsce dla Jezusa.

Jestem też przekonany, że to właśnie agnostycyzm przez swoje otwarcie na inaczej wierzących czy na niewierzących jest znacznie bardziej po stronie wykluczonych niż żarliwa wiara. Nie muszę dodawać, że akurat w dzisiejszej debacie na świecie na temat teorii gender i ruchu LGBTQ to nie agnostycy, ale właśnie fundamentaliści religijni wyznaczają nowe granice podziałów i wykluczenia. Wystarczy odwołać do najnowszych książek inkryminowanej przez nich Judith Butler by się przekonać kto tak naprawdę chroni wykluczonych a kto ich stygmatyzuje.

Mój agnostycyzm nie jest typowy (tak mi się przynajmniej wydaje), bo poprzedzony jest wieloma latami praktykowania teizmu i to w formie dość radykalnej, jeśli za takową uznać przynależność do zakonu jezuitów, którzy w swej regule mają wpisaną rezygnację z niezależności myślenia i poddanie jej autorytetowi przełożonego, a zwłaszcza papieża. Przyznaję, że to moje poddanie nie było całkowite i w końcu trudności w akceptacji woli przełożonych (w tym papieża) uznałem za na tyle kłopotliwe, że z zakonem się rozstałem. Jednak nie uważam, że każdy musi tak zrobić, jeśli chce zachować możliwość niezależnego myślenia. Wielu moich przyjaciół, zwłaszcza w USA, taką niezależność zachowało i nadal są księżmi czy jezuitami.

Jednym z nich jest historyk i jezuita John O’Malley, autor książek, które do dzisiaj zajmują honorową półkę w mojej podręcznej bibliotece. Drugim jest amerykański teolog o wietnamskich korzeniach Peter Phan, którzy obdarza mnie swoją przyjaźnią i podziela moje krytyczne spojrzenie na katolicyzm. Jego teza o możliwości jednoczesnej przynależności do różnych religii sprowadziła na niego kłopoty Kongregacji Nauki Wiary, które skończyły się wraz z abdykacją Benedykta XVI. Ważnym punktem odniesienia jest dla mnie również teologia Elizabeth Johnson, a jej książki pomagają mi wierzyć, że przezwyciężenie konfliktu nauki i wiary nie jest tylko pobożnym życzeniem. Podobnie refleksja teologiczno-historyczna Phyllis Zagano jest dla mnie przykładem, że kobiety w katolicyzmie mogą skutecznie walczyć o swoje prawa.

Lista przywódców religijnych i teologów, którzy wzmacniają mój dystans do religii jest oczywiście znacznie dłuższa. Najbardziej odrażającym aspektem ich działalności jest używanie religii do celów politycznych, czyli jej upolitycznianie. Ten rodzaj nadużycia wyrządza samej religii (podobnie zresztą, jak i polityce, której służy) najwięcej szkód. Wspomnę o tych najbarwniejszych.

Zacznę od znanego z ataków na papieża Franciszka arcybiskupa Carlo Maria Viganò, nuncjusza watykańskiego w USA w latach 2011-2016. Otóż ten hierarcha nie tylko napisał list poparcia do prezydenta Donalda Trumpa 9 czerwca, ale zachęcił śledzących tweety prezydenta do lektury swego osobliwego przesłania (a tych śledzących jest 82 mln). Viganò ni mniej, ni więcej tylko dziękuję Trumpowi za zdecydowane działania. Ale również potępia wszystkich, którzy ośmielają się go krytykować.

Oczywiście Viganò to tylko jeden z wielu religijnych przywódców wspierających Trumpa, w samych USA jest sporo katolickich biskupów, w tym kardynał Nowego Jorku Tomothy Dolan. Rej wiodą kaznodzieje ewangelikalni (przypomnijmy, że aż 81 procent tego odłamu Kościoła protestanckiego popiera Trumpa), którzy nie tylko upatruję w jego prezydenturze opatrznościowe zrządzenie Boga, ale są jego osobistymi doradcami. Wystarczy wymienić Jarryego Falwella Jr. prezydenta Liberty University, który nie bez racji uchodzi za prawdziwą kuźnię kadr religijnego fundamentalizmu religijnego w USA. Otóż zdaniem Falwella Trump „jest jednym z największych wizjonerów naszych czasów”.

Do ewangelikalnych chrześcijan, którzy wychwalają Trumpa pod niebiosa i uważają go za namaszczonego przez Boga, należy również Paula White, prorokini ewangelii sukcesu i obecnie duchowa doradczyni Trumpa. Franklin Graham, syn słynnego Billy Grahama, również popiera gorąco Trumpa, a Robert Jeffress, wpływowy kaznodzieja telewizyjny zasłynął powiedzeniem, że „Bóg namaścił Trumpa, aby zabił Kim Jong Una”.

Nie muszę dodawać, że dla swoich oryginalnych poglądów wszyscy ci zwolennicy Trumpa znajdują potwierdzenie w odczytywanej w sposób fundamentalistyczny Biblii.

W Polsce pochwały wobec głównych polityków rządzącej partii kierują niektórzy polscy biskupi katoliccy. Oto biskup płocki Piotr Libera skierował na początku czerwca do ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego list, w którym wyraził smutek i sprzeciw wobec ataków na niego niektórych mediów. Wyraził także podziw i szacunek dla działań ministra w czasie pandemii koronawirusa. Jest to o tyle kuriozalne, że właśnie w tych dniach pojawiły się całkiem uzasadnione oskarżenia niegospodarności i nadużycia urzędu dla czerpania korzyścia całkiem wymiernych przez brata ministra zdrowia. Kilka dni później swój list wystosował inny hierarcha, biskup warszawsko-praski Romuald Kamiński, który napisał, że szczerze współczuje ministrowi, że zamiast należnych wyrazów uznania i wdzięczności spadają na niego oskarżenia i insynuacje.

Jednak obu tych biskupów zdecydowanie przebił  biskup Antoni Długosz, który w piątek 12 czerwca na Jasnej Górze uznał, że „dwaj przedstawiciele naszej władzy, wybranej przez większość Polaków, uobecniają charyzmat dwóch ewangelistów. Ewangelista Mateusz, premier Morawiecki, pochyla się nad egzystencją naszego narodu, by żyło się lepiej. Z kolei ewangelista Łukasz, Szumowski, jest przedłużeniem czynów Jezusa, troszcząc się o nasze życie i zdrowie”. Można oczywiście uśmiechnąć się i przejść nad tymi pochwałami do porządku dziennego, jednak sprawa jest poważna i zasługuje na głębszą refleksję.

Od lat obserwuję z rosnącym zdumieniem i niesmakiem działania redemptorysty Tadeusza Rydzyka, który stworzył prawdziwy kościół w kościele czy abpa Marka Jędraszewskiego, któremu udało się narzucić w episkopacie narrację homofobiczną (słynna już „tęczowa zaraza”) i wytworzyć atmosferę oblężonej twierdzy. Obu tym filarom fundamentalizmu katolickiego dzielnie sekundują tacy znani teolodzy jak ks. Dariusz Oko, jezuita Dariusz Kowalczyk oraz propagatorzy katolicyzmu zamkniętego i agresywnego jak redaktor naczelny tygodnika „Idziemy” ks. Henryk Zieliński czy kapelan narodowców ks. Roman Kneblewski.

Jednak wszystkich przebił Tadeusz Rydzyk, który w przeddzień drugiej tury wyborów prezydenckich zaprosił do swoich mediów Jarosława Kaczyńskiego, by mógł wygłaszać swoje rozumienie polityki używając do tego „katolickiego głosu w twoim domu”. Ten wieczór, w którego czasie Kaczyński ocenił swoich politycznych oponentów jako wrogów rodzimej tradycji i zapewnił, że to właśnie PiS najlepiej tej tradycji broni — przejdzie do historii jako nader sprytne manipulowanie odbiorcami, którzy usłyszeli, że program polityczny partii prezesa jest tak naprawdę programem Kościoła katolickiego.

Bowiem jego zdaniem:

Ci, którzy w tej chwili prą do władzy, to są ludzie, którzy kwestionują wszystko to, co jest naszą tradycją. Mają zwyczaj sugerować, że jest inaczej, ale te fakty są niepodważalne, jeśli spojrzeć na ich wypowiedzi i praktykę.

Jego zdaniem „najbliższe wybory zaważą na naszej cywilizacji, kulturze”. 

I to jest niewątpliwie prawdą. Otwarte pozostaje pytanie: jak ten rodzaj politycznej propagandy głoszonej w katolickich mediach ma się do zapisów Konstytucji i Konkordatu, w których wyraźnie jest zapisane, że państwo i Kościół katolicki są rzeczywistościami różnymi i przyjaźnie rozdzielonymi. Czy Kościół Rydzyka i państwo Kaczyńskiego mają jakiś związek z tymi fundamentalnymi dokumentami regulującymi wzajemne stosunki religii i polityki będzie zapewne rozstrzygnięte w najbliższej przyszłości, może już 12 lipca.

Faktem jest jednak, że moje myśli są poza wszelkimi formami religii instytucjonalnej. Te instytucje nie są mi do niczego potrzebne, ale szanuję tych, którzy potrafią je sensownie zintegrować z własną religijnością.

A teraz wracam do agnostycyzmu i Jezusa, a zwłaszcza do zarzutu ucieczki od jakichkolwiek zobowiązań, jakie na wyznawcę nakłada jego religia. Otóż w jakim stopniu dobrze rozumiem nauczanie Jezusa z Nazaretu, to jest on pierwszym agnostykiem, który wystąpił zdecydowanie przeciwko przepisom swojej religii. Wprawdzie głosił, że nie przyszedł niczego znosić tylko wypełniać, ale były to tylko puste deklaracje. Każdy jego gest, słowo i czy to było wyraźne kwestionowanie przyjętych przez judaizm jego czasu nakazów i zakazów prawnych. Niekiedy sprawiał wręcz wrażenie jakby celowe te przypisy omijał, by wskazać na ich wątpliwą wartość. Co do jego miłości, która tak bardzo trapi mojego znajomego, to mam wrażenie, że sam Jezus był nią najmniej zainteresowany. Przecież wyraźnie i wielokrotnie dawał do zrozumienia, że nie ten, kto mówi „panie, panie, wejdzie do królestwa niebieskiego, ale ten, kto czyni wolę ojca mego”. Mówiąc krótko nie ortodoksja, ale ortopraksis go interesowała.

I ostatnia sprawa związana z domniemanym lekceważeniem jakichkolwiek zobowiązań. Agnostyk znajduje się w sytuacji znacznie mniej komfortowej niż żarliwy wierzący, sumiennie wypełniający nakazy prawa. On każdego dnia musi siebie i swój świat na nowo wymyślić, bo do tego zmuszają go zmieniające się okoliczności. W tym sensie również agnostyk przemyśliwuje nieustannie nad znaczeniem ukształtowanych przez tradycję dogmatów czy przepisów religijnych i stara się włączyć w swoją praktykę życia codziennego te elementy, które uzna za użyteczne w uczłowieczaniu świata, w którym przyszło mu żyć. To samo zresztą dotyczy pism religijnych, które o tyle mają sens o ile są zderzane z jego światem i nie są traktowane jako nabożne relikty przeszłości.

Agnostycyzm religijny — i tutaj idę za intuicją Alfreda Northa Whiteheada rozwiniętą ciekawie przez Johna Cobba — to uczestniczenie w procesie stającego się świata. Być może to właśnie agnostycy są najbardziej religijnymi ludźmi, od których przestrzegający zastanych nakazów i zakazów powinni się uczyć jak je naprawdę rozumieć.

<strong>Stanisław Obirek</strong>
Stanisław Obirek

 (ur. 21 sierpnia 1956 w Tomaszowie Lubelskim) – teolog, 
historyk, antropolog kultury, profesor nauk humanistycznych, profesor zwyczajny Uniwersytetu Warszawskiego, były jezuita.

Print Friendly, PDF & Email
 

24 komentarze

  1. Bogdan Miś 10.07.2020
  2. PIRS 10.07.2020
    • Obirek 10.07.2020
      • PIRS 10.07.2020
        • Obirek 10.07.2020
        • Bogdan Miś 10.07.2020
        • PIRS 11.07.2020
        • Arkadiusz Głuszek 11.07.2020
        • Bogdan Miś 11.07.2020
        • Arkadiusz Głuszek 12.07.2020
        • Arkadiusz Głuszek 11.07.2020
  3. Andrzej Koraszewski 10.07.2020
  4. Obirek 11.07.2020
  5. Mulier Religiosa 12.07.2020
  6. slawek 12.07.2020
  7. Andrzej Goryński 12.07.2020
    • PIRS 12.07.2020
      • Andrzej Goryński 14.07.2020
  8. Mulier Religiosa 12.07.2020
  9. asc 17.07.2020
  10. Ma Ma Ma 18.07.2020
  11. Obirek 30.07.2020
    • asc 02.08.2020
      • Obirek 02.08.2020